sobota, 15 listopada 2014

Projekt Zło





                                                                                      Zrobił bym dla ciebie wszystko,
nawet gdybym miał sprzeciwić się swojej naturze
Dla ciebie wyrzekł bym się wszystkiego co posiadam
Nawet duszy
Jeżeli to nie jest miłość
Nie umiem zaoferować ci nic więcej.







Nie dobrze, nie dobrze. Co teraz będzie? Jak to się to stało. Co nagle otworzyło portal Jak mogłem do tego dopuścić? Co mam teraz zrobić. Powinienem skontaktować się z Jozue.  Muszę szybko skontaktować się z nim i go ostrzec. Upewniłem się, że moja dziewczyna śpi i wbiłem się ku bramom niebios. Rozpościerałam skrzydła zwiększając swoją prędkość. Nie chciałem zostawiać Sakury zbyt długo samej. Z daleka ujrzałem Jozue.
-Wiem co się stało słyszałem  krzyk. Pewnie Zastanawiasz się czyje to były krzyki. Już ci tłumaczę. Jozue zrobił chwilową przerwę i ściskając w dłoni pęk kluczy kontynuował.
- Co wiesz na temat Archanioła? - zapytała Jozue. Chwilę myślałem nad odpowiedzią.
- To Upadły Anioły, Anioł Ciemności, Obserwator.
- Był Sędzią. Został wysłany na ziemię, aby nauczyć człowieka prawości i karać tych, którzy schodzili ze ścieżki dobra. Był - jest Aniołem. Śmierci. Tylko jeden wystarczył, aby zniszczyć Sodomę i Gomorę. To on sprowadził potop. I to właśnie Anioł Śmierci przemierzał Egipt, zsyłając najokrutniejszą karę – dziesiątą plagę. Śmierć każdego dziecka. Wstrząsnęły mną dreszcze. Co prawda nie czułem głodu, zimna, potrzeb fizjologicznych i innych takich, jednak nie pokój zagościł w moim sercu.
-Archanioł został wezwany do nieba–kontynuował Jozue. - Ale nie wrócił. Odwrócił się plecami, odcięto mu skrzydła. Stał się zbyt wielkimi miłośnikiem Ziemskiego Królestwa. Dlaczego nie? Piękny, potężny, nieśmiertelny, pod każdym względem przewyższał ludzi. Sądził, że powinien pozostać na ziemi i rządzić ludźmi. Stał się potworem, tyranem. Bano się go. Kochano. Wielbiono. Zerkając na Itachiego, który w tej chwili był pogrążony w słuchaniu i przetwarzaniu stów anioła kontynuował.
-Abraham obdarowany mądrością bożą, był jedynym, który potrafił powstrzymać go i . - Nakreślił w powietrzu kształt koła. - Przeklętym Lustrem. Uwięził tam prawie całą moc Archanioła  i do dzisiaj w nim tkwi.
- Niegdyś prawej ręki Boga. - Był zbyt potężny nawet dla Abrahama i zdołał uciec. Z pewnością jest bardzo osłabiony, ale nie tkwi zamknięty w lustrze, tak jak tego chciano
-– zapytałem i ukryłem głowę w dłoniach. Jozue lekko pokiwał głową. Boże najdroższy co teraz będzie. Skoro w niebie usłyszeli krzyk demonicznej mocy, to na pewno ktoś jeszcze ją usłyszał, a tym kimś był Michael- Anioł Śmierci. Skoro od stuleci poszukiwał lustra, przysięgając ludzkości zemstę, na pewno nie przepuści takiej okazji.
-Masz nową misje Itachi. Teraz bardziej niż kiedykolwiek musisz strzec Sakury. Naruto nie dał jej lustra bez przyczyny, był kierowany przeznie, w tedy zawładnęło nim, czując od niego aurę bramy-Sakury. Ona jest bramą do ich świata Itachi, tylko ona może otworzyć portal i jest jeszcze coś jednak nie mogę ci tego zdradzić z czasem sam się dowiesz.

Siedząc i patrząc na śpiącą Sakurę zastanawiałem się o co mogło chodzić Jozue. Traktowałem go jak przyjaciela jednak mimo nalegań z mojej strony nie wyjawił mi nic więcej prócz wzmianki o Aniele Śmierci i tego, że musi użyć Sakury, żeby czegokolwiek dokonać w związku ze swoimi mocami. Czułem to, czułem, że Jozue nie ograniczało to, że nie chciał mi powiedzieć, on po prostu miał zakazany z góry poruszanie tego tematu ze mną. Bałem się o moją śpiącą damę. Myśl, że mógł bym ją stracić na zawsze przerażała mnie, czułem się okropnie. Bałem się co może przynieść jutro.



Sakura
Dni mijały mi bardzo szybko, kalendarz zrzucał kolejne kartki jak drzewa liście na zimę. Coraz częściej nachodziła mnie ochota na to, aby mieć kogoś przy sobie, aby nie być samej, aby mieć się do kogoś przytulić, aby…- Pocieszyciel, przyjaciel, ukochany- oto kogo potrzebowałam- Potrzebowałam Naruto. Moja podświadomość wołała go jednak nikt nie reagował. Ja naprawdę jestem jakaś nawiedzona i do tego jeszcze przeklęta. Często zadawałam sobie pytanie czym tak obrzydzam ludzi, że zerkają na mnie z taką pogardą, a teraz jedynie jaka myśl mi chodziła po głowie to taka, aby jak najszybciej dostać się do swojej szkolnej szafki, wrzucić tam książki i uciekać od tego miejsca jak najdalej. Poza murami szkoły czułam się już nieco lepiej, jednak nie miałam ochoty jeszcze wracać do domu i słuchać narzekań mojej matki. Czy to takie złe, że chce być jak normalna nastolatka. Moje nogi poniosły mnie wprost do stóp obszernego lasu. Szłam wąską ścieżką do puki nie zatrzymałam się  u podgórza góry. Rozciągały się tu mała polana. Ze skalistych krawędzi wysokiego wzniesienia spływał mały strumyk z wyjątkowo krystaliczną wodą. Usiadłam przy małym oczku i zerknęła na odbijającą się jej twarz w wodzie. Lekko palcami zaczesałam kosmyk swoich długich loków za ucho i uśmiechnęła się. Z plecaka wyciągnęłam książkę i pochłonęła się w lekturze, która przedstawiała  idealną parę kochanków, którzy, aby mogli być ze sobą musieli przezwyciężyć wiele przeciwności losu. Słońce już zachodziło. Czując, że pora wracać do domu podniosłam się i już bez żadnych oględzin terenu szłam do domu. Latarnie swoim światłem oświetlały ulice. Dreszcze przeszedł mnie na myśl, że poza miejscami na które pada blade żółte światło mogą czaić  się demony. Zaśmiałam się ze swojej wyobraźni. Zbyt dużo oglądam filmów. Moje przerażenie jednak wzrosło, kiedy z prawej strony usłyszałam szmer i dźwięk tłuczonego szkła. Instynktownie zwróciłam tam swój wzrok. Co się okazało, paru mężczyzn szło i głośno się śmieli kiedy jeden z nich rzucał butelkami w jedną ze ścian budynku. Spostrzegli mnie w tej samej chwili kiedy ja już brałam nogi za pas. Słyszałam jak podążali za mną. Poczułam okropny ból w plecach i upadłam. Zorientowałam się, że jeden z nich trafił mnie butelką w plecy, nie zdążyłam się podnieść kiedy wielki but przygniótł mi palce u rąk.
-A kogo my tu mamy?- obleśny tym z brodą i poszarpanymi ubraniami zawył lubieżnie. Przerażona nie wiedziałam co mam robić. Chciałam się podnieść, lecz nie mogłam, gdyż drugi z nich butem napierał na moje plecy.
-Nie mam pieniędzy- powiedziałam w guście ratunku, jednak oni tylko głośno się zaśmiali i kolejna butelka roztłukła się niedaleko mojej głowy. Parę szkieł trafiło mnie w twarz. Pisnęłam przerażona. Jeden z nich wykręcił mi ręce do tyłu i podniósł trzymając, podczas gdy drugi chwytając za mój podbródek i szarpiąc nim chciał, abym spojrzała na niego. Zrobiłam to i natychmiast tego pożałowałam. Dostałam silny cios w twarz. Niewiele myśląc kopnęłam oprawce w brzuch, a temu co mnie trzymał nadepnęłam mocno na stopę. Uciekałam… Szybko… Adrenalina buzowała w moim organizmie. Uciekaj krzyczałam… Uciekaj jak najszybciej. Wbiegając w ciemną uliczkę wpadłam na kogoś. Odbiłam się i upadłam metr dalej. Wystraszona myśląc, że to kolejny napastnik spojrzałam na osobę z przestrachem. Jak się okazało przede mną stał Kurt. Jego zimne oczy patrzyły na mnie z politowaniem. Czułam się źle, jednak jak by po bandziorach nie było śladu. Nagle huk kroków ucichł, krzyki również. Podniosłam się otrzepując swój strój z kurzu. Chciałam już go wyminąć i iść dalej ku swojemu miejscu zamieszkania, jednak zatrzymał mnie jego głos.
-Gdzie tak się śpieszyłaś i czemu byłaś taka przerażona? Coś się stało?- Zapytał jak by z nutą goryczy w głosie. Spojrzałam na niego podejrzliwie, coś mi tu nie pasowało, ale może dla mnie podejrzane było to, że ktoś się do mnie odezwał bo w końcu nikt tego nie robił.
-Gonili mnie, uciekałam i wpadłam na ciebie ja…- głoś wciąż mi się trząsł, tak jak nogi po ogromnej dawce adrenaliny. Kurt patrzył na mnie podejrzliwie i nagle wyciągnął dłoń ku mnie? Spojrzałam na niego niezrozumiale.
-Chodź odprowadzę cię do domu. Podałam mu swoją rękę dosyć ufnie. Nie chciałam znów spotkać tamtych oprychów Czując, że przy nim mogę czuć się bezpiecznie odwzajemniłam gest, po czym tylko poczułam szarpnięcie i jak Kurt przykłada swoje usta do mojej szyi między obojczykiem a głową. Czułam się jak by mi robił malinkę, ale jednak czułam coś jeszcze. Zakręciło mi się w głowie, czułam się coraz słabiej. Świat wirował, a ja po chwili ujrzałam tylko ciemność. Ostatnim wysiłkiem uchyliłam powieki i ujrzałam twarz chłopaka koło mojej. Uśmiechał się
-Śpij skarbie- dobiegł mnie cichy szept.



Itachi

Udało mi się zatrzymać tych mrocznych typów. Najpierw przebiegła Sakura, a kiedy ujrzałem ich biorąc worek z puszkami z pobliskiego śmietnika rzuciłem w jednego, a potem chwytając szybko jakąś pierwszą napotkaną przez moją dłoń rzecz rzuciłem jak się okazało cegłą w drugiego. Przystanęli i skierowali się do ciemnego zaułka gdzie stałe,. Miałem nadzieję, że dałem mojej dziewczynie wystarczająco dużo czasu na ucieczkę. Stałem się niewidzialny i zaszedłem oprychów od tyłu. Wyjmując ze śmietnika cały wór pełen jakiś szklanych rzeczy zamachnąłem się jak najmocniej mogłem i rzuciłem nim i nich. Pod ciężarem worka upadli, a gdy ten zetknął się z ziemią huk tłuczonego szkła wypełnił głuchą przestrzeń. Czułem Sakurę coraz słabiej. Dziwne, że w tak szybkim tempie przemierzała kolejne odległości. Trochę mnie to zaniepokoiło i rozkładając skrzydła podążyłem za nią. Jej dom widziałem już na horyzoncie. Przyśpieszyłem, aby sprawdzić czy nic jej nie jest. Mój wzrok przykuła postać stojąca na podjeździe przed jej domem. Wpatrywała się w jej niewielki jednorodzinny dom, który był koloru jasnego beżu, czerwonego dachu i białych plastikowych okien. Na twarzy miał założoną kominiarkę. Spojrzałam na miejsce jego obserwacji po czym wróciłem znów  wzrokiem na tajemniczego obserwatora. Mojej oczy rozszerzyły się w głębokim szoku. Nikogo tam nie było. Jestem pewien, że kogoś tam widziałem, na pewno ktoś tam stał. Dostawszy się do okna mojej dziewczyny wszedłem do środka i podbiegłem do jej łóżka. Spała. Jej klatka piersiowa unosiła się i opuszczała w równym tempie. Nie wyczułem przy niej żadnej złej energii. Odetchnąłem z ulgą.
-Aniele- wyszeptałem do jej ucha- tak bardzo się o ciebie bałem- odgarnąłem kosmyk z jej czoła po czym pocałowałem ją lekko w czoło. Chciałem znów spojrzeć w jej oczy jednak przeraziłem się. Patrzyły na mnie jej zielone tęczówki.
-Kim jesteś- wyszeptała ledwie dosłyszalnie. Sparaliżowany stałem nad nią, świadomy tego, że mnie widzi, że nadal mnie widzi. Podniosła się szybko, żeby zapalić lampkę, nocną, a ja wykorzystałem tą chwilę jej nieuwagi. Szybko zniknąłem, a gdy znów spojrzała w miejsce gdzie stałem, mnie już tam nie było. Widziałem jak nerwowo rozgląda się po pokoju, następnie wychodzi z łóżka sprawdza najpierw czy nikogo nie ma pod łóżkiem, następnie w szafie, łazience i innych zakamarkach po czym przechodzi się po domu, a na koniec wraca zrezygnowana, kładzie się na łóżku, a następnie nie może spać, przewracając się na łóżku, aż do rana. Cierpliwie stałem i patrzyłem na nią, aż uspokoiła oddech, a następnie uznała wszystko za przywidzenie.
Jak to miała w zwyczaju zawsze rano przed szkołą wykonała wszystkie łazienkowe rzeczy co mnie niezmiernie cieszyło. Kochałem patrzeć na jej nagie ciało. Była niesamowici drobna, a jak na ten klimat skórę miała niesamowicie bladą, a jednocześnie tak nieskazitelną. Długie różowe włosy zostawiła rozpuszczone, a na siebie założyła czarną zwiewną bluzkę na ramiączka, leginsy, buty na lekkiej koturnie i do tego czarną kurtkę z ćwiekami. Chwyciła swój plecaki udała się na lekcje. Pierwszą lekcje miała z Anko- mściwą babą która we wszystkim widziała zło. Tuż przy wejściu zobaczyliśmy dwie ogromne lalki wielkości człowieka- Ken i Barbi- uśmiechnąłem się na tą sugestię. Moja dziewczyna usiadła w trzeciej ławce, a obok niej Hinata- równie cicha dziewczyna. Spojrzałem na Kurta podejrzliwie który siedział trzy ławki za nią i cały czas wpatrywał się w jej plecy. Moją uwagę zwróciła nauczycielka wchodząca do klasy. Z uśmiechem stanęła za biurkiem i klasnęła w dłonie.
-Jak widzicie zaczynamy dzisiaj dział o anatomii człowieka, jednak by to się mogło bardziej rozwinąć chciała bym, abyście zajęli nowe miejsca w ławkach. Mam nadzieję, że poznacie się lepiej, cała wasza klasa jest drastycznie podzielona i nawet pewnie wszyscy się nie znacie- Uśmiechnęła się do całej klasy porozumiewawczo.- Tak więc oto w tym pudełku- wskazała dłonią na małe czerwone pudełko w którym znajdował się stos pozaginanych kartek- znajdują się imiona wszystkich chłopców w klasie. Jako, że chłopców i dziewczynek jest tyle samo postanowiłam, że podzielę was w pary. Proszę dziewczęta ustawcie się w kolejce. Szybko, szybko- dodała gdyż obaczyła brak zorganizowania i chęci brania w tym udziału. Moja Sakura podniosła się leniwie i ustała w kolejce. Wylosowała kartkę i bez otwierania jej skierowała się znów do swojej ławki. Widziałem jej niechęć co do tego zadania. Nie była komunikatywną osobą i zawsze jakoś się wywijała z takich zadań, ale nie tym razem. Trochę mnie denerwowało to, że jeszcze nie zajrzała co było napisane na tej kartce, czy ona nie jest wogóle ciekawa z kim podzieli się miejscem w klasie. Czasami przerażała mnie jej obojętność na wszystko. Z góry przekreślała powierzone sobie zadania związane z komunikacją wśród ludzi, ale jakie zdziwienie moje było w tedy kiedy rozmawiała z tym gościem w barze, i do tego jeszcze z nim tańczyła. Jestem z siebie zadowolony z intrygi jaką zafundowałem temu chłoptasiowi. Nie ma co nawet pomarzyć o kontakcie z moim Aniołem. Wspomnieniami wróciłem do momentu kiedy ujrzałem wczoraj tego mężczyznę w kominiarce. Chciałem się dowiedzieć, czemu obserwował dom Haruno. Czy chciał dokonać zamachu? Tego nie wiedziałem, ale postanowiłem dla bezpieczeństwa nie odstępować mojej podopiecznej na krok zwłaszcza po tym jak odkryła magiczne lustro. Może to go przyciągnęło? Postanowiłem dodać otuchy mojej dziewczynie
-Nie bój się Aniele- wyszeptałem do jej myśli.


Sakura
Bałam się spojrzeć na kartkę, bałam się tego co mnie może spotkać. Nagle spięłam mięsnie.
-Nie bój się Aniele.
Rozejrzałam się po klasie, jednak nikt nie zwracał na mnie swojej uwagi. Po plecach przeszły mnie ciarki, a na ramionach wyczułam gęsią skórkę. Nie chciałam zmieniać swojego miejsca. Było dobrze mi z Hinatą,   czasami miałam wrażenie, że ona mnie rozumie i jest taka sama jak ja. Czy ona również tak cierpiała? Do tego jeszcze ten facet w nocy w moim pokoju. Na pewno ktoś tam, był jestem pewna. Nic mi się nie przywidział. Z mojego gardła wydało się westchnięcie. A jeśli ja naprawdę wariuje? Może jeszcze wczorajsza akcja z Hurtem też nigdy nie miała miejsca.  W drżących dłoniach trzymałam małą zwiniętą białą kartkę. Zaraz się okaże co za nieszczęśnik na mnie trafił. Nie będzie łatwo. Po kolei wyczytywane nazwiska dziewczyn przez panią Anko wskazywały chłopaków którzy będą dzielili z nimi ławkę. Z prawej stronu usłyszałam dźwięk radosnych okrzyków. Spojrzałam na Ino Yamanake która głośno się cieszyła z tego, że to ona wylosowała Sasuke. Nagle usłyszałam nawoływania nauczycielki
-No Haruno z kim usiądziesz? Drżącymi dłońmi szybko rozwinęłam kartkę. Po ciele przeleciał mi dreszcz. Uniosłam głowę patrząc na nauczycielkę i z ledwo dosłyszalnością powiedziałam
-Kurt. Po klasie rozległy się gdzie nie gdzie  jęki zaskoczenia, gdzie indziej jęki ulgi wydane przez chłopaków, że to nie im się trafiłam, a jeszcze indziej usłyszałam jęki zażenowania dziewczyn którym owy mężczyzna wpadł w oko. Nauczycielka wskazała nam miejsce na ostatniej ławce. Posłusznie zabrałam swoje rzeczy i skierowałam się w dane miejsce. Hurt już na mnie czekał. Bez słowa usiadłam koło niego i nie nawiązując ani razu kontaktu wzrokowego mimo tego, że czułam jak on wpatruję się we mnie siedziała w milczeniu. Musiałam przeboleć tą chwilę z dziwnym pomysłem Anko, a co najgorsze dopiero przede mną. Ławka przed nami była pusta, ale co to by była za sprawiedliwość jak by tylko tyle upokorzeń miała na dzień- o nie to zdecydowanie za mało, los nie był dla mnie za łaskawy. Przed nami usiadła Ino i Sasuke. Chciało mi się płakać. Dlaczego ja? Zwracałam te pytanie tysiące razy do Boga i ani razu nie dostałam odpowiedzi. Kiedy już wszyscy zajęli swoje miejsca głos znów zabrała Anko.
-Postarajcie się jak najwięcej dowiedzieć o swoich nowych towarzyszach. Chciała bym abyście dowiedzieli się o sobie jak najwięcej. Tak to wasza praca domowa którą zaczniecie na lekcji, a i jeszcze jedno to na ocenę i fakty muszą być prawdziwe. Sprawdzę je.
A to kolejna kłoda rzucona pod moje nogi przez los. Czy moje życie zawsze będzie pozbawione barw. Najwyraźniej tak. Zastanawiałam się jak zacząć to rozmowę, a może to on niech ją zacznie. Tak poczekam, aż on ją zacznie. Jednak jak na złość siedział tylko i gapił się na mnie. Raz się żyje pomyślałam. Odwróciłam się twarzą do niego. Przeszył mnie czarnymi oczami, lekko wykrzywiając usta. Moje serce zamarło na chwilę, w której niby cień zapadła nade mną jakaś ponura ciemność. Zaraz zresztą zniknęła, ale ja przyglądałam mu się nadal. Nie uśmiechał się przyjaźnie. Był to uśmiech, który oznaczał kłopoty. Niechybne. Skupiłam wzrok na tablicy. Barbie i Ken gapili się na mnie z dziwnie wesołymi twarzyczkami. Siedziałam spokojnie. Teraz był jego ruch. Gdy wcześniej się uśmiechnęłam, nic dobrego z tego nie wyszło. Zmarszczyłam nos, próbując się zorientować, czym pachnie. Nie papierosami. Czymś bardziej intensywnym i paskudnym. Cygarami. Napotkawszy wzrokiem zegar na ścianie, zaczęłam wystukiwać ołówkiem rytm wskazówki sekundowej. Położyłam łokieć na stole i wsparłam podbródek na
pięści. Westchnęłam. No niezłe. W tym tempie niczego się nie dowiem. Gapiąc się przed siebie, usłyszałam jednak miękkie wodzenie piórem po papierze. Pisał - ciekawe co. Dziesięć minut siedzenia przy jednym stole nie uprawniało go jeszcze do wydawania opinii na mój temat. Zerknęłam w jego notatnik i stwierdziłam, że ma już kilka linijek tekstu, którego wciąż przybywało.
-Co piszesz? - zapytałam.
-I mówi po angielsku - odpowiedział, równocześnie to zapisując, łagodnym, a zarazem leniwym ruchem dłoni. Pochyliłam się nad nim na tyle blisko, na ile starczyło mi odwagi, próbując przeczytać, co napisał, ale momentalnie złożył kartkę na pól i nie zobaczyłam nic.
-Co napisałeś? - spytałam stanowczo. Sięgnął przez stół po mój czysty arkusz, przysunął go do siebie i zmiął w kulkę. Nim zdążyłam zaprotestować, celnym strzałem wrzucił ją do kosza na śmieci przy biurku trenera. Chwilę wpatrywałam się w kosz, targana niedowierzaniem i wściekłością, po czym otworzyłam notatnik na czystej stronicy.
-Jak się nazywasz? - spytałam, z ołówkiem w pogotowiu. Spojrzałam na niego znowu tylko po to, żeby zobaczyć ten posępny uśmiech, który chyba tym razem miał mnie ośmielić, abym coś od niego wyciągnęła.
 -Nazwisko? - powtórzyłam z nadzieją, że głos załamuje mi się tylko w wyobraźni.
-Mów mi Kurt-. Serio pomyślałam a on szybko dodał.-
- Tak mnie nazywaj. Mówiąc to, lekko mrugnął, uznałam więc, że ze mnie kpi.
 -Co robisz w wolnym czasie? - zapytałam.
-Nie miewam wolnego czasu.
-Myślę, że to jest zadanie na ocenę, więc może zechcesz być miły? Wychylił się do tyłu, krzyżując ręce za głową.
-Miły? Przekonana, że to znów aluzja, stwierdziłam, że bezpieczniej będzie się wycofać.
-W wolnym czasie, powiadasz - rzeki w zadumie. - Robię zdjęcia. Drukowanymi literami zapisałam: FOTOGRAFIA. -Jeszcze nie skończyłem. Lubię pisać recenzje znanych filmów, propaganduje żywność  ekologiczną, potajemnie para się poezją i drży na samą myśl, że będzie musiała wybierać między uniwersytetami takimi jak University of Oxford, United Kingdom
 Harvard University United States  i... zaraz, jak się nazywa ten wielki na „H"? Więc zdecydowałaś się już na kierunek? Medycyna czy aktorstwo, chociaż z tym drugim daj sobie spokój, a i jeszcze lubię pakować się w kłopoty.
Patrzyłam na niego przez chwilę, wstrząśnięta, że w niczym się nie myli. I nie odniosłam wrażenia, że tylko zgaduje. Wszystko wiedział. A ja chciałam się dowiedzieć skąd. Natychmiast.
 -Ale nie wylądujesz na żadnym z nich - dodał.
-Doprawdy? - spytałam bez namysłu.
Chwycił moje krzesło pod siedzeniem i przyciągnął mnie do siebie. Niepewna, czy mam dać drapaka, pokazując, że się boję, czy nie robić nic i udawać znudzenie, wybrałam drugą opcję.
-Mimo że byłabyś prymuską na każdym z tych trzech uniwersytetów, gardzisz nimi, bo powszechnie kojarzy się je z sukcesem. Ferowanie wyroków to trzecia z twoich największych słabości.
-A druga? - spytałam z lekką furią. Kim jest ten facet? Czy to ma być jakiś wkurzający dowcip?
-Nie wiesz, komu zaufać. Nie: odwołuję. Ufasz ludziom, tyle że zawsze niewłaściwym.
-No, a pierwsza? - zapytałam.
-Boisz się życia.
-A cóż to ma znaczyć?
-Boisz się wszystkiego, nad czym nie masz kontroli. Zjeżyły mi się włosy na karku, a salę ogarnęło lodowate zimno. Normalnie w takiej sytuacji podeszłabym do biurka Anko i poprosiła ją o zmianę miejsca, ale nie miałam zamiaru dać odczuć chłopakowi, że może mnie zastraszyć. W irracjonalnym odruchu samoobrony postanowiłam, że nie wycofam się pierwsza.
-Sypiasz nago? - zapytał. Myślałam, że padnę, ale jakoś się opanowałam.
-Nie jesteś osobą, której chciałabym się z tego zwierzać.
-Byłaś kiedyś u psychiatry?
 -Nie –Chociaż mama z chęcią by mnie do niego posłała.
 . -Popełniłaś przestępstwo?
-Nie - odparłam. Fakt, że parę razy przekroczyłam dozwoloną szybkość, nie zrobiłby na nim wrażenia.
- Może byś mnie zapytał o coś normalnego? Sama nie wiem... O ulubiony rodzaj muzyki.
-Nie będę pytał o to, czego się domyślam.
-Nie masz pojęcia, czego słucham.
-Klasyki. Twój świat to przecież ład, porządek. Pewnie grasz... na skrzypcach? - powiedział to tak, jakby odpowiedź przyszła mu z powietrza.
-Mylisz się - kłamstwo, lecz tym razem dreszcz przeszedł mi po ciele. Skąd się w ogóle wziął ten facet? Skoro wie, że gram na skrzypcach, to o czym jeszcze może wiedzieć?
-Co to? - Hurt dotknął piórem wewnętrznej strony mojego przegubu. Odsunęłam się odruchowo.
-Znamię.
-Wygląda jak blizna Sakuro, masz skłonności samobójcze? - Nasze oczy się spotkały i fizycznie poczułam, że on się śmieje.
- Rodzice są razem czy się rozwiedli?
-Mieszkam z mamą.
-A ojciec?
-Tato zostawił nas.
 -Dlaczego?
Wzdrygnęłam się.
-Booo... Wybacz, ale to są jednak sprawy osobiste. Na chwilę zapadło milczenie, a bezwzględność w jego wzroku jakby nieco złagodniała.
 -Na pewno jest ci ciężko - zabrzmiało to szczerze. Zadzwonił dzwonek i Hurt wstał, kierując się do drzwi.
-Poczekaj! - zawołałam, ale się nie odwrócił.
-Hurt! -Był już za drzwiami.
- Przecież ja nie mam nic o tobie! Zawrócił i podszedł do mnie. Ujmując moją rękę, napisał coś na niej, zanim pomyślałam, żeby mu ją wyrwać. Spojrzałam na dziewięć cyfr skreślonych na dłoni czerwonym atramentem - i zacisnęłam ją w pięść. Chciałam mu powiedzieć, żeby nie liczył na mój telefon dziś wieczorem. Chciałam powiedzieć, że przez te jego pytania zmarnowałam całą lekcję. Chciałam masę rzeczy, ale stałam bez słowa, jakby mnie zamurowało.
-Dziś wieczór jestem zajęta - odezwałam się wreszcie.
-Ja też. - Uśmiechnął się szeroko i już go nie było. Sterczałam jak zaklęta, próbując zrozumieć to, co zaszło. Czyżby celowo wypytywał mnie do końca zajęć, żebym nie mogła odrobić zadania? Czyżby sądził, że zrehabilituje go jeden promienny uśmiech? Tak - pomyślałam - jasne.

-Nie zadzwonię! - krzyknęłam za nim. - W życiu!!!


Od autorki: Jak obiecałam notka jest. Dosyć długa. W życiu nie napisałam dłuższej. :) Ostatnio poczytałam sobie o upadłych anioła w w necie itp. i trochę udoskonaliłam fabułę. Ile to się można dowiedzieć z Wikipedii xD. A co do Kurta jak napisałam że przyssał się do szyi Saki to tu w cale nie chodziło, że wysysał z niej krew on nie jest wampirem xDDD. Mam nadzieje, że wam się spodobają moje wypociny i doczekam się   jakiś pozytywnych komentarzy. Dziękuje też ogólnie wszystkim czytającym blog ma dopiero dwa tygodnie, a ma już 700 wejść. Naprawdę super sprawa, że ktoś to czyta więc do następnej notki która ukarze się prawdopodobnie 23.11.2014, albo nawet i szybciej :)

3 komentarze:

  1. MEGA! Ja chcę więcej!!! Tyle się dzieje, tyle pytań na które jeszcze nie znam odpowiedzi :D Życzę dużo weny. Pisz szybko :)
    Pozdrawiam Pini

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde dzięki wielkie próbuje nie być oklepana i wymyślić jakieś inne sytuacje niż porwania itp. Dziękuje ci Pini za tak fajne słowa bo jesteś jedną z niewielu osób które skomentowały moje dzieło. Dziękuję pięknie

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć! ^_^
    Twój blog został właśnie dodany do Lapidarium Narutowskiego. W imieniu załogi LN dziękuję za wybranie naszego spisu i zachęcam do zgłaszania nowych rozdziałów.
    Pozdrawiam! (:

    OdpowiedzUsuń