niedziela, 2 listopada 2014

Psychiatra



Sakura

Albo w moim domu straszy, albo zaczynam świrować. Od  pewnego czasu czuję jak by ktoś w nocy leżał koło mnie, a jak się budzę czasami w nocy i ręką ,,macam” miejsce zbrodni owe jest jeszcze ciepłe. Wmawiam sobie, że to ja tak przed chwilą leżałam, żeby nie popaść w obłęd. 
-Sakuro!- słyszę jak z dołu moje imię jest wykrzykiwane przez mamę.-Chodź szybko, bo zaraz spóźnisz się do szkoły. Wzdycham przeciągle. Szybko wyjmuję z dużej rozsuwanej szafy czarne leginsy i do tego biała bluzka z zamkami. Na nogi wciskam wygodne baletki i już jestem gotowa. Łapię w prawą ręką mój czarny plecak i zbiegam na dół. Szybko kieruje się do wyjścia.
-Nie jesz śniadania? Słyszę pytanie z ust mojej rodzicielki. Do moich nozdrzy dochodzi zapach jajecznicy, jednak chyba ją przypaliła. Odwracam się ku niej i uśmiecham się serdecznie doceniając ten gest.
-Nie mamo, jestem już prawie spóźniona muszę biec do szkoły.  Rodzicielka w rękę wciska mi banknot i posyła uśmiech. Usta ma dość grubo posmarowane czerwoną szminką, a włosy pokręcone w delikatnie loki.
-Tylko nie wydaj na słodycze. Dodaje kiedy odwracam się i wychodzę z domu. Z lekkim uśmiecham zmierzam ku szkole. Dzisiaj jest przesłuchanie do szkolnego przedstawienia ,,Romea i Juli” Z daleka już widzę bramę szkoły, a przy niej paru uczniów pali papierosy. Ze spuszczoną głową przechodzę obok nich, modląc się by nie zwrócili na mnie swojej uwagi. Nie jestem popularna w tej szkole, właściwie to jestem tutaj nikim, można nadać mi status obiektu do wyśmiewania.  Mijam kolejnych uczniów, którzy tak jak inni nie zwracają uwagi na mnie. Przed drzwiami do szkoły podłączam słuchawki do mojego telefonu i puszczam pierwszą piosenkę z mojej play listy. Nienawidzę słyszeć gwaru na korytarzach. Spuszczając głowę jeszcze niżej zmierzam wprost pod moją klasę. Staję pod ścianą obok dziewczyny w granatowych włosach. Ma na imię Hinata.  Jest tak samo samotna i zamknięta w sobie jak ja, może nawet bardziej, jednak ani ona, ani ja nie poczułyśmy nigdy potrzeby bliższego poznawania siebie. Dziewczyna podnosi lekko głowę do góry i uśmiecha się do mnie, ale nie zwracam na to uwagi. Przez korytarz przechodzi chłopak o kruczo czarnych włosach i równie ciemnych ochach. Przypatruję się mu z ukrycia. Sasuke Uchiha. Bożyszcze nastolatków. Kapitan drużyny koszykarzy w naszej szkole i utalentowany napastnik biorący udział w zapasach. Przechodzi tuż koło mnie, jednak tak jak inni nie zauważa mnie. Wzdycham zrezygnowana. Nigdy nie znalazłam odwagi żeby, do niego podejść i zagadać. Podobał mi się od czasu liceum. Potajemnie podkochuję się w nim jednak wiem dobrze, że nie jesteśmy bohaterami z moich książek z romantyczną fabułą, wiem dobrze, że nigdy mnie nie zauważy. Napastnik podchodzi do blondwłosej  dziewczyny i namiętnie całuję ją w usta, a oto drugi powód dla którego nasza miłość nigdy się nie ziści- Ino Jamanaka. Przewodnicząca samorządu, przykładna uczennica  i oczywiście ma bogatych starych którzy dużo kasy przelewają na sponsoring szkoły, przez co jest taka przez wszystkich uważana za najlepszą. Nienawidzę jej. Mój wzrok jednak zaraz przyciąga nauczyciel który wpuszcza uczniów do klasy.
-O panna Haruno- przewracam teatralnie oczami- coś dzisiaj jest pani strasznie nieobecna, chyba trzeba scentrować pani myślenie w takim razie zapraszam na ochotnika do odpowiedzi. Jak zwykle nie ma to jak uwagi naszego profesora który uczy nas fizyki. Uwziął się na mnie w tamtym roku, nie wiem jak będzie w tym, ale wątpię, żeby poprawiła się moja sytuacja.


-Możesz zaczynać- mówi pani Kurenai z pierwszego rzędu, gestykulując rękoma i dodając mi otuchy uśmiechem. To ona przygotowuje aktorów do spektaklu. Za nią kilka rzędów zajmują  uczestnicy przesłuchania. Nakazuję sobie oddychać głęboko. Żucie jest tylko jedno więc trzeba czerpać z niego garściami- ulubione przysłowie mojej ciotki Tsunade. Mam nadzieję, że jeszcze nikt nie umarł na upokorzenie.
-Możesz zaczynać- powtarza nauczycielka gdy nie zaczynam recytować swojej części dialogu. Pewnie pomyślała, że nie usłyszałam, ale mnie po prostu zjadł stres. Słyszę ciche chichoty z pierwszych rzędów. Nauczycielka posyła im karcące spojrzenie, po czym wbija je we mnie. W końcu po moim długotrwałym milczeniu słyszę jak obok mnie pomijając moją kwestię zaczyna recytować Kiba. Faworyt Kurenai do roli Romea i poproszony przez szkolnego psychologa i naszą jakże wspaniałą nauczycielkę od zadań artystycznych, aby pomagał ,,tym mniej odważnym” w odnalezieniu się na scenie. Wypowiada swoją kwestię i czeka teraz na moje słowa. Jednak jak na złość one ugrzęzły mi głęboko w gardle, do tego jedyne co teraz robię to poruszam ustami jak ryba która szuka wody. W końcu podejmuję wyzwanie i z mojego gardła wychodzi dźwięk. Słowa padają z moich ust, jednak ja sama stoję jak skamieniała. Pani ,,od przesłuchań” ma minę jak by martwiła się, że coś mi dolega. Robię nieporadny krok w prawo. Zerkam na Ino która stara się opanować chichot z powodu mojego marnego talentu. Przenoszę swój wzrok na osoby stojące za sceną. Kiwają delikatnie głową i uśmiechają się lekko dopingując mnie. Staram się wczuć w rolę Juli. -Muszę być Julią powtarzam sobie w myślach. -Romantyczną i tragiczną postacią z Szekspirowskiego dramatu- dodaje.  Ino już się nie powstrzymuje, słyszę jej śmiech. Ona i  jej przyjaciółka mają ubaw po pachy z mojej męczeńskiej miny i drżącego głosu. Kurenai co chwila ucisza je ręką, ale one sobie nic z tego nie robią.
-Dobranoc- szepcze Kiba i próbuję położyć mnie na deskach sceny. Jednak mój wzrok jest nieobecny. Zdaje sobie z tego sprawę, że zawaliła. Śmiechy innych tylko mnie w tym utwierdzają.
-Żegnajcie- wymawiam cicho- Bóg wie, kiedy się spotkamy- dodaje równie półgłosem. Ino wybucha śmiechem. Wstaje zażenowana ze sceny i posyłam jej groźne spojrzenie. Nie zauważyłam nawet jak Kiba podawał mi pomocną dłoń, żeby pomóc mi wstać z desek. Wychodzę ze szkoły pełna rozczarowania.

-Zabij mnie krzyczę do mojej mamy- jestem beznadziejna. Kończę i padam przed nią na kolana. Opowiadam jej o moim żenującym występie. Moja mama próbuje to ukryć, ale widzę na jej twarzy cień rozczarowania moim postępowaniem.
-Słonka może zapisać cię do psychiatry, ostatnio koleżanka z pracy poleciła mi takiego jednego który pomaga w poprawie swojej samooceny, jak chcesz pójdziemy tam razem. Patrzę na moją mamę nie dowierzając. Czy ja dobrze usłyszałam. Chce zrobić ze mnie wariatkę.
-Chcesz mnie wysłać na leczenie- krzyczę półgłosem- dlaczego mamo nawet ty widzisz we mnie wariatkę. Gdy tak wszyscy o mnie sądzą, czuję, że ja się nią staję. Zażenowana odchodzę trzaskając lekko  drzwiami do mojego pokoju. Dochodzi do mnie jeszcze słaby głos mojej matki
-ale to na zasadzie ,,gdybyś potrzebowała komuś się wygadać”. A więc uważa, że ja nie mam znajomych, po części ma racje. Wzdycham zrezygnowana rzucam się   łóżko i krzyczę w poduszkę, aby zagłuszyć krzyk. ,,Nie jestem wariatką” – powtarzam sobie w myślach, jednak z dnia na dzień coraz bardziej utwierdzam się w tym.



Itachi
Widzę jak moja dziewczyna rozpacza. Wzdycham bezradny. Nie mogę w tym jej pomóc. Słabo poszło jej na przesłuchaniu, zresztą słabo to mało powiedziane. Trema całkowicie ją zjadła. Wielokrotnie ćwiczyła to w domu, wielokrotnie czytała tekst do swojego odbicia w lustrze i na nic to się zdało. Na nic marne sztuczki aktorów i ćwiczenia przed lustrem. Jeszcze słowa matki. Dobiły ją. Nie dziwie się, że jest taka sfrustrowana, ja też bym był. Patrzę teraz jak rozbiera się do bielizny i staje przed otwartą szafą. Patrzenie w takim wydaniu na nią sprawia mi przyjemność. Wyciąga z szafki czarne rurkowate spodnie z przedłużanym padem i wciąga je na siebie, do tego nadkłada białą bluzkę na długi rękaw – luźną, sięgającą do pępka, jednak idealnie pasuje do tych spodni. Na nogi wciska zamszowe baleriny na delikatnej koturnie. Włosy rozpuszcza i przeczesuje palcami. Z kosmetyczki wyciąga tusz do rzęs i tuszuje rzęsy tuż przy lustrze znajdującym się  na drzwiczkach szafy.

Sakura o godzinie osiemnastej wychodzi z domu wmawiając matce, że skoro ma już jest po osiemnastce i idzie spotkać się ze znajomymi, tylko jakimi, ona nie ma znajomych. W długim beżowym płaszczu spaceruje się po uliczkach Tokio. Jest smutna widzę to po jej twarzy. Idę obok niej. Chciał bym ją dotknąć, pocieszyć, jednak w takiej sprawie nic nie mogę zrobić.  Co mnie teraz najbardziej zdziwiło, to moja dziewczyna wchodząca do klubu nocnego. Może klub to za dużo powiedziane. Jest do w miarę duży bar z miejscem do tańczenia. Zasiada przy stoliku w kącie i zamawia dobie duże piwo. Byłem w szoku gdy najpierw małymi łykami, potem coraz większymi pochłania cały alkohol z kufla. Stoję tuż obok niej patrząc jak pochłania swoje drugie piwo w życiu gdy do niej dosiada się jakiś nieznajomy mężczyzna. Długie brązowe głosy ułożone w nieładzie idealnie eksponują jego nadzwyczaj niebieskie tęczówki. Blada skóra   Odziana jest w czarny podkoszulek który opina się na jego mięśniach i czarne spodnie równie dopasowane. Wiedziałem że Haruno przeżywa chwilę fascynacji nim. Lekki uśmiech zagościł na jej ustach, a ja czuję się zazdrosny. Chwilę rozmawiali, zapoznali się i inne duperele. Korzystając z okazji, że na parkiecie jest kilka osób zaciągnął również tam i Sakurę, a ja korzystam położenia w jakim się znajduje, i obecności kurtki bruneta, materializuje tylko rękę i wyjmuję z wewnętrznej kieszeni skórzanej kurtki czarny portfel. Muszę sprawdzić tego błazna- dla dobra Sakury powtarzam sobie. Rzucam okiem na nich. Pochłonięci są teraz tańcem. Otworzyłem portfel chłopaka i pierwsze co zobaczyłem to paczkę prezerwatyw. Przez moją twarz przeleciał niesmak. Wyrzuciłem szybko je do kosza  nieopodal uśmiechając się lekko. Wyciągnąłem teraz dowód. Więc nazywa się Kaname i mieszka na jednej z biedniejszych dzielnic Tokio, gdzie  znajdują się stare kamienice. Szybko zapamiętuje sobie adres tak na wszelki wypadek. Widząc, że wracają do stolika szybko odkładam portfel na miejsce i znów staje się jedynie obserwatorem. Widząc coraz bardziej nietrzeźwy wzrok Sakury postanawiam to zakończyć, jednak pomogła mi w tym matka Haruno. Widzę jak moja dziewczyna odbiera telefon od matki która każe jej wracać do domu. Z uciechą patrzę na to że Sakura wstaję i się zbiera jednak Kaname próbuje ją zatrzymać, a jak to nie skutkuje wymieniają się numerami.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz