środa, 24 grudnia 2014

Dary Anioła

Malo zmartwień i agresji, żadnych stresów i depresji, dużo śmiechu i radości, wiele seksu i miłości, ciepłych lóżek a nie pryczy na Święta i Nowy Rok Wam wszystkim Kaczka J




Za mną stał wysoki muskularny brunet. Na szpilkach sięgałam mu do brody, nie chciałam myśleć jak bym wyglądała przy nim bez obcasów. Miał z dwa metry wysokości. Czarne oczy wpatrywał się we mnie, a usta wykrzywione były w uśmiechu. Wyglądał na trochę starszego ode mnie, jednak niewiele. Jak pierwszy raz na niego spojrzałam wydawało mi się, że to Sasuke, jednak się pomyliłam. Dogłębniej mu się przyglądając zauważyłam, że różnią się odrobine w rysach twarzy ten tu przede mną wydawał się o parę lat starszy, a poza tym miał długie włosy związane z tyłu w luźny kucyk i był delikatnie wyższy, a w jego spojrzeniu był jakiś tajemniczy błysk, który wydawał się taki nieposkromniony. Dostrzegłam w jego oczach również nutkę szaleństwa i niepokorności. Po plecach przeleciał mi zimny dreszcz.
Nie znałam go przynajmniej go sobie nie przypominała. Pamiętała bym jak by było inaczej. Trzymaną szklankę z drinkiem w dłoni podniosłam do ust i upiłam małego łyka.
-Znamy się?- Zapytałam. Dyskretnie rozejrzałam się po Sali, ale nigdzie nie widziałam Sasuke. Poczułam lekki niepokój. Na pewno mnie tu nie zostawił. Nie było by szans. Nie zrobił by mi tego. Swój wzrok znów zwróciłam ku nieznajomemu który przemówił.
-Nie, niestety nie miałem jeszcze przyjemności się poznać, jednak chciał bym to zmienić.- Chłopak posłał mi zniewalając uśmiech. Białe zęby przebiły się przez taflę gładkich i jędrnych malinowych ust. Ja również się uśmiechnęłam, ale nie tak szeroko. Posłałam mu lekki uśmiech który świadczył o moim zakłopotaniu. Nie wiem czemu ale ten gest z jego strony wydał mi się taki strasznie sztuczny. Może jego uśmiech błyszczał, jednak oczy były przygasłe.
-Wiesz nie jestem tu sama ja…
-Więc z kim jesteś. Impreza dobiega końca wszyscy wychodzą, a ja nie widzę, żeby ktoś się tobą interesuje. Więc może przyjmiesz moją bezinteresowną pomoc.
-Ja tu jestem z Sasuke…
-Sasuke powiadasz. Widziałem go jakieś pięć minut temu z jakąś blondynką jak wsiadał na parkingu do jakiegoś samochodu.
To był dla mnie szok. A jednak zostawił mnie samą. Ta impreza- wiedziałam, że od początku to był wielki błąd. Przerażało teraz mnie to wszystko. Alkohol jeszcze lekko szumiał w mojej głowie, ale ja uporczywie starałam się coś wymyślić. Rozejrzałam się po Sali. Chciałam dostrzec jakieś znajome twarze, jednak już niewiele osób zostało, których kompletnie nie znała. Odłożyłam drinka na stoliku obok i potarłam swoje skronie. Nieznajomy chłopak wciąż koło mnie stał jak by wyczekiwał mojej odpowiedzi. Wzrok miał utkwiony we mnie, jak by nie istniała żadna rzecz inna na tym świecie. Na próżno szukałam innych rozwiązań. Westchnęłam przeciągle.
-Dobrze skorzystam z twojej pomocy.- Chłopak najwyraźniej ucieszył się z mojej odpowiedzi. Uśmiechnął się ku mnie i wysunął swoje ramie które ja przyjęłam ujmując je delikatnie. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na jego wygląd. Na sobie miał czarną skurzaną dopasowaną kurtkę, pod nią biały T-shirt i do tego czarne spodnie jeans. Wyglądał jak bohater jakiegoś Sens Fiction. Jednak bardziej pasował do czarnych charakterów.
-Więc może lepiej się poznajmy?- Zatrzymał się i opuścił swoje ramie zrywając przy tym nasz minimalny kontakt cielesny. Gdy się odsunął poczułam chłód i zapragnęłam, aby zbliżył się ponownie i ogrzał mnie swoim ciałem.
-Jestem Itachi- wyciągnął ku mnie dłoń.
-Sakura- odrzekłam, również wyciągając dłoń, aby uścisnęła jego, jednak on wogóle uczynił coś innego. Chwycił moją dłoń i odwracając wierzchem ku górze zbliżył ją do swoich ust i ucałował. Gentelman przeszło mi przez myśl.
Dostaliśmy się na prawie już pusty parking i pozwoliłam się mu prowadzić. Jakie moje zdziwienie było kiedy  zatrzymaliśmy się przed najnowszym Mercedesem.
-Bez gwiazdy nie ma jazdy- powiedziałam nim zdążyłam  pomyśleć. Szybko przyłożyłam sobie dłoń do ust w geście milczenia i cofnięcia słów które wypowiedziałam, które mogły jednak w jakiś sposób dotknąć chłopaka. Jednak on jedynie lekko się uśmiechnął i otworzył mi drzwi od strony pasażera. Wsiadłam posłusznie, a za mną zatrzasnęły się drzwi.
Po chwili Itachi usiadł na miejscu kierowcy. Poinformowałam go o moim miejscu zamieszkania i zgodnie z jego obietnicą odwiózł mnie do domu. Wysiadłam pośpiesznie z auta i rzuciłam mu szybkie cześć. Jednak zatrzymały mnie jego słowa.
-Może się jeszcze kiedyś spotkamy? Jak byś oczywiście chciała?- Odwróciłam się powoli ku niemu i powiedziałam
-Jasne- tylko wyłącznie z grzeczności.
-Zadzwonię jutro dobranoc. Idź do domu poczekam aż wejdziesz do środka.- Więcej już nic do niego nie powiedziałam. Pośpiesznym krokiem zmierzałam ku drzwiom wejściowym i wpadłam do środka jak burza niemal trzaskając drzwiami. Nie chciałam obudzić mamy. Dzisiaj wróciła z tej swojej delegacji. Usłyszałam ryk silnika i najprawdopodobniej brunet odjechał z pod mojego domu. Odetchnęłam z ulgą. Nie miałam nic do niego jednak jak na moje oko był dziwny. Zaśmiałam się do siebie na te stwierdzenie. Dziwny Sakura naprawdę kto tu jest dziwny. Skierowałam swoje kroki ku swojemu pokojowi. Zmyłam makijaż, przebrałam się w piżamę i rzuciłam się na moje łóżko ukrywając twarz w poduszce. W pokoju było zimno prawdopodobnie przez otwarte okno. Jednak nie miałam już siły by wstawać i je zamykać.
Przeklęty Sasuke to ostanie co pomyślałam za nim pochłonęły mnie sny. 

-Więc czego się dowiedziałeś?- Zapytał patrząc przez wielkie okno apartamentowca. Westchnął kiedy przez otwarte okno wleciał wiatr i lekko poruszył jego włosy w taniec.
-A więc poszukałem tu i tam i dowiedziałem się, że do tej pory nie mieliśmy szans powodzenia. Otóż nie wystarczy nam krew żeńskiego pokolenia twojego wesala. Potrzeba nam zdobyć Dary Anioła. Usłyszałam opowieść o tym jak aby zachować równowagę anioł Izachiasz  przekazał śmiertelnikowi trzy dary. Miecz- Lustro i –Kielich. Miały one zapewnić równość ludzi z innymi istotami takimi jak nieśmiertelni czarownicy, neofilim, wampirami, nimfami i tak dalej. Żeby rytuał miał powodzenie musisz zdobyć je wszystkie plus do tego krew dziecka każdego gatunku, nie tylko czarodziejska.
-Więc czemu do tej pory nie mogłem dotrzeć do tych informacji?
-Księga którą posiadasz jest mało szczegółowa. Autor nie zagłębiał się w opisywanie żadnych rytuałów, raczej zawiera dziedzictwa. Musimy zdobyć Białą Księgę.
-Gdzie ją mogę znaleźć?
-Posiada ją potężny czarownik zwany Agram. Sto lat temu ukrył ją gdzieś i jak do tej pory pilnuje, aby nie wpadła w niepowołane ręce.
Czarno-włosy odwrócił się do obłoku za sobą. Unosił się swobodnie nad dywanem w białe paski. Dawno już niemodnym. Nie widać było jego twarzy, ale można było rozpoznać ludzki kształt.
-Dobrze się spisałeś, a teraz wyjdź mam  jeszcze jedno spotkanie. Postaraj się zebrać trochę przydatnych informacji o miejscu gdzie mogę znaleźć te dary Anioła. Najpierw zajmiemy się nimi, a potem tą Białą Księgą.
-A co  z różowo-włosą? Jak mam jej wytłumaczyć czemu ją zostawiłem samą?
-Nie wiem wymyśl coś jesteś w tym dobry.
Obłok rozpłynął się w powietrzu i już po chwili go nie było. Czarno-włosy mężczyzna zmarszczył lekko brwi i spojrzał na zegarek, po chwili rozległo się ciche pukanie. Do pomieszczenia weszła granatowo-włosa dziewczyna.
-Więc przemyślałaś moją ofertę i się zgadzasz skoro tutaj jesteś, jak byś odmówiła nie stawiała byś się osobiście.
-Tak jestem gotowa przyjąć twoją propozycję.
-Dobrze więc jutro rano zobaczysz ją pod szkołą. Od tej pory będziesz z nią w klasie. Miej na nią oko.

-Dobrze. 

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rytuał przejęcia mocy



         Przeszłość...

-Nic się nie stało, to nie ona!- odpowiedział mężczyzna u stóp którego leżała martwa kobieta. Jej puste otwarte oczy wpatrywały się w niego, a wiotkie ciało ułożyło się w lekki łuk. Miała lekko uchylone usta jak by krzyk wiązł jej w gardle.
-Myślałem, że to naprawdę ta- odpowiedział głos pochodzący z obłoku chmury w kolorze wyblakłej czerni, mająca kształt ludzkiej postaci.
-Wszystko wskazywało na nią nawet znamię się zgadza, wszystko jest jak powinno pochodzenie, znaki szczególne wszystko jest na miejscu, sam tego nie rozumiem.- Czarno-włosy prychnął z wściekłości. Tak dużo przygotowań, tak dużo zachodu i na nic. Rozkruszona kreda tworzyła wokół nich pentagram. Znajdowali się w starym opuszczonym zamku na obrzeżach Tokio należącym kiedyś do wielkich rodów władców, którzy władali tą ziemią.
-Skoro twoim zdaniem wszystko jest jak w najlepszym porządku więc powiedz mi czemu ta tutaj leży martwa, a ja jak byłem tak jestem tym co byłem?- Zły podniósł głos- Zawodzisz mnie. Chyba nie chcesz, abym odesłał cię tak skąd przybyłeś.- Po chwili wąchania obłok znów odezwał się.
-Może krew tego małego była zła, może w tym leży rzecz? Zapytał próbując się jakoś usprawiedliwić. – Dziewczyna jest na pewno z rodu twojego wesala powinna była oddać swoją duszę, abyś ty stał się nieśmiertelnym człowiekiem i posiadł jego moce.
-Nie pierdol tylko pokarz mi tą księgę.- Mężczyzna wziął do ręki starą księgę obitą w brązową skórę i kartkował pożółkłe strony. Gdy znalazł odpowiednią znów dokładnie wczytał się w treść. Jednak jego uwagę przykuł rysunek na marginesie księgi. Było to jak by coś okrągłego, w ramce która składała się z wijących węży.
-Co to jest?- Zapytał Agramona. Ten zmniejszył ich odległość i przyjrzał się rysunkowi.
-Nie mam pojęcia. Pokręcę się trochę i popytam jutro wieczorem dam ci odpowiedz.
-Nie będę czekał tak długo jutro rano jak nie wrócisz odzywał się tam gdzie twoje miejsce, a wiesz co w tym celu wykorzystam. Nic mi nie zrobisz.- Karo-oki  ścisnął w kieszeni mały przedmiot. Demon wiedział jak to może się dla niego skończyć.
-Rozumiem panie.- Po tych słowach zniknął, aby zająć się wyznaczonym mu zadaniu. Mężczyzna uklęknął przy zwłokach kobiety. Znów dokładnie jej się przyjrzał. Wyciągnął ku niej dłoń i odgarnął z twarzy jej różowy kosmyk.
-Przykro mi, że to tak się skończyło, wiem, że chciałaś mnie przed tym uchronić jednak to moje przeznaczenie. -Posłał martwym zwłokom lekki uśmiech głaszcząc policzek degeneratki. Westchnął gdy przypomniał sobie jak próbował ją zdobyć, aby mu się oddała, a kiedy była już w pełni jego złożył jej dusze w rytuale. Coś poszło nie tak owszem ona powinna nie żyć, ale i on powinien przeżyć zmianę, jednak dalej nie czuł dotyku, ciepła, zimna, głodu, potrzeb fizjologicznych i tak dalej. Spojrzał na jej znamię. Takie znamiona dziedziczyły kobiety z pokolenia jego wesala, jednak w niej nie było tej błękitnej krwi.
-Przeklęty Orochimaru.- Zaklął. Wstał po czym jednym krokiem przekroczył ciało różowo-włosej i wyszedł z saki tronowej. Nie kochał jej, ale w pewnym sensie stała się mu bliska, jednak nikt nie mógł teraz przeszkodzić mu w jego działaniach.

             Teraźniejszość...
-No cóż muszę przyznać, że przyłożyliście się do pucowania owych posągów. Błyszczą jak gwiazdy- pochwaliła ich Anko.
-A teraz możecie wracać do domu.
Bolały mnie ręce od szorowania tego mściwego anioła. Karin szła obok mnie zadowolona z siebie jak zawsze zresztą. Nie miałam pojęcia skąd ona bieżę tyle pozytywnej energii- podziwiałam ją. Ja byłam beznadziejna.
-Co robisz Sakuro jutro po południu?- Zapytała się mnie wesolutkim głosikiem. Jej usta wykrzywione były w szerokim uśmiechu, oczy błyszczały za przezroczystymi oprawkami okularów, a włosy tańczyły porwane w wir wiatru. Co chwila odgarniała niesforne kosmyki z twarzy zakładając je za ucho.
-Nie mam pojęcia pouczę się do testu z fizyki- dziewczyna nagle stanęła natomiast ja szłam dalej ze spuszczoną głową. Nie czując jej obecności obok siebie odwróciłam się ku niej.
-Co jest? Zapytałam.
-Sakura. –Za swoimi plecami usłyszałam głos mrożący krew w żyłach. Odwróciłam się przestraszona. Pewnie zaraz oberwie mi się za Ino. Ośmieliłam się spojrzeć w jego oczy. Nieśmiało, ale to zrobiłam. Jego wyraz twarzy był nieodgadniony jednak postanowiłam zaryzykować i się odezwać.
-Tak? – Zapytałam. Może głupio to zabrzmiało, ale chociaż przerwałam nurtującą mnie ciszę.
-Może odwieść cię do domu?- Czy to było pytanie do mnie? Rozejrzałam się jak głupia, ale byłam tylko ja i równie wmurowana Karin. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Stałam oniemiała. Zanim jednak zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć zostałam pchnięta do przodu prawie co nie wpadając na chłopaka i usłyszałam głos mojej nowo zapoznanej koleżanki.
-Jasne że tak!- wykrzyknęła pełna entuzjazmu- Jest zachwycona!- Za nim zdążyłam wtrącić swoje jakże najważniejsze zdanie, decyzja zapadła bez uznania mojego głosu.
-To super chodź- złapał mnie za ramię i poprowadził w sobie znanym kierunku. Nagle jak by odezwały się we mnie wyrzuty sumienia i coś jeszcze w moim przypadku to zapewne nieśmiałość.
-Nie Sasuke stój. Nie chce ci robić kłopotu bo wiesz ja mam blisko, ja się przejdę- wyjąkałam.
-Weź przestań to żaden problem. – Doprowadził ją na szkolny parking tuż za placówką. Otworzył mi drzwi pasażera w dłonią zachęcił, abym wsiadła. Mimo wątpliwości zrobiłam jak kazał- usiadłam, a za chwilę drzwi zamknęły się za mną. Sasuke po chwili zajął miejsce kierowcy i uruchomił silnik ruszając.
-Nie chcesz wiedzieć gdzie mieszkam?- Ten fakt mnie zastanowił. Nie pytał mnie gdzie mieszkał, a chyba na początku powinien mnie o to zapytać w końcu praktycznie nikt w szkole nie wiedział gdzie pomieszkuje. Nie miałam znajomych, więc i nie miałam kogo zaprosić do siebie. Kierowca czarnego mustanga spojrzał tylko na mnie przelotnie i lekko się uśmiechnął.
-Jedziemy do mnie. Chciał bym, abyś towarzyszyła mi na dzisiejszej imprezie u Kiby. Musimy się lepiej poznać w końcu siedzimy razem w ławce.- powiedział to z takim zadowoleniem, że aż trudno było w to uwierzyć. Jego słowa dotarły aż po chwili do mnie.
-A co z Ino, a poza tym nie mam ubrań nic nie mam praktycznie.
-Tym się nie martw i mi zaufaj co ci szkodzi wyrwać się na chwilę ze strefy samotności i się zabawić. Nie martw się niczego od ciebie nie oczekuję, a po imprezie odwiozę do domu. Twoja mama już o wszystkim wie. Znaczy się przekupiłem Tsunadę, żeby coś wymyśliła i zadzwoniła do twojej matki i powiedziała, że nie będziesz na noc w domu bo cos tam coś tam. - uśmiechnął się ukazując rząd śnieżno-białych zębów.- Ino też się nie przejmuj załatwiłem to.- zdziwiłam się jego chłodnym głosem co chłodu w jego głosie gdy wypowiadał się o Ino. Zastanawiałam się co takiego wymyślił Sasuke. Może impreza jest dobrym pomysłem, nie chce już być sama. Może czas spróbować się otworzyć nie chce być wiecznie  sama. Postanowiłam, że zaufam mu co mi szkodziło. W tedy nie podejrzewałam tak potwornej intrygi.

Dojechaliśmy do posiadłości państwa Uchiha. Była przeogromna.  Nie dziwiłam się zresztą rozmiarami posiadłości byli w końcu multimilionerami. Drzwi otworzył nam bardzo wysoki łysy starszy mężczyzna. Skłonił się lekko przed Sasuke i zaprosił nas do środka gestem dłoni. Brunet chwycił za moją rękę i pociągnął mnie przez wielki hol do olbrzymich schodów. Po jakiejś minucie dotarliśmy na trzecie piętro i doszliśmy do ostatnich drzwi na długim korytarzu. Sasuke praktycznie mnie tam wepchnął. 
-Zaczekaj tu chwilę zaraz ktoś do ciebie przyjdzie i cię przygotuje, ja idę sam się przygotować i widzimy się o dziewiętnastej na dole. Przyjdzie po ciebie Hikaru.- Po tych słowach zamknął drzwi. Stałam oniemiała. Nawet nie dał szansy mi się odezwać. Rozejrzałam się po pokoju. Ściany były koloru brązu i szarości . Przy jednej ze ścian znajdowało się ogromne łóżko. Obok niego stała równie ogromna toaletka. Jedne drzwi prowadziły na korytarz, a drugie do łazienki wyłożonej czarnymi płytkami. Wyglądała wspaniale. Wyszłam z łazienki kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Do środka po chwili weszły dwie kobiety w średnim wieku. Jedna ciągnęła za sobą dwie wielkie walizki, a druga w dłoniach trzymała ogromne kartonowe pudło koloru jasnego różu.
-Witamy panienko jesteśmy od pana Itachiego. Mamy panią przygotować.
-Kogo?- zapytałam zaskoczona. Nie znam żadnego Itachiego myślałam, że są od Sasuke, jak widać się pomyliłam. Kobiety spojrzały na siebie i już bez zbędnych słów posadziły mnie na krześle i zajęły się moim wizerunkiem. W ciągu tych paru godzin miałam przeprowadzonych parę zabiegów odżywczych, zrobiły mi też makijaż, pedikiur, manikiur, fryzurę, a teraz kazały mi się  rozebrać i założyć tą czarną koronkową bieliznę która leżała przede mną. Jak kazały tak też zrobiła. Wciągnęłam na tyłek fikuśne majtki przypinając je do podwiązek długich czarnych pończoch. Zdjęłam mój biały stanik i założyłam czarny od kompletu.  Ładnie bielizna komponowała się z moją bladą skórą. To naprawdę zadziwiające jak w tak niesamowicie słonecznym regionie jestem blada jak kartka papieru. Często z tego powodu byłam ofiarą pośmiewisk, to nie moja wina, że mam taki odcień skóry, a w dodatku moi rodzice mieli raczej ciemne karnacje, więc skąd ja się wzięłam.
Wyszłam z łazienki do dwóch kobiet. Zerknęłam na zegar na toaletce. Za chwilę będzie dziewiętnasta. Panie pomogły mi założyć niesamowicie obcisłą sukienkę i podciągnęły ją w dół, aby uwydatnić w gorsetowej górze moje piersi. Na dole idealnie przylegała do mojego tyłka. Kazały mi usiąść na łóżku i na nogi wcisnęły mi ciemno niebieskie zamszowe szpilki z zakrywanymi palcami, cienkim paskiem na  kostkach i małymi kokardkami po zewnętrznych stronach obuwia. Poprowadziły mnie do wielkiego lustra i odwróciły ku niemu. Spojrzałam na siebie oniemiała. To nie byłam ja. Zielone oczy były mocno wyeksponowane, jak i ponętne czerwone usta. Doskonale podkreślone kości policzkowe i delikatny róż na policzkach. Czarna, obcisła, krótka, gorsetowa sukienka też świetnie pasowała. Eksponowała moją talię, biust i długie nogi na których znajdowały się śliczne niebieskie szpilki. Włosy miałam wyprostowane przez co sięgały mi prawie do pasa. Zawsze przedziałek na włosach miałam bardziej z lewej strony, a kobiety do tej fryzury zrobiły mi go na środku. Zaparło mi  dech w piersiach. Wyglądałam niesamowicie. Do tego otrzymałam jeszcze niebieską koralikową bransoletkę, naszyjnik i kolczyki również były niebieskie pod kolor szpilek. Moja samoocena poszła o parę szczebli w górę. Uśmiechnęłam się delikatnie.  Moją uwagę od siebie przyciągnął wchodzący do środka lokaj.
-Panienko Sakuro, panicz Sasuke już na panią czeka.- Lokaj wyciągnął ku mnie ramie, które przyjęła. Był niesamowicie wysoki. Wyszliśmy z pokoju po tym jak podziękowałam dwóm paniom, że zrobiły ze mnie bóstwo. Słowa otuchy dodał mi również mój towarzysz który wyciągnął mi ramie za które złapałam uśmiechając się do niego. Schodziliśmy po schodach. Już po chwili ujrzałam mojego partnera. Stał do nas tyłem, jednak gdy usłyszał stukot moich szpilek  odwrócił się ku nam. Widziałam jego zdziwione wzrok. Patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami, jednak po chwili już przyswoił mój nowy image i uśmiechnął się delikatnie. On również wyglądał wspaniale. Ciemne jeansy i czarna koszula odpięta z kilku guzików od góry, które odsłaniały kawałek jego klatki piersiowej. Wysunął ku mnie dłoń i przejął z rąk lokaja. Czułam się jak by ojciec przekazywał mnie w ręce ukochanego chłopaka tuż przed balem, jednak to nie do końca tak było, jedyne co się w tym zgadzało, to czułam się jak księżniczka. Posłałam mu również delikatny uśmiech.
-Wyglądasz niesamowicie Sakuro- powiedział do mnie. Ja również pochwaliłam jego wygląd i wyszliśmy z domu. Przed nami zaparkowana była czarna długa limuzyna. Nie dowierzałam temu wszystkiemu. Teraz czułam się  jak królowa. Otworzona mi drzwi i przy pomocy Sasuke weszłam do środka. Nie wiedziałam gdzie jedziemy więc chciałam się podpytać Sasuke gdzie jedziemy, jednak on wciąż powtarzał, że to niespodzianka. Także poruszyłam temat Ino, jednak również powiedział, że ona nie będzie sprawiać już problemu. Limuzyna zatrzymała się przy ogromnym zamku, który znajdował się na obrzeżach miasta. Wielki z czarnej cegły prezentował się upiornie. Weszliśmy do środka. Sasuke kierował mnie ku wielkim drzwiom. Otworzyło nam je jacyś dwaj mężczyźni. Ochrona- pomyślałam. Przed nami rozciągnęła się wielka sala tronowa na której wokół były porozstawiane stoły z jedzeniem i alkoholem, a na środku do mocnych bitów tańczyło już wielu nastolatków. Kolorowe światła raziły mnie co chwila. Myślałam że jedziemy na jakąś domówkę, a czułam się jak w porządnym clubie. Dj też był niesamowity. Zabawiał tłum swoimi remixami.
Bawiliśmy się z Sasuke wyśmienicie. Każdy chwalił mój wygląd z czego byłam niesamowicie dumna. Co chwila inny chłopak prosił mnie do tańca jednak brunet wszystkich oddelegował. Bawiłam się z nim i jego znajomymi, których polubiłam chodź nie znała. Było wspaniale. Alkohol szumiał mi już w głowie, jednak dalej tańczyłam z drinkiem w dłoni w małym kubku. Karo-oki co chwila brał moją dłoń okręcał mnie i przyciągał do siebie.
Ustaliśmy przy filarze o który oparłam się plecami byłam już zmęczona. Nogi bolały mnie od wysokich szpilek. Sasuke przysunął się i powiedział, że idzie skorzystać z łazienki, a ja mam na niego tu poczekać. Spojrzałam na wielki zegar wiszący na ścianie. Było już grubo po północy. Zastanawiałam się jaką wymówkę walnęła Tsunade mojej matce. Pewnie Sasuke dał jej kasę, a ta przyjęła ją bo w końcu grała- ciągle grała. Jednym słowem uprawiała Hazard jednak ciągle wszystko przegrywała. Co zrobić. Ona urodziła się po prostu pechowcem.

-Witaj aniele- usłyszałam za sobą. Odwróciłam się za siebie- A może diablico.


Od autorki: Przepraszam, że ostatnio się tak opóźniam z postami, ale w tym tygodniu piszę próbną maturę. Cały tydzień zawalony. Dzisiaj zdawałam z polskiego. Mam nadzieję, że dobrze mi poszło. W końcu jako królik doświadczalny pisząc nową jakże szanowne ministerstwo oświaty sprawdza na ile nas stać co rusz podnosząc poziom trudności. No nic najważniejsze to się nie załamywać :) Pozdrawiam was wszystkich kochani moi czytelnicy i do następnej :)  



niedziela, 7 grudnia 2014

Anioł Zemsty

   Ogromna konstrukcja ze szkła i stali znajdująca się w Tokio przypominała lśniącą igłę wbijającą się w niebo. Metropole, nowy budynek z najdroższymi mieszkaniami w śródmieściu,  posiadał pięćdziesiąt siedem pięter. Na najwyższym z nich- pięćdziesiątym siódmym- znajdował się najbardziej luksusowy apartament ze wszystkich: apartament Metropole, majstersztyk  ekskluzywnego, biało-czarnego projektu. Zbyt nowe by osiadł na nich kurz, marmurowe podłogi mieszkania odbijały gwiazdy widoczne przez olbrzymie okna sięgające od podłogi do sufitu. Szło w oknach było całkowicie prześwitujące, zapewniając obserwatorowi złudzenie, że nic go nie dzieli od otchłani przyprawiającej o zawrót głowy nawet tych ludzi bez lęku wysokości.
   Daleko w dole płynęła rzeka Cytat, przypominająca z góry srebrną nić przeciętą lśniącymi mostami i nakrapianą malutkimi jak pyłki łódkami, która oddzielała od siebie połyskujące brzegi  części Tokio, oraz jeden luksusowy hotel, od drugiego. Podczas bezchmurnej nocy można było zobaczyć Shaolin - niestety tej nocy było mgliście i Góra Wolności ukryta była za białą chmurą mgły.
   Niezależnie od spektakularnego widoku, mężczyzna stojący w oknie nie był nim specjalnie zachwycony. Miał zmarszczone brwi kiedy odwrócił się od okna i przeszedł przez pokój stukając obcasami swoich butów o marmurową podłogę.
 − Jesteś już gotowy?- zażądał przeczesując dłonią po włosach koloru smoły.
- Jesteśmy tutaj już od prawie godziny.   Chłopiec klęczący na podłodze spojrzał na niego nerwowo i z rozdrażnieniem.
− Podłoga jest marmurowa. Jest twardsza niż myślałem. Trudno jest na niej narysować pentagram.
 -Więc pomiń pentagram- Z bliska łatwiej było dostrzec, że pomimo czarnych włosów mężczyzna nie był stary, bardziej pasował by do niego wiek młodzieńczy tyle, że  jego ostra twarz była surowa, ale pozbawiona zmarszczek, a jego oczy czyste i spokojne.   Chłopiec przełknął z trudem ślinę a jego czarne błoniaste skrzydła wystające z wąskich łopatek (musiał wyciąć dziury w plecach swojej dżinsowej kurtki, żeby skrzydła się zmieściły) zatrzepotały nerwowo.
− Pentagram jest niezbędną częścią każdego rytuału przywołującego demony. Wiesz o tym, panie. Bez niego...
 − ...Nie jesteśmy chronieni. Wiem o tym, młody Konohamaru, ale pośpiesz się. Znam czarnoksiężników, którzy potrafią przywołać− demona, zagadać− go i wysłać− z powrotem do piekła w czasie, który minął ci na namalowanie pięcioramiennej gwiazdy.  - Chłopiec nic nie odpowiedział, tylko ponownie zaatakował marmur z wznowionym pośpiechem.  Pot spływał mu po czole i odgarnął z niego włosy dłonią, której palce połączone były delikatną błoną.
− Skończone- powiedział w końcu i kucnął z westchnieniem.- Pentagram jest skończony.
− Świetnie- mężczyzna wydawał się zadowolony.- Zaczynajmy.
− Moje pieniądze
− Już ci powiedziałem. Dostaniesz swoje pieniądze po mojej rozmowie z Agramonem, nie przed nią.
  Konohamaru wstał i zdjął kurtkę. Pomimo wyciętych  w niej dziur kurtka wciąż ściskała mu skrzydła; uwolnione rozpostarły się, zwiększyły i utworzyły powiew w nieklimatyzowanym pokoju. Jego skrzydła były koloru ropy: czarne przewlekane tęczą oszałamiających kolorów. Mężczyzna odwrócił od niego wzrok, jakby widok skrzydeł go urażał, lecz Konohamaru zdawał się tego nie zauważyć. Obszedł pentagram, który narysował w przeciwną stronę do ruchu wskazówek zegara skandując w języku demonów brzmiącym jak trzask płomieni. Przy akompaniamencie dźwięku, jakby powietrze zostało spuszczone z opony, kontur pentagramu nagle stanął w płomieniach. W tuzinie ogromnych okien można było ujrzeć tuzin odbitych płonących pięcioramiennych gwiazd.
   Coś ruszało się wewnątrz pentagramu, coś czarnego i bezkształtnego. Konohamaru  skandował coraz szybciej, unosząc błoniaste dłonie kreślił delikatne kontury w powietrzu swoimi palcami. W miejscu, w którym były pojawiał się niebieski ogień. Mężczyzna nie znał chthonianskiego, języka czarnoksiężników, w żadnym stopniu, ale rozpoznał wystarczająco dużo słów by zrozumieć często powtarzaną część pieśni Konohamaru: Agramonie, wzywam cię. Z przestrzeni pomiędzy światami, wzywam cię.
   Mężczyzna wsunął rękę do kieszeni. Jego palce napotkały coś twardego, zimnego I metalowego. Uśmiechnął się.
   Konohamaru zatrzymał się. Stał naprzeciwko pentagramu, jego głos unosił się I opadał w równomiernym skandowaniu a niebieski ogień trzaskał wokół niego jak błyskawica. Nagle z pentagramu uniosła się spiralnie plama czarnego dymu, rozszerzyła się i nabrała kształtu. Para oczu była zawieszona w cieniu jak drogocenne kamienie uwięzione w pajęczej sieci.
− Kto mnie wezwał z zaświatów?- Agramon zażądał głosem roztrzaskującym szkło.- Kto mnie wezwał? Konohamaru przestał skandować. Stał bez ruchu naprzeciw pentagramu- poruszały się tylko jego skrzydła, które trzepotały powoli. W powietrzu unosił się smród korozji I spalenizny.
− Agramon- powiedział czarnoksiężnik.- Jestem czarnoksiężnik Konohamaru. Jestem tym, który cię wezwał. Przez chwilę panowała cisza. Demon się zaśmiał, jeśli można powiedzieć, że dym potrafi się śmiać. Sam w sobie jego śmiech był kaustyczny i kwaśny.
− Niemądry czarnoksiężnik.- Agramon wydyszał.- niemądry chłopiec.
− To ty jesteś niemądry, jeśli myślisz, że mi zagrażasz- powiedział Konohamaru, ale jego głos trząsł się jak jego skrzydła.
- Będziesz więźniem tego pentagramu, Agramonie, dopóki cię nie uwolnię.
− Czyżby? -Dym poruszył się do przodu tworząc co raz to nowe kształty. Jedna wić przybrała kształt dłoni i pogłaskała krawędź płonącego pentagramu, który miał ją powstrzymać. Nagle, szybkim ruchem dym przekroczył krawędź gwiazdy, przelewając się przez granicę jak fala naruszająca wał przeciwpowodziowy. Płomienie zamigotały i zgasły kiedy Konohamaru krzycząc cofnął się. Znów zaczął skandować w wartkim chthonianskim zaklęcia uwięzienia i wygnania. Nic się nie stało; czarna masa dymu nadeszła nieubłaganie i teraz zaczęła coś przypominać- zniekształconą, olbrzymią i ohydną postać ze zmieniającymi się święcącymi oczami, przypominającymi spodki i bijące złowieszczym światłem.
   Mężczyzna patrzył niewzruszenie jak Konohamaru ponownie krzyknął I rzucił się do ucieczki. Nawet nie dotarł do drzwi. Agramon ruszył do przodu, jego czarna masa zwaliła się na czarnoksiężnika jak fala wrzącej, czarnej smoły. Chłopiec walczył słabo przez moment- a potem znieruchomiał. Czarny kształt odsunął się zostawiając na marmurowej podłodze powyginanego czarnoksiężnika.
− Mam nadzieję,- powiedział mężczyzna wyjmując zimny metalowy przedmiot z kieszeni i bawiąc się nim leniwie.- że nie zrobiłeś mu nic, co uczyniłoby go dla mnie bezużytecznym. Bo widzisz, potrzebuję jego krwi.- Agramon- czarny filar z morderczymi, diamentowymi oczami, odwrócił się. Spojrzał na mężczyznę w drogim garniturze, o wąskiej, obojętnej twarzy, z czarnymi znakami pokrywającymi jego skórę, który trzymał w dłoni świecący przedmiot.
− Zapłaciłeś dziecięcemu czarnoksiężnikowi, aby mnie wezwał? I nie powiedziałeś mu, co potrafię zrobić− ?
 − Zgadłeś.
Agramon przemówił z niechętnym podziwem:
− To było sprytne. Mężczyzna uczynił krok w stronę demona.
− Jestem bardzo sprytny. I jestem teraz także twoim panem. Będziesz mi posłuszny, albo poniesiesz konsekwencje. Demon milczał przez chwilę. Następnie klęknął w kpiącym geście posłuszeństwa.
− Jestem do usług, mój Panie...? Zdanie zostało grzecznie zakończone pytaniem. Mężczyzna się uśmiechnął.
 − Możesz mnie nazywać− Itachi



Sakura
Szczerze nienawidziłam tej cholernej szkoły. Nie mogłam po prostu już patrzeć na tych ludzi, którzy codziennie omijali mnie tak obojętnie. Nie mogę znieść tych zimnych murów w których pobierałam nauki. Z przyjemnością podłożyła bum jakąś bombę i wysadziła to wszystko w cholerę. Patrzyła bym się na ogień pochłaniający uczniów wraz z tym pierzonym budynkiem i czerpała bym  z tego tyle radości ile się tylko da. Podobno dziewięćdziesiąt trzy procent ludzi żyjących na świecie myślała w swoim jakże beznadziejnym życiu o zabiciu kogoś. Zrujnowanie tej szkoły to moje marzenie. Weszłam na lekcję prowadzoną z Anko. Po otworzeniu drzwi do klasy w oczy rzuciły mi się dwie ludzkich rozmiarów lalki, one również gapiły się na mnie. Skierowałam się na swoje miejsce tuż za Sasuke i Ino, którzy tak zawzięcie o czymś dyskutowali. Dobiegły ją urywki zdań.
-Sasuke nie okłamuję cię naprawdę to widziałam- szeptała Ino jednak na tyle głośno, że dosłyszała. Zajęła się grezdaniem po okładce zeszytu, żeby nie wzbudzić ich podejrzeń i wytężyła swój słuch.
-Słuchaj Ino to mogło być cokolwiek. Może właściciel oglądał coś i na szybach odbijały się twoim zdaniem czerwone świecące gwiazdy, a ten chłopak ze skrzydłami to pewnie tylko jakiś przebieraniec.
-I tak po prostu ruszał sobie tymi skrzydłami, a potem nagle zerwał się jak by do ucieczki- tak podejrzewam- w końcu bieg w stronę drzwi, a potem nagle go coś przewróciło upadł i już nie wstał, a potem…
-Przestań Ino masz urojenia. Wiem, że to hotel twojego ojca, ale  jak ty mogłaś zobaczyć cokolwiek w mieszkaniu na tak wysokim piętrze. To nie możliwe.
-Sasuke słuchaj ja byłam w tym hotelu naprzeciwko, nie zasłonili rolet, ja…
-A co ty tam niby robiłaś? Przecież jak by twój ojciec się o tym dowiedział to…
Sasuke urwał w połowie zdania czując, że ktoś nad nim stoi. Nauczycielka przypatrywała się parze groźnie. Byłam zdziwiona jej tak nagłym pojawieniem. Byłam tak pochłonięta dyskusją kochanków, że nawet nie zauważyłam jak do klasy wkroczyła nauczycielka. Przeczuwałam kłopoty dla tej dwójki. Czułam to w kościach.
-Widzę, że za dużo czasu razem spędzacie. Wasza kłótnia przeszkadza mi w prowadzeniu lekcji.- Spojrzałam na zegarek. Rzeczywiście lekcja zaczęła się piętnaście minut temu.
- Trzeba was rozdzielić, nie możecie przebywać tyle ze sobą, gdzieś czytałam, że to dobrze robi na związek- wiecie taka rozłąka- nauczycielka posłała im drwiący uśmiech.
-Nie możemy tak tego zostawić. Ino usiądziesz z Filipem tam po drugiej stronie klasy, który nie brał ostatnio udziału w losowaniu gdyż był nieobecny, a Sasuke, a Sasuke usiądzie z Sakurą. Nowy uczeń który niedawno z nią siedział, wypisał się ze szkoły ponieważ jego rodzice obecnie dostali jakąś leprze ofertę pracy. Przynajmniej tyle mi wiadomo od pani dyrektor. -Mój oddech przyśpieszył. Starałam się czerpać jak najwięcej powietrza do płuc i powoli je wypuszczać. Mam zaraz usiąść z Sasuke. Pewnie zaraz zacznie mnie wyśmiewać, drwić ze mnie, a Ino nie da mi żyć do końca szkoły. Jak by moje życie i tak nie było dość skomplikowane. Przez chwilę uczennica dyskutowała z nauczycielką próbując się jakoś z nią dogadać. Gdy to nie zadziałało zaczęło się ugadywanie, a na koniec branie na litość. Nic ni pomagało. Anko była nieugięta.
-Co się tak patrzysz Haruno przesiadaj się.- Zrobiłam tak jak mi kazała. Poruszałam się najdelikatniej jak tylko mogłam, aby nie zwrócić uwagi klasy, a bardziej Sasuke. Ino do końca lekcji posyłała mi znienawidzone spojrzenia. Widziałam, że mam przerąbane.
W przerwie na lunch weszłam na szkolną stołówkę. Biorąc ze stoiska czerwoną tacę przyglądałam się oferowanemu jedzeniu. Cóż nie wyglądało to najlepiej, ale mój brzuch przypominał mi burczeniem, że czekać więcej już nie może na dawkę pożywienia. Zgodnie z  zamówieniem kucharka na talerz nałożyła mi porcję ziemniaków, polane sosem pieczarkowym, kotletem mielonym i surówką z czerwonego buraka. Zapłaciłam za jedzenie i odwróciła się w stronę najbliższego wolnego stolika.
-Ej różowa- nie było zagadką do kogo należały owe słowa skierowane do mnie. Poznałam po głosie. Jednak ni zatrzymałam się szłam dalej, jednak mocne pociągnięcie za bluzkę z tyłu sprawiło, że się zatrzymałam. Odwróciłam się do osoby z tyłu chcąc wyswobodzić się z uścisku, jednak w tej chwili poczułam ciepłą ciecz na włosach. Ino wylała mi na włosy całą miseczkę ramenu. Byłam cała mokra, a co gorsze za nią stał Sasuke i patrzył na nią nie mówiąc zupełnie nic. To nie było najgorszą rzeczą jaką ją dzisiaj spotkała. Anko zjawiła się nie wiadomo skąd i poinformowała nas, że skoro nie ma winnych i ofiar wszyscy poniesiemy karę i mamy stawić się po lekcjach na placu za szkołą.

O ustalonej godzinie stawiłam się na plac. Oprócz mnie byli jeszcze Ino, jej dwie koleżanki, Sasuke, jakiś chłopak z starszej klasy i dziewczyna z równoległej klasy. Anko zjawiła również się niebawem. Podzieliła ich na dwie grupy. W mojej grupie była owa dziewczyna z równoległej klasy. Rude włosy opadały jej kaskadami na plecy, a przydługa grzywka przykrywała lekko oczy. Do mojej grupy doszedł też- o zgrozo Sasuke. Los jest naprawdę przeciwko mnie. Szliśmy za nauczycielką, aż nie ukazały nam się bramy parku.
-Hej jestem Karin- podskoczyłam na dźwięk jej głosu. Wystraszyłam się. Nie spodziewałam się że ktoś się do mnie odezwie.
-Sakura- uścisnęłam jej wyciągniętą w moim kierunku rękę.
- Więc, wolisz mściwego anioła, czy obejmujących się kochanków?  
Nie wspomniała nic o dzisiejszym incydencie, ani o swoim karze, i miałam przeczucie, że nie powinna teraz poruszać któregoś z tych tematów. Zamiast tego podniosłam głowę do góry by przyjrzeć się otaczającym mnie dwóm wielkim posągom. Ten bliżej niej wyglądał jak całujący Rodin. Mężczyzna i kobieta w miłosnym uścisku. W liceum uczyła się o francuskiej kulturze, a Rodin wydawał jej się najbardziej romantycznym jej częścią. Niestety teraz było jej ciężko patrzeć na obejmujących się kochanków i nie myśleć o Sasuke. Sasuke. Który mnie nienawidził. Jeśli potrzebowałabym na to kolejnego dowodu, zaraz po tym jak w zasadzie uciekł przede mną z szkolnej ławki tuż po zakończeniu lekcji, to wystarczyło przypomnieć sobie jego piorunujące spojrzenie dzisiejszego dnia na stołówce.  
- Gdzie jest ten mściwy anioł?- zapytałam Karin z westchnieniem.  
- Bardzo dobry wybór. Tam. –Karin poprowadziła mnie do masywnego, marmurowego posągu anioła, który ratował ziemię przed uderzeniem pioruna. Z pewnością wszystkie te posągi kiedyś wyglądały bardzo interesująco, ale teraz były stare, brudne, pokryte błotem i zielonym mchem.  
- Nie bardzo rozumiem Karin. – Co właściwie mamy tu robić?  
- Szuru-szuru-szur.- prawie zaśpiewała Karin.

– Lubię udawać, że ich kąpie.- A zaraz po tym wdrapała się na ogromnego anioła, przerzucając swoje nogi przez ramię , które miało zatrzymać piorun, jakby cały posąg był jakimś starym dębowym drzewem, na które można się wspiąć. Bojąc się spojrzeć w stronę pani Anko, by nie narobić sobie więcej kłopotów,  zaczęłam grabić ziemię wokół posągu. Nie ubrałam się odpowiednio do tego rodzaju błotnistej pracy fizycznej. W życiu nigdy nie odbywała żadnej kary, no może tych kilka wyjątków, kiedy musiała napisać sto razy na kartce: Nie będę przepisywać prac domowych z Internetu.  Lekko rzuciłam spojrzenie w stronę Sasuke. Wygrzebywał mach z zagłębi betonowej zalewki pod aniołem, żeby napis był bardziej czytelny. Wyczuwając mój wzrok na sobie, nasze spojrzenia się skrzyżowały. Albo mi się wydawało, albo mam urojenia, ale czy Sasuke puścił mi właśnie oczko???

Od autorki:No więc jest kolejny rozdział. Bardzo dziękuje za komentarze, które  bardzo mnie nakierowały na właściwy tor, a zwłaszcza na jeden komentarz należący do bardzo uzdolnionej dziewczyny. Uwielbiam twój blog- Agonia :)). Co do dzisiejszej notki nie wiem co o niej sądzić. Oceńcie sami Pozdrawiam :) 

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Nowe życia

Z dedykacją dla czytelników
Wstałam z podłogi. Nie pamiętałam co się stało chyba zemdlałam. Strasznie bolała mnie głowa. To takie dziwne. Pamiętałam, że poszłam do łazienki się wykąpać i … i nie pamiętam czy się wykąpałam czy nie, i jakim cudem jest tyle wody na podłodze i czemu jestem naga? Wstałam, sięgnęłam po ręcznik z wieszaka i owinęłam nim ciało. Zimny dreszcz przeszedł po moich plecach. Strząsnęłam się lekko. Wchodząc do pokoju spojrzałam na zegarek. Znów nieco zakręciło mi się w głowie. Opadłam na łóżko zmęczona. Uchyliłam nieco powieki i krzyknęłam. Krzyknęłam z zaskoczenia przerażenia i bezsilności. W rogu pokoju tuż pod oknem ktoś stał. Rozpoznałam w nim Kurta. Instynktownie mocniej zacisnęłam na sobie ręcznik. Co on tu robił? Jak się tu dostał? Czego on ode mnie chce? Może przez niego leżałam nieprzytomna w łazience? Na te stwierdzenie zadrżałam. Kurt swój wzrok przeniósł z okna na mnie.
-Oj Sakuro jest tyle rzeczy których nie rozumiesz- wypowiedział na ogół łagodnie, ale w jego głosie zabrzmiała też nuta rozbawienia. Postanowiłam udawać, że czuje się swobodnie i zacząć zadawać pytania
-Co ty tu robisz? Jak się tu dostałeś? Stwierdziłam, że jak na razie te dwa pytania mogą mi dużo pomóc w obecnej sytuacji.
-Nie wszystko naraz Sakuro. Pierwsze co zrobimy to..- spojrzał na nią przenikliwym wzrokiem, a potem znów odwrócił się do niej plecami- pierwsze co to idź się ubierz. Nagle się odwrócił i z szafki wziął jakieś zawiniątko
-W to się ubierz- powiedział rzucając to na łóżko tuż pod moje nogi. Bez słowa wzięłam to i skierowałam się do łazienki ja też będę czuła się bardziej bezpieczna i pewniejsza, jeżeli będę ubrana. Gdy rozpakowałam zawartość stałam jak wmurowana. W środku były buty na wysokim obcasie i koronkowa biała sukienka z czarnym pasem zawiązywanym z tyłu i kokardą na środku. Dół był rozszerzany. Nie protestując już więcej założyłam białą bieliznę którą znalazłam także w paczce na to sukienka, natomiast buty wzięłam w rękę. Przeczesując palcami długie różowe włosy wyszłam z łazienki. Kurt nadal był w moim pokoju. Uśmiechał się lekko.
-Wyglądasz jak anioł- powiedział i podszedł do mnie bliżej. Chwycił mnie za rękę i podciągnął bliżej siebie.
-Teraz zaczniemy Sakuro nowe życie…- mówiąc to ramionami otoczył mnie całą. Czułam jego mięśnie jak ze skały. Postanowiłam działać ci tu z tego nie rozumiałam i nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje. Postanowiłam wyrwać się z uścisku chłopaka. Położyłam obie dłonie na jego klatce piersiowej i próbowałam się odepchnąć używając całą siłę jaką miałam i nic. Kompletnie nic dalej mnie trzymał w ramionach i zdawało by się nawet, że nie poczuł nawet tego, że próbowałam się odepchnąć.
-Sakuro jesteś wampirem, jednak jako, że masz ziemską matkę, twoje moce są bardzo słabe. Nasz pan przyjdzie po ciebie gdy będziesz gotowa, przyjdzie po ciebie gdy się trochę rozwiniesz. Teraz nic ci nie grozi. Upadłe anioły nie mają takiej mocy nie zaatakują cię, jednak musisz mi dać przeklęte lustro ono oddali ich od ciebie będziesz bezpieczna- ,,Że co?” pomyślałam. Nic z tego nie rozumiała. Może kurt jest pijany, albo, albo naćpany. Jak to możliwe. Przecież to… Nie umiem nawet na ten temat się wypowiedzieć. Wogóle co ja mam powiedzieć. Ze jak wampirem. Moje myśli wariowały.
-Jakie przeklęte lustro, jaki wampir? Nic nie rozumiem! Wytłumacz mi! Ojciec?- jąkałam się bez przerwy. -Mój ojciec wyjechał, zostawił matkę i mnie same sobie, przecież ma kochankę? Zaprzeczałam wszystkim słowom jakie powiedział Kurt. To było nie możliwe, on nie wiedział co mówił on jest obłąkana. Z całych swoich sił znów spróbowałam mu się wyrwać. Udało mi się. Szybko odwróciłam się i chciałam uciec do drzwi, gdy poczułam jego dłonie na biodrach i jednym ruchem posadził mnie na biurku zwalając na podłogę wszystkie leżące na nim książki. Ulokował się po między moimi nogami i chwycił moją twarz w swoje dłonie.
-Słucha Sakuro jesteś w niebezpieczeństwie musisz uważać, musisz oddać mi te lustro, a Ojciec którego do tej pory uważałaś za ojca nie jest twoim ojcem. Wszystko zrozumiesz z czasem. Patrzyłam mu prosto w oczy. Był taki dziwny i taki pewny swoich słów.
-Gdzie jest lustro które dostałaś od Naruto Sakuro? Gdzie jest te lustro?- Teraz już wiedziałam o które lustro mu chodzi, jednak wciąż nie rozumiałam czemu on mówi, że te lustro jest przeklęte. Z nim jest wszystko w porządku. W jak najlepszym porządku, ale  było coś w jego oczach, coś co kazało mi mu zaufać i powiedzieć gdzie jest lustro. Jednak dalej nie wierzyłam w jego słowa na temat mojej rodziny.
-Widzisz Sakuro te znamię.- Spojrzałam na nie bardzo dobrze je znałam. Znamię które jeszcze wczoraj wziął za skórki moich prób samobójczych. Kiwnęłam mu na potwierdzenie głową. 
-To twój rodowód, że tak powiem, to świadczy o tym z jakiej rodziny jesteś i kim jesteś. Odsunął się ode mnie i znów zapytał o lustro. Wskazałam mu miejsce jego pobytu i patrzyłam jak Kurt przegrzebuje szafę, żeby odnaleźć pudełko z rzeczami moimi i Naruto. Gdy znalazł lustro szybko schował je w głąb kieszeni. Uśmiechnął się do mnie gdy zmierzał w moją stronę. Nie wiedziałam dla czego odwzajemniłam jego uśmiech. Chwycił mój podbródek jedną ręką, a gdy schował lustro drugą ręką do torby zawieszonej na jego ramieniu przesunął ową dłoń ku mnie i położył na moim udzie. Siedziałam nieruchomo i na wszystko się godziłam nie wiedząc czemu. Pocałował mnie w usta i wszystko zniknęło. Poczułam jak się osuwam a potem ten uśmiech i ciemność.


Itachi
Nienawidzę swojego ciała. Ciała upadłego anioła. Jestem upadłym już od kiedy pamiętam. Po każe otrzymanej przez Boga wylądowałem w starożytnym Rzymie przeżywając kolejne epoki i ciekając Bóg wie na co. Stałem się najemnikiem, stałem się osobą która pilnuje swoich interesów. Właśnie zakończył się kolejny czas neofilim. Jest to czas w którym upadli aniołowie muszą znaleźć schronienie przed deszczem który nazywany jest ,,łzami Boga” przez nas upadłym i owy deszcz, może zepchnąć nas w czeluści piekieł. I dla tego stworzono Neofilów-  w hebrajskich i wczesnochrześcijańskich pismach ludzie o gigantycznym wzroście, urodzeni wskutek obcowania "synów Bożych" z "córami człowieczymi", potomkiniami Kaina. Upadli opętują ciało takiego nefila i są bezpieczni w czasie  czyści Boga. To wszystko takie skomplikowane. Ludzie nie nazywają ich tak jak my- oni znaleźli sobie inną nazwę- zwą ich wampirami gdyż od czasu do czasu neofil musi pożywić się krwią aby dalej utrzymać swoje ciało w nieśmiertelności. Oni tak jak my są nieśmiertelni jednak  w tym sęk że oni czują dotyk, ból potrzeby fizjologiczne i inne takie, a mu nic a nic. Możemy jedynie wyobrażać sobie podświadomi jak to jest i tyle. Podczas czasu Neofilim wnikając w ciało wampira czujemy, przeżywamy różne emocje i przez ten krótki czas aniołowie wykorzystują ciała swoich ofiar które wcześniej zostały zmuszone do złożenia przysięgi wierności danemu aniołowi, że przez wieczność w czasie okresu Neofilim będzie on oddawał swoje ciało w rządy upadłego. Domyślam się że to nic przyjemnego dla wampirów kiedy ktoś przejmuje ich ciała i wbrew woli używa go do wali. W tym obcym ciele upadli mogą poczuć takie doznania jak dotyk i wszystko inne więc wykorzystują ciało do swoich niecnych pobudek, nie zważając na to jak się czuje neofil- inaczej także nosiciel. Gdy kończy się ulewa Aniołowie opuszczają ciała nosicieli i pozostawiają ich w spokoju do puki znów nie nadejdzie czas  Boskiej Czyści inaczej także Chachem. Są to dwa tygodnie niekończącego się deszczu. Chachem wypada na ostatni tydzień października i pierwszy tydzień listopada. Jesienna pora to zawsze najmroczniejszy czas. Upadli nie mogą nawiedzać ciał ludzkich z powodu tego, że są zbyt kruche. Takie ciało nie wytrzymało by nawet dnia, natomiast Neofilim są nieśmiertelni.  Jedna z ksiąg wyraża się tak o Neofil ,,Aniołowie ujrzeli kobiety ziemskie i za namową ich dowódcy, Szemihaza, złożyli przysięgę, że spłodzą z nimi dzieci. Dwustu aniołów zstąpiło na Ziemię, każdy wybrał sobie kobietę, którą nauczył czarów i zaklęć. Ze związków tych narodzili się niesamowite dzieci, które mierzyły więcej niż przeciętny wzrost co odróżniało ich od ludzi. Ponieważ ludzie nie mogli ich utrzymać, giganci obrócili się przeciwko nim. Księga Henocha przedstawia nefilim jako istoty niegodziwe, niszczące ziemię, zabijające ludzi i praktykujące kanibalizm. Jako potomkowie aniołów duchy nefilim nie mogły umrzeć tak jak ludzie podczas potopu, została im odebrana tylko ich ziemska powłoka, sami natomiast pozostali na Ziemi w postaci bezcielesnych demonów. Odtąd nękają ludzkość tak, jak robili to w czasach przed potopem, zazdroszcząc śmiertelnikom ciał i możliwości zbawienia.” Analogiczną legendę o pochodzeniu nefilim ze związków upadłych aniołów ze śmiertelnymi kobietami podaje Księga Jubileuszów. Według tego apokryfu Bóg w akcie gniewu za ich niegodziwości zesłał na nich szał i giganci pozabijali się nawzajem. Natomiast  Według agad talmudycznych aniołowie zstąpili na Ziemię z polecenia Boga. Wkrótce potem ożenili się ze śmiertelnymi kobietami, a z tych związków zrodzili się giganci. Dwaj synowie upadłego anioła (grigori) Simchaziego, Hamija i Haja, mieli prorocze sny, iż wkrótce na Ziemię zostanie zesłany potop. Gdy już nastąpił, jeden z gigantów, Og, król Baszanu, razem ze swoją żoną i bratem uratował swoje życie, bowiem uprosił Noego o wpuszczenie go do Arki.
No cóż to nie do końca prawda Neofilim nie zabrano ciał i nie skazano na bycie duchami, skazano ich na bycie pojemnikami na upadłych i oczywiście zazdroszczą ludziom, ale nie ciał, a możliwości władania tym ciałem do śmierci i nie bycia nigdy opętywanymi. Neofilowie pozakładali rodziny i żyją w strachu. Neofil nie może być zmuszony do przysięgi wierności upadłemu aniołowi nie wcześniej niż przed ukończeniem osiemnastego roku życia.  Właśnie ja zmusiłem króla uratowanego przez Noego na arce do bycia moim Wesalem- czyli pojemnikiem.
Jednak moim marzeniem jest zostanie człowiekiem. Tego pragnę. Utraciłem w przeszłości coś bardzo cennego. Wiem, że muszę to odzyskać. Na ziemi żyję już setki lat. Setki już lat nawiedzam mojego wesala w dnie chachemu.

Od autorki: Witam serdecznie. Dużo tutaj plątaniny, ale wam się wszystko rozjaśni w kolejnych notkach. Szukając trochę faktów o upadłych natknęłam się na Neofili możecie poczytać o nich trochę nawet w Wikipedii. Dowiecie się trochę o nich więcej i może lepiej zrozumiecie mój przekaz. Dowiecie się więcej o dniach Chachemu bo trochę pokręciłam na rzecz opowiadania i tym podobne. Druga rzecz to kurde z tego bardzo się cieszę blog ma miesiąc i już tak wiele wejść jestem pozytywnie zaskoczona. Dziękuje wam bardzo za wszystko i pozdrawiam.