Przeszłość...
-Nic się nie stało, to nie ona!- odpowiedział mężczyzna u
stóp którego leżała martwa kobieta. Jej puste otwarte oczy wpatrywały się w
niego, a wiotkie ciało ułożyło się w lekki łuk. Miała lekko uchylone usta jak
by krzyk wiązł jej w gardle.
-Myślałem, że to naprawdę ta- odpowiedział głos pochodzący z
obłoku chmury w kolorze wyblakłej czerni, mająca kształt ludzkiej postaci.
-Wszystko wskazywało na nią nawet znamię się zgadza, wszystko
jest jak powinno pochodzenie, znaki szczególne wszystko jest na miejscu, sam
tego nie rozumiem.- Czarno-włosy prychnął z wściekłości. Tak dużo przygotowań,
tak dużo zachodu i na nic. Rozkruszona kreda tworzyła wokół nich pentagram.
Znajdowali się w starym opuszczonym zamku na obrzeżach Tokio należącym kiedyś
do wielkich rodów władców, którzy władali tą ziemią.
-Skoro twoim zdaniem wszystko jest jak w najlepszym porządku
więc powiedz mi czemu ta tutaj leży martwa, a ja jak byłem tak jestem tym co
byłem?- Zły podniósł głos- Zawodzisz mnie. Chyba nie chcesz, abym odesłał cię
tak skąd przybyłeś.- Po chwili wąchania obłok znów odezwał się.
-Może krew tego małego była zła, może w tym leży rzecz?
Zapytał próbując się jakoś usprawiedliwić. – Dziewczyna jest na pewno z rodu
twojego wesala powinna była oddać swoją duszę, abyś ty stał się nieśmiertelnym
człowiekiem i posiadł jego moce.
-Nie pierdol tylko pokarz mi tą księgę.- Mężczyzna wziął do
ręki starą księgę obitą w brązową skórę i kartkował pożółkłe strony. Gdy
znalazł odpowiednią znów dokładnie wczytał się w treść. Jednak jego uwagę
przykuł rysunek na marginesie księgi. Było to jak by coś okrągłego, w ramce
która składała się z wijących węży.
-Co to jest?- Zapytał Agramona. Ten zmniejszył ich odległość
i przyjrzał się rysunkowi.
-Nie mam pojęcia. Pokręcę się trochę i popytam jutro
wieczorem dam ci odpowiedz.
-Nie będę czekał tak długo jutro rano jak nie wrócisz odzywał
się tam gdzie twoje miejsce, a wiesz co w tym celu wykorzystam. Nic mi nie
zrobisz.- Karo-oki ścisnął w kieszeni
mały przedmiot. Demon wiedział jak to może się dla niego skończyć.
-Rozumiem panie.- Po tych słowach zniknął, aby zająć się
wyznaczonym mu zadaniu. Mężczyzna uklęknął przy zwłokach kobiety. Znów
dokładnie jej się przyjrzał. Wyciągnął ku niej dłoń i odgarnął z twarzy jej
różowy kosmyk.
-Przykro mi, że to tak się skończyło, wiem, że chciałaś mnie
przed tym uchronić jednak to moje przeznaczenie. -Posłał martwym zwłokom lekki
uśmiech głaszcząc policzek degeneratki. Westchnął gdy przypomniał sobie jak
próbował ją zdobyć, aby mu się oddała, a kiedy była już w pełni jego złożył jej
dusze w rytuale. Coś poszło nie tak owszem ona powinna nie żyć, ale i on
powinien przeżyć zmianę, jednak dalej nie czuł dotyku, ciepła, zimna, głodu,
potrzeb fizjologicznych i tak dalej. Spojrzał na jej znamię. Takie znamiona
dziedziczyły kobiety z pokolenia jego wesala, jednak w niej nie było tej
błękitnej krwi.
-Przeklęty Orochimaru.- Zaklął. Wstał po czym jednym krokiem
przekroczył ciało różowo-włosej i wyszedł z saki tronowej. Nie kochał jej, ale
w pewnym sensie stała się mu bliska, jednak nikt nie mógł teraz przeszkodzić mu
w jego działaniach.
Teraźniejszość...
-No cóż muszę przyznać, że
przyłożyliście się do pucowania owych posągów. Błyszczą jak gwiazdy- pochwaliła
ich Anko.
-A teraz możecie wracać do
domu.
Bolały mnie ręce od
szorowania tego mściwego anioła. Karin szła obok mnie zadowolona z siebie jak
zawsze zresztą. Nie miałam pojęcia skąd ona bieżę tyle pozytywnej energii-
podziwiałam ją. Ja byłam beznadziejna.
-Co robisz Sakuro jutro po
południu?- Zapytała się mnie wesolutkim głosikiem. Jej usta wykrzywione były w
szerokim uśmiechu, oczy błyszczały za przezroczystymi oprawkami okularów, a
włosy tańczyły porwane w wir wiatru. Co chwila odgarniała niesforne kosmyki z
twarzy zakładając je za ucho.
-Nie mam pojęcia pouczę się
do testu z fizyki- dziewczyna nagle stanęła natomiast ja szłam dalej ze
spuszczoną głową. Nie czując jej obecności obok siebie odwróciłam się ku niej.
-Co jest? Zapytałam.
-Sakura. –Za swoimi plecami
usłyszałam głos mrożący krew w żyłach. Odwróciłam się przestraszona. Pewnie
zaraz oberwie mi się za Ino. Ośmieliłam się spojrzeć w jego oczy. Nieśmiało,
ale to zrobiłam. Jego wyraz twarzy był nieodgadniony jednak postanowiłam
zaryzykować i się odezwać.
-Tak? – Zapytałam. Może
głupio to zabrzmiało, ale chociaż przerwałam nurtującą mnie ciszę.
-Może odwieść cię do domu?-
Czy to było pytanie do mnie? Rozejrzałam się jak głupia, ale byłam tylko ja i
równie wmurowana Karin. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Stałam oniemiała.
Zanim jednak zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć zostałam pchnięta do przodu prawie
co nie wpadając na chłopaka i usłyszałam głos mojej nowo zapoznanej koleżanki.
-Jasne że tak!- wykrzyknęła
pełna entuzjazmu- Jest zachwycona!- Za nim zdążyłam wtrącić swoje jakże
najważniejsze zdanie, decyzja zapadła bez uznania mojego głosu.
-To super chodź- złapał mnie za ramię i poprowadził w sobie znanym kierunku. Nagle jak by
odezwały się we mnie wyrzuty sumienia i coś jeszcze w moim przypadku to zapewne
nieśmiałość.
-Nie Sasuke stój. Nie chce
ci robić kłopotu bo wiesz ja mam blisko, ja się przejdę- wyjąkałam.
-Weź przestań to żaden
problem. – Doprowadził ją na szkolny parking tuż za placówką. Otworzył mi drzwi
pasażera w dłonią zachęcił, abym wsiadła. Mimo wątpliwości zrobiłam jak kazał-
usiadłam, a za chwilę drzwi zamknęły się za mną. Sasuke po chwili zajął miejsce
kierowcy i uruchomił silnik ruszając.
-Nie chcesz wiedzieć gdzie
mieszkam?- Ten fakt mnie zastanowił. Nie pytał mnie gdzie mieszkał, a chyba na
początku powinien mnie o to zapytać w końcu praktycznie nikt w szkole nie wiedział
gdzie pomieszkuje. Nie miałam znajomych, więc i nie miałam kogo zaprosić do
siebie. Kierowca czarnego mustanga spojrzał tylko na mnie przelotnie i lekko
się uśmiechnął.
-Jedziemy do mnie. Chciał
bym, abyś towarzyszyła mi na dzisiejszej imprezie u Kiby. Musimy się lepiej
poznać w końcu siedzimy razem w ławce.- powiedział to z takim zadowoleniem, że
aż trudno było w to uwierzyć. Jego słowa dotarły aż po chwili do mnie.
-A co z Ino, a poza tym nie
mam ubrań nic nie mam praktycznie.
-Tym się nie martw i mi
zaufaj co ci szkodzi wyrwać się na chwilę ze strefy samotności i się zabawić.
Nie martw się niczego od ciebie nie oczekuję, a po imprezie odwiozę do domu.
Twoja mama już o wszystkim wie. Znaczy się przekupiłem Tsunadę, żeby coś
wymyśliła i zadzwoniła do twojej matki i powiedziała, że nie będziesz na noc w
domu bo cos tam coś tam. - uśmiechnął się ukazując rząd śnieżno-białych zębów.-
Ino też się nie przejmuj załatwiłem to.- zdziwiłam się jego chłodnym głosem co
chłodu w jego głosie gdy wypowiadał się o Ino. Zastanawiałam się co takiego
wymyślił Sasuke. Może impreza jest dobrym pomysłem, nie chce już być sama. Może
czas spróbować się otworzyć nie chce być wiecznie sama. Postanowiłam, że zaufam mu co mi
szkodziło. W tedy nie podejrzewałam tak potwornej intrygi.
Dojechaliśmy do posiadłości
państwa Uchiha. Była przeogromna. Nie
dziwiłam się zresztą rozmiarami posiadłości byli w końcu multimilionerami.
Drzwi otworzył nam bardzo wysoki łysy starszy mężczyzna. Skłonił się lekko
przed Sasuke i zaprosił nas do środka gestem dłoni. Brunet chwycił za moją rękę
i pociągnął mnie przez wielki hol do olbrzymich schodów. Po jakiejś minucie
dotarliśmy na trzecie piętro i doszliśmy do ostatnich drzwi na długim
korytarzu. Sasuke praktycznie mnie tam wepchnął.
-Zaczekaj tu chwilę zaraz
ktoś do ciebie przyjdzie i cię przygotuje, ja idę sam się przygotować i widzimy
się o dziewiętnastej na dole. Przyjdzie po ciebie Hikaru.- Po tych słowach
zamknął drzwi. Stałam oniemiała. Nawet nie dał szansy mi się odezwać.
Rozejrzałam się po pokoju. Ściany były koloru brązu i szarości . Przy jednej ze
ścian znajdowało się ogromne łóżko. Obok niego stała równie ogromna toaletka.
Jedne drzwi prowadziły na korytarz, a drugie do łazienki wyłożonej czarnymi
płytkami. Wyglądała wspaniale. Wyszłam z łazienki kiedy usłyszałam pukanie do
drzwi. Do środka po chwili weszły dwie kobiety w średnim wieku. Jedna ciągnęła
za sobą dwie wielkie walizki, a druga w dłoniach trzymała ogromne kartonowe
pudło koloru jasnego różu.
-Witamy panienko jesteśmy od
pana Itachiego. Mamy panią przygotować.
-Kogo?- zapytałam
zaskoczona. Nie znam żadnego Itachiego myślałam, że są od Sasuke, jak widać się
pomyliłam. Kobiety spojrzały na siebie i już bez zbędnych słów posadziły mnie
na krześle i zajęły się moim wizerunkiem. W ciągu tych paru godzin miałam przeprowadzonych
parę zabiegów odżywczych, zrobiły mi też makijaż, pedikiur, manikiur, fryzurę,
a teraz kazały mi się rozebrać i założyć
tą czarną koronkową bieliznę która leżała przede mną. Jak kazały tak też
zrobiła. Wciągnęłam na tyłek fikuśne majtki przypinając je do podwiązek długich
czarnych pończoch. Zdjęłam mój biały stanik i założyłam czarny od
kompletu. Ładnie bielizna komponowała
się z moją bladą skórą. To naprawdę zadziwiające jak w tak niesamowicie słonecznym
regionie jestem blada jak kartka papieru. Często z tego powodu byłam ofiarą
pośmiewisk, to nie moja wina, że mam taki odcień skóry, a w dodatku moi rodzice
mieli raczej ciemne karnacje, więc skąd ja się wzięłam.
Wyszłam z łazienki do dwóch
kobiet. Zerknęłam na zegar na toaletce. Za chwilę będzie dziewiętnasta. Panie
pomogły mi założyć niesamowicie obcisłą sukienkę i podciągnęły ją w dół, aby
uwydatnić w gorsetowej górze moje piersi. Na dole idealnie przylegała do mojego
tyłka. Kazały mi usiąść na łóżku i na nogi wcisnęły mi ciemno niebieskie zamszowe
szpilki z zakrywanymi palcami, cienkim paskiem na kostkach i małymi kokardkami po zewnętrznych
stronach obuwia. Poprowadziły mnie do wielkiego lustra i odwróciły ku niemu.
Spojrzałam na siebie oniemiała. To nie byłam ja. Zielone oczy były mocno wyeksponowane,
jak i ponętne czerwone usta. Doskonale podkreślone kości policzkowe i delikatny
róż na policzkach. Czarna, obcisła, krótka, gorsetowa sukienka też świetnie
pasowała. Eksponowała moją talię, biust i długie nogi na których znajdowały się
śliczne niebieskie szpilki. Włosy miałam wyprostowane przez co sięgały mi
prawie do pasa. Zawsze przedziałek na włosach miałam bardziej z lewej strony, a
kobiety do tej fryzury zrobiły mi go na środku. Zaparło mi dech w piersiach. Wyglądałam niesamowicie. Do
tego otrzymałam jeszcze niebieską koralikową bransoletkę, naszyjnik i kolczyki
również były niebieskie pod kolor szpilek. Moja samoocena poszła o parę
szczebli w górę. Uśmiechnęłam się delikatnie.
Moją uwagę od siebie przyciągnął wchodzący do środka lokaj.
-Panienko Sakuro, panicz
Sasuke już na panią czeka.- Lokaj wyciągnął ku mnie ramie, które przyjęła. Był
niesamowicie wysoki. Wyszliśmy z pokoju po tym jak podziękowałam dwóm paniom,
że zrobiły ze mnie bóstwo. Słowa otuchy dodał mi również mój towarzysz który
wyciągnął mi ramie za które złapałam uśmiechając się do niego. Schodziliśmy po
schodach. Już po chwili ujrzałam mojego partnera. Stał do nas tyłem, jednak gdy usłyszał
stukot moich szpilek odwrócił się ku
nam. Widziałam jego zdziwione wzrok. Patrzył na mnie z szeroko otwartymi
oczami, jednak po chwili już przyswoił mój nowy image i uśmiechnął się
delikatnie. On również wyglądał wspaniale. Ciemne jeansy i czarna koszula
odpięta z kilku guzików od góry, które odsłaniały kawałek jego klatki
piersiowej. Wysunął ku mnie dłoń i przejął z rąk lokaja. Czułam się jak by
ojciec przekazywał mnie w ręce ukochanego chłopaka tuż przed balem, jednak to
nie do końca tak było, jedyne co się w tym zgadzało, to czułam się jak
księżniczka. Posłałam mu również delikatny uśmiech.
-Wyglądasz niesamowicie
Sakuro- powiedział do mnie. Ja również pochwaliłam jego wygląd i wyszliśmy z
domu. Przed nami zaparkowana była czarna długa limuzyna. Nie dowierzałam temu
wszystkiemu. Teraz czułam się jak
królowa. Otworzona mi drzwi i przy pomocy Sasuke weszłam do środka. Nie
wiedziałam gdzie jedziemy więc chciałam się podpytać Sasuke gdzie jedziemy,
jednak on wciąż powtarzał, że to niespodzianka. Także poruszyłam temat Ino,
jednak również powiedział, że ona nie będzie sprawiać już problemu. Limuzyna
zatrzymała się przy ogromnym zamku, który znajdował się na obrzeżach miasta.
Wielki z czarnej cegły prezentował się upiornie. Weszliśmy do środka. Sasuke
kierował mnie ku wielkim drzwiom. Otworzyło nam je jacyś dwaj mężczyźni.
Ochrona- pomyślałam. Przed nami rozciągnęła się wielka sala tronowa na której
wokół były porozstawiane stoły z jedzeniem i alkoholem, a na środku do mocnych
bitów tańczyło już wielu nastolatków. Kolorowe światła raziły mnie co chwila.
Myślałam że jedziemy na jakąś domówkę, a czułam się jak w porządnym clubie. Dj
też był niesamowity. Zabawiał tłum swoimi remixami.
Bawiliśmy się z Sasuke
wyśmienicie. Każdy chwalił mój wygląd z czego byłam niesamowicie dumna. Co
chwila inny chłopak prosił mnie do tańca jednak brunet wszystkich oddelegował.
Bawiłam się z nim i jego znajomymi, których polubiłam chodź nie znała. Było
wspaniale. Alkohol szumiał mi już w głowie, jednak dalej tańczyłam z drinkiem w
dłoni w małym kubku. Karo-oki co chwila brał moją dłoń okręcał mnie i przyciągał
do siebie.
Ustaliśmy przy filarze o
który oparłam się plecami byłam już zmęczona. Nogi bolały mnie od wysokich szpilek.
Sasuke przysunął się i powiedział, że idzie skorzystać z łazienki, a ja mam na
niego tu poczekać. Spojrzałam na wielki zegar wiszący na ścianie. Było już
grubo po północy. Zastanawiałam się jaką wymówkę walnęła Tsunade mojej matce.
Pewnie Sasuke dał jej kasę, a ta przyjęła ją bo w końcu grała- ciągle grała.
Jednym słowem uprawiała Hazard jednak ciągle wszystko przegrywała. Co zrobić.
Ona urodziła się po prostu pechowcem.
-Witaj aniele- usłyszałam za
sobą. Odwróciłam się za siebie- A może diablico.
Od autorki: Przepraszam, że ostatnio się tak opóźniam z postami, ale w tym tygodniu piszę próbną maturę. Cały tydzień zawalony. Dzisiaj zdawałam z polskiego. Mam nadzieję, że dobrze mi poszło. W końcu jako królik doświadczalny pisząc nową jakże szanowne ministerstwo oświaty sprawdza na ile nas stać co rusz podnosząc poziom trudności. No nic najważniejsze to się nie załamywać :) Pozdrawiam was wszystkich kochani moi czytelnicy i do następnej :)
Bardzo mi się podoba twoja historia. Lubię taki styl pisania, gdy jest sporo niewiadomych, sama też pakuję pełno znaków zapytania do swoich opowiadań. Mam nadzieję, że matura poszła Ci dobrze. Nie ukrywam też, że już wyczekuję kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńNa koniec!!!
Dużo weny i chęci do pisania, a z okazji zbliżających się świąt życzę Ci seksownego Mikołaja, co to by Cię dobrze rózgą wychłostał ;)
Dziękuje ci za tak miły komentarz a co do mikołaja jak będzie sexowny to może chłostać mnie do woli :-P
OdpowiedzUsuń