niedziela, 7 grudnia 2014

Anioł Zemsty

   Ogromna konstrukcja ze szkła i stali znajdująca się w Tokio przypominała lśniącą igłę wbijającą się w niebo. Metropole, nowy budynek z najdroższymi mieszkaniami w śródmieściu,  posiadał pięćdziesiąt siedem pięter. Na najwyższym z nich- pięćdziesiątym siódmym- znajdował się najbardziej luksusowy apartament ze wszystkich: apartament Metropole, majstersztyk  ekskluzywnego, biało-czarnego projektu. Zbyt nowe by osiadł na nich kurz, marmurowe podłogi mieszkania odbijały gwiazdy widoczne przez olbrzymie okna sięgające od podłogi do sufitu. Szło w oknach było całkowicie prześwitujące, zapewniając obserwatorowi złudzenie, że nic go nie dzieli od otchłani przyprawiającej o zawrót głowy nawet tych ludzi bez lęku wysokości.
   Daleko w dole płynęła rzeka Cytat, przypominająca z góry srebrną nić przeciętą lśniącymi mostami i nakrapianą malutkimi jak pyłki łódkami, która oddzielała od siebie połyskujące brzegi  części Tokio, oraz jeden luksusowy hotel, od drugiego. Podczas bezchmurnej nocy można było zobaczyć Shaolin - niestety tej nocy było mgliście i Góra Wolności ukryta była za białą chmurą mgły.
   Niezależnie od spektakularnego widoku, mężczyzna stojący w oknie nie był nim specjalnie zachwycony. Miał zmarszczone brwi kiedy odwrócił się od okna i przeszedł przez pokój stukając obcasami swoich butów o marmurową podłogę.
 − Jesteś już gotowy?- zażądał przeczesując dłonią po włosach koloru smoły.
- Jesteśmy tutaj już od prawie godziny.   Chłopiec klęczący na podłodze spojrzał na niego nerwowo i z rozdrażnieniem.
− Podłoga jest marmurowa. Jest twardsza niż myślałem. Trudno jest na niej narysować pentagram.
 -Więc pomiń pentagram- Z bliska łatwiej było dostrzec, że pomimo czarnych włosów mężczyzna nie był stary, bardziej pasował by do niego wiek młodzieńczy tyle, że  jego ostra twarz była surowa, ale pozbawiona zmarszczek, a jego oczy czyste i spokojne.   Chłopiec przełknął z trudem ślinę a jego czarne błoniaste skrzydła wystające z wąskich łopatek (musiał wyciąć dziury w plecach swojej dżinsowej kurtki, żeby skrzydła się zmieściły) zatrzepotały nerwowo.
− Pentagram jest niezbędną częścią każdego rytuału przywołującego demony. Wiesz o tym, panie. Bez niego...
 − ...Nie jesteśmy chronieni. Wiem o tym, młody Konohamaru, ale pośpiesz się. Znam czarnoksiężników, którzy potrafią przywołać− demona, zagadać− go i wysłać− z powrotem do piekła w czasie, który minął ci na namalowanie pięcioramiennej gwiazdy.  - Chłopiec nic nie odpowiedział, tylko ponownie zaatakował marmur z wznowionym pośpiechem.  Pot spływał mu po czole i odgarnął z niego włosy dłonią, której palce połączone były delikatną błoną.
− Skończone- powiedział w końcu i kucnął z westchnieniem.- Pentagram jest skończony.
− Świetnie- mężczyzna wydawał się zadowolony.- Zaczynajmy.
− Moje pieniądze
− Już ci powiedziałem. Dostaniesz swoje pieniądze po mojej rozmowie z Agramonem, nie przed nią.
  Konohamaru wstał i zdjął kurtkę. Pomimo wyciętych  w niej dziur kurtka wciąż ściskała mu skrzydła; uwolnione rozpostarły się, zwiększyły i utworzyły powiew w nieklimatyzowanym pokoju. Jego skrzydła były koloru ropy: czarne przewlekane tęczą oszałamiających kolorów. Mężczyzna odwrócił od niego wzrok, jakby widok skrzydeł go urażał, lecz Konohamaru zdawał się tego nie zauważyć. Obszedł pentagram, który narysował w przeciwną stronę do ruchu wskazówek zegara skandując w języku demonów brzmiącym jak trzask płomieni. Przy akompaniamencie dźwięku, jakby powietrze zostało spuszczone z opony, kontur pentagramu nagle stanął w płomieniach. W tuzinie ogromnych okien można było ujrzeć tuzin odbitych płonących pięcioramiennych gwiazd.
   Coś ruszało się wewnątrz pentagramu, coś czarnego i bezkształtnego. Konohamaru  skandował coraz szybciej, unosząc błoniaste dłonie kreślił delikatne kontury w powietrzu swoimi palcami. W miejscu, w którym były pojawiał się niebieski ogień. Mężczyzna nie znał chthonianskiego, języka czarnoksiężników, w żadnym stopniu, ale rozpoznał wystarczająco dużo słów by zrozumieć często powtarzaną część pieśni Konohamaru: Agramonie, wzywam cię. Z przestrzeni pomiędzy światami, wzywam cię.
   Mężczyzna wsunął rękę do kieszeni. Jego palce napotkały coś twardego, zimnego I metalowego. Uśmiechnął się.
   Konohamaru zatrzymał się. Stał naprzeciwko pentagramu, jego głos unosił się I opadał w równomiernym skandowaniu a niebieski ogień trzaskał wokół niego jak błyskawica. Nagle z pentagramu uniosła się spiralnie plama czarnego dymu, rozszerzyła się i nabrała kształtu. Para oczu była zawieszona w cieniu jak drogocenne kamienie uwięzione w pajęczej sieci.
− Kto mnie wezwał z zaświatów?- Agramon zażądał głosem roztrzaskującym szkło.- Kto mnie wezwał? Konohamaru przestał skandować. Stał bez ruchu naprzeciw pentagramu- poruszały się tylko jego skrzydła, które trzepotały powoli. W powietrzu unosił się smród korozji I spalenizny.
− Agramon- powiedział czarnoksiężnik.- Jestem czarnoksiężnik Konohamaru. Jestem tym, który cię wezwał. Przez chwilę panowała cisza. Demon się zaśmiał, jeśli można powiedzieć, że dym potrafi się śmiać. Sam w sobie jego śmiech był kaustyczny i kwaśny.
− Niemądry czarnoksiężnik.- Agramon wydyszał.- niemądry chłopiec.
− To ty jesteś niemądry, jeśli myślisz, że mi zagrażasz- powiedział Konohamaru, ale jego głos trząsł się jak jego skrzydła.
- Będziesz więźniem tego pentagramu, Agramonie, dopóki cię nie uwolnię.
− Czyżby? -Dym poruszył się do przodu tworząc co raz to nowe kształty. Jedna wić przybrała kształt dłoni i pogłaskała krawędź płonącego pentagramu, który miał ją powstrzymać. Nagle, szybkim ruchem dym przekroczył krawędź gwiazdy, przelewając się przez granicę jak fala naruszająca wał przeciwpowodziowy. Płomienie zamigotały i zgasły kiedy Konohamaru krzycząc cofnął się. Znów zaczął skandować w wartkim chthonianskim zaklęcia uwięzienia i wygnania. Nic się nie stało; czarna masa dymu nadeszła nieubłaganie i teraz zaczęła coś przypominać- zniekształconą, olbrzymią i ohydną postać ze zmieniającymi się święcącymi oczami, przypominającymi spodki i bijące złowieszczym światłem.
   Mężczyzna patrzył niewzruszenie jak Konohamaru ponownie krzyknął I rzucił się do ucieczki. Nawet nie dotarł do drzwi. Agramon ruszył do przodu, jego czarna masa zwaliła się na czarnoksiężnika jak fala wrzącej, czarnej smoły. Chłopiec walczył słabo przez moment- a potem znieruchomiał. Czarny kształt odsunął się zostawiając na marmurowej podłodze powyginanego czarnoksiężnika.
− Mam nadzieję,- powiedział mężczyzna wyjmując zimny metalowy przedmiot z kieszeni i bawiąc się nim leniwie.- że nie zrobiłeś mu nic, co uczyniłoby go dla mnie bezużytecznym. Bo widzisz, potrzebuję jego krwi.- Agramon- czarny filar z morderczymi, diamentowymi oczami, odwrócił się. Spojrzał na mężczyznę w drogim garniturze, o wąskiej, obojętnej twarzy, z czarnymi znakami pokrywającymi jego skórę, który trzymał w dłoni świecący przedmiot.
− Zapłaciłeś dziecięcemu czarnoksiężnikowi, aby mnie wezwał? I nie powiedziałeś mu, co potrafię zrobić− ?
 − Zgadłeś.
Agramon przemówił z niechętnym podziwem:
− To było sprytne. Mężczyzna uczynił krok w stronę demona.
− Jestem bardzo sprytny. I jestem teraz także twoim panem. Będziesz mi posłuszny, albo poniesiesz konsekwencje. Demon milczał przez chwilę. Następnie klęknął w kpiącym geście posłuszeństwa.
− Jestem do usług, mój Panie...? Zdanie zostało grzecznie zakończone pytaniem. Mężczyzna się uśmiechnął.
 − Możesz mnie nazywać− Itachi



Sakura
Szczerze nienawidziłam tej cholernej szkoły. Nie mogłam po prostu już patrzeć na tych ludzi, którzy codziennie omijali mnie tak obojętnie. Nie mogę znieść tych zimnych murów w których pobierałam nauki. Z przyjemnością podłożyła bum jakąś bombę i wysadziła to wszystko w cholerę. Patrzyła bym się na ogień pochłaniający uczniów wraz z tym pierzonym budynkiem i czerpała bym  z tego tyle radości ile się tylko da. Podobno dziewięćdziesiąt trzy procent ludzi żyjących na świecie myślała w swoim jakże beznadziejnym życiu o zabiciu kogoś. Zrujnowanie tej szkoły to moje marzenie. Weszłam na lekcję prowadzoną z Anko. Po otworzeniu drzwi do klasy w oczy rzuciły mi się dwie ludzkich rozmiarów lalki, one również gapiły się na mnie. Skierowałam się na swoje miejsce tuż za Sasuke i Ino, którzy tak zawzięcie o czymś dyskutowali. Dobiegły ją urywki zdań.
-Sasuke nie okłamuję cię naprawdę to widziałam- szeptała Ino jednak na tyle głośno, że dosłyszała. Zajęła się grezdaniem po okładce zeszytu, żeby nie wzbudzić ich podejrzeń i wytężyła swój słuch.
-Słuchaj Ino to mogło być cokolwiek. Może właściciel oglądał coś i na szybach odbijały się twoim zdaniem czerwone świecące gwiazdy, a ten chłopak ze skrzydłami to pewnie tylko jakiś przebieraniec.
-I tak po prostu ruszał sobie tymi skrzydłami, a potem nagle zerwał się jak by do ucieczki- tak podejrzewam- w końcu bieg w stronę drzwi, a potem nagle go coś przewróciło upadł i już nie wstał, a potem…
-Przestań Ino masz urojenia. Wiem, że to hotel twojego ojca, ale  jak ty mogłaś zobaczyć cokolwiek w mieszkaniu na tak wysokim piętrze. To nie możliwe.
-Sasuke słuchaj ja byłam w tym hotelu naprzeciwko, nie zasłonili rolet, ja…
-A co ty tam niby robiłaś? Przecież jak by twój ojciec się o tym dowiedział to…
Sasuke urwał w połowie zdania czując, że ktoś nad nim stoi. Nauczycielka przypatrywała się parze groźnie. Byłam zdziwiona jej tak nagłym pojawieniem. Byłam tak pochłonięta dyskusją kochanków, że nawet nie zauważyłam jak do klasy wkroczyła nauczycielka. Przeczuwałam kłopoty dla tej dwójki. Czułam to w kościach.
-Widzę, że za dużo czasu razem spędzacie. Wasza kłótnia przeszkadza mi w prowadzeniu lekcji.- Spojrzałam na zegarek. Rzeczywiście lekcja zaczęła się piętnaście minut temu.
- Trzeba was rozdzielić, nie możecie przebywać tyle ze sobą, gdzieś czytałam, że to dobrze robi na związek- wiecie taka rozłąka- nauczycielka posłała im drwiący uśmiech.
-Nie możemy tak tego zostawić. Ino usiądziesz z Filipem tam po drugiej stronie klasy, który nie brał ostatnio udziału w losowaniu gdyż był nieobecny, a Sasuke, a Sasuke usiądzie z Sakurą. Nowy uczeń który niedawno z nią siedział, wypisał się ze szkoły ponieważ jego rodzice obecnie dostali jakąś leprze ofertę pracy. Przynajmniej tyle mi wiadomo od pani dyrektor. -Mój oddech przyśpieszył. Starałam się czerpać jak najwięcej powietrza do płuc i powoli je wypuszczać. Mam zaraz usiąść z Sasuke. Pewnie zaraz zacznie mnie wyśmiewać, drwić ze mnie, a Ino nie da mi żyć do końca szkoły. Jak by moje życie i tak nie było dość skomplikowane. Przez chwilę uczennica dyskutowała z nauczycielką próbując się jakoś z nią dogadać. Gdy to nie zadziałało zaczęło się ugadywanie, a na koniec branie na litość. Nic ni pomagało. Anko była nieugięta.
-Co się tak patrzysz Haruno przesiadaj się.- Zrobiłam tak jak mi kazała. Poruszałam się najdelikatniej jak tylko mogłam, aby nie zwrócić uwagi klasy, a bardziej Sasuke. Ino do końca lekcji posyłała mi znienawidzone spojrzenia. Widziałam, że mam przerąbane.
W przerwie na lunch weszłam na szkolną stołówkę. Biorąc ze stoiska czerwoną tacę przyglądałam się oferowanemu jedzeniu. Cóż nie wyglądało to najlepiej, ale mój brzuch przypominał mi burczeniem, że czekać więcej już nie może na dawkę pożywienia. Zgodnie z  zamówieniem kucharka na talerz nałożyła mi porcję ziemniaków, polane sosem pieczarkowym, kotletem mielonym i surówką z czerwonego buraka. Zapłaciłam za jedzenie i odwróciła się w stronę najbliższego wolnego stolika.
-Ej różowa- nie było zagadką do kogo należały owe słowa skierowane do mnie. Poznałam po głosie. Jednak ni zatrzymałam się szłam dalej, jednak mocne pociągnięcie za bluzkę z tyłu sprawiło, że się zatrzymałam. Odwróciłam się do osoby z tyłu chcąc wyswobodzić się z uścisku, jednak w tej chwili poczułam ciepłą ciecz na włosach. Ino wylała mi na włosy całą miseczkę ramenu. Byłam cała mokra, a co gorsze za nią stał Sasuke i patrzył na nią nie mówiąc zupełnie nic. To nie było najgorszą rzeczą jaką ją dzisiaj spotkała. Anko zjawiła się nie wiadomo skąd i poinformowała nas, że skoro nie ma winnych i ofiar wszyscy poniesiemy karę i mamy stawić się po lekcjach na placu za szkołą.

O ustalonej godzinie stawiłam się na plac. Oprócz mnie byli jeszcze Ino, jej dwie koleżanki, Sasuke, jakiś chłopak z starszej klasy i dziewczyna z równoległej klasy. Anko zjawiła również się niebawem. Podzieliła ich na dwie grupy. W mojej grupie była owa dziewczyna z równoległej klasy. Rude włosy opadały jej kaskadami na plecy, a przydługa grzywka przykrywała lekko oczy. Do mojej grupy doszedł też- o zgrozo Sasuke. Los jest naprawdę przeciwko mnie. Szliśmy za nauczycielką, aż nie ukazały nam się bramy parku.
-Hej jestem Karin- podskoczyłam na dźwięk jej głosu. Wystraszyłam się. Nie spodziewałam się że ktoś się do mnie odezwie.
-Sakura- uścisnęłam jej wyciągniętą w moim kierunku rękę.
- Więc, wolisz mściwego anioła, czy obejmujących się kochanków?  
Nie wspomniała nic o dzisiejszym incydencie, ani o swoim karze, i miałam przeczucie, że nie powinna teraz poruszać któregoś z tych tematów. Zamiast tego podniosłam głowę do góry by przyjrzeć się otaczającym mnie dwóm wielkim posągom. Ten bliżej niej wyglądał jak całujący Rodin. Mężczyzna i kobieta w miłosnym uścisku. W liceum uczyła się o francuskiej kulturze, a Rodin wydawał jej się najbardziej romantycznym jej częścią. Niestety teraz było jej ciężko patrzeć na obejmujących się kochanków i nie myśleć o Sasuke. Sasuke. Który mnie nienawidził. Jeśli potrzebowałabym na to kolejnego dowodu, zaraz po tym jak w zasadzie uciekł przede mną z szkolnej ławki tuż po zakończeniu lekcji, to wystarczyło przypomnieć sobie jego piorunujące spojrzenie dzisiejszego dnia na stołówce.  
- Gdzie jest ten mściwy anioł?- zapytałam Karin z westchnieniem.  
- Bardzo dobry wybór. Tam. –Karin poprowadziła mnie do masywnego, marmurowego posągu anioła, który ratował ziemię przed uderzeniem pioruna. Z pewnością wszystkie te posągi kiedyś wyglądały bardzo interesująco, ale teraz były stare, brudne, pokryte błotem i zielonym mchem.  
- Nie bardzo rozumiem Karin. – Co właściwie mamy tu robić?  
- Szuru-szuru-szur.- prawie zaśpiewała Karin.

– Lubię udawać, że ich kąpie.- A zaraz po tym wdrapała się na ogromnego anioła, przerzucając swoje nogi przez ramię , które miało zatrzymać piorun, jakby cały posąg był jakimś starym dębowym drzewem, na które można się wspiąć. Bojąc się spojrzeć w stronę pani Anko, by nie narobić sobie więcej kłopotów,  zaczęłam grabić ziemię wokół posągu. Nie ubrałam się odpowiednio do tego rodzaju błotnistej pracy fizycznej. W życiu nigdy nie odbywała żadnej kary, no może tych kilka wyjątków, kiedy musiała napisać sto razy na kartce: Nie będę przepisywać prac domowych z Internetu.  Lekko rzuciłam spojrzenie w stronę Sasuke. Wygrzebywał mach z zagłębi betonowej zalewki pod aniołem, żeby napis był bardziej czytelny. Wyczuwając mój wzrok na sobie, nasze spojrzenia się skrzyżowały. Albo mi się wydawało, albo mam urojenia, ale czy Sasuke puścił mi właśnie oczko???

Od autorki:No więc jest kolejny rozdział. Bardzo dziękuje za komentarze, które  bardzo mnie nakierowały na właściwy tor, a zwłaszcza na jeden komentarz należący do bardzo uzdolnionej dziewczyny. Uwielbiam twój blog- Agonia :)). Co do dzisiejszej notki nie wiem co o niej sądzić. Oceńcie sami Pozdrawiam :) 

4 komentarze:

  1. Eeee mi się wydaje czy Itachi za mocno uderzył się w głowę? I przede wszystkim Ouuuu... Tak Ino wyszła na idiotkę. Nic nie mam do osób, które ją lubią, ale ja jakoś nie, pałam do niej jakimkolwiek pozytywnym uczuciem :D Czekam na kolejny rozdział. Buziolleeee Czarna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam cię również na mojego bloga.:) http://czarnalamcia-ss-one-shot.blogspot.com/

      Usuń
  2. Masz jak w banku fakt, że na 100 % do ciebie zajrzę. Tak Itachi z dobrego zmienił się w istnego złego gościa który zrobi wszystko żeby urzeczywistnić swoje wizje. Buzioleee :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Droga, Kaczko.
    Mimo iż dałaś mi uprawnienia, musisz przejrzeć uprawnienia, które mi dałaś, ponieważ w dalszym ciągu nie mogę edytować postów na twoim blogu.
    Pozdrawiam.

    A teraz coś dotyczącego rozdziału
    Rozdział bardzo ciekawy, początek naprawdę mnie zaciekawił. Błędów było naprawdę niewiele, tak jakbyś nie ty go pisała, duży plus dla ciebie. Moment w którym zmieniasz narratora, na jednoosobowego ( sakurę ) zaczynasz bardzo komplikować. Rozdział zaczyna być strasznie pogmatwany. Mieszasz niektóre elementy. Poza tym jest spory przeskok w czasie i zachowaniu bohaterów. Nie mogę powiedzieć czy to dobrze, czy źle, bo niestety nie wiem co będzie dalej.
    Jest dobrze, ale mam nadzieję, że będzie coraz lepiej.
    Merry :>

    OdpowiedzUsuń