poniedziałek, 23 lutego 2015

Ludzie czasami umierają

Czasami zdarza się że ludzie umierają




      Wielki budynek z malutkimi okienkami i ogromnym wejściem. To mogłam powiedzieć o tym clubie, a jeszcze i to, że nazywał się Montana. Drzwi Były drewniane i ogromne, a na nich wiły się jakieś pnącza. Jedna połowa tych drzwi była otwarta, przy drugiej stali dwaj ochroniarze i ogromna kolejka ludzi którzy, aż rwali się aby dostać się do środka. Przepychanka, trącenia łokciami, stawanie co chwila komuś na palce u stup. Widząc to nie chciałam stać tam razem z nimi, na co się zapowiadało bo Itachi uparcie szedł przed siebie wymijając ludzi stojących w kolejce. Co chwila było słychać jęki niezadowolenia i protesty, jednak on zdawał się tym nie przejmować, szedł dalej na nikogo nie patrząc i w dłoni ściskając moją dłoń. Nagle poczułam czyjąś uścisk na swojej drugiej ręce i mocne szarpnięcie, przez co moja ręka trzymana przez rękę Itachiego wyślizgnęła się z jego uścisku, jak by były pokryte czymś śliskim, a może to ja się tak pociłam. Upadłam do tyłu z jękiem bólu.  Siła była tak z jaką ten ktoś mnie pociągnął byłą tak mocna, że nie tylko mój tyłek ucierpiał. Walnęłam tyłem głowy strasznie mocno o betonowy bruk. Zakręciło mi się w głowie i przez chwilę leżałam w bezruchu. Nawet nie wiem kiedy czyjeś ręce ujęły mnie jak dziecko i uniosły do góry. Spojrzałam się na mojego wybawcę- to był Itachi. Przekręciłam głowę w przeciwną stronę aby sprawdzić czyje odgłosy teraz tak drażniły moje uszy. Leżał tak wysoki krótko-włosy blondyn ubrany w ciemne jeansy i koszulę którą miał rozpiętą ukazując jego klatę. Przy nim stali już ochroniarze podnoszący go na nogi.
-Co z nim mamy zrobić panie Itachi?- zapytał jeden z nich. – Nikt nie patrzył na mnie wszyscy spoglądali na Itachiego. Z niedaleka usłyszałam westchnienia podziwu i ciche szepty 
,,widziałeś jak go szybko położył”, 
,, koleś nawet nie zdążył mrugnąć”, 
albo 
,, Och jaki on przystojny”.
 Żałowałam, że nie widziałem co tu się stało.
-Najlepiej to zawińcie go w dywan i wrzućcie z motu do rzeki, ale że to karalne to tylko wezwijcie policje i niech oni się tym zajmą, oraz wydajcie dożywotni zakaz wchodzenia do klubu.- Wstrząsnęłam się mu w ramionach słysząc ten jego głos. Był jednocześnie ostry, ale także i wyprany z uczuć. Chyba wyczuł moje wzdrygnięcie bo spojrzał się na mnie.
-Nic ci się nie stało? Wszystko porządku?- Zapytał mnie już milszym głosem. Jedynie na co mnie było stać to na lekki uśmiech i pokiwanie głową. Czułam niesamowitą suchość w gardle. Chciało mi się pić. Odchrząknęłam cicho. Mój towarzysz w tej chwili postawił mnie na nogi, a włosy które opadły mi na twarz dłońmi delikatnie odgarnął za ucho i przerzucił kosmyki z ramion na plecy. Znów ujmując moją dłoń skierowaliśmy się do wejścia. Już nikt nas nie zaczepiał. Zaczęłam w kieszeni szukać drobnych na wejściówkę. Itachi czując, że mój chód stał się nieregularny obejrzał się do tyłu i widząc co robię odrzekł:
-My nie płacimy za wejściówki więc się nie truć.- Posłałam mu groźne spojrzenie, jednak nie zauważył znów skupiając się na przeszkodach przed sobą. Jak mówił weszliśmy bez zbędnych pytań i innych takich do klubu. Po pokonaniu czerwonego szerokiego korytarzu, gdzie po prawej znajdowała się kasa, a po lewej szatnia, pod koniec spotkaliśmy znów grupę ochroniarzy sprawdzających bilety wejściowe. Oni również nie zażądali  ich od nas. Nie rozumiałam tego. Muzykę słyszałam już coraz głośniej. Po wejściu na ogromną sale uderzyły we mnie kolorowe światła. Widok ludzi gnieżdżących się na parkiecie, i duża scena gdzie na środku stała specjalna aparatura dla Dj-a i oczywiście sam Dj. Co chwila w tłum z góry spływały kłęby szarego dymu i płomienie buchające z nad sceny. Wszystko to tworzyło niesamowity klimat. Znów poczułam jak zostaje ciągnięta. Znaleźliśmy się teraz przy barze. Itachi posadził mnie na wysokim stołku. Ręką skinął na barmankę, która widząc go rzuciła wszystko czym się aktualnie zajmowała i podbiegła do nas.
-Sakura pije dziś na mój rachunek więc podaj jej co tylko będzie chciała, a na razie podaj jej drink figh. – Kelnerka odwróciła się szybko do nas plecami i zajęła się przygotowaniem zamówienia.
-Zaraz przyjdę do ciebie muszę coś załatwić zostań tutaj i nigdzie się nie ruszaj. Ochroniarze będą mieli cię na oku. – Powiedział i odszedł. Widziałam jak odchodzi. Kelnerka postawiła mi napój i pytając miło czy jeszcze mi czegoś potrzeba, a jak odrzekłam, że nie,  kazała dawać znać w każdej chwili jakby coś mi jeszcze było mi potrzeba i po moim skinięciu głową wróciła do obsługiwania  innych klientów. Spojrzałam na to co mi podała. Szklaneczka była bardzo duża i okrągła. Na szklance wystawały mi cytryny i utknięta parasolka. W cieczy pływały trzy kostki lodu. Byłam tak spragniona, że uniosłam szklankę i wypiłam wszystko jednym duszkiem. Przełknęłam to wszystko i w tedy poczułam ten palący smak. To była dosłownie sama wódka. Rękoma złapałam za swoje gardło. Musiałam czymś popić musiałam. Zawołałam do siebie kelnerkę.
-Poproszę sok zwykły, albo wodę bez znaczenia cokolwiek bez alkoholu.- Dziewczyna spojrzała na mnie ze zdziwieniem i odpowiedziała.
-Przykro mi, ale nie mamy tu takich rzeczy drinki, piwo, wódka, - Same alkohole.
-Więc poproszę coś słabszego cokolwiek.- Po chwili podała mi znów szklankę
-Proszę wódka z redbulem  szybko cię otrzeźwi. – I rzeczywiście to bardzo mi smakowało. Z nudów siedziałam i piłam te drinki, a Itchiego jak nie było, tak nie ma. Jednego byłam pewna muszę szybko odnaleźć jakąś łazienkę. Zeskoczyłam z wysokiego taboretu i od razu tego pożałowałam. Zakręciło mi się w głowie, aby się uratować chwyciłam kogoś za koszulę. Udało się utrzymałam równowagę, ale osoba którą się posłużyłam łypała na mnie teraz groźnie. Przeprosiłam i ruszyłam na poszukiwania łazienki. Szybko ją znalazłam. Załatwiłam swoje potrzeby i już miałam wracać na swoje poprzednie miejsce, gdy przed oczami mignęłam mi postać Itachiego. Szybko skierowałam się za nim. Stał niedaleko drzwi prowadzących do palarni. Chciałam zobaczyć z kim rozmawia, ale nie mogłam nic ujrzeć więcej poza Itachim. Wytężyłam słuch. 
-Tak już mam ją w garści, a jak tam poszukiwania darów anioła? – Zapytał brunet.
-Jak na razie dość opornie. Wiem gdzie jest już miecz. Znajduję się u cichych sióstr w Alpach, ale ciężko się tam będzie dostać. Wiesz, że czary pozwalają wchodzić tam tylko kobietom.- Ten głos wydał mi się znajomy. Znów próbowałam się wychylić, żeby zobaczyć coś więcej, ale znów zaczęli rozmowę.
-Więc nasza koleżaneczka połknęła haczyk. Niedługo będzie twoja i ja znów wrócę do żywych, a ty staniesz się żywym.
-Zemsta już niedługo się dokona.
-Ale wiesz, że dopóki sam nie nakłonisz jej do oddania się to nici z tego.
-Oj tym się nie martw zastanów się ile już kobiet z jej rodu uwiodłem wcześniej, Dopadnę Aniołka śmierci wiesz kto nim teraz jest?
-Nie trudno to będzie ustalić.
-Masz racje już setki lat przebywa na świecie jego moce blakną więc potrzeba jeszcze lustra. Niedługo już stanę się udoskonalonym człowiekiem, sprowadzę demony na ten świat ukarze Boga i zawładnę ziemią. Muszę osiągnąć moje cele. A co do tego miecza to wyślij Hinatę jest kobietą.
-A jak nie podoła?
-Podoła, podoła gramy o wysoką stawkę.
-Masz rację. Proszę oto twoja broń masz ze specjalnym futerałem zapinanym na klacie, będziesz wyglądał sexy. –Słyszała drwinę w jego głosie.  Niebezpieczne szmery i odgłosy zmusiły mnie do ucieczki stamtąd. Nie chciałam być przyłapana. Właśnie teraz widzę jak moja bogini w głowie trzyma palec przy ustach i każe mi się ostrożnie wycofać. Posłusznie robię to co nakazuje mi moje alter-ego. Kieruje się do wyjścia. Nie rozumiem o co tu chodzi. Itachi rozmawiał z kimś, Itachi dostał broń, Itachi zamierza kogoś zabić. Boże z kim ja się zadaje. Przechodzę przez tłum ludzi dostaję się do wyjścia, przebiegam przez nie mijając zmieszanych tą sytuacją ochroniarzy i nie oglądając się biegnę. Biegnę, aby dalej od tego miejsca. Nawet nie wiem kiedy zatrzymuje się w parku siadając na drewnianej ławce i oddycham głęboko próbując uspokoić oddech. Pochylam się do przodu, aby szybciej osiągnąć umiarkowanie oddechu.
-Czemu uciekłaś Sakuro- wzdrygam się na dźwięk tego głosu. Unoszę głowę ku górze i napotykam niesamowicie mroczne spojrzenie. Przyglądam się obiektowi mojego strachu. Stoi sztywno trzymając dłonie w kieszeni. Spojrzenie ma zimne. Wygląda jak mroczny rycerz, swoją posturą pokazuje, że cały świat należy do niego. Czuję się przytłoczona, przestraszona i nie mam pojęcia co z siebie wykrztusić. Niespodziewanie ktoś świeci mi latarką w twarz. Mrużę oczy dodatkowo zasłaniając oczy ręką, następnie źródło światła przenosi się ze mnie na Itachiego przez co czuję ulgę.
-Czy czasem nie powinniście znajdować się w domu? Czy pani jest nieletnia? Jeśli tak to muszę panią zabrać na komendę skąd odbiorą panią rodzice.- Doznaje szoku czy ja naprawdę wyglądam, aż tak młodo?  Dostrzegam niebieski mundur który noszą policjanci. Nagle podchodzi do Itachiego i odsłania jedną połowę jego kurtki. Ogarnia mnie szok i jeszcze większy strach- ma broń- on ma broń- krzyczy moja podświadomość. Za nim zdążyłam cokolwiek wydukać głos zabrał mój mroczny towarzysz. Prycha głośno pokazując jak bardzo jest lekceważąca dla niego postać policjanta.
-Aresztujesz mnie?
- Tak.
- Za co?
- Niech pomyślę. Zastraszanie tej oto młodej damy, może nawet porwanie. Ukryta broń. Masz pozwolenie na tego gnata? Założę się, że nie. Ponadto to jest kaliber broni takiej z której naboje znaleźliśmy niedaleko stąd w ciele młodego mężczyzny, więc oskarżę cię również o morderstwo. Tak, to chyba załatwi sprawę.
- Musisz być jasnowidzem.
- Że co?
- W sprawie zabójstwa. Byłeś kiedyś wewnątrz worka na ciało, glino? -Wzdrygam się na to stwierdzenie. Panicznie rozglądam się za ucieczką. Nie wiem co mogę zrobić, a to tutaj nie zapowiada się na nic dobrego. Patrzę znów na policjanta i widzę w nim moją jedyną szanse na ratunek.  POMOCY wołam do niego bezgłośnie, a jedynie potem co widzę to jak upada, ja sama nawet się nie zorientowałam kiedy mnie pochłonęła ciemność.

Delikatnie ułożyłem jej drobne ciało na łóżku. Zdjąłem z niej brudne ubrania i na bieliznę założyłem jej swój podkoszulek, żeby nie czuła się obnażona. Przez chwilę mogłem popatrzeć na jej mleczną karnację. Dotknąłem delikatnie biodra dziewczyny, dwa moje palce dotknęły jej jedwabistej skóry i lekko przesunąłem po jej boku ku górze docierając do koronkowego stanika gdzie z niechęcią się od niej odsunąłem. Czułem żal, że nie mogę jej dalej dotykać, ale wiedziałem, że to nie najlepsze co mogę zrobić w tej sytuacji.  Środki odurzające która dostała w małych ilościach w barze pozwolą mi ją przekonać do siebie i sprawią, że nie będzie nic pamiętać z wczoraj. Unosząc satynową kołdrę przykryłem jej ciało i odsunąłem się krok.
Rano wybrałem się jak zwykle na długi bieg w okolicy parku. Dziewczyna jeszcze spała w łóżku. Po powrocie zastałem nietypowy widok. Po środkach odurzających różowo-włosa była jeszcze w nie dość dobrej formie, była słaba i ociężała, kręciło jej się w głowie. Chcąc założyć spodnie zakręciło się jej w głowie i upadła. Przewróciłem oczami, tłumie rozdrażnienie z powodu takiej niezdarności mogła usiąść, podchodzę szybko do Sakury, która wylądowała na czworaka. Chwytam jej szczupłe ramiona i pomagam wstać. Gdy unosi swoją głowę napotykam spojrzenie  intensywnie zielonych oczu, jednak wciąż ma rozszerzone źrenice po wczorajszych prochach. Mam wrażenie, że tymi oczami przenika moje ciało i zagląda wprost w moją duszę. Jej drobna twarz pokryła się delikatnym rumieńcem świadczącym o zawstydzeniu. Patrząc na jej usta zastanawiam się jak smakują. Kurwa. Zaniepokojony kierunkiem moich myśli szybko je odganiam. Patrzy się wprost w moją twarz analizując prawdopodobnie każdy detal. Mam ochotę znów przewrócić oczami. Och mała, żebyś wiedziała co kryje się pod tą śliczną buźką. Pora rozpocząć grzecznościową rozmowę.
-Nic ci się nie stało? Wyglądasz bardzo blado.- Oznajmiam chociaż jej twarz teraz cała płonie. Przyglądam się jej uważnie. Tyle razy już miałem z nią styczność, ale nigdy nie przypatrywałem się jej intensywnie. Jedyne co do tej pory widziałem to kobietę o różowych włosach i dziwnym charakterze. Jest dość atrakcyjna, szczupła blada i z niesfornymi kosmykami włosów. W tej chwili parę przykleiło się do jej ust. Jej skóra jest chłodna i delikatna, jednak uścisk na moich ramionach jest zaskakująco silny. Duka pod nosem jakieś przeprosiny jednak po chwili już zadaje bardziej konkretne pytanie.
-Co ja tu robię Itachi ostatnie co pamiętam to jak szliśmy do klubu i …
- Oj złotko, złotko no jasne że niczego nie pamiętasz nie pozwolił bym ci na to.
 Strasznie się spięła. 
Strasznie nerwowa jesteś Sakura- myślę. Przypatruję się co ma na sobie i z zadowoleniem stwierdzam, że to co jej wczoraj założyłem czyli mój podkoszulek z czego jestem szczególnie zadowolony. Kryje swój uśmiech satysfakcji na twarzy wciąż patrząc na nią beznamiętnym wzrokiem.
-Wypiłaś za dużo przy barze i zaliczyłaś przysłowiowego eeee zgona- widzę jak wzdryga się na te stwierdzenie. Uwierzyła. Odsuwa się ode mnie i zerka na swój strój. Zapytaj skarbie chętnie odpowiem.
-Czy my…   e ee kto mnie rozebrał? – Zapytała. Bardzo dobrze wiedziałem jakie będą jej następne posunięcia. Jak ja potrafię dobrze  przewidywać ludzkie zachowania.
-Nie, nie spaliśmy ze sobą, ale spaliśmy na jednym łóżku- widząc jej wzrok szybko dodałem- nie dotknąłem cię, a przebrać, przebrałem ciebie ja bo nie mogłaś spać w brudnych ubraniach.- Z jakiegoś nie wytłumaczalnego powodu bawi mnie teraz jej mina. Siadam przy stoliku naprzeciwko łóżku i pod palcem wskazującym ukrywam swój uśmiech. Gdy jej niezdarność poprzez zdenerwowanie jeszcze bardziej się pogłębia mam ochotę klepnąć ją w te jędrne pośladki. Przymykam jedno oko przechylając głowę lekko w prawo patrząc jak podchodzi do fotela potykając się parę razy o swoje nogi, ale zachowuje równowagę, chwyta ubrania i zmierza do łazienki. 

Czyżby to koniec rozmowy panno Haruno? 
Czyżbym panią zawstydził?

                   Patrząc na te czerwona policzki myślę, że tak. 

 Na wspomnienie jej pośladków poprawiam się na fotelu. Tak dawno nie miałem już kobiety. Po kilku minutach wychodzi z łazienki już ubrana i umyta. Podnosi na mnie nieśmiało wzrok i przygryza dolną wargę.
                                             O słodki Jezu... 
Mam ochotę podejść do niej i wyrwać tą wargę z pomiędzy jej zębów swoimi.
-Może lepiej będzie, jak już będę zbierać się do domu, ja nie mam przy sobie czystych ubrań.- To oczywiste skarbie bardzo dobrze zdaje sobie z tego sprawę, ale co byś zrobiła jak bym teraz rzucił się na ciebie?
-Tak oczywiście zaraz cię odwiozę.- Moja odpowiedz studzi mi krew.
-Nie, naprawdę nie trzeba poradzę sobie- O Chryste gra damę w opałach. Nie stać ją na trochę wdzięczności i słów typu

 ,, Tak Itachi chętnie skorzystam z twojej pomocy 
 w nagrodę odpłacę się sowicie”

Znów skrywam uśmiech pod palcem wskazującym. Dziewczyna dopiero teraz rozgląda się po pomieszczeniu.

I jak podoba ci się mała?

 Po swojej prawej widzi całą szklaną ścianę z panoramą na Tokio. Tak, tak wysoko, ponieważ znajdujemy się na sześćdziesiątym piętrze. Oczywiście ściana pokryta jest lustrem weneckim na zasadzie ja widzę oni nie. Na środku jest wielkie łoże z baldachimem i zwiewnymi białymi zasłonami, a pościel satynowa w kolorze czarnym podkreślała twoją karnację i kolor włosów.
Żebyś siebie widziała w nocy- myślę.

Teraz spogląda na pozostałe ściany oczywiście drzwi wyjściowe na korytarz, do łazienki, garderoby, ale to nie piękne meble przykuwają jej wzrok, a czarno białe fotografie na ścianach. Przedstawiają intymne sytuacje jedne mniej drugie więcej. Najdłużej zatrzymuje wzrok na fotografii na której kobieta stoi tyłem naga, długie proste włosy opadają jej na plecy sięgając za łopatki. Głowę ma przechyloną na bok, a stojący przed nią mężczyzna całuję ją w szyję skrywając swoją twarz. 
Tak, Tak mi też się podoba, chociaż wolę tą, na której kobieta leży na brzuchu i prześcieradło odsłania jej całe plecy i kawałek tyłka. Patrzy się wyzywająco w obiektyw i uśmiecha lekko. Czyżby panna Haruno też miała chęć zapozować.  Nie poruszając tematu zdjęć odwraca się ku mnie i patrzy wyczekująco. Widząc, że jej się przyglądam postanawia coś powiedzieć.
-Te fotografie są bardzo inspirujące i eee dziwne. – W pierwszej chwili na słowo inspirujące się uśmiecham, aby potem przeżyć szok.

 Dziwne?
Ogarnia mnie irytacja.
Dziwne?

 Co w tym dziwnego, a gazety plus osiemnaście pod męskimi łóżkami, tak samo kasety video bądź jeszcze gorsze rzeczy, a ty niewinne fotografie nazywasz dziwnymi? Wydaje się taka cicha i nieśmiała, a tu takie coś. Postanawiam jej przedstawić swoją opinię.
-Co widzisz dziwnego w tych fotografiach, przedstawiają piękno ciała i…- Pieprzyć to! - … jeśli myślisz, że fotografie są nie tak, a może to z tobą jest coś nie tak.- Uchiha ochłoń- krzyczę do siebie. Teraz to dopiero mam ochotę nauczyć ją kultury. Widząc jak otwiera te swoje pełne usta, aby następnie przygryźć dolną wargę.
 Mam ochotę rzucić ją  na kolana i pieprzyć w te jej piękne usteczka.
-Przepraszam nie chciałam urazić twoich gustów- Przeprasza mnie.

 Kurwa.
Ja ci zaraz pokarze moje gusta.
Uchiha uspokój się!

Znów przywołuję się do porządku. Nie chcę jej przecież urazić.

Zluzuj.

-Nic się nie stało każdy ma prawo do własnego zdania- wlepiam w nią swoje spojrzenie, a ona spuszcza swój wzrok. Nie patrzy na mnie. 
– Mam różnorodne zainteresowania panno Haruno, ale jak na razie zapraszam panią na śniadanie.- Rozluźniam atmosferę. Gestem wskazuje, aby poszła za mną. Po drodze rozgląda się uważnie. Nie widzę tu nic niezwykłego. Korytarz pełen ciemnobrązowych drzwi z białymi ścianami i smętnymi obrazami przedstawiające rzeczywistość. Ludzi w dymie podczas walk na ulicy, Kobietę przed rozpieprzonym budynkiem z walizką i dzieckiem trzymanym za rękę, Płonące miasto i tak dalej. Mam ich sporą kolekcję. Przechodzimy przez hol gdzie znajduje się fortepian, czarna skórzana kanapa biała komoda na której stał dzban z bukietem w odcieniu ciemnego błękitu. Nie znam się na gatunkach kwiatów. Oczywiście ściany w szarości i jedna cała ściana w lustrze weneckim, podłoga pokryta czarną wikliną. Wszystkie pomieszczenia od wschodu mają ścianę z lustra. Uwielbiam patrzeć na Tokio nocą.
-Czym się zajmujesz?- Usłyszałem pytanie z jej ust za swoimi plecami.

 Och jak byś wiedziała to nie stała byś tu teraz.

-Jestem… właścicielem firmy- rzucam szybko wymijającą odpowiedz. Każdy musi mieć jakąś swoją przykrywkę.
 Dobra mina do złej gry.

-Jakiej firmy- kolejne dociekliwe pytanie.
-Uchiha company- pewnie ją zatkało bo nastała chwila ciszy. Pewnie zdziwiła ją moja odpowiedz, czego można się spodziewać.
-OOO dużo osiągnąłeś masz jedną z największych firm w Japonii.- hym widzę że panna Haruno jest całkiem nieźle obeznana w świecie biznesu, ale z drugiej strony kto nie słyszał o potężnej metropolii Uchiha.
-Tak działam w wielu dziedzinach- rolnictwo, zaawansowane technologii, farmaceutyka, budownictwo- masz szerokie zainteresowania. – Oj naprawdę szerokie. – myślę Unoszę brwi do góry gdy siada na barowym taborecie i przypatruje się widokowi za oknem. Zachwycona widokiem panno Haruno?
- A poza pracą masz inne zainteresowania?- kontynuuje pośpiesznie, właściwie interpretując moją reakcję. Wie, że jestem poirytowany i z jakiegoś powodu mnie to cieszy.
-Mam różne zainteresowania, naprawdę bardzo różne panno Haruno.- Uśmiecham się. W mojej wyobraźni już widzę ją stojącą nago z tym niewinnym rumieńcem i głową spuszczoną w dół. Cholera i jak na zawołanie rumieni się dodatkowo przygryzając wargę. Chryste jak zaraz nie przestanie to coś jej się stanie i nie będę za to odpowiadał, gdyż wyraźnie mnie prowokuje. Mam ochotę podejść do niej rozszerzyć jej nogi umieścić się między nimi i skosztować tych jej malinowych ust. Karce się natychmiast gdy moja wyobraźnia pobudza mnie całego. 
Nie mogę jej wystraszyć. 
Uspokój się Uchiha.
-Więc co uwielbiasz robić? – pyta. 
Te słowa w jej ustach brzmią dziwnie. Patrzy na mnie tymi niewinnymi zielonymi oczami czeka na jakąś sformułowaną przeze mnie  odpowiedz. Tyle, że ja nie chce odpowiadać, chce czegoś innego. Co uwielbiam robić?- myślę gorączkowo hmmm

Zabijać… 
znęcać się nad ludźmi… 
pieprzyć się…

Siadam na stołku barowym obok niej. Zastanawiam się co sensownego odpowiedzieć. 
Ciekawe jak by się rumieniła jakbym ją  pieprzył.
 Na tę myśl poprawiam się na stołku. Udzielam gładkiej odpowiedzi nie mówiąc co tak naprawdę lubię
- Trenować, prowadzić firmę…
-Co trenować?- jej pytanie sprowadza mnie do rzeczywistości. Mógłbym potrenować ciebie. 
Mógłbym nauczyć cię niesamowitych sztuczek.
Patrzę na nią i zastanawiam się czemu w jej obecności myślę tylko o pieprzeniu się.

 Cholera dobrze, że nie umie czytać w myślach,
kurwa,

ale jak tak patrzę w te jej oczy, 
czuję..., 
że już dawno mnie przejrzała.

-Box, sztuki walki, strzelanie i takie tam- myśl o śmierci sprawia, że się uśmiecham.
Moja prywatna gospodyni podaje nam omlet i do tego sok pomarańczowy. Bez dalszej rozmowy powoli konsumujemy wszystko. Patrzę jak powoli wkłada sobie kawałek omletu do ust zamyka je i powoli ściąga kawałek jedzenia z widelca. Ponętna z niej laleczka. Jest na swój sposób piękna, skrępowana, w sposób oczywisty bystra no i cholernie podniecająca. Zachowuje kamienną twarz i jem dalej.
-Masz tu nawet służbę?- Pyta a ja na uśmiecham się lekko.
-Sakuro mam pod sobą tysiące ludzi,  pilnuję wszystkiego, nie mam czasu na gotowanie i sprzątanie, muszę za coś im płacić, mam wielką korporację, a pieniędzy nie da się zjeść dla tego inwestuje w co rusz nowe rzeczy otwarty umysł pozwala mi na posiadanie wielu rzeczy także i służby.
-A więc wszystko bierzesz w posiadanie nawet ludzi?- Pyta. O tak Sakuro, a teraz chętnie posiadł bym sobie ciebie.
-Można tak tą ująć- trochę irytuje już mnie tymi swoimi pytaniami. Do pomieszczenia wchodzi Aburame.
-Panie Uchiha samochód czeka na państwa już na dole.- dziękuje mu, a on jak się pojawił tak znikł. Zjadamy resztę i kierujemy się ku windzie. Zjeżdżamy na podziemny parking i wsiadamy do mojego Audi x8 w którym siedzi już mój pracownik Shino.  Nie muszę mu mówić do kąt jedziemy. Bardzo dobrze to wie.

A ja oto ja

ślinię się na widok różowo-włosej. 
Już tak dawno nie miałem nikogo w łóżku.

-Więc Sakuro odwiozę ci teraz do domu.- Sakurooo powtarzam w myślach. Śliczne imię bardzo do niej pasuje, jeszcze takiego nie słyszałem. Podoba mi się jak mój język roluje się   wokół niego. Nerwowo zakłada włosy za ucho. Drapie się po brodzie zastanawiając się czy nie skręcić gdzieś zaraz w las i nie wykorzystać. W końcu wielkie zielone oczy zerkają na mnie.
-Dorze- odpowiada. – Podoba mi się ta jej uległość jest taka nieśmiała i słodka, chciał bym móc jej spróbować. Rzucam gniewne spojrzenie Aburame w lusterku jak widzę jak co chwilę zerka na moją towarzyszkę. Przesuwam się niezauważalne bliżej niej.

Jazda od mojej zdobyczy!

Krzyczy do niego moja podświadomość. Gdy nasze oczy się spotykają ona nerwowo przełyka ślinę i spuszczę wzrok. Opieram łokieć o podparcie i przyciskam palce do ust. Po paru minutach dojeżdżamy pod jej dom. Wysiadam, kulturalnie otwieram jej drzwi, podając rękę pomagam wysiąść. Idę za nią pod drzwi wejściowe. Domek mały, ale uroczy. Otwiera kluczem drzwi i wchodzimy do środka. Zaprowadziła nas do małej kuchni i grzecznie zapytała czy się czegoś napiję. Odmówiłem. Stała nieśmiało przede mną i wpatrywała się w moje oczy. Znów przygryzła tą swoją miękko wargę a ja nie mogłem się już oprzeć. Podszedłem do niej szybko. Widziałem jej zaskoczony wzrok, ale nie zaprzestałem swoich czynów. Ująłem ją pod pośladkami i szybko posadziłem na stół za nią. Umieściłem się między jej nogami, wziąłem jej twarz w dłonie i przywarłem swoje usta do jej ust. Położyła mi ręce na ramionach i nie poruszała nimi.  Bardzo mnie to cieszyło. Nienawidzę jak ktoś mnie dotyka. Całowałem ja, aż zabrakło jej tchu i oderwałem się od niej. Nie protestowała. Pewnie, przez to, że jeszcze jest pod wpływem narkotyków, później będzie czuła się makabrycznie. Zjazd jest najgorszy. Może mógłbym posunąć się dalej.

NIE!

Krzyczy moja podświadomość, a ja trzeźwieje i odsuwam się od niej.
-Dziękuję za  miłe chwilę- powiedziałem- Mam nadzieję, że dasz się namówić na wspólną kolację. Jutro po skończonych zajęciach będzie czekał na ciebie Shino. Do jutra- rzuciłem nie mogłem jej odpuścić. Nie czekając na jej odpowiedz wyszedłem. Odjechaliśmy z pod jej domu, ale ja duchem cały czas jeszcze całowałem ją tam na ty stole. Jej zaskoczony wyraz twarzy był bezcenny. Podoba mi się taka zabawa z nią, to w pewien sposób jakieś urozmaicenie.



Aby rozładować wciąż jeszcze ciążące na mnie napięcie wyszedłem na miasto późnym wieczorem po pracy, znalazłem typ kobiety jaki zazwyczaj lubię. 

Dziwka- skąpo ubrana- z średnim biustem i blondynka.

Zaprosiłem ją, a ona posłusznie wsiadła do samochodu zachwycona, autem, moim drogim garniturem oraz urodą.

-Ile bierzesz?- Zapytałem,  jednak zaraz prychnąłem głośno.
-Zresztą nie ważne.- Wyjąłem portfel z wewnętrznej kieszeni marynarki wyjąłem plik banknotów i rzuciłem na wycieraczkę. Kiedy schyliła się, aby podnieść je ja szybko wbiłem jej strzykawkę w szyję wpuszczając w jej żyły mocną substancję- jednym słowem kokę. Kiedy straciła przytomność po tak wielkiej dawce, przypiąłem ją pasami i ułożyłem w pozycji, jak by spała.

-Cóż- zwróciłem się do niej- ludzie czasami umierają. 
Z uśmiechem odjechałem. Dzisiaj spełnię swoje żądze




Od autorki: No i jest nowy post. Jestem nawet zadowolona. Czemu miała bym nie być, każda nowa notka zbliża nas do końca  historii. Tutaj chciałam wam przedstawić trochę chorej psychiki Itachiego, jego tok myślenia i stopień popierdolenia. Z dalszymi notkami zobaczycie, że ten stopień jest dosyć wysoki. Przerzucę się trochę na narracje Itachiego, myślę, że czas powoli odkrywać tajemnice krążące w tym opowiadaniu. Dziękuje wszystkim za komentarze i odwiedziny. Ostatnio przyszło mi do głowy, żeby ściąć Itachiemu włosy w opowiadaniu z długich na krótkie. Jeszcze to przemyślę, ale planuje zrobić mu jakąś fajną fryzurkę  




Wygląda jak biznesmen, mam dość jego długich kudłów, praktycznie dłuższych niż Sakury. Myślę, że to będzie dobre, coś innego, trzeba przełamać stereotyp Itachiego w długich włosach, teraz każdy chodzi do fryzjera i zmienia fryzy, mamy 21 wiek xD 



Jeszcze raz dziękuje za odwiedzanie mnie i komentowanie. 
Pozdrawiam!










środa, 4 lutego 2015

Prześladowca

,,Zastanawiałam się, dlaczego życie musi być czasem tak bardzo do bani, dlaczego ci, których kocham najbardziej, mnie zawodzą"
Becca Fitzpatrick – Crescendo


Głowa mnie niesamowicie bolała, jednak to co było najdziwniejsze to to, że nie mogłam poruszać swoimi kończynami. Nic nie reagowało, ani ręka, ani noga czułam się kompletnie bezradna. Dookoła mnie było ciemno. Próbowałam się przekręcić, jednak nie mogłam. Jęknęłam cicho.
-Została oznaczona pocałunkiem śmierci- zdajesz sobie z tego sprawę? – Zapytał męski mocny głos. Lekko się wzdrygnęłam. Znałam go. Gdzieś już go słyszałam, tylko gdzie.
-To było jedyne wyjście, dobrze wiesz, że to mogłam tylko zrobić!- Teraz usłyszałam podniesiony damski głos. Wyraźnie krzyczała na mężczyznę, jednak po chwili słychać było jej westchnięcie i dodała
-Teraz już nie ma co roztrząsać tego wszystkiego. Wiesz czego masz się trzymać. Tak będzie lepiej dla niej.
-Wiem- lodowaty ton głosu znów przeciął powietrze. Lekko zmarszczyłam brwi. Trzask drzwi trochę mnie otrzeźwił. Lekko uchyliłam powieki, jednak szybko je zamknęłam przez nadmierne światło. Spróbowałam jeszcze parę razy i udało mi się spojrzeć na otoczenie spod pół przymkniętych powiek i ręką umieszczoną na czole w celu zmniejszenia trochę światła dopływającego do moich oczu. Po prawej stronie usłyszałam szmer i przekleństwo po czym kolejny trzask drzwi, ale już o wiele ciszej.
Przyjrzałam się otoczeniu. Znajdowałam się w niewielkiej białej Sali w której znajdowało się tylko łóżko, na którym leżałam, w dodatku bardzo niewygodne. Obok była szafeczka ze stoliczkiem po drugiej stronie aparatura do której mnie przypięto, a naprzeciwko mnie okno z białą krótką zasłonką.
Próbowałam usiąść i udało mi się to dosyć szybko i sprawnie. Przeszkadzał mi tylko dokuczliwy ból głowy. Siedząc odetchnęłam parę razy. Jeszcze raz rozejrzałam się po Sali i szybko instynktownie dotknęłam swojego gardła. Wspomnienia uderzyły we mnie. Moja matka, moja własna matka próbowała mnie zabić.
Dotykając mojej szyi nie wyczułam żadnej rany, żadnego zgrubienia, nic kompletnie. Żałowałam, że w tej chwili nie miałam lusterka. Odrzuciłam kołdrę i spuściłam nogi w dół, tak, że zwisały mi z łóżka, na którym wciąż siedziałam. Zanim zdążyłam na nie ustać drzwi ponownie się otworzyły i do Sali weszła wysoka granatowo-włosa kobieta. Na pierwszą myśl przyszła mi Hinata, ale ta kobieta była za stara na Hinatę.
-Widzę, że już się obudziłaś i masz się całkiem dobrze co Sakura. – Z kieszeni swojego kinkietu wyjęła długopis i kciukiem pstryknęła pstryczek na górze długopisu.  Podniosła jakieś papiery i zaczęła na nich pisać.
-Tak czuję się dobrze, ale jakim cudem, przecież moja matka ona… Nie dokończyłam. Padło na mnie spojrzenie lekarki.
-Tak próbowała cię zabić, ale jej się nie udało. Zabrano ją do szpitala psychiatrycznego w Tokio. Na razie jeszcze nie będziesz mogła jej odwiedzać, wciąż może próbować ci coś zrobić. – Wyjaśniła mi. Znów chwyciłam się rękoma za szyję, upewniając się, że rany wciąż tam nie było.
-A jak to się stało, że nie czuję pod palcami żadnej rany na szyi, przecież poderżnęła mi gardło czułam jak krew spływa mi między palcami, dusiłam się, a, a teraz nie mam nic, to nie sam- nie pozwolono mi dokończyć.
-Oj dziecko przeżyłaś wstrząs, nic takiego się nie stało, byłaś w szoku wydawało ci się. Nie ucierpiałaś w żaden sposób, jedynie jak upadłaś uderzyłaś się w głowę, przez co masz lekkie wstrząśnienie mózgu, ale to nie groźne to wszystko.
-Co! Ale ja przecież czułam, przecież…
-Wydawało ci się byłaś w szoku- przerwała mi groźnie kończąc temat. Wiem co czułam i wiem co widziałam. Coś mi się tu nie zgadzało i coś tu było nie tak. Postanowiłam spytać się o rozmowę którą słyszałam tuż przed obudzeniem się.
-Co oznacza pocałunek śmierci?- Kobieta rozszerzyła oczy na moje pytanie, jednak trwało to tylko ułamek sekundy za nim wróciła do swojego chłodnego wizerunku. Jednak ja dostrzegłam ten chwilowy szok co utwierdziło mnie, że coś wie.
-Połóż się jeszcze na chwilę zaraz pielęgniarka przyniesie twoje ubrania, ja przygotuje wypis i możesz wracać do domu. – Zbyła mnie ową odpowiedzią i po chwili wyszła. Coś tu było stanowczo nie tak.
Jak powiedziała szanowna pani doktor pielęgniarka w ciągu godziny wydelegowała mnie do domu. Przy furtce spostrzegłam, że ktoś stoi przy moich drzwiach. Podchodząc bliżej rozpoznałam Hinatę.
-Sakura o Boże jak się cieszę, że cię widzę. Słyszałam co się stało. – Powiedziała na wydechu. W jej oczach naprawdę dostrzegłam współczucie. Kiwnęłam jej głową z wdzięcznością.
-Słuchaj mam pewien pomysł, dzisiaj jest otwarcie wesołego miasteczka, tego wiesz starego co tyle lat stało nie używane i jakiś biznesmen wyremontował je i w ogóle, ale nie ważne chciała bym, żebyś się odprężyła i odpoczęła od tego wszystkiego. Przyjdę po ciebie o dziewiętnastej- nie dając mi dojść do słowa pocałowała mnie w policzek i odeszła. Westchnęłam zrezygnowana patrząc jak znika mi z oczu. Weszłam do domu i od razu pobiegłam schodami na górę i wpadłam na swoje łóżko. Jak mi było dobrze. Spojrzałam na zegarek na szafce nocnej. Była dopiero dziesiąta rano. Nawet nie spostrzegłam kiedy moje powieki opadły.

Zerwałam się z łóżka o osiemnastej. Przypomniałam sobie spotkanie z Hinatą. Byłam wypoczęta i czułam się naprawdę dobrze. Wzięłam szybki prysznic wysuszyłam włosy i wyprostowałam robiąc przedziałek na środku. W takiej fryzurze naprawdę się sobie podobałam. Uśmiechnęłam się lekko i na twarz nałożyłam delikatnie fluid, trochę pudru na policzkach uwydatniając moje kości policzkowe, cieniutkie kreski eyeliner i pociągnęłam rzęsy tuszem. Założyłam bieliznę a na to obcisłą bluzkę z małym dekoltem z rękawkiem ¾  w kolorze czarnym idealnie przylegającej do mojej tali, a do tego obcisłe rurki z ciemnego jeansu. Postanowiłam nie szaleć z sukienkami i innymi takimi rzeczami przez, które na przykład na karuzeli wszyscy podziwiali by moje majtki.  Długo zastanawiałam się nad wyborem butów, baletki czy może lekki obcas. W tym monecie zabrzmiał dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół i otworzyłam jej. Weszła do środka z uśmiechem.  Jej włosy były związane w luźnego koka, a na sobie miała leginsy i ozdobioną cekinami granatową zwiewną bluzkę. Do tego buty na lekkim obcasie, w tym czasie i ja podjęłam decyzję co do wyboru butów. Przeprosiłam ją na chwilę i wbiegłam jeszcze na górę  po buty. Postanowiłam założyć buty na pięciocentymetrowym grubym obcasie z zamszu sięgające mi do kostek. Przejrzałam się jeszcze w lustrze i zbiegłam na dół do Hinaty.   Ruszyłyśmy do wesołego miasteczka jej starym volkswagenem niestety dokładnie nie znałam modelu. Żałowałam, że nie mam swojego auta. Zazdrościłam Hinacie.
Dojechałyśmy po jakimś piętnastu minutach. Całą drogę rozmawiałyśmy o drużynie piłkarskiej która często trenowała na boisku szkolnym niedaleko naszej uczelni.  Był to jeden z clubów piłkarskich w tym mieście, ale tam grali praktycznie sami przystojniacy. Przy bramce wejściowej do wesołego miasteczka spotkałyśmy Karin. Okazało się, że ją Hinata również zaprosiła. Gadałyśmy praktycznie cały czas o wszystkim i o niczym. Po serii kręgli czas był czas na mini golfa, partyjkę footballu stołowego,  automatach przyszedł czas aby coś zjeść. Śmiałam się praktycznie bez przerwy. Znalazłyśmy wolny stolik przy budce z hamburgerami i po tym jak każda z nas otrzymała swoje zamówienie skierowaliśmy się do stolika. Jadłyśmy śmiejąc się na różne tematy. Nagle poczułam, że ktoś złapał mnie za ramie i przeciskając nogę między mnie i Hinatę zrobił sobie miejsce i usiadł. Okazało się, że był to Sasuke, po chwili dosiedli się do nas dwóch chłopaków. Wyciągali po kolei do każdej z nas rękę i przedstawili się jako
-Sugietsu- mówiąc ujął moją dłoń i lekko uścisnął uśmiechając się. Jego uśmiech nieco mnie przeraził, ale miałam nadzieje, że nie dałam po sobie tego poznać. Zaraz drugi chłopak podał mi dłoń
-Jugo- powiedział równie się do mnie uśmiechając, ale już normalnie. Odwzajemniłam gest i odrzekłam do obu od razu
-Sakura, miło mi was poznać.- Spojrzałam teraz na Sasuke Uśmiechał się lekko patrząc na mnie.
-Co tu robicie?- Zadałam pytanie które okazało się tak głupie, że aż poczułam lekkie wypieki wstydu na policzkach.
-Pewnie to samo co wy, może moglibyśmy wam potowarzyszyć?- Odpowiedział szybko Sasuke.
Słyszałam jak chłopaki gadają ze sobą pochłaniając swoją rozmową zupełnie dziewczyny więc moje pytanie jak i odpowiedz Sasuke pozostała w naszym kręgu. Ja również wsłuchałam się w głosy chłopaków kiedy dziewczyny po raz kolejny głośno się zaśmiały.
-Ja jestem naprawdę dla niego bardzo dobry wczoraj jak zachlał zostawiłem mu na szafce nocnej obok łóżka trzy aspiryny i szklankę wody, oooo tak o niego dbam- mówił Sugietsu.
-Dziękuje skarbie kocham cię- odpowiedział Jugo
-a na rocznicę chcę diamentowy pierścionek i sztuczne futro bo wiesz takie z żywych zwierzątek nie są już modne, a poza tym nie chce myśleć co by mi zrobili ci z ochrony środowiska.- Pociągnęłam kolejny łyk coli śmiejąc się również z wygłupów chłopaków. Nagle za wibrował mi telefon w kieszeni. Odebrałam wiadomość.
,,Przepraszam, że nie zadzwoniłem, mam nadzieję, że spodoba ci się mój skromny podarunek. Zajrzyj do kieszeni. Itachi”
Raptownie sprawdziłam wszystkie swoje kieszenie. W tylnej wyczułam kartkę. Dyskretnie sprawdziłam wszystkich sprawdzając czy nikt nie zwraca na mnie uwagi i szybkim ruchem wyjęłam  kartkę i rozłożyłam przez co ukazało mi się staranne pismo.
,,21.00 pod labiryntem strachu” 
Skąd wiedział gdzie jestem i jak ta kartka dostała mi się do kieszeni? Sprawdziłam godzinę na telefonie. Postanowiłam się nie przejmować jego wiadomością. Nie znałam go wolałam nie ryzykować. Była już prawie 22. Postanowiłyśmy, że zbieramy się z dziewczynami do domu. Świetnie się bawiłyśmy z chłopakami, a przynajmniej z Jugo i Sugietsu, bo Sasuke był małomówny i zajmował się gapieniem na mnie co mnie denerwowało już coraz bardziej. Próbowałam to ignorować. Graliśmy w piłkarzami. Rozgrywaliśmy ostatnią partię. Obserwując zmagania ich wszystkich zachciało mi się do łazienki. Grzecznie przeprosiłam towarzystwo i oznajmiłam, że zaraz wracam.
Szłam szybkim krokiem. Weszłam do toalet i okazały się zupełnie puste. Skorzystałam z wyszłam. Podeszłam do zlewu i skupiłam się na myciu rąk. Podniosłam głowę do góry, aby przejrzeć w lustrze mój makijaż i krzyknęłam odwracając się szybko. Za mną stał Itachi ze skrzyżowanymi rękoma. Był ogromny miał pewnie z dwa metry wzrostu do tego te szerokie ramiona. Koszula opinała mu się na ciele. Patrzył na mnie wyczekując, ale mi odjęło mowę.  
-Nie przyszłaś, czekałem- po chwili usłyszałam jego niski głos. Po plecach przeszły mi dreszcze.
-Nie zadaje się z nieznajomymi- odrzekłam.
-Całe szczęście ja tak- powiedział i chwytając ją za rękę wyszli damskiej toalety. Ci którzy to spostrzegli patrzyli się na nas nieco dziwnie, ale Itachi to zignorował. Pozwoliłam mu się ciągnąć prawdopodobnie z tego szoku, ale w końcu sprzeciwiłam się i używając max siły wyrwała swoją dłoń z jego uścisku.
-Słuchaj nie zamierzam nigdzie z tobą iść.- Jednak on jak by tego nie słysząc odwrócił się do mnie i powiedział:
-Jak zwykle świetnie wyglądasz.
-Dziękuję-odparłam bezmyślnie. (...)
-I cudownie pachniesz-dodał Itachi.
-To się nazywa prysznic- odparłam zapatrzona w przestrzeń za nim, ale gdy nie zareagował odwróciłam się do niego.
-Mydło, szampon. Ciepła woda.
-Nagość. Czuję sprawę.
-Prześladowca.
Zarumieniłam się lekko na to spostrzeżenie i fukając pod nosem odwróciłam się od niego i pobiegłam przed siebie. Dobiegłam do linii drzew za parkiem i jak tylko spostrzegłam, że nie idzie za mną odetchnęłam. Dysząc usiadłam na małym drewnianym mostku rozciągniętym od jednego drzewa do drugiego. Wzdychając zamknęłam oczy. Usłyszałam szelest i instynktownie odwróciłam ku temu miejscu twarz. Spostrzegłam mężczyznę z pistoletem w dłoni i kominiarką na twarzy. Przestraszona wróciłam biegiem w tłum ludzi. Biegnąc oddychałam głośno i miałam szeroko otwarte oczy. Na szczęście nie słyszałam żadnych strzałów, może nie o mnie mu chodziło, ale widocznie patrzył się na mnie i szedł ku mnie. Biegłam co chwila odwracając się za siebie. Znów spojrzałam do tyłu i łup. Walnęłam w coś tak mocno, że zatoczyłam się do tyłu i upadła.
-O jak miło, że na mnie wpadłaś, jednak przekonałaś się co do mojej propozycji- rozpoznałam nad sobą głos Itachiego.
-Nie dzięki muszę znaleźć przyjaciół.- Podniosłam się i otrzepałam tyłek z piachu.
-To chodź pomogę ci- za nim zaprotestowałam wlókł już mnie za sobą.
Przeszliśmy całe wesołe miasteczko wzdłuż i wrzesz nigdzie ich nie było, samochodu na parkingu również, a do tego rozładował mi się telefon.
-No nic ja cię odwiozę znowu- dodał prowokująco się uśmiechając.
-Nie dzięki poradzę sobie sama.- Odeszłam kilka kroków i nawet nie spostrzegam gdy wokół mnie znalazło się trzech nastolatków.
-Hej piękna masz na coś ochotę.- Już miała odpowiedzieć kiedy usłyszała głośne ,,spierdalaj i ten co otoczył ją ramieniem został pchnięty do przodu przez co się przewrócił i uderzył czołem w betonowy pomór. Zostałam szarpnięta za rękę i wielkie ciało Itachiego schroniło mnie przed spojrzeniami bandytów. Ten co dopiero upadł wyjął z kieszeni nóż i podchodzili powoli do mojego obrońcy.
-Aniele- rzucił mi kluczyki i powiedział- czarny mustang na parkingu, idź szybko.- Ja jednak nie ruszyłam się nawet o centymetr. Rzucili się we trzech na niego Itachi pozwalając zwalić siebie z nóg upadli z głuchym jękiem. Jeden z nich dostał w szczękę i zalewając się krwią przyciągnął ręce do twarzy. Itachi był nieprawdopodobnie silny i szybki drugiego powalił podobnie i został mu tylko ten z nożem. Turlali się po betonie na zmianę raz ten górował raz ten. Bandyta przeciął mu  cały bok koszuli nożem na szczęście nie dotykając ostrzem jego skóry, a potem w dalszych aktach obronnych zdarł całkowicie koszulę z ciała Itachiego. Ukazały mi się niesamowicie umięśnione plecy Itachiego, jednak to co przykuło moją uwagę o ogromna czarna gruba blizna na jego plecach w kształcie ,,V”. Paroma uderzeniami obezwładnił przeciwnika i wstając z niego podniósł strzępy koszuli po czym skierował się ku niej.
Chwycił mnie za rękę i poprowadził do wcześniej wspomnianego samochodu. Z szokiem na twarzy wsiadłam na miejsce pasażera przy pomocy czarno-włosego i spojrzała na niego gdy zamykał drzwi. Okrążył samochód i wsiadł na miejsce kierowcy zapinając pas i uruchamiając silnik.
-Nie będziesz miała nic przeciwko aniele jeżeli zanim odwiozę cię do domu zajedziemy w jedno miejsce, może jesteś głodna? – Zmarszczyłam brwi na to stwierdzenie. Prychnęłam. Niechcący.
-Zapraszasz na kolację?
-Hardziejesz. Podoba mi się to, Aniele.
-Nie interesuje mnie, co ci się podoba. Nigdzie z tobą nie pojadę. Na żadną wycieczkę. Zaraz, zaraz, nazwałeś mnie ANIOŁEM?
-Bo co?
-Bo mi się to nie podoba.
Uśmiechnął się. -Trudno, tak zostanie.
Ruszył z parkingu. Nie odezwałam się już więcej. Wzrok miała utkwiony w krajobrazie za oknem. Nie podobało się jej to jak ją nazywa, ale teraz jak się głębiej zastanowiła nazwał ją już tak parę razy. Jechali jakieś 30 min w ciszy, aż zatrzymali się przed clubem.
-Idziesz?- Zapytał. Przełknęłam głośno ślinę potakując głową.
-Trzymaj się mnie blisko, albo najlepiej nie puszczaj mojej ręki. –Spostrzegła jak unosi dłoń ku niej.







Od autorki: Przepraszam za błędy, na pewną są, nie sprawdziłam opowiadania. Czemu? proste xD bo mi się nie zbyt chciało to znów czytać, dla mnie wystarczyło, że przeczytałam.

Co do mojej długiej nieobecności. Drugi semestr nauka poprawianie ocen z koniec semestru i wogóle, na pewno rozumiecie, pewnie macie to samo. Dziękuje wszystkim za wsparcie i chciała bym wspomnieć o pewnym blogu : piesn-przebaczenia.blogspot.com został on przez wielu zapomniany, ale ja wam o tym przypominam, to świetny blog i jeszcze świetniejsza blogierka. Serdeczne pozdrowienia dla ciebie i wogóle dla wszystkich. Komentujcie, odwiedzajcie mnie i oczywiście trwajcie :).