,,Zastanawiałam
się, dlaczego życie musi być czasem tak bardzo do bani, dlaczego ci, których
kocham najbardziej, mnie zawodzą"
Becca
Fitzpatrick – Crescendo
Głowa mnie
niesamowicie bolała, jednak to co było najdziwniejsze to to, że nie mogłam
poruszać swoimi kończynami. Nic nie reagowało, ani ręka, ani noga czułam się
kompletnie bezradna. Dookoła mnie było ciemno. Próbowałam się przekręcić,
jednak nie mogłam. Jęknęłam cicho.
-Została
oznaczona pocałunkiem śmierci- zdajesz sobie z tego sprawę? – Zapytał męski
mocny głos. Lekko się wzdrygnęłam. Znałam go. Gdzieś już go słyszałam, tylko
gdzie.
-To było jedyne
wyjście, dobrze wiesz, że to mogłam tylko zrobić!- Teraz usłyszałam podniesiony
damski głos. Wyraźnie krzyczała na mężczyznę, jednak po chwili słychać było jej
westchnięcie i dodała
-Teraz już nie
ma co roztrząsać tego wszystkiego. Wiesz czego masz się trzymać. Tak będzie
lepiej dla niej.
-Wiem- lodowaty
ton głosu znów przeciął powietrze. Lekko zmarszczyłam brwi. Trzask drzwi trochę
mnie otrzeźwił. Lekko uchyliłam powieki, jednak szybko je zamknęłam przez
nadmierne światło. Spróbowałam jeszcze parę razy i udało mi się spojrzeć na
otoczenie spod pół przymkniętych powiek i ręką umieszczoną na czole w celu
zmniejszenia trochę światła dopływającego do moich oczu. Po prawej stronie
usłyszałam szmer i przekleństwo po czym kolejny trzask drzwi, ale już o wiele
ciszej.
Przyjrzałam się
otoczeniu. Znajdowałam się w niewielkiej białej Sali w której znajdowało się
tylko łóżko, na którym leżałam, w dodatku bardzo niewygodne. Obok była
szafeczka ze stoliczkiem po drugiej stronie aparatura do której mnie przypięto,
a naprzeciwko mnie okno z białą krótką zasłonką.
Próbowałam usiąść
i udało mi się to dosyć szybko i sprawnie. Przeszkadzał mi tylko dokuczliwy ból
głowy. Siedząc odetchnęłam parę razy. Jeszcze raz rozejrzałam się po Sali i
szybko instynktownie dotknęłam swojego gardła. Wspomnienia uderzyły we mnie.
Moja matka, moja własna matka próbowała mnie zabić.
Dotykając mojej
szyi nie wyczułam żadnej rany, żadnego zgrubienia, nic kompletnie. Żałowałam,
że w tej chwili nie miałam lusterka. Odrzuciłam kołdrę i spuściłam nogi w dół,
tak, że zwisały mi z łóżka, na którym wciąż siedziałam. Zanim zdążyłam na nie
ustać drzwi ponownie się otworzyły i do Sali weszła wysoka granatowo-włosa
kobieta. Na pierwszą myśl przyszła mi Hinata, ale ta kobieta była za stara na
Hinatę.
-Widzę, że już
się obudziłaś i masz się całkiem dobrze co Sakura. – Z kieszeni swojego
kinkietu wyjęła długopis i kciukiem pstryknęła pstryczek na górze
długopisu. Podniosła jakieś papiery i
zaczęła na nich pisać.
-Tak czuję się
dobrze, ale jakim cudem, przecież moja matka ona… Nie dokończyłam. Padło na
mnie spojrzenie lekarki.
-Tak próbowała
cię zabić, ale jej się nie udało. Zabrano ją do szpitala psychiatrycznego w
Tokio. Na razie jeszcze nie będziesz mogła jej odwiedzać, wciąż może próbować
ci coś zrobić. – Wyjaśniła mi. Znów chwyciłam się rękoma za szyję, upewniając się,
że rany wciąż tam nie było.
-A jak to się
stało, że nie czuję pod palcami żadnej rany na szyi, przecież poderżnęła mi
gardło czułam jak krew spływa mi między palcami, dusiłam się, a, a teraz nie
mam nic, to nie sam- nie pozwolono mi dokończyć.
-Oj dziecko
przeżyłaś wstrząs, nic takiego się nie stało, byłaś w szoku wydawało ci się.
Nie ucierpiałaś w żaden sposób, jedynie jak upadłaś uderzyłaś się w głowę,
przez co masz lekkie wstrząśnienie mózgu, ale to nie groźne to wszystko.
-Co! Ale ja
przecież czułam, przecież…
-Wydawało ci
się byłaś w szoku- przerwała mi groźnie kończąc temat. Wiem co czułam i wiem co
widziałam. Coś mi się tu nie zgadzało i coś tu było nie tak. Postanowiłam
spytać się o rozmowę którą słyszałam tuż przed obudzeniem się.
-Co oznacza pocałunek
śmierci?- Kobieta rozszerzyła oczy na moje pytanie, jednak trwało to tylko
ułamek sekundy za nim wróciła do swojego chłodnego wizerunku. Jednak ja
dostrzegłam ten chwilowy szok co utwierdziło mnie, że coś wie.
-Połóż się
jeszcze na chwilę zaraz pielęgniarka przyniesie twoje ubrania, ja przygotuje
wypis i możesz wracać do domu. – Zbyła mnie ową odpowiedzią i po chwili wyszła.
Coś tu było stanowczo nie tak.
Jak powiedziała
szanowna pani doktor pielęgniarka w ciągu godziny wydelegowała mnie do domu. Przy
furtce spostrzegłam, że ktoś stoi przy moich drzwiach. Podchodząc bliżej
rozpoznałam Hinatę.
-Sakura o Boże
jak się cieszę, że cię widzę. Słyszałam co się stało. – Powiedziała na wydechu.
W jej oczach naprawdę dostrzegłam współczucie. Kiwnęłam jej głową z
wdzięcznością.
-Słuchaj mam
pewien pomysł, dzisiaj jest otwarcie wesołego miasteczka, tego wiesz starego co
tyle lat stało nie używane i jakiś biznesmen wyremontował je i w ogóle, ale nie
ważne chciała bym, żebyś się odprężyła i odpoczęła od tego wszystkiego. Przyjdę
po ciebie o dziewiętnastej- nie dając mi dojść do słowa pocałowała mnie w
policzek i odeszła. Westchnęłam zrezygnowana patrząc jak znika mi z oczu.
Weszłam do domu i od razu pobiegłam schodami na górę i wpadłam na swoje łóżko.
Jak mi było dobrze. Spojrzałam na zegarek na szafce nocnej. Była dopiero
dziesiąta rano. Nawet nie spostrzegłam kiedy moje powieki opadły.
Zerwałam się z
łóżka o osiemnastej. Przypomniałam sobie spotkanie z Hinatą. Byłam wypoczęta i
czułam się naprawdę dobrze. Wzięłam szybki prysznic wysuszyłam włosy i
wyprostowałam robiąc przedziałek na środku. W takiej fryzurze naprawdę się
sobie podobałam. Uśmiechnęłam się lekko i na twarz nałożyłam delikatnie fluid,
trochę pudru na policzkach uwydatniając moje kości policzkowe, cieniutkie
kreski eyeliner i pociągnęłam rzęsy tuszem. Założyłam bieliznę a na to obcisłą
bluzkę z małym dekoltem z rękawkiem ¾ w
kolorze czarnym idealnie przylegającej do mojej tali, a do tego obcisłe rurki z
ciemnego jeansu. Postanowiłam nie szaleć z sukienkami i innymi takimi rzeczami
przez, które na przykład na karuzeli wszyscy podziwiali by moje majtki. Długo zastanawiałam się nad wyborem butów,
baletki czy może lekki obcas. W tym monecie zabrzmiał dzwonek do drzwi.
Zbiegłam na dół i otworzyłam jej. Weszła do środka z uśmiechem. Jej włosy były związane w luźnego koka, a na
sobie miała leginsy i ozdobioną cekinami granatową zwiewną bluzkę. Do tego buty
na lekkim obcasie, w tym czasie i ja podjęłam decyzję co do wyboru butów.
Przeprosiłam ją na chwilę i wbiegłam jeszcze na górę po buty. Postanowiłam założyć buty na
pięciocentymetrowym grubym obcasie z zamszu sięgające mi do kostek. Przejrzałam
się jeszcze w lustrze i zbiegłam na dół do Hinaty. Ruszyłyśmy do wesołego miasteczka jej starym
volkswagenem niestety dokładnie nie znałam modelu. Żałowałam, że nie mam
swojego auta. Zazdrościłam Hinacie.
Dojechałyśmy po
jakimś piętnastu minutach. Całą drogę rozmawiałyśmy o drużynie piłkarskiej
która często trenowała na boisku szkolnym niedaleko naszej uczelni. Był to jeden z clubów piłkarskich w tym
mieście, ale tam grali praktycznie sami przystojniacy. Przy bramce wejściowej
do wesołego miasteczka spotkałyśmy Karin. Okazało się, że ją Hinata również
zaprosiła. Gadałyśmy praktycznie cały czas o wszystkim i o niczym. Po serii
kręgli czas był czas na mini golfa, partyjkę footballu stołowego, automatach przyszedł czas aby coś zjeść.
Śmiałam się praktycznie bez przerwy. Znalazłyśmy wolny stolik przy budce z
hamburgerami i po tym jak każda z nas otrzymała swoje zamówienie skierowaliśmy
się do stolika. Jadłyśmy śmiejąc się na różne tematy. Nagle poczułam, że ktoś
złapał mnie za ramie i przeciskając nogę między mnie i Hinatę zrobił sobie
miejsce i usiadł. Okazało się, że był to Sasuke, po chwili dosiedli się do nas
dwóch chłopaków. Wyciągali po kolei do każdej z nas rękę i przedstawili się
jako
-Sugietsu-
mówiąc ujął moją dłoń i lekko uścisnął uśmiechając się. Jego uśmiech nieco mnie
przeraził, ale miałam nadzieje, że nie dałam po sobie tego poznać. Zaraz drugi
chłopak podał mi dłoń
-Jugo-
powiedział równie się do mnie uśmiechając, ale już normalnie. Odwzajemniłam
gest i odrzekłam do obu od razu
-Sakura, miło
mi was poznać.- Spojrzałam teraz na Sasuke Uśmiechał się lekko patrząc na mnie.
-Co tu
robicie?- Zadałam pytanie które okazało się tak głupie, że aż poczułam lekkie
wypieki wstydu na policzkach.
-Pewnie to samo
co wy, może moglibyśmy wam potowarzyszyć?- Odpowiedział szybko Sasuke.
Słyszałam jak
chłopaki gadają ze sobą pochłaniając swoją rozmową zupełnie dziewczyny więc
moje pytanie jak i odpowiedz Sasuke pozostała w naszym kręgu. Ja również
wsłuchałam się w głosy chłopaków kiedy dziewczyny po raz kolejny głośno się
zaśmiały.
-Ja jestem
naprawdę dla niego bardzo dobry wczoraj jak zachlał zostawiłem mu na szafce
nocnej obok łóżka trzy aspiryny i szklankę wody, oooo tak o niego dbam- mówił
Sugietsu.
-Dziękuje
skarbie kocham cię- odpowiedział Jugo
-a na rocznicę
chcę diamentowy pierścionek i sztuczne futro bo wiesz takie z żywych zwierzątek
nie są już modne, a poza tym nie chce myśleć co by mi zrobili ci z ochrony
środowiska.- Pociągnęłam kolejny łyk coli śmiejąc się również z wygłupów
chłopaków. Nagle za wibrował mi telefon w kieszeni. Odebrałam wiadomość.
,,Przepraszam,
że nie zadzwoniłem, mam nadzieję, że spodoba ci się mój skromny podarunek.
Zajrzyj do kieszeni. Itachi”
Raptownie
sprawdziłam wszystkie swoje kieszenie. W tylnej wyczułam kartkę. Dyskretnie
sprawdziłam wszystkich sprawdzając czy nikt nie zwraca na mnie uwagi i szybkim
ruchem wyjęłam kartkę i rozłożyłam przez
co ukazało mi się staranne pismo.
,,21.00 pod
labiryntem strachu”
Skąd wiedział
gdzie jestem i jak ta kartka dostała mi się do kieszeni? Sprawdziłam godzinę na
telefonie. Postanowiłam się nie przejmować jego wiadomością. Nie znałam go
wolałam nie ryzykować. Była już prawie 22. Postanowiłyśmy, że zbieramy się z
dziewczynami do domu. Świetnie się bawiłyśmy z chłopakami, a przynajmniej z
Jugo i Sugietsu, bo Sasuke był małomówny i zajmował się gapieniem na mnie co
mnie denerwowało już coraz bardziej. Próbowałam to ignorować. Graliśmy w
piłkarzami. Rozgrywaliśmy ostatnią partię. Obserwując zmagania ich wszystkich
zachciało mi się do łazienki. Grzecznie przeprosiłam towarzystwo i oznajmiłam,
że zaraz wracam.
Szłam szybkim
krokiem. Weszłam do toalet i okazały się zupełnie puste. Skorzystałam z
wyszłam. Podeszłam do zlewu i skupiłam się na myciu rąk. Podniosłam głowę do
góry, aby przejrzeć w lustrze mój makijaż i krzyknęłam odwracając się szybko.
Za mną stał Itachi ze skrzyżowanymi rękoma. Był ogromny miał pewnie z dwa metry
wzrostu do tego te szerokie ramiona. Koszula opinała mu się na ciele. Patrzył
na mnie wyczekując, ale mi odjęło mowę.
-Nie przyszłaś,
czekałem- po chwili usłyszałam jego niski głos. Po plecach przeszły mi dreszcze.
-Nie zadaje się
z nieznajomymi- odrzekłam.
-Całe szczęście
ja tak- powiedział i chwytając ją za rękę wyszli damskiej toalety. Ci którzy to
spostrzegli patrzyli się na nas nieco dziwnie, ale Itachi to zignorował.
Pozwoliłam mu się ciągnąć prawdopodobnie z tego szoku, ale w końcu sprzeciwiłam
się i używając max siły wyrwała swoją dłoń z jego uścisku.
-Słuchaj nie
zamierzam nigdzie z tobą iść.- Jednak on jak by tego nie słysząc odwrócił się
do mnie i powiedział:
-Jak zwykle
świetnie wyglądasz.
-Dziękuję-odparłam
bezmyślnie. (...)
-I cudownie
pachniesz-dodał Itachi.
-To się nazywa
prysznic- odparłam zapatrzona w przestrzeń za nim, ale gdy nie zareagował
odwróciłam się do niego.
-Mydło,
szampon. Ciepła woda.
-Nagość. Czuję
sprawę.
-Prześladowca.
Zarumieniłam
się lekko na to spostrzeżenie i fukając pod nosem odwróciłam się od niego i
pobiegłam przed siebie. Dobiegłam do linii drzew za parkiem i jak tylko
spostrzegłam, że nie idzie za mną odetchnęłam. Dysząc usiadłam na małym
drewnianym mostku rozciągniętym od jednego drzewa do drugiego. Wzdychając
zamknęłam oczy. Usłyszałam szelest i instynktownie odwróciłam ku temu miejscu
twarz. Spostrzegłam mężczyznę z pistoletem w dłoni i kominiarką na twarzy.
Przestraszona wróciłam biegiem w tłum ludzi. Biegnąc oddychałam głośno i miałam
szeroko otwarte oczy. Na szczęście nie słyszałam żadnych strzałów, może nie o
mnie mu chodziło, ale widocznie patrzył się na mnie i szedł ku mnie. Biegłam co
chwila odwracając się za siebie. Znów spojrzałam do tyłu i łup. Walnęłam w coś
tak mocno, że zatoczyłam się do tyłu i upadła.
-O jak miło, że
na mnie wpadłaś, jednak przekonałaś się co do mojej propozycji- rozpoznałam nad
sobą głos Itachiego.
-Nie dzięki
muszę znaleźć przyjaciół.- Podniosłam się i otrzepałam tyłek z piachu.
-To chodź
pomogę ci- za nim zaprotestowałam wlókł już mnie za sobą.
Przeszliśmy
całe wesołe miasteczko wzdłuż i wrzesz nigdzie ich nie było, samochodu na
parkingu również, a do tego rozładował mi się telefon.
-No nic ja cię
odwiozę znowu- dodał prowokująco się uśmiechając.
-Nie dzięki
poradzę sobie sama.- Odeszłam kilka kroków i nawet nie spostrzegam gdy wokół
mnie znalazło się trzech nastolatków.
-Hej piękna
masz na coś ochotę.- Już miała odpowiedzieć kiedy usłyszała głośne ,,spierdalaj
i ten co otoczył ją ramieniem został pchnięty do przodu przez co się przewrócił
i uderzył czołem w betonowy pomór. Zostałam szarpnięta za rękę i wielkie ciało
Itachiego schroniło mnie przed spojrzeniami bandytów. Ten co dopiero upadł
wyjął z kieszeni nóż i podchodzili powoli do mojego obrońcy.
-Aniele- rzucił
mi kluczyki i powiedział- czarny mustang na parkingu, idź szybko.- Ja jednak
nie ruszyłam się nawet o centymetr. Rzucili się we trzech na niego Itachi
pozwalając zwalić siebie z nóg upadli z głuchym jękiem. Jeden z nich dostał w
szczękę i zalewając się krwią przyciągnął ręce do twarzy. Itachi był
nieprawdopodobnie silny i szybki drugiego powalił podobnie i został mu tylko
ten z nożem. Turlali się po betonie na zmianę raz ten górował raz ten. Bandyta
przeciął mu cały bok koszuli nożem na
szczęście nie dotykając ostrzem jego skóry, a potem w dalszych aktach obronnych
zdarł całkowicie koszulę z ciała Itachiego. Ukazały mi się niesamowicie
umięśnione plecy Itachiego, jednak to co przykuło moją uwagę o ogromna czarna
gruba blizna na jego plecach w kształcie ,,V”. Paroma uderzeniami obezwładnił
przeciwnika i wstając z niego podniósł strzępy koszuli po czym skierował się ku
niej.
Chwycił mnie za
rękę i poprowadził do wcześniej wspomnianego samochodu. Z szokiem na twarzy
wsiadłam na miejsce pasażera przy pomocy czarno-włosego i spojrzała na niego
gdy zamykał drzwi. Okrążył samochód i wsiadł na miejsce kierowcy zapinając pas
i uruchamiając silnik.
-Nie będziesz
miała nic przeciwko aniele jeżeli zanim odwiozę cię do domu zajedziemy w jedno
miejsce, może jesteś głodna? – Zmarszczyłam brwi na to stwierdzenie.
Prychnęłam. Niechcący.
-Zapraszasz na
kolację?
-Hardziejesz.
Podoba mi się to, Aniele.
-Nie interesuje
mnie, co ci się podoba. Nigdzie z tobą nie pojadę. Na żadną wycieczkę. Zaraz,
zaraz, nazwałeś mnie ANIOŁEM?
-Bo co?
-Bo mi się to
nie podoba.
Uśmiechnął się.
-Trudno, tak zostanie.
Ruszył z
parkingu. Nie odezwałam się już więcej. Wzrok miała utkwiony w krajobrazie za
oknem. Nie podobało się jej to jak ją nazywa, ale teraz jak się głębiej
zastanowiła nazwał ją już tak parę razy. Jechali jakieś 30 min w ciszy, aż
zatrzymali się przed clubem.
-Idziesz?-
Zapytał. Przełknęłam głośno ślinę potakując głową.
-Trzymaj się
mnie blisko, albo najlepiej nie puszczaj mojej ręki. –Spostrzegła jak unosi
dłoń ku niej.
Od autorki:
Przepraszam za błędy, na pewną są, nie sprawdziłam opowiadania. Czemu? proste
xD bo mi się nie zbyt chciało to znów czytać, dla mnie wystarczyło, że
przeczytałam.
Co do mojej
długiej nieobecności. Drugi semestr nauka poprawianie ocen z koniec semestru i
wogóle, na pewno rozumiecie, pewnie macie to samo. Dziękuje wszystkim za
wsparcie i chciała bym wspomnieć o pewnym blogu :
piesn-przebaczenia.blogspot.com został on przez wielu zapomniany, ale ja wam o
tym przypominam, to świetny blog i jeszcze świetniejsza blogierka. Serdeczne
pozdrowienia dla ciebie i wogóle dla wszystkich. Komentujcie, odwiedzajcie mnie
i oczywiście trwajcie :).
Ona żyje bo została teraz aniołem? Aż trudno uwierzyć, że matka Haruno zbzikowała. Moim zdaniem naprawdę coś się stało z Sakurą, a ona nawet tego nie dostrzegła, jej matka zaś tak. Teraz jest od tego "czysta" bo jest aniołkiem? ale nadal nie moge się połapać o co chodzi z Itachim tak ogółem nie potrafię pojąć jego postaci. Sama z resztą nie potrafię określić o co w tym chodzi. Ferie ogłupiają :D Miłej nauki dla wszystkich którzy chodzą teraz do szkoły i dla wszystkich leniących się tak jak ja Czarna :D
OdpowiedzUsuńona zyje ale to sie wyjasni puzniej czemu tak jest, co do opowiadania to chodzi o to ze itachi byl aniolem sakury grozilo jej niebezpieczenstwo i sie jej ukazal przez co bog ukaral go ucienciem skrzydel i wyczyscil pamiec itachiemu i sakurze tyle ze sakura zyla dalej w swoich czasach a itachi w przeszlosc zeby byli daleko od siebie i sie okazuje ze jako upadly aniil aby przetrwac 2 tygodnie talich rytualnych dni musi na ten czas nawiedzic jakiegoś neofilim. Itachi chce sie ze mscic na bogu za strącenie z nieba, ale najpierw chce sie stac czlowiekiem zeby mugl czuc a zeby tego dokonac musi zabic zenska wersje potomka jego wasyla czyli wasyl to inaczej neofilim i zlorzyc go w ofierze ale potrzeba mu 3 darow aniola przeczytaj jeszcze raz moje opowiadanie i zobaczysz ze wszystko ci sie rozjasni bo wszystko opisalam
UsuńHaha:) nie chodziło mi o to, że nie wiem kim jest Itachi, ale o ogół nie potrafiłam pojąć czegoś. Dziękuję za streszczenie historii al chyba pominęłam ten fragment o zemście na Bogu. :D i tego nie kapowałam Przepraszam za fatygę :*
UsuńNie to żadna fatyga wprowadzam do opowiadania tyle zagadek jak miłość itachiego do hazardu itp że rozumiem że można się w tym wszystkim pogubić. Pozdrawiam :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń