Sakura
Albo w moim domu straszy, albo zaczynam świrować. Od pewnego czasu czuję jak by ktoś w nocy leżał
koło mnie, a jak się budzę czasami w nocy i ręką ,,macam” miejsce zbrodni owe
jest jeszcze ciepłe. Wmawiam sobie, że to ja tak przed chwilą leżałam, żeby nie
popaść w obłęd.
-Sakuro!- słyszę jak z dołu moje imię jest wykrzykiwane przez
mamę.-Chodź szybko, bo zaraz spóźnisz się do szkoły. Wzdycham przeciągle.
Szybko wyjmuję z dużej rozsuwanej szafy czarne leginsy i do tego biała bluzka z
zamkami. Na nogi wciskam wygodne baletki i już jestem gotowa. Łapię w prawą
ręką mój czarny plecak i zbiegam na dół. Szybko kieruje się do wyjścia.
-Nie jesz śniadania? Słyszę pytanie z ust mojej rodzicielki.
Do moich nozdrzy dochodzi zapach jajecznicy, jednak chyba ją przypaliła.
Odwracam się ku niej i uśmiecham się serdecznie doceniając ten gest.
-Nie mamo, jestem już prawie spóźniona muszę biec do
szkoły. Rodzicielka w rękę wciska mi
banknot i posyła uśmiech. Usta ma dość grubo posmarowane czerwoną szminką, a
włosy pokręcone w delikatnie loki.
-Tylko nie wydaj na słodycze. Dodaje kiedy odwracam się i
wychodzę z domu. Z lekkim uśmiecham zmierzam ku szkole. Dzisiaj jest
przesłuchanie do szkolnego przedstawienia ,,Romea i Juli” Z daleka już widzę
bramę szkoły, a przy niej paru uczniów pali papierosy. Ze spuszczoną głową
przechodzę obok nich, modląc się by nie zwrócili na mnie swojej uwagi. Nie
jestem popularna w tej szkole, właściwie to jestem tutaj nikim, można nadać mi
status obiektu do wyśmiewania. Mijam
kolejnych uczniów, którzy tak jak inni nie zwracają uwagi na mnie. Przed
drzwiami do szkoły podłączam słuchawki do mojego telefonu i puszczam pierwszą
piosenkę z mojej play listy. Nienawidzę słyszeć gwaru na korytarzach.
Spuszczając głowę jeszcze niżej zmierzam wprost pod moją klasę. Staję pod
ścianą obok dziewczyny w granatowych włosach. Ma na imię Hinata. Jest tak samo samotna i zamknięta w sobie jak
ja, może nawet bardziej, jednak ani ona, ani ja nie poczułyśmy nigdy potrzeby
bliższego poznawania siebie. Dziewczyna podnosi lekko głowę do góry i uśmiecha
się do mnie, ale nie zwracam na to uwagi. Przez korytarz przechodzi chłopak o
kruczo czarnych włosach i równie ciemnych ochach. Przypatruję się mu z ukrycia.
Sasuke Uchiha. Bożyszcze nastolatków. Kapitan drużyny koszykarzy w naszej
szkole i utalentowany napastnik biorący udział w zapasach. Przechodzi tuż koło
mnie, jednak tak jak inni nie zauważa mnie. Wzdycham zrezygnowana. Nigdy nie
znalazłam odwagi żeby, do niego podejść i zagadać. Podobał mi się od czasu
liceum. Potajemnie podkochuję się w nim jednak wiem dobrze, że nie jesteśmy
bohaterami z moich książek z romantyczną fabułą, wiem dobrze, że nigdy mnie nie
zauważy. Napastnik podchodzi do blondwłosej
dziewczyny i namiętnie całuję ją w usta, a oto drugi powód dla którego nasza
miłość nigdy się nie ziści- Ino Jamanaka. Przewodnicząca samorządu, przykładna
uczennica i oczywiście ma bogatych
starych którzy dużo kasy przelewają na sponsoring szkoły, przez co jest taka
przez wszystkich uważana za najlepszą. Nienawidzę jej. Mój wzrok jednak zaraz
przyciąga nauczyciel który wpuszcza uczniów do klasy.
-O panna Haruno- przewracam teatralnie oczami- coś dzisiaj
jest pani strasznie nieobecna, chyba trzeba scentrować pani myślenie w takim
razie zapraszam na ochotnika do odpowiedzi. Jak zwykle nie ma to jak uwagi
naszego profesora który uczy nas fizyki. Uwziął się na mnie w tamtym roku, nie
wiem jak będzie w tym, ale wątpię, żeby poprawiła się moja sytuacja.
-Możesz zaczynać- mówi pani Kurenai z pierwszego rzędu,
gestykulując rękoma i dodając mi otuchy uśmiechem. To ona przygotowuje aktorów
do spektaklu. Za nią kilka rzędów zajmują
uczestnicy przesłuchania. Nakazuję sobie oddychać głęboko. Żucie jest
tylko jedno więc trzeba czerpać z niego garściami- ulubione przysłowie mojej
ciotki Tsunade. Mam nadzieję, że jeszcze nikt nie umarł na upokorzenie.
-Możesz zaczynać- powtarza nauczycielka gdy nie zaczynam
recytować swojej części dialogu. Pewnie pomyślała, że nie usłyszałam, ale mnie
po prostu zjadł stres. Słyszę ciche chichoty z pierwszych rzędów. Nauczycielka
posyła im karcące spojrzenie, po czym wbija je we mnie. W końcu po moim
długotrwałym milczeniu słyszę jak obok mnie pomijając moją kwestię zaczyna
recytować Kiba. Faworyt Kurenai do roli Romea i poproszony przez szkolnego
psychologa i naszą jakże wspaniałą nauczycielkę od zadań artystycznych, aby
pomagał ,,tym mniej odważnym” w odnalezieniu się na scenie. Wypowiada swoją
kwestię i czeka teraz na moje słowa. Jednak jak na złość one ugrzęzły mi
głęboko w gardle, do tego jedyne co teraz robię to poruszam ustami jak ryba
która szuka wody. W końcu podejmuję wyzwanie i z mojego gardła wychodzi dźwięk.
Słowa padają z moich ust, jednak ja sama stoję jak skamieniała. Pani ,,od
przesłuchań” ma minę jak by martwiła się, że coś mi dolega. Robię nieporadny
krok w prawo. Zerkam na Ino która stara się opanować chichot z powodu mojego
marnego talentu. Przenoszę swój wzrok na osoby stojące za sceną. Kiwają
delikatnie głową i uśmiechają się lekko dopingując mnie. Staram się wczuć w
rolę Juli. -Muszę być Julią powtarzam sobie w myślach. -Romantyczną i tragiczną
postacią z Szekspirowskiego dramatu- dodaje.
Ino już się nie powstrzymuje, słyszę jej śmiech. Ona i jej przyjaciółka mają ubaw po pachy z mojej
męczeńskiej miny i drżącego głosu. Kurenai co chwila ucisza je ręką, ale one
sobie nic z tego nie robią.
-Dobranoc- szepcze Kiba i próbuję położyć mnie na deskach
sceny. Jednak mój wzrok jest nieobecny. Zdaje sobie z tego sprawę, że zawaliła.
Śmiechy innych tylko mnie w tym utwierdzają.
-Żegnajcie- wymawiam cicho- Bóg wie, kiedy się spotkamy-
dodaje równie półgłosem. Ino wybucha śmiechem. Wstaje zażenowana ze sceny i
posyłam jej groźne spojrzenie. Nie zauważyłam nawet jak Kiba podawał mi pomocną
dłoń, żeby pomóc mi wstać z desek. Wychodzę ze szkoły pełna rozczarowania.
-Zabij mnie krzyczę do mojej mamy- jestem beznadziejna.
Kończę i padam przed nią na kolana. Opowiadam jej o moim żenującym występie.
Moja mama próbuje to ukryć, ale widzę na jej twarzy cień rozczarowania moim
postępowaniem.
-Słonka może zapisać cię do psychiatry, ostatnio koleżanka z
pracy poleciła mi takiego jednego który pomaga w poprawie swojej samooceny, jak
chcesz pójdziemy tam razem. Patrzę na moją mamę nie dowierzając. Czy ja dobrze
usłyszałam. Chce zrobić ze mnie wariatkę.
-Chcesz mnie wysłać na leczenie- krzyczę półgłosem- dlaczego
mamo nawet ty widzisz we mnie wariatkę. Gdy tak wszyscy o mnie sądzą, czuję, że
ja się nią staję. Zażenowana odchodzę trzaskając lekko drzwiami do mojego pokoju. Dochodzi do mnie
jeszcze słaby głos mojej matki
-ale to na zasadzie ,,gdybyś potrzebowała komuś się wygadać”.
A więc uważa, że ja nie mam znajomych, po części ma racje. Wzdycham
zrezygnowana rzucam się łóżko i krzyczę
w poduszkę, aby zagłuszyć krzyk. ,,Nie jestem wariatką” – powtarzam sobie w
myślach, jednak z dnia na dzień coraz bardziej utwierdzam się w tym.
Itachi
Widzę jak moja dziewczyna rozpacza. Wzdycham bezradny. Nie
mogę w tym jej pomóc. Słabo poszło jej na przesłuchaniu, zresztą słabo to mało
powiedziane. Trema całkowicie ją zjadła. Wielokrotnie ćwiczyła to w domu,
wielokrotnie czytała tekst do swojego odbicia w lustrze i na nic to się zdało.
Na nic marne sztuczki aktorów i ćwiczenia przed lustrem. Jeszcze słowa matki.
Dobiły ją. Nie dziwie się, że jest taka sfrustrowana, ja też bym był. Patrzę
teraz jak rozbiera się do bielizny i staje przed otwartą szafą. Patrzenie w
takim wydaniu na nią sprawia mi przyjemność. Wyciąga z szafki czarne rurkowate
spodnie z przedłużanym padem i wciąga je na siebie, do tego nadkłada białą
bluzkę na długi rękaw – luźną, sięgającą do pępka, jednak idealnie pasuje do
tych spodni. Na nogi wciska zamszowe baleriny na delikatnej koturnie. Włosy
rozpuszcza i przeczesuje palcami. Z kosmetyczki wyciąga tusz do rzęs i tuszuje
rzęsy tuż przy lustrze znajdującym się
na drzwiczkach szafy.
Sakura o godzinie osiemnastej wychodzi z domu wmawiając
matce, że skoro ma już jest po osiemnastce i idzie spotkać się ze znajomymi,
tylko jakimi, ona nie ma znajomych. W długim beżowym płaszczu spaceruje się po
uliczkach Tokio. Jest smutna widzę to po jej twarzy. Idę obok niej. Chciał bym
ją dotknąć, pocieszyć, jednak w takiej sprawie nic nie mogę zrobić. Co mnie teraz najbardziej zdziwiło, to moja
dziewczyna wchodząca do klubu nocnego. Może klub to za dużo powiedziane. Jest
do w miarę duży bar z miejscem do tańczenia. Zasiada przy stoliku w kącie i
zamawia dobie duże piwo. Byłem w szoku gdy najpierw małymi łykami, potem coraz
większymi pochłania cały alkohol z kufla. Stoję tuż obok niej patrząc jak
pochłania swoje drugie piwo w życiu gdy do niej dosiada się jakiś nieznajomy
mężczyzna. Długie brązowe głosy ułożone w nieładzie idealnie eksponują jego
nadzwyczaj niebieskie tęczówki. Blada skóra
Odziana jest w czarny podkoszulek który opina się na jego mięśniach i
czarne spodnie równie dopasowane. Wiedziałem że Haruno przeżywa chwilę
fascynacji nim. Lekki uśmiech zagościł na jej ustach, a ja czuję się zazdrosny.
Chwilę rozmawiali, zapoznali się i inne duperele. Korzystając z okazji, że na
parkiecie jest kilka osób zaciągnął również tam i Sakurę, a ja korzystam
położenia w jakim się znajduje, i obecności kurtki bruneta, materializuje tylko
rękę i wyjmuję z wewnętrznej kieszeni skórzanej kurtki czarny portfel. Muszę
sprawdzić tego błazna- dla dobra Sakury powtarzam sobie. Rzucam okiem na nich.
Pochłonięci są teraz tańcem. Otworzyłem portfel chłopaka i pierwsze co zobaczyłem
to paczkę prezerwatyw. Przez moją twarz przeleciał niesmak. Wyrzuciłem szybko
je do kosza nieopodal uśmiechając się
lekko. Wyciągnąłem teraz dowód. Więc nazywa się Kaname i mieszka na jednej z
biedniejszych dzielnic Tokio, gdzie
znajdują się stare kamienice. Szybko zapamiętuje sobie adres tak na
wszelki wypadek. Widząc, że wracają do stolika szybko odkładam portfel na
miejsce i znów staje się jedynie obserwatorem. Widząc coraz bardziej nietrzeźwy
wzrok Sakury postanawiam to zakończyć, jednak pomogła mi w tym matka Haruno.
Widzę jak moja dziewczyna odbiera telefon od matki która każe jej wracać do
domu. Z uciechą patrzę na to że Sakura wstaję i się zbiera jednak Kaname
próbuje ją zatrzymać, a jak to nie skutkuje wymieniają się numerami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz