wtorek, 25 listopada 2014

Przekleństwo życia

Byłem sfrustrowany tym co dopiero miało miejsce. Jezu jak ten Kurt to zrobił, wiedział praktycznie wszystko o moim Aniele. To wydaje mi się, aż nazbyt przeraźliwe i daje mi powód, abym bardziej skupił się na Sakurze i jeszcze więcej starał się zauważyć, oraz przewidywać niebezpieczeństwa. Zastanawiał mnie ten Kurt skąd on mógł wiedzieć tyle o mojej dziewczynie, praktycznie wszystko, to czego nie można było dowiedzieć się od innych, nawet szkoły jakie obrała sobie za przyszłościowe nie były dla niego tajemnicą. Czy on może mieć coś wspólnego z tym przeklętym lustrem. Pojawił się tak dalej, jest blisko Sakury i cały czas się w nią wgapiał. Do tego jeszcze zapisał jej swój numer telefonu. Moja dziewczyna nie zadzwoni do niego jestem pewien, jest zbyt nieśmiała. Po tym jak wróciliśmy do domu postanowiłem odwiedzić Jozue i wypytać go jeszcze o parę spraw. Muszę wiedzieć więcej jak chcę ją ochronić, a muszę to zrobić, nie mogę jej stracić. Upewniając się parokrotnie, że wokół domu różowo-włosej nie kręci się nikt podejrzany i że w domu równie jak w około jest bezpiecznie zerkając ostatni raz w stronę mojego Anioła. Leżała na łóżku z lekko podkulonymi nogami. Włosy rozsypały jej się na poduszce, a jej wzrok śledził tekst książki, którą trzymała w dłoni. Miałem nadzieje, że podczas tych paru minut jej się nic nie stanie, nie chciałem zostawiać jej samej, ale musiałem. Tu chodziło o jej bezpieczeństwo. Wychodząc przez otwarte okno ostatni raz zerknąłem na Sakurę i moje skrzydła poderwały się do lotu. Szybowałem jak najszybciej mogłem. Fakt, że zostawiłem moją podopieczną samą w domu jeszcze bardziej mnie popędzał. Będąc już u schyłku wrót zwolniłem delikatnie. Z daleka widział już Jozue który czekał na niego. Zaleta Archaniołów- wiedzieli wszystko o wszystkich.
-Witaj Jozue. Mam do ciebie parę pytań.- Zanim dokończyłem wypowiedz, za nim zdążyłem zadań jakiekolwiek pytanie  on szybko wyprzedził moje wszelkie myśli.
-Jak wiesz jest parę rodzaju aniołów. – Księga Hilipsa- zakazana księga, opisuje naturę aniołów. Przedstawia trzy grupy. - Wskazała na Caravaggia. - Pierwsza to malakhim - Posłańcy. Przewodzi im Gabriel i są najbardziej znaną formą bytu nieziemskiego, ale istnieją jeszcze dwie inne grupy. Każda ma swą rolę w doświadczaniu ludzkości. – Itachi spojrzał na grupę aniołów która przebywała niedaleko nich. Jozue widząc ich również lekko ściszył głos.
- Czy kiedykolwiek słyszałeś o islamskim szatanie? O Iblisie?- Itachi przeżył szok. Przecież to nie realne, są aniołami Boga nie mogą wierzyć w nic innego jak w jak w ich stwórcę. Przez cały czas aniołowie wpajali mu o chrześcijaństwie, a teraz Jozue pyta go o jakąś muzułmańską przeszłość? Słyszał od matki setki opowiadań, choć niewiele zapamiętał za czasów swojego życia.. Tylko kilka głęboko zapadło  w jego serce.
- Kiedy Bóg stworzył Adama, poprosił, aby wszystkie anioły pokłoniły się przed pierwszym śmiertelnikiem. Szatan, koraniczny Iblis, odmówił. Powiedział, że może pokłonić się tylko Bogu.
– Bardzo dobrze.- pochwalił go Jozue za swoje wspominki które przekazała mu jego matka- Szatan okazał Bogu jednocześnie nieposłuszeństwo i lojalność. Dostał rolę kuszenia śmiertelników, testowania ich. Szatan odszedł, zabierając ze sobą te anioły, które, podobnie jak on, sądziły, że ludzkości nie należy się specjalny status - pierwszych pomiędzy stworzeniami Boga. Te anioły stały się diabłami.
-trzecią grupą są upadli aniołowie. Podczas selekcji w niebie anioły mogły się wypowiedzieć po stronie Boga lub Szatana który to utworzył swoje  królestwo tworząc równowagę dobro i zło. Ci aniołowie którzy nie chcieli się podjąć z żadnej ze stroń ani dobrej, ani złej zostali zrzuceni na ziemię. Pozbawiono ich nie tylko mocy, ale także i skrzydeł.
-Więc upadłe anioły są na ziemi i nic nikomu nie przeszkadzając żyją sobie w ukryciu wtapiając się w ludzi?- Zapytałem gdyż takie właśnie wnioski przyszły mi do głowy po tych objaśnieniach Jozue.
-Nie do końca tak jest wygnańcy zaczęli coś kombinować. Podejrzewamy, że Anioł Śmierci kombinuje coś z nimi i razem zjednoczą siły, aby zemścić się na ludziach. Prawdopodobnie teraz będą chcieli przywrócić moc Anioła i zniszczyć potomków Adama i Ewy…
-Co oznacza że…- przerwałem mu na chwilę domyślając się co tak naprawdę chce mi przekazać Jozue.
-Dokładnie tak….
Czym prędzej wróciłem do Sakury. Czułem, że coś jest nie tak. Z łazienki dobiegały różne dziwne odgłosy. Szybko pobiegłem w tamtym kierunku i otworzyłem drzwi. Moim ciałem wstrząsnęły dreszcze. Czym prędzej do niej podbiegłem.

Sakura

Gdy już książka przyprawiała mnie o zawroty głowy postanowiłam trochę przemyśleć parę spraw, a do tego postanowiłam wykorzystać gorącą wodę. Napuściłam maximum wody która była idealna do rozmyślenia. Wrzuciłam do wanny kulkę musującą o zapachu lawendy i zaczęłam się rozbierać. Ustałam przed dużym lustrem w samej bieliźnie. Może i byłam szczupła, jednak nienaturalnie blada i o nienaturalnych różowych włosach, co tworzyło ze mnie dziwadło. Straszne dziwadło. Zanurzyłam się w ciepłej wodzie i patrzyła na sufit łazienki z pod wody trzymając głowę tuż przy dnie. Nogi uniosłam wysoko robiąc sobie jeszcze więcej miejsca i powoli wypuszczałam powietrze z ust tworząc małe bąbelki które rwały się na powierzchnię wody i znikały. Uśmiechnęłam się lekko i czując nie odporną potrzebę zaczerpnięcia świeżego powietrza powoli wynurzałam się z pod wody. Widząc już coraz jaśniejsze światło szybciej podciągnęłam się aby wydostać się z głębin wanny. Włosy  falowały w nieodgadnionym ruchy cieczy. Pod wodą wydawały się takie miękkie i delikatne. Nie zamykając oczy wynurzyłam się z wanny i zaczerpnęłam powietrza. Uniosłam jedną rękę ku górze przez co stróżki błękitnego ,,zasobu” spłynęły mi wzdłuż nadgarstka kończąc swoją drogę na łokciu po czym znów wpadały do wanny.  Postanowiłam znów się zanurzyć i popatrzeć na świat z pod powierzchni wody. Chciałam jeszcze raz dotknąć swoich miękkich włosów które rozsypały się i falowały na samej głębi ,,mebla”. Nabierając w płuca jak najwięcej powietrza znów zanurzyłam się w tą głębię. Jednak z prawej strony usłyszałam szelest. Nie mogłam  już powstrzymać zanurzania więc opadłam na dno i odepchnęłam się, aby znów unieść się ku górze, jednak poczułam czyjeś ręce na swoich barkach i  mocne przyciśnięcie do dna wanny. Rozszerzyłam szeroko oczy przez co nad sobą ujrzałam postać w kominiarce i jego ręce które zanurzały mnie w głąb wody. Przestraszona tym że kończy mi się powietrze walczyłam. Szamotała się i wyrywałam jak najmocniej umiałam. Woda wylewała się poza krawędzi mebla łazienkowego pozostając na podłogowych płytkach. Starałam się ratować jednak oprawca nie ustępował, jedną ręką złapał mnie za szyję a drugą przytrzymywał mi nogi. Byłam tak przerażona że nie zwracałam uwagi na swoją nagość. Pomyślałam o mamie, jednak szybko ten plan odpadł gdyż nie mogła mi pomóc- wyjechała na delegację. Poczułam nieprzyjemny uścisk w płucach. Brakowało mi powietrza. Do tego jeszcze ręka trzymająca mnie za szyję. Próbowałam krzyknąć jednak tylko zakrztusiłam się wodą. Czując powolny uścisk w skroniach przestałam się szamotać i odpływałam. To mój koniec pomyślała. Zamknęłam oczy i powoli oddalałam się od światła. Ostatnie co widziałam to rozmazaną sylwetkę.

Itachi
Szybko zanurzyłem swoje ręce w głąb wody i chwytając ją pod pachami wyciągnąłem na powierzchnię. Szybko zmieniłem układ rąk i teraz jedna powędrowała pod jej plecy, a druga pod kolana. Jednym ruchem uniosłem jej ciało do góry i ułożyłem na płytkach. Przysunąłem ucho do jej ust i zatykając nozdrza sprawdziłem czy oddycha. Nie oddychała. Koncentrując się na reanimacji szybko złożyłem odpowiednio ręce i przyłożyłem do jej klatki piersiowej wcześniej ,,wdmuchując” jej dwa oddechy powietrza. Pierwszy raz dotknąłem ustami jej usta, jednak to nie był czas na rozmyślanie jak musi naprawdę wspaniale całować z tymi malinowymi wargami. Po dwóch jakże długich minutach reanimacji otworzyła oczy a ja w tym czasie przewróciłem ją na bok żeby mogła wykrztusić wodę którą się zachłysnęła. Dziewczyna znów przewróciła się na plecy i spojrzała na mnie dużymi zielonymi oczami. Spojrzała na mnie. Widziałem w jej tęczówkach odbicie swojego ciała. Nie zniknąłem przez co teraz mnie widzi i do tego jeszcze w pełnej chwale. Za moimi plecami rozłożone były białe skrzydła. Przeniosła na nie swój wzrok. Byłą przerażona. Przerażona ponieważ niczego nie rozumiała. Nie widziała, że nie mogę zrobić jej krzywdy. Teraz pojąłem jeden fakt. Ona brała mnie za swojego oprawcę. Szybko wstała i podciągając nogi pod siebie i zerkając na mnie co chwilę swoimi przerażonymi oczami, zagryzła wargę. Była roztrzęsiona, jednak nie krzyczała. Skuliła się jeszcze bardziej i z emocji zemdlała. Chciałam do niej podbiec kiedy dostrzegłem na lustrze napis czerwoną szminką ,, NIE MYŚL ŻE JESTEŚ BEZPIECZNA” Chciałem do niej podejść lecz poczułem się słabo. Upadłem obok niej chwytając ją za dłoń. Ciemność wszędzie ciemność i nagle czyjś głos
-Itachi za złamanie przepisów i ukazanie się w pełnej chwale poniesiesz najbardziej srogą karę- powiedział głęboki głos. Lekko uchyliłem powieki i od razu je przymknąłem. Biało-żółte światło poraziło mnie w oczy. Powoli przyzwyczajając się do jasności uchyliłem powieki.
-Skazuję cię na piekło…- Moje oczy teraz prawie co nie wypadły z orbit. Piekło- bezgłośnie wyszeptały moje usta.
-Miłosierny panie okaż swoją łaskę i nie skazuj go za stracenie. Robił to pod wpływem impulsu- Powiedział głos obok mnie. Jozue  to był Jozue, a więc jestem w niebie, a dokładnie przechodzę sąd Boży za złamanie najbardziej ważnej reguły za którą ponosi się karę w postaci strącenia do piekła. Sakura co z Sakurą krzyczało moje serce, ale rozum podpowiadał, abym się nie odzywał. Spojrzałem na Boga, nazywanego przez anioły ,,Tronem”. Rozejrzałem się dookoła. Na krawędzi łąki pojawiło się krzesło w kolorze kości słoniowej. Krzesło zostało wykonane z nieziemskiej substancji, którą Itachi widziała już wcześniej - tego samego materiału, co srebrna laska ze spiralnym czubkiem, którą Tron trzymała w lewej dłoni. Uśmiech Tronu padał na anielice obok niego, sprawiając, że na ich skrzydłach pojawiły się tęczowe rozbłyski. Anielice nuciły razem w pełnej harmonii rozkoszy. Uwielbienie dla Tronu przychodziło naturalnie, do tego Itachi i inni aniołowie zostali stworzeni. Jakimś sposobem jednak nie mógł się poruszyć. Tron nie wydawał się rozczarowany ani zaskoczony.
-Ponieważ jestem łaskawy dla swoich dzieci nie przekreślę cię, jednak dam szansę gdyż ręczy za ciebie Jozue. Tron zakręcił laską w dłoniach, dolnym jej końcem tworząc wgłębienie w ziemi. Natychmiast wyrósł z niego pęd białych lilii i wspiął się po lasce. Tron jakby tego nie
zauważał, wpatrzył się niebieskimi oczyma w Itachiego, aż on również uniósł wzrok.
-Skazuję cię na wygnanie. Zostaniesz pozbawiony swoich skrzydeł i strącony na ziemię. To będzie twoja kara.
-A co z Sakurą. Szybko powiedziałem. Oblicze Tronu sprawiało wrażenie jak by intensywnie mi się przypatrywał.

-Wymażemy wam pamięć. Zapomnicie, że kiedykolwiek się widzieliście czy znaliście. Ty także zapomnisz, chyba, że sam wyrzekniesz się miłości. Czy tak zachowuje się Autorytet. Czy Autorytet zabiera wszystko nie dając w zamian tak naprawdę nic. Nie mogłem wyrzec się Sakury. Moje uczucie do niej było ponad wszystko. Nie musiałem odpowiadać tron znał moją odpowiedz.  Więcej już nic nie usłyszałem. Grupka Archaniołów podleciała do mnie i jedni chwytali go za ręce inni za łów, a jeszcze inni za skrzydła i nie bacząc na protesty moje, ani Jozue wyrwali mi skrzydła. Wrota niebios się uchyliły, a mnie wyrzucono w ich stronę. Spadałem przecinając kolejne linie chór. Nie czułem nic. Wiatr sprawił, że załzawiły mi się oczy. Przywołałem obraz Sakury jednak jej twarz oddalała się ode mnie po czym zniknęła. Zamknąłem i otworzyłem oczy. Widziałem z góry światła na ziemi. Miałem wrażenie, że ten upadek mnie zabije. Uroniłem łzy nad stratą skrzydeł i ukochanej. 


Od autorki: Trochę spóźniłam się z publikacją, ale to wyłącznie moja wina. Musiałam pozałatwiać kilka swoich spraw i cóż przyznam się zaczęłam się z KIMŚ spotykać ( Wow prawda) wątpiłam już, że kiedykolwiek spotkam chłopaka który nie będzie idiotą i popisywał się przed kumplami i wogóle (cóż takich dużych dzieci coraz więcej prawda drogie panie) Długo pozostawałam sama gdyż poprzedni chłopak mnie zdradził i po prostu byłam uczulona, jednak teraz znów jak by poczułam swobodę i takie coś czego nie umiem opisać, ale spokojnie to nie jest miłość. Jak na razie jesteśmy przyjaciółmi i po prostu spotykamy się na pizze, spacery i inne takie nie będę przynudzać. I tak jakoś mam dwa dni spóźnienia za co przepraszam i obiecuję poprawę ( mogę kłamać xD nigdy nic nie wiadomo) Inni by powiedzieli jak nie jesteś pewna nie obiecuj, jednak ja wam dam tą złudną nadzieję :) To by było na tyle kolejna notka ,,31.11.14" w tedy blog obchodzi miesięcznicę xD. Liczę na wasze szczere opinie i pozdrawiam, a i zaglądajcie do mnie zaglądajcie :) Papa 

sobota, 15 listopada 2014

Projekt Zło





                                                                                      Zrobił bym dla ciebie wszystko,
nawet gdybym miał sprzeciwić się swojej naturze
Dla ciebie wyrzekł bym się wszystkiego co posiadam
Nawet duszy
Jeżeli to nie jest miłość
Nie umiem zaoferować ci nic więcej.







Nie dobrze, nie dobrze. Co teraz będzie? Jak to się to stało. Co nagle otworzyło portal Jak mogłem do tego dopuścić? Co mam teraz zrobić. Powinienem skontaktować się z Jozue.  Muszę szybko skontaktować się z nim i go ostrzec. Upewniłem się, że moja dziewczyna śpi i wbiłem się ku bramom niebios. Rozpościerałam skrzydła zwiększając swoją prędkość. Nie chciałem zostawiać Sakury zbyt długo samej. Z daleka ujrzałem Jozue.
-Wiem co się stało słyszałem  krzyk. Pewnie Zastanawiasz się czyje to były krzyki. Już ci tłumaczę. Jozue zrobił chwilową przerwę i ściskając w dłoni pęk kluczy kontynuował.
- Co wiesz na temat Archanioła? - zapytała Jozue. Chwilę myślałem nad odpowiedzią.
- To Upadły Anioły, Anioł Ciemności, Obserwator.
- Był Sędzią. Został wysłany na ziemię, aby nauczyć człowieka prawości i karać tych, którzy schodzili ze ścieżki dobra. Był - jest Aniołem. Śmierci. Tylko jeden wystarczył, aby zniszczyć Sodomę i Gomorę. To on sprowadził potop. I to właśnie Anioł Śmierci przemierzał Egipt, zsyłając najokrutniejszą karę – dziesiątą plagę. Śmierć każdego dziecka. Wstrząsnęły mną dreszcze. Co prawda nie czułem głodu, zimna, potrzeb fizjologicznych i innych takich, jednak nie pokój zagościł w moim sercu.
-Archanioł został wezwany do nieba–kontynuował Jozue. - Ale nie wrócił. Odwrócił się plecami, odcięto mu skrzydła. Stał się zbyt wielkimi miłośnikiem Ziemskiego Królestwa. Dlaczego nie? Piękny, potężny, nieśmiertelny, pod każdym względem przewyższał ludzi. Sądził, że powinien pozostać na ziemi i rządzić ludźmi. Stał się potworem, tyranem. Bano się go. Kochano. Wielbiono. Zerkając na Itachiego, który w tej chwili był pogrążony w słuchaniu i przetwarzaniu stów anioła kontynuował.
-Abraham obdarowany mądrością bożą, był jedynym, który potrafił powstrzymać go i . - Nakreślił w powietrzu kształt koła. - Przeklętym Lustrem. Uwięził tam prawie całą moc Archanioła  i do dzisiaj w nim tkwi.
- Niegdyś prawej ręki Boga. - Był zbyt potężny nawet dla Abrahama i zdołał uciec. Z pewnością jest bardzo osłabiony, ale nie tkwi zamknięty w lustrze, tak jak tego chciano
-– zapytałem i ukryłem głowę w dłoniach. Jozue lekko pokiwał głową. Boże najdroższy co teraz będzie. Skoro w niebie usłyszeli krzyk demonicznej mocy, to na pewno ktoś jeszcze ją usłyszał, a tym kimś był Michael- Anioł Śmierci. Skoro od stuleci poszukiwał lustra, przysięgając ludzkości zemstę, na pewno nie przepuści takiej okazji.
-Masz nową misje Itachi. Teraz bardziej niż kiedykolwiek musisz strzec Sakury. Naruto nie dał jej lustra bez przyczyny, był kierowany przeznie, w tedy zawładnęło nim, czując od niego aurę bramy-Sakury. Ona jest bramą do ich świata Itachi, tylko ona może otworzyć portal i jest jeszcze coś jednak nie mogę ci tego zdradzić z czasem sam się dowiesz.

Siedząc i patrząc na śpiącą Sakurę zastanawiałem się o co mogło chodzić Jozue. Traktowałem go jak przyjaciela jednak mimo nalegań z mojej strony nie wyjawił mi nic więcej prócz wzmianki o Aniele Śmierci i tego, że musi użyć Sakury, żeby czegokolwiek dokonać w związku ze swoimi mocami. Czułem to, czułem, że Jozue nie ograniczało to, że nie chciał mi powiedzieć, on po prostu miał zakazany z góry poruszanie tego tematu ze mną. Bałem się o moją śpiącą damę. Myśl, że mógł bym ją stracić na zawsze przerażała mnie, czułem się okropnie. Bałem się co może przynieść jutro.



Sakura
Dni mijały mi bardzo szybko, kalendarz zrzucał kolejne kartki jak drzewa liście na zimę. Coraz częściej nachodziła mnie ochota na to, aby mieć kogoś przy sobie, aby nie być samej, aby mieć się do kogoś przytulić, aby…- Pocieszyciel, przyjaciel, ukochany- oto kogo potrzebowałam- Potrzebowałam Naruto. Moja podświadomość wołała go jednak nikt nie reagował. Ja naprawdę jestem jakaś nawiedzona i do tego jeszcze przeklęta. Często zadawałam sobie pytanie czym tak obrzydzam ludzi, że zerkają na mnie z taką pogardą, a teraz jedynie jaka myśl mi chodziła po głowie to taka, aby jak najszybciej dostać się do swojej szkolnej szafki, wrzucić tam książki i uciekać od tego miejsca jak najdalej. Poza murami szkoły czułam się już nieco lepiej, jednak nie miałam ochoty jeszcze wracać do domu i słuchać narzekań mojej matki. Czy to takie złe, że chce być jak normalna nastolatka. Moje nogi poniosły mnie wprost do stóp obszernego lasu. Szłam wąską ścieżką do puki nie zatrzymałam się  u podgórza góry. Rozciągały się tu mała polana. Ze skalistych krawędzi wysokiego wzniesienia spływał mały strumyk z wyjątkowo krystaliczną wodą. Usiadłam przy małym oczku i zerknęła na odbijającą się jej twarz w wodzie. Lekko palcami zaczesałam kosmyk swoich długich loków za ucho i uśmiechnęła się. Z plecaka wyciągnęłam książkę i pochłonęła się w lekturze, która przedstawiała  idealną parę kochanków, którzy, aby mogli być ze sobą musieli przezwyciężyć wiele przeciwności losu. Słońce już zachodziło. Czując, że pora wracać do domu podniosłam się i już bez żadnych oględzin terenu szłam do domu. Latarnie swoim światłem oświetlały ulice. Dreszcze przeszedł mnie na myśl, że poza miejscami na które pada blade żółte światło mogą czaić  się demony. Zaśmiałam się ze swojej wyobraźni. Zbyt dużo oglądam filmów. Moje przerażenie jednak wzrosło, kiedy z prawej strony usłyszałam szmer i dźwięk tłuczonego szkła. Instynktownie zwróciłam tam swój wzrok. Co się okazało, paru mężczyzn szło i głośno się śmieli kiedy jeden z nich rzucał butelkami w jedną ze ścian budynku. Spostrzegli mnie w tej samej chwili kiedy ja już brałam nogi za pas. Słyszałam jak podążali za mną. Poczułam okropny ból w plecach i upadłam. Zorientowałam się, że jeden z nich trafił mnie butelką w plecy, nie zdążyłam się podnieść kiedy wielki but przygniótł mi palce u rąk.
-A kogo my tu mamy?- obleśny tym z brodą i poszarpanymi ubraniami zawył lubieżnie. Przerażona nie wiedziałam co mam robić. Chciałam się podnieść, lecz nie mogłam, gdyż drugi z nich butem napierał na moje plecy.
-Nie mam pieniędzy- powiedziałam w guście ratunku, jednak oni tylko głośno się zaśmiali i kolejna butelka roztłukła się niedaleko mojej głowy. Parę szkieł trafiło mnie w twarz. Pisnęłam przerażona. Jeden z nich wykręcił mi ręce do tyłu i podniósł trzymając, podczas gdy drugi chwytając za mój podbródek i szarpiąc nim chciał, abym spojrzała na niego. Zrobiłam to i natychmiast tego pożałowałam. Dostałam silny cios w twarz. Niewiele myśląc kopnęłam oprawce w brzuch, a temu co mnie trzymał nadepnęłam mocno na stopę. Uciekałam… Szybko… Adrenalina buzowała w moim organizmie. Uciekaj krzyczałam… Uciekaj jak najszybciej. Wbiegając w ciemną uliczkę wpadłam na kogoś. Odbiłam się i upadłam metr dalej. Wystraszona myśląc, że to kolejny napastnik spojrzałam na osobę z przestrachem. Jak się okazało przede mną stał Kurt. Jego zimne oczy patrzyły na mnie z politowaniem. Czułam się źle, jednak jak by po bandziorach nie było śladu. Nagle huk kroków ucichł, krzyki również. Podniosłam się otrzepując swój strój z kurzu. Chciałam już go wyminąć i iść dalej ku swojemu miejscu zamieszkania, jednak zatrzymał mnie jego głos.
-Gdzie tak się śpieszyłaś i czemu byłaś taka przerażona? Coś się stało?- Zapytał jak by z nutą goryczy w głosie. Spojrzałam na niego podejrzliwie, coś mi tu nie pasowało, ale może dla mnie podejrzane było to, że ktoś się do mnie odezwał bo w końcu nikt tego nie robił.
-Gonili mnie, uciekałam i wpadłam na ciebie ja…- głoś wciąż mi się trząsł, tak jak nogi po ogromnej dawce adrenaliny. Kurt patrzył na mnie podejrzliwie i nagle wyciągnął dłoń ku mnie? Spojrzałam na niego niezrozumiale.
-Chodź odprowadzę cię do domu. Podałam mu swoją rękę dosyć ufnie. Nie chciałam znów spotkać tamtych oprychów Czując, że przy nim mogę czuć się bezpiecznie odwzajemniłam gest, po czym tylko poczułam szarpnięcie i jak Kurt przykłada swoje usta do mojej szyi między obojczykiem a głową. Czułam się jak by mi robił malinkę, ale jednak czułam coś jeszcze. Zakręciło mi się w głowie, czułam się coraz słabiej. Świat wirował, a ja po chwili ujrzałam tylko ciemność. Ostatnim wysiłkiem uchyliłam powieki i ujrzałam twarz chłopaka koło mojej. Uśmiechał się
-Śpij skarbie- dobiegł mnie cichy szept.



Itachi

Udało mi się zatrzymać tych mrocznych typów. Najpierw przebiegła Sakura, a kiedy ujrzałem ich biorąc worek z puszkami z pobliskiego śmietnika rzuciłem w jednego, a potem chwytając szybko jakąś pierwszą napotkaną przez moją dłoń rzecz rzuciłem jak się okazało cegłą w drugiego. Przystanęli i skierowali się do ciemnego zaułka gdzie stałe,. Miałem nadzieję, że dałem mojej dziewczynie wystarczająco dużo czasu na ucieczkę. Stałem się niewidzialny i zaszedłem oprychów od tyłu. Wyjmując ze śmietnika cały wór pełen jakiś szklanych rzeczy zamachnąłem się jak najmocniej mogłem i rzuciłem nim i nich. Pod ciężarem worka upadli, a gdy ten zetknął się z ziemią huk tłuczonego szkła wypełnił głuchą przestrzeń. Czułem Sakurę coraz słabiej. Dziwne, że w tak szybkim tempie przemierzała kolejne odległości. Trochę mnie to zaniepokoiło i rozkładając skrzydła podążyłem za nią. Jej dom widziałem już na horyzoncie. Przyśpieszyłem, aby sprawdzić czy nic jej nie jest. Mój wzrok przykuła postać stojąca na podjeździe przed jej domem. Wpatrywała się w jej niewielki jednorodzinny dom, który był koloru jasnego beżu, czerwonego dachu i białych plastikowych okien. Na twarzy miał założoną kominiarkę. Spojrzałam na miejsce jego obserwacji po czym wróciłem znów  wzrokiem na tajemniczego obserwatora. Mojej oczy rozszerzyły się w głębokim szoku. Nikogo tam nie było. Jestem pewien, że kogoś tam widziałem, na pewno ktoś tam stał. Dostawszy się do okna mojej dziewczyny wszedłem do środka i podbiegłem do jej łóżka. Spała. Jej klatka piersiowa unosiła się i opuszczała w równym tempie. Nie wyczułem przy niej żadnej złej energii. Odetchnąłem z ulgą.
-Aniele- wyszeptałem do jej ucha- tak bardzo się o ciebie bałem- odgarnąłem kosmyk z jej czoła po czym pocałowałem ją lekko w czoło. Chciałem znów spojrzeć w jej oczy jednak przeraziłem się. Patrzyły na mnie jej zielone tęczówki.
-Kim jesteś- wyszeptała ledwie dosłyszalnie. Sparaliżowany stałem nad nią, świadomy tego, że mnie widzi, że nadal mnie widzi. Podniosła się szybko, żeby zapalić lampkę, nocną, a ja wykorzystałem tą chwilę jej nieuwagi. Szybko zniknąłem, a gdy znów spojrzała w miejsce gdzie stałem, mnie już tam nie było. Widziałem jak nerwowo rozgląda się po pokoju, następnie wychodzi z łóżka sprawdza najpierw czy nikogo nie ma pod łóżkiem, następnie w szafie, łazience i innych zakamarkach po czym przechodzi się po domu, a na koniec wraca zrezygnowana, kładzie się na łóżku, a następnie nie może spać, przewracając się na łóżku, aż do rana. Cierpliwie stałem i patrzyłem na nią, aż uspokoiła oddech, a następnie uznała wszystko za przywidzenie.
Jak to miała w zwyczaju zawsze rano przed szkołą wykonała wszystkie łazienkowe rzeczy co mnie niezmiernie cieszyło. Kochałem patrzeć na jej nagie ciało. Była niesamowici drobna, a jak na ten klimat skórę miała niesamowicie bladą, a jednocześnie tak nieskazitelną. Długie różowe włosy zostawiła rozpuszczone, a na siebie założyła czarną zwiewną bluzkę na ramiączka, leginsy, buty na lekkiej koturnie i do tego czarną kurtkę z ćwiekami. Chwyciła swój plecaki udała się na lekcje. Pierwszą lekcje miała z Anko- mściwą babą która we wszystkim widziała zło. Tuż przy wejściu zobaczyliśmy dwie ogromne lalki wielkości człowieka- Ken i Barbi- uśmiechnąłem się na tą sugestię. Moja dziewczyna usiadła w trzeciej ławce, a obok niej Hinata- równie cicha dziewczyna. Spojrzałem na Kurta podejrzliwie który siedział trzy ławki za nią i cały czas wpatrywał się w jej plecy. Moją uwagę zwróciła nauczycielka wchodząca do klasy. Z uśmiechem stanęła za biurkiem i klasnęła w dłonie.
-Jak widzicie zaczynamy dzisiaj dział o anatomii człowieka, jednak by to się mogło bardziej rozwinąć chciała bym, abyście zajęli nowe miejsca w ławkach. Mam nadzieję, że poznacie się lepiej, cała wasza klasa jest drastycznie podzielona i nawet pewnie wszyscy się nie znacie- Uśmiechnęła się do całej klasy porozumiewawczo.- Tak więc oto w tym pudełku- wskazała dłonią na małe czerwone pudełko w którym znajdował się stos pozaginanych kartek- znajdują się imiona wszystkich chłopców w klasie. Jako, że chłopców i dziewczynek jest tyle samo postanowiłam, że podzielę was w pary. Proszę dziewczęta ustawcie się w kolejce. Szybko, szybko- dodała gdyż obaczyła brak zorganizowania i chęci brania w tym udziału. Moja Sakura podniosła się leniwie i ustała w kolejce. Wylosowała kartkę i bez otwierania jej skierowała się znów do swojej ławki. Widziałem jej niechęć co do tego zadania. Nie była komunikatywną osobą i zawsze jakoś się wywijała z takich zadań, ale nie tym razem. Trochę mnie denerwowało to, że jeszcze nie zajrzała co było napisane na tej kartce, czy ona nie jest wogóle ciekawa z kim podzieli się miejscem w klasie. Czasami przerażała mnie jej obojętność na wszystko. Z góry przekreślała powierzone sobie zadania związane z komunikacją wśród ludzi, ale jakie zdziwienie moje było w tedy kiedy rozmawiała z tym gościem w barze, i do tego jeszcze z nim tańczyła. Jestem z siebie zadowolony z intrygi jaką zafundowałem temu chłoptasiowi. Nie ma co nawet pomarzyć o kontakcie z moim Aniołem. Wspomnieniami wróciłem do momentu kiedy ujrzałem wczoraj tego mężczyznę w kominiarce. Chciałem się dowiedzieć, czemu obserwował dom Haruno. Czy chciał dokonać zamachu? Tego nie wiedziałem, ale postanowiłem dla bezpieczeństwa nie odstępować mojej podopiecznej na krok zwłaszcza po tym jak odkryła magiczne lustro. Może to go przyciągnęło? Postanowiłem dodać otuchy mojej dziewczynie
-Nie bój się Aniele- wyszeptałem do jej myśli.


Sakura
Bałam się spojrzeć na kartkę, bałam się tego co mnie może spotkać. Nagle spięłam mięsnie.
-Nie bój się Aniele.
Rozejrzałam się po klasie, jednak nikt nie zwracał na mnie swojej uwagi. Po plecach przeszły mnie ciarki, a na ramionach wyczułam gęsią skórkę. Nie chciałam zmieniać swojego miejsca. Było dobrze mi z Hinatą,   czasami miałam wrażenie, że ona mnie rozumie i jest taka sama jak ja. Czy ona również tak cierpiała? Do tego jeszcze ten facet w nocy w moim pokoju. Na pewno ktoś tam, był jestem pewna. Nic mi się nie przywidział. Z mojego gardła wydało się westchnięcie. A jeśli ja naprawdę wariuje? Może jeszcze wczorajsza akcja z Hurtem też nigdy nie miała miejsca.  W drżących dłoniach trzymałam małą zwiniętą białą kartkę. Zaraz się okaże co za nieszczęśnik na mnie trafił. Nie będzie łatwo. Po kolei wyczytywane nazwiska dziewczyn przez panią Anko wskazywały chłopaków którzy będą dzielili z nimi ławkę. Z prawej stronu usłyszałam dźwięk radosnych okrzyków. Spojrzałam na Ino Yamanake która głośno się cieszyła z tego, że to ona wylosowała Sasuke. Nagle usłyszałam nawoływania nauczycielki
-No Haruno z kim usiądziesz? Drżącymi dłońmi szybko rozwinęłam kartkę. Po ciele przeleciał mi dreszcz. Uniosłam głowę patrząc na nauczycielkę i z ledwo dosłyszalnością powiedziałam
-Kurt. Po klasie rozległy się gdzie nie gdzie  jęki zaskoczenia, gdzie indziej jęki ulgi wydane przez chłopaków, że to nie im się trafiłam, a jeszcze indziej usłyszałam jęki zażenowania dziewczyn którym owy mężczyzna wpadł w oko. Nauczycielka wskazała nam miejsce na ostatniej ławce. Posłusznie zabrałam swoje rzeczy i skierowałam się w dane miejsce. Hurt już na mnie czekał. Bez słowa usiadłam koło niego i nie nawiązując ani razu kontaktu wzrokowego mimo tego, że czułam jak on wpatruję się we mnie siedziała w milczeniu. Musiałam przeboleć tą chwilę z dziwnym pomysłem Anko, a co najgorsze dopiero przede mną. Ławka przed nami była pusta, ale co to by była za sprawiedliwość jak by tylko tyle upokorzeń miała na dzień- o nie to zdecydowanie za mało, los nie był dla mnie za łaskawy. Przed nami usiadła Ino i Sasuke. Chciało mi się płakać. Dlaczego ja? Zwracałam te pytanie tysiące razy do Boga i ani razu nie dostałam odpowiedzi. Kiedy już wszyscy zajęli swoje miejsca głos znów zabrała Anko.
-Postarajcie się jak najwięcej dowiedzieć o swoich nowych towarzyszach. Chciała bym abyście dowiedzieli się o sobie jak najwięcej. Tak to wasza praca domowa którą zaczniecie na lekcji, a i jeszcze jedno to na ocenę i fakty muszą być prawdziwe. Sprawdzę je.
A to kolejna kłoda rzucona pod moje nogi przez los. Czy moje życie zawsze będzie pozbawione barw. Najwyraźniej tak. Zastanawiałam się jak zacząć to rozmowę, a może to on niech ją zacznie. Tak poczekam, aż on ją zacznie. Jednak jak na złość siedział tylko i gapił się na mnie. Raz się żyje pomyślałam. Odwróciłam się twarzą do niego. Przeszył mnie czarnymi oczami, lekko wykrzywiając usta. Moje serce zamarło na chwilę, w której niby cień zapadła nade mną jakaś ponura ciemność. Zaraz zresztą zniknęła, ale ja przyglądałam mu się nadal. Nie uśmiechał się przyjaźnie. Był to uśmiech, który oznaczał kłopoty. Niechybne. Skupiłam wzrok na tablicy. Barbie i Ken gapili się na mnie z dziwnie wesołymi twarzyczkami. Siedziałam spokojnie. Teraz był jego ruch. Gdy wcześniej się uśmiechnęłam, nic dobrego z tego nie wyszło. Zmarszczyłam nos, próbując się zorientować, czym pachnie. Nie papierosami. Czymś bardziej intensywnym i paskudnym. Cygarami. Napotkawszy wzrokiem zegar na ścianie, zaczęłam wystukiwać ołówkiem rytm wskazówki sekundowej. Położyłam łokieć na stole i wsparłam podbródek na
pięści. Westchnęłam. No niezłe. W tym tempie niczego się nie dowiem. Gapiąc się przed siebie, usłyszałam jednak miękkie wodzenie piórem po papierze. Pisał - ciekawe co. Dziesięć minut siedzenia przy jednym stole nie uprawniało go jeszcze do wydawania opinii na mój temat. Zerknęłam w jego notatnik i stwierdziłam, że ma już kilka linijek tekstu, którego wciąż przybywało.
-Co piszesz? - zapytałam.
-I mówi po angielsku - odpowiedział, równocześnie to zapisując, łagodnym, a zarazem leniwym ruchem dłoni. Pochyliłam się nad nim na tyle blisko, na ile starczyło mi odwagi, próbując przeczytać, co napisał, ale momentalnie złożył kartkę na pól i nie zobaczyłam nic.
-Co napisałeś? - spytałam stanowczo. Sięgnął przez stół po mój czysty arkusz, przysunął go do siebie i zmiął w kulkę. Nim zdążyłam zaprotestować, celnym strzałem wrzucił ją do kosza na śmieci przy biurku trenera. Chwilę wpatrywałam się w kosz, targana niedowierzaniem i wściekłością, po czym otworzyłam notatnik na czystej stronicy.
-Jak się nazywasz? - spytałam, z ołówkiem w pogotowiu. Spojrzałam na niego znowu tylko po to, żeby zobaczyć ten posępny uśmiech, który chyba tym razem miał mnie ośmielić, abym coś od niego wyciągnęła.
 -Nazwisko? - powtórzyłam z nadzieją, że głos załamuje mi się tylko w wyobraźni.
-Mów mi Kurt-. Serio pomyślałam a on szybko dodał.-
- Tak mnie nazywaj. Mówiąc to, lekko mrugnął, uznałam więc, że ze mnie kpi.
 -Co robisz w wolnym czasie? - zapytałam.
-Nie miewam wolnego czasu.
-Myślę, że to jest zadanie na ocenę, więc może zechcesz być miły? Wychylił się do tyłu, krzyżując ręce za głową.
-Miły? Przekonana, że to znów aluzja, stwierdziłam, że bezpieczniej będzie się wycofać.
-W wolnym czasie, powiadasz - rzeki w zadumie. - Robię zdjęcia. Drukowanymi literami zapisałam: FOTOGRAFIA. -Jeszcze nie skończyłem. Lubię pisać recenzje znanych filmów, propaganduje żywność  ekologiczną, potajemnie para się poezją i drży na samą myśl, że będzie musiała wybierać między uniwersytetami takimi jak University of Oxford, United Kingdom
 Harvard University United States  i... zaraz, jak się nazywa ten wielki na „H"? Więc zdecydowałaś się już na kierunek? Medycyna czy aktorstwo, chociaż z tym drugim daj sobie spokój, a i jeszcze lubię pakować się w kłopoty.
Patrzyłam na niego przez chwilę, wstrząśnięta, że w niczym się nie myli. I nie odniosłam wrażenia, że tylko zgaduje. Wszystko wiedział. A ja chciałam się dowiedzieć skąd. Natychmiast.
 -Ale nie wylądujesz na żadnym z nich - dodał.
-Doprawdy? - spytałam bez namysłu.
Chwycił moje krzesło pod siedzeniem i przyciągnął mnie do siebie. Niepewna, czy mam dać drapaka, pokazując, że się boję, czy nie robić nic i udawać znudzenie, wybrałam drugą opcję.
-Mimo że byłabyś prymuską na każdym z tych trzech uniwersytetów, gardzisz nimi, bo powszechnie kojarzy się je z sukcesem. Ferowanie wyroków to trzecia z twoich największych słabości.
-A druga? - spytałam z lekką furią. Kim jest ten facet? Czy to ma być jakiś wkurzający dowcip?
-Nie wiesz, komu zaufać. Nie: odwołuję. Ufasz ludziom, tyle że zawsze niewłaściwym.
-No, a pierwsza? - zapytałam.
-Boisz się życia.
-A cóż to ma znaczyć?
-Boisz się wszystkiego, nad czym nie masz kontroli. Zjeżyły mi się włosy na karku, a salę ogarnęło lodowate zimno. Normalnie w takiej sytuacji podeszłabym do biurka Anko i poprosiła ją o zmianę miejsca, ale nie miałam zamiaru dać odczuć chłopakowi, że może mnie zastraszyć. W irracjonalnym odruchu samoobrony postanowiłam, że nie wycofam się pierwsza.
-Sypiasz nago? - zapytał. Myślałam, że padnę, ale jakoś się opanowałam.
-Nie jesteś osobą, której chciałabym się z tego zwierzać.
-Byłaś kiedyś u psychiatry?
 -Nie –Chociaż mama z chęcią by mnie do niego posłała.
 . -Popełniłaś przestępstwo?
-Nie - odparłam. Fakt, że parę razy przekroczyłam dozwoloną szybkość, nie zrobiłby na nim wrażenia.
- Może byś mnie zapytał o coś normalnego? Sama nie wiem... O ulubiony rodzaj muzyki.
-Nie będę pytał o to, czego się domyślam.
-Nie masz pojęcia, czego słucham.
-Klasyki. Twój świat to przecież ład, porządek. Pewnie grasz... na skrzypcach? - powiedział to tak, jakby odpowiedź przyszła mu z powietrza.
-Mylisz się - kłamstwo, lecz tym razem dreszcz przeszedł mi po ciele. Skąd się w ogóle wziął ten facet? Skoro wie, że gram na skrzypcach, to o czym jeszcze może wiedzieć?
-Co to? - Hurt dotknął piórem wewnętrznej strony mojego przegubu. Odsunęłam się odruchowo.
-Znamię.
-Wygląda jak blizna Sakuro, masz skłonności samobójcze? - Nasze oczy się spotkały i fizycznie poczułam, że on się śmieje.
- Rodzice są razem czy się rozwiedli?
-Mieszkam z mamą.
-A ojciec?
-Tato zostawił nas.
 -Dlaczego?
Wzdrygnęłam się.
-Booo... Wybacz, ale to są jednak sprawy osobiste. Na chwilę zapadło milczenie, a bezwzględność w jego wzroku jakby nieco złagodniała.
 -Na pewno jest ci ciężko - zabrzmiało to szczerze. Zadzwonił dzwonek i Hurt wstał, kierując się do drzwi.
-Poczekaj! - zawołałam, ale się nie odwrócił.
-Hurt! -Był już za drzwiami.
- Przecież ja nie mam nic o tobie! Zawrócił i podszedł do mnie. Ujmując moją rękę, napisał coś na niej, zanim pomyślałam, żeby mu ją wyrwać. Spojrzałam na dziewięć cyfr skreślonych na dłoni czerwonym atramentem - i zacisnęłam ją w pięść. Chciałam mu powiedzieć, żeby nie liczył na mój telefon dziś wieczorem. Chciałam powiedzieć, że przez te jego pytania zmarnowałam całą lekcję. Chciałam masę rzeczy, ale stałam bez słowa, jakby mnie zamurowało.
-Dziś wieczór jestem zajęta - odezwałam się wreszcie.
-Ja też. - Uśmiechnął się szeroko i już go nie było. Sterczałam jak zaklęta, próbując zrozumieć to, co zaszło. Czyżby celowo wypytywał mnie do końca zajęć, żebym nie mogła odrobić zadania? Czyżby sądził, że zrehabilituje go jeden promienny uśmiech? Tak - pomyślałam - jasne.

-Nie zadzwonię! - krzyknęłam za nim. - W życiu!!!


Od autorki: Jak obiecałam notka jest. Dosyć długa. W życiu nie napisałam dłuższej. :) Ostatnio poczytałam sobie o upadłych anioła w w necie itp. i trochę udoskonaliłam fabułę. Ile to się można dowiedzieć z Wikipedii xD. A co do Kurta jak napisałam że przyssał się do szyi Saki to tu w cale nie chodziło, że wysysał z niej krew on nie jest wampirem xDDD. Mam nadzieje, że wam się spodobają moje wypociny i doczekam się   jakiś pozytywnych komentarzy. Dziękuje też ogólnie wszystkim czytającym blog ma dopiero dwa tygodnie, a ma już 700 wejść. Naprawdę super sprawa, że ktoś to czyta więc do następnej notki która ukarze się prawdopodobnie 23.11.2014, albo nawet i szybciej :)

sobota, 8 listopada 2014

W poszukiwaniu szczęścia



P
o wczorajszym moja dziewczynka leczy kaca. Nie odpisała na ani jedną wiadomość od Kaname z czego byłem zadowolony. Moja zazdrość naprawdę pokazała co potrafi po tym jak Sakura poszła się kąpać nie towarzyszyłem jej w tym czasie usuwałem nowo przybyłe smsy od Kaname, aż w końcu postanowiłem chwilowo opuścić moją różowowłosą kobietę i wystrzeliłem do dzielnicy Kaname, żeby po cichu usunąć numer telefonu z jego komórki. Pod wpływem emocji przepaliłem główne styki w jego telefonie, a potem wyrzuciłem do śmietnika parę przecznic dalej. Wiedziałem, że już na pewno się nie spotkają, ani nie złapią ze sobą kontaktu. Wróciłem szybko z powrotem do domu i zdążyłem załapać się na czas w którym moja Sakura naga wychodzi z łazienki i wybiera odzież. Szykuje się właśnie do szkoły. Już spóźniona jest na pierwszą lekcję, ale nie widać po niej, aby się śpieszyła, żeby się na niej pojawić. Ubrała na siebie czarną bieliznę, lekką i zwiewną zieloną bluzkę, czarne leginsy i beżowe baletki.  Włosy spięła w wysoki koński ogon. Chwyciła swój plecak i bez słowa opuściła dom. Na jej twarzy ciągle gościło zamyślenie. Nie zwracała uwagi na ludzi mijających ją, jak zwykle głowę miała spuszczoną w dół. Doszła do szkoły idealnie na początek przerwy między pierwszą, a drugą lekcją. Cały czas jej towarzyszyłem. Mam przeczucie, że zaraz się coś stanie. Lekko dmucham we włosy mojej podopiecznej. Widzę jak lekko drga. Lubię czasami ją zwodzić. Wiem, że przez to może się czuć jak nawiedzona, ale po prostu nie mogę się powstrzymać. Pragnę, żeby na mnie zwracała uwagę, ale wiem, że to nie możliwe, nawet nie może mnie zobaczyć. Jednak takimi małymi gestami czuję, jak by domyślała się o czyjejś obecności obok niej.
Moja dziewczyna jak zwykle staje pod klasą ze spuszczoną głową. Chciał bym jakoś poprawić jej samoocenę, chciał bym, aby stała się bardziej śmiała i otwarta. Wiecznie wpatruję się w czubki swoich butów, może to się wydawać uroczę te jej rumieńce gdy zrobi coś co nie pójdzie po jej myśli i ogólne zawstydzenie, jednak czasami mnie to frustruje. Mogła by się wziąć w garść i raz w życiu zaszaleć. Widzę jak nauczyciel otwiera klasę. Sakura wchodzi jako ostatnia. Kieruję się do swojej ławki na nikogo nie patrząc. Za to ja rozglądam się dookoła wyszukując jakiś przeszkód. Staję jak w ryty kiedy widzę, że w ławce Sakury siada jakiś chłopak. Czarne włosy sterczą mu lekko do góry, a parę kosmyków przysłania jego prawe oko. Ubrany w biały podkoszulek i czarne spodnie wygląda naprawdę dobrze. Taki mroczny badboy.  Tak patrząc na niego przypomina mi Edka z filmu ,,Zmierzch”, ten film niedawno oglądałem razem z Sakurą. Filmy to jej drugie hobby. Do Edka porównałem go przez ten dziwno waty wyraz twarzy jak by go coś bolało i taki blady jak on tyle,  że włosy zamiast blond czy tam brąz ma czarne. Haruno jednak jest tak wpatrzona w czubki swoich butów, ze pewnie zaraz z przyzwyczajenia usiądzie na swoje miejsce nawet nie patrząc, że gniecie kogoś już na nim siedzącym.  Przyśpieszam chcąc ujrzeć reakcje dziewczyny, jestem ciekaw jak na to zareaguje. Podchodzi do ławki i już myślałem, że naprawdę usiądzie na tego gościa, jednak ona tuż, tuż przy nim podnosi lekko głowę i zamiast krzyczeć jak inni, że ona tu siedzi, przecież wybrała tą ławkę ze względu na to, że ma świetny widok przez okno na boisko szkolne. Dziewczyna popatrzyła się na chłopaka westchnęła przeciągle i bez słowa usiadła za nim.   Jestem zawiedziony jej uległością. Wyjmuję z plecaka książki i przygotowuje się do lekcji.
-Haruno- zwraca się do niej nauczyciel. Dziewczyna lekko podnosi głowę. Ja zajmuję stojące miejsce za nią wyczekując co ma do powiedzenia jej nauczyciel.
-Po lekcjach zaprowadź Hurta do Sali muzycznej gdzie odbywają się przesłuchania  do zespołu. Widzę jak Sakurą wstrząsają dreszcze. Od bardzo dawna tam nie zaglądała. Kiedyś w tym zespole wokalistą był jej przyjaciel. Przed nim w miarę się otworzyła. Pomógł jej inaczej patrzeć na świat. Zwierzała mu się, darzyła go zaufaniem, jednak od dwóch lat spoczywa na miejskim cmentarzu. Lecąc samolotem w odwiedziny do swojej babci do Ameryki samolot wpadł w bardzo mocne turbulencje. Zginął w katastrofie lotniczej ze swoją rodziną. Z dwustu osób lecących w tedy ośmiu ciał nie odnaleziono. Sakura ciągle ma nadzieję,  że on przeżył i ma się dobrze planując powrót do Tokio. Wiem, że bardzo rozpacza po jego stracie. Często w nocy płakała z tego powodu, a przez pierwszy tydzień siedziała w kącie swojego pokoju i tuląc się do pluszowego białego misia, którego dostała od niego na swoje trzynaste urodziny. Po tym jak z powrotem wróciła praktycznie do życia, miś wylądował w pudełku na dnie szafy z listem który w którym Naruto wyznaje, że kochał ją dnia w którym się spotkali, a spotkanie mieli dosyć ciekawe. Po W-fie w szatni została tylko Sakura, przebierała się jak miała już pewność, że nikogo nie ma oprócz niej, miała tyle kompleksów na temat swojego ciała. Matka jej wmówiła, że ma mały biust jak na taki wiek i grube uda.  Będąc w samej bieliźnie do pomieszczenia wbiegł blondyn krzycząc coś o tym, że ktoś go goni. Wpadł w tedy na pół nagą różowowłosą która spaliła raka. Od tamtej pory łaził za nią i ją przepraszał za swoje zachowanie, aż w końcu się zaprzyjaźnili i praktycznie każdą wolną chwilą spędzali razem.   Załamała się po jego śmierci, jednak aby przerwać rozpacz wmówiła sobie, że skoro nie znaleziono ciała to on nadal żyję. Tak bardzo chciałem ją w tedy przytulić powiedzieć, że znam każdy jej sekret i problem, że jestem z nią od pierwszych dni jej życia i że rozumiem co teraz przeżywa. Jednak jak to na Aniołów przystało nie wolno mi było ingerować, jesteśmy tylko- obserwatorami.  Usiadłem za moją dziewczyną jak zawsze i przyglądałem się jej puszystym włosom. Lekko w nie dmuchnąłem przez co rozwiały się delikatnie. Nie to, że lubiłem ją straszyć, ja tak się powstrzymywałem, żeby nie zrobić czegoś głupiego i nie ukazać się jej. Kiedyś wpadłem na pomysł, że pokaże się jako zwykły człowiek zaprzyjaźnię się z nią i będę jej dobrym przyjacielem, jednak Michał- główny anioł który zarządza tym wszystkim szybko wybił mi to z głowy dosłownie. W tedy utwierdził mnie w fakcie, że w tedy tylko mógł bym dawać jej złudne nadzieje, a sam krzywdził bym się jeszcze bardziej. Byłem świadomy tego, że znajdzie sobie kiedyś męża, założy rodzinę i zacznie pracę jako aktorka, albo podejmie się innego zawodu. 
-Sakura Haruno do odpowiedzi, razem z hmmm Ino Ymananaką.- Westchnąłem zażenowany. Ale ta moja dziewczynka ma dziś pecha nie to, że na kacu to jeszcze i do odpowiedzi. Ino wstała jak zawsze dumna i pewna siebie, Sakura szła jak zwykle podziwiając czubki swoich butów. Ustały obydwie w znacznej odległości od siebie przy tablicy. Zaczęły się pytania i odpowiedzi. Dziewczyny, aby dać sobie chwilę na pomyślenie przedłużały sobie czas krótkim hmmm, albo mmm. Stałem za Sakurą i obserwowałam całą klasę. Nagle moje spojrzenie poczęło na nowym uczniu Hurcie. Przez chwilę wydawało mi się, że jego wzrok spoczywa na mnie i się uśmiecha.  Szybko bardziej schowałem się za plecami Sakury. To było dziwne, a może mi się tylko wydawało.

Sakura
Zgodnie z poleceniem nauczyciela prowadzę teraz nowego ucznia, do pomieszczenia, w którym znajduję się teraz szkolny zespół. Od czasu kiedy mój przyjaciel już w nim nie gra przestałam uczęszczać na ich koncerty. Przez chwili dopadł mnie głębszy smutek z powodu wspomnień dotyczących Naruto, ale szybko je odegnałam, od siebie, zastanawiając się nad dziwnymi podmuchami powietrza. Często czuje czyjś oddech na karku, mam wrażenie, że staję się wariatką. Nie raz odwracałam się by sprawdzić źródło tej czynności, jednak nigdy niczego nie dostrzegła. Przerażało już mnie wszystko, co działo się wokół mnie, wielu rzeczy nie rozumiała. Zwróciłam uwagę na tajemniczego ucznia. Nazywał się kurt, jak dobrze pamiętała. Był dość dziwnym chłopakiem, ale co się dziwić ja jak na dziewczynę byłam królową dziwadeł. Ciekawi mnie to co on chce załatwić z zespołem. Niedługo odbędzie się potańcówka z okazji pięćdziesięciolecia placówki. Podobno to oni mają zagrać na tym ,,przedstawieniu” bo jak można inaczej nazwać po kryjomu picie alkoholu, małpie tańczenie i prawdopodobnie seks w kabinach toaletowych. Pchnęłam mosiężne drzwi które oddzielały jeden korytarz od drugiego. Zbliżaliśmy się. Z daleka już było widać drzwi prowadzące do Sali prób zespołu. Doszliśmy w szybkim tempie. Starałam się oddychać swobodnie, ale coś mi nie szło. Mój oddech był przyśpieszony. Natarła na mnie fala wspomnień. Mój przyjaciel zabierał mnie praktycznie na każdą próbę zespołu. W przeciwieństwie do mnie był lubiany w szkole. Siadałam zazwyczaj na wielkim wzmacniaczu w rogu pomieszczenia i wsłuchiwałam się w piękny głos Uzumakiego. Nacisnęłam długimi smukłymi palcami klamkę do drzwi. Lekko je uchyliłam i zbierając w sobie resztkę odwagi weszłam do środka. Swoimi tęczówkami błądziła po przestrzeni. Nic się tu nie zmieniło. Ściany były pokryte pomalowanymi na niebiesko paletami od jajek instrumenty stały gdzie stały. Oczy wszystkich skierowały się na mnie. Widziałam szok członków zespołu wymalowanych na ich twarzach.
-Przedstawiam wam Kurta. – postanowiłam załatwić to jak najszybciej i uciec gdzie pieprz rośnie.
-Kurt chce z wami porozmawiać, nauczyciel prosił bym go do was przyprowadziła.- wytłumaczyłam się szybko i odwracając się na pięcie popędziłam do wyjścia. Za plecami usłyszałam cichy szept Iwana- gitarzysty ,, Sakura” jednak nie odwracałam się. Nie chciałam patrzeć na pełne współczuć oczy muzyków. Schodami pędziłam w dół. Przed oczami stanęła mi uśmiechnięta twarz Naruto. W moich oczach automatycznie ukazały się łzy. Tak dawno już o nim nie myślałam- próbowałam zapomnieć. Tak się nie da.
Zwolniłam dopiero po tym jak moja twarz zderzyła się z materacem mojego łóżka. Z mojego gardła wyrwał się cichy jęk. Szybko zerwałam się z łóżka i podbiegłam do szafy. Z gorzkimi łzami wyjęłam pudełko całe czarne z granatową wstążeczką. Przełykałam gorzkie łzy otwierając pudełko. W środku znalazłam parę naszych zdjęć, tekst piosenki którą napisał specjalnie dla mnie. Przed oczami stanął mi obraz jak śpiewał jej specjalną dedykację podczas festiwalu młodych talentów. Wygrali z tą piosenką. Wzięłam kartkę drżącymi dłońmi. Oryginał należał do mnie. Uzumaki na papier przelał uczucia jakie żywił wobec mnie. Z samego dna wyciągnęłam małe lustro. Było wielkości mojej jednej dłoni i połowy drugiej. Kształt miało okrągłe. Wokół szkła biegła złota obróbka która przedstawiała dwa wijące się węże. Lekko opuszkami palców przesunęłam po szkle. To prezent który miał, za zadanie przypominać mi kim tak naprawdę jestem. Nie mogłam oderwać oczu od lusterka. Co chwila przecierałam je dłonią. Jedna krystaliczna łza rozbiła się na tafli lustra. Naruto dając mi to powiedział, że owe nabył na targu starych rzeczy- jednym słowem na wyprzedaży garażowej od jakiejś starszej kobiety. Podniosłam lekko lustro do góry i ucałowała ku pamięci mojego najdroższego przyjaciela, który mnie kochał, a ja tego nie doceniałam bo byłam wpatrzona w swoją niedole z powodu konfliktów rodziców. Wstając lekko się zachwiałam i upuściła lustro. Na tafli szkła ukazało się małe pęknięcie. Chciałam sięgnąć po lusterko, jednak moje oczy zostały porażone czymś jasnym. Po chwili ustaliłam, że poświata wydobyła się z małego pęknięcia. Paręnaście kolorów mieniło się na ścianach mojego pokoju. Oczarowana przyglądałam się temu z fascynacją, nagle odwróciłam się słysząc szepty jak by wielu ludzi na raz, a potem jeden wielki krzyk, jednak w pokoju nikogo niebyło. Przerażona szybko Zawinęłam lusterko w płótno, a światła zgasły. Schowałam na miejsce i przerażona szybko odsunęłam się od szafy. Osunęłam się przy krawędzi łóżka i ukryłam twarz w kolanach. Nagle poczułam czyjś dotyk na głowie. Był ciepły i dawał mi dużo przyjemności. Nie podnosiłam głowy z tego względu, że nie chciałam go stracić. Jestem nawiedzona- teraz to wiedziałam. Postanowiłam nie myśleć już o tym co się przed chwilą stało i skupiłam się na ciepłym dotyku. Chciałam, żeby trwał jak najdłużej, żeby nie znikał. Chciałam czuć te ciepło którym napełniło się moje ciało. Westchnęłam zrezygnowana. Nie ustępowałam ciekawości. Pogrążyłam się w zakątku swojego umysłu. Znów widziała szczęśliwą twarz przyjaciela, i wyciągniętą rękę ku niej.
-Oh, Naruto, tak mi przykro

Od autorki: Powoli się rozkręcam, mam tyle pomysłów na tego bloga jednak jak na razie kombinuje jak je ze sobą dobrze połączyć żeby coś sensownego wyszło. Jak na razie Itachi dalej będzie tylko obserwatorem, ale dowiedzie się później dla czego jeszcze nie może ukazać się Sakurze. Nie będę zdradzać szczegółów, a co do notki to jeszcze nie mogę być w pełni zadowolona, to dopiero są posty wprowadzające do głównego wątku wiec jak na razie, aż tak potwornie w nich nie będzie się działo. Mam nadzieje, że poczekacie. Liczę na opinie wasza co myślicie i wogule pozdrawiam :PP 


niedziela, 2 listopada 2014

Psychiatra



Sakura

Albo w moim domu straszy, albo zaczynam świrować. Od  pewnego czasu czuję jak by ktoś w nocy leżał koło mnie, a jak się budzę czasami w nocy i ręką ,,macam” miejsce zbrodni owe jest jeszcze ciepłe. Wmawiam sobie, że to ja tak przed chwilą leżałam, żeby nie popaść w obłęd. 
-Sakuro!- słyszę jak z dołu moje imię jest wykrzykiwane przez mamę.-Chodź szybko, bo zaraz spóźnisz się do szkoły. Wzdycham przeciągle. Szybko wyjmuję z dużej rozsuwanej szafy czarne leginsy i do tego biała bluzka z zamkami. Na nogi wciskam wygodne baletki i już jestem gotowa. Łapię w prawą ręką mój czarny plecak i zbiegam na dół. Szybko kieruje się do wyjścia.
-Nie jesz śniadania? Słyszę pytanie z ust mojej rodzicielki. Do moich nozdrzy dochodzi zapach jajecznicy, jednak chyba ją przypaliła. Odwracam się ku niej i uśmiecham się serdecznie doceniając ten gest.
-Nie mamo, jestem już prawie spóźniona muszę biec do szkoły.  Rodzicielka w rękę wciska mi banknot i posyła uśmiech. Usta ma dość grubo posmarowane czerwoną szminką, a włosy pokręcone w delikatnie loki.
-Tylko nie wydaj na słodycze. Dodaje kiedy odwracam się i wychodzę z domu. Z lekkim uśmiecham zmierzam ku szkole. Dzisiaj jest przesłuchanie do szkolnego przedstawienia ,,Romea i Juli” Z daleka już widzę bramę szkoły, a przy niej paru uczniów pali papierosy. Ze spuszczoną głową przechodzę obok nich, modląc się by nie zwrócili na mnie swojej uwagi. Nie jestem popularna w tej szkole, właściwie to jestem tutaj nikim, można nadać mi status obiektu do wyśmiewania.  Mijam kolejnych uczniów, którzy tak jak inni nie zwracają uwagi na mnie. Przed drzwiami do szkoły podłączam słuchawki do mojego telefonu i puszczam pierwszą piosenkę z mojej play listy. Nienawidzę słyszeć gwaru na korytarzach. Spuszczając głowę jeszcze niżej zmierzam wprost pod moją klasę. Staję pod ścianą obok dziewczyny w granatowych włosach. Ma na imię Hinata.  Jest tak samo samotna i zamknięta w sobie jak ja, może nawet bardziej, jednak ani ona, ani ja nie poczułyśmy nigdy potrzeby bliższego poznawania siebie. Dziewczyna podnosi lekko głowę do góry i uśmiecha się do mnie, ale nie zwracam na to uwagi. Przez korytarz przechodzi chłopak o kruczo czarnych włosach i równie ciemnych ochach. Przypatruję się mu z ukrycia. Sasuke Uchiha. Bożyszcze nastolatków. Kapitan drużyny koszykarzy w naszej szkole i utalentowany napastnik biorący udział w zapasach. Przechodzi tuż koło mnie, jednak tak jak inni nie zauważa mnie. Wzdycham zrezygnowana. Nigdy nie znalazłam odwagi żeby, do niego podejść i zagadać. Podobał mi się od czasu liceum. Potajemnie podkochuję się w nim jednak wiem dobrze, że nie jesteśmy bohaterami z moich książek z romantyczną fabułą, wiem dobrze, że nigdy mnie nie zauważy. Napastnik podchodzi do blondwłosej  dziewczyny i namiętnie całuję ją w usta, a oto drugi powód dla którego nasza miłość nigdy się nie ziści- Ino Jamanaka. Przewodnicząca samorządu, przykładna uczennica  i oczywiście ma bogatych starych którzy dużo kasy przelewają na sponsoring szkoły, przez co jest taka przez wszystkich uważana za najlepszą. Nienawidzę jej. Mój wzrok jednak zaraz przyciąga nauczyciel który wpuszcza uczniów do klasy.
-O panna Haruno- przewracam teatralnie oczami- coś dzisiaj jest pani strasznie nieobecna, chyba trzeba scentrować pani myślenie w takim razie zapraszam na ochotnika do odpowiedzi. Jak zwykle nie ma to jak uwagi naszego profesora który uczy nas fizyki. Uwziął się na mnie w tamtym roku, nie wiem jak będzie w tym, ale wątpię, żeby poprawiła się moja sytuacja.


-Możesz zaczynać- mówi pani Kurenai z pierwszego rzędu, gestykulując rękoma i dodając mi otuchy uśmiechem. To ona przygotowuje aktorów do spektaklu. Za nią kilka rzędów zajmują  uczestnicy przesłuchania. Nakazuję sobie oddychać głęboko. Żucie jest tylko jedno więc trzeba czerpać z niego garściami- ulubione przysłowie mojej ciotki Tsunade. Mam nadzieję, że jeszcze nikt nie umarł na upokorzenie.
-Możesz zaczynać- powtarza nauczycielka gdy nie zaczynam recytować swojej części dialogu. Pewnie pomyślała, że nie usłyszałam, ale mnie po prostu zjadł stres. Słyszę ciche chichoty z pierwszych rzędów. Nauczycielka posyła im karcące spojrzenie, po czym wbija je we mnie. W końcu po moim długotrwałym milczeniu słyszę jak obok mnie pomijając moją kwestię zaczyna recytować Kiba. Faworyt Kurenai do roli Romea i poproszony przez szkolnego psychologa i naszą jakże wspaniałą nauczycielkę od zadań artystycznych, aby pomagał ,,tym mniej odważnym” w odnalezieniu się na scenie. Wypowiada swoją kwestię i czeka teraz na moje słowa. Jednak jak na złość one ugrzęzły mi głęboko w gardle, do tego jedyne co teraz robię to poruszam ustami jak ryba która szuka wody. W końcu podejmuję wyzwanie i z mojego gardła wychodzi dźwięk. Słowa padają z moich ust, jednak ja sama stoję jak skamieniała. Pani ,,od przesłuchań” ma minę jak by martwiła się, że coś mi dolega. Robię nieporadny krok w prawo. Zerkam na Ino która stara się opanować chichot z powodu mojego marnego talentu. Przenoszę swój wzrok na osoby stojące za sceną. Kiwają delikatnie głową i uśmiechają się lekko dopingując mnie. Staram się wczuć w rolę Juli. -Muszę być Julią powtarzam sobie w myślach. -Romantyczną i tragiczną postacią z Szekspirowskiego dramatu- dodaje.  Ino już się nie powstrzymuje, słyszę jej śmiech. Ona i  jej przyjaciółka mają ubaw po pachy z mojej męczeńskiej miny i drżącego głosu. Kurenai co chwila ucisza je ręką, ale one sobie nic z tego nie robią.
-Dobranoc- szepcze Kiba i próbuję położyć mnie na deskach sceny. Jednak mój wzrok jest nieobecny. Zdaje sobie z tego sprawę, że zawaliła. Śmiechy innych tylko mnie w tym utwierdzają.
-Żegnajcie- wymawiam cicho- Bóg wie, kiedy się spotkamy- dodaje równie półgłosem. Ino wybucha śmiechem. Wstaje zażenowana ze sceny i posyłam jej groźne spojrzenie. Nie zauważyłam nawet jak Kiba podawał mi pomocną dłoń, żeby pomóc mi wstać z desek. Wychodzę ze szkoły pełna rozczarowania.

-Zabij mnie krzyczę do mojej mamy- jestem beznadziejna. Kończę i padam przed nią na kolana. Opowiadam jej o moim żenującym występie. Moja mama próbuje to ukryć, ale widzę na jej twarzy cień rozczarowania moim postępowaniem.
-Słonka może zapisać cię do psychiatry, ostatnio koleżanka z pracy poleciła mi takiego jednego który pomaga w poprawie swojej samooceny, jak chcesz pójdziemy tam razem. Patrzę na moją mamę nie dowierzając. Czy ja dobrze usłyszałam. Chce zrobić ze mnie wariatkę.
-Chcesz mnie wysłać na leczenie- krzyczę półgłosem- dlaczego mamo nawet ty widzisz we mnie wariatkę. Gdy tak wszyscy o mnie sądzą, czuję, że ja się nią staję. Zażenowana odchodzę trzaskając lekko  drzwiami do mojego pokoju. Dochodzi do mnie jeszcze słaby głos mojej matki
-ale to na zasadzie ,,gdybyś potrzebowała komuś się wygadać”. A więc uważa, że ja nie mam znajomych, po części ma racje. Wzdycham zrezygnowana rzucam się   łóżko i krzyczę w poduszkę, aby zagłuszyć krzyk. ,,Nie jestem wariatką” – powtarzam sobie w myślach, jednak z dnia na dzień coraz bardziej utwierdzam się w tym.



Itachi
Widzę jak moja dziewczyna rozpacza. Wzdycham bezradny. Nie mogę w tym jej pomóc. Słabo poszło jej na przesłuchaniu, zresztą słabo to mało powiedziane. Trema całkowicie ją zjadła. Wielokrotnie ćwiczyła to w domu, wielokrotnie czytała tekst do swojego odbicia w lustrze i na nic to się zdało. Na nic marne sztuczki aktorów i ćwiczenia przed lustrem. Jeszcze słowa matki. Dobiły ją. Nie dziwie się, że jest taka sfrustrowana, ja też bym był. Patrzę teraz jak rozbiera się do bielizny i staje przed otwartą szafą. Patrzenie w takim wydaniu na nią sprawia mi przyjemność. Wyciąga z szafki czarne rurkowate spodnie z przedłużanym padem i wciąga je na siebie, do tego nadkłada białą bluzkę na długi rękaw – luźną, sięgającą do pępka, jednak idealnie pasuje do tych spodni. Na nogi wciska zamszowe baleriny na delikatnej koturnie. Włosy rozpuszcza i przeczesuje palcami. Z kosmetyczki wyciąga tusz do rzęs i tuszuje rzęsy tuż przy lustrze znajdującym się  na drzwiczkach szafy.

Sakura o godzinie osiemnastej wychodzi z domu wmawiając matce, że skoro ma już jest po osiemnastce i idzie spotkać się ze znajomymi, tylko jakimi, ona nie ma znajomych. W długim beżowym płaszczu spaceruje się po uliczkach Tokio. Jest smutna widzę to po jej twarzy. Idę obok niej. Chciał bym ją dotknąć, pocieszyć, jednak w takiej sprawie nic nie mogę zrobić.  Co mnie teraz najbardziej zdziwiło, to moja dziewczyna wchodząca do klubu nocnego. Może klub to za dużo powiedziane. Jest do w miarę duży bar z miejscem do tańczenia. Zasiada przy stoliku w kącie i zamawia dobie duże piwo. Byłem w szoku gdy najpierw małymi łykami, potem coraz większymi pochłania cały alkohol z kufla. Stoję tuż obok niej patrząc jak pochłania swoje drugie piwo w życiu gdy do niej dosiada się jakiś nieznajomy mężczyzna. Długie brązowe głosy ułożone w nieładzie idealnie eksponują jego nadzwyczaj niebieskie tęczówki. Blada skóra   Odziana jest w czarny podkoszulek który opina się na jego mięśniach i czarne spodnie równie dopasowane. Wiedziałem że Haruno przeżywa chwilę fascynacji nim. Lekki uśmiech zagościł na jej ustach, a ja czuję się zazdrosny. Chwilę rozmawiali, zapoznali się i inne duperele. Korzystając z okazji, że na parkiecie jest kilka osób zaciągnął również tam i Sakurę, a ja korzystam położenia w jakim się znajduje, i obecności kurtki bruneta, materializuje tylko rękę i wyjmuję z wewnętrznej kieszeni skórzanej kurtki czarny portfel. Muszę sprawdzić tego błazna- dla dobra Sakury powtarzam sobie. Rzucam okiem na nich. Pochłonięci są teraz tańcem. Otworzyłem portfel chłopaka i pierwsze co zobaczyłem to paczkę prezerwatyw. Przez moją twarz przeleciał niesmak. Wyrzuciłem szybko je do kosza  nieopodal uśmiechając się lekko. Wyciągnąłem teraz dowód. Więc nazywa się Kaname i mieszka na jednej z biedniejszych dzielnic Tokio, gdzie  znajdują się stare kamienice. Szybko zapamiętuje sobie adres tak na wszelki wypadek. Widząc, że wracają do stolika szybko odkładam portfel na miejsce i znów staje się jedynie obserwatorem. Widząc coraz bardziej nietrzeźwy wzrok Sakury postanawiam to zakończyć, jednak pomogła mi w tym matka Haruno. Widzę jak moja dziewczyna odbiera telefon od matki która każe jej wracać do domu. Z uciechą patrzę na to że Sakura wstaję i się zbiera jednak Kaname próbuje ją zatrzymać, a jak to nie skutkuje wymieniają się numerami.