środa, 28 stycznia 2015

Liebster Award

Na początku chciała bym za bardzo podziękować za nominację, poczułam się doceniona :P. Zostałam nominowana przez Sayaka Yukai świetną blagierkę która prowadzi bloga pod tym adresem à   http://limit-krwi.blogspot.com/ Zapraszam bo warto ja czytam J.
Co do nagrody Sayaka chce ją xD zgadzam się na takie coś blagierka na własność J to jest toś.
Moim zadaniem jest odpowiedzenie na 11 pytań które zadała mi Sayaka, po czym zadajesz 11 pytań od siebie do 11 nominowanych przez siebie osób.


Tak więc zaczynamy:

1.)Jakie były początki twojego bloga?
Moje początki były naprawdę świetne jak dla mnie 1500  wejść w miesiąc aktualnie blog 31 stycznia będzie sobie liczył trzy miechy i 3500 wejść a dziennie dobijam do 100 wejść a nawet więcej ,jak dla mnie to super wynik cieszę się bardzo i dziękuję wszystkim którzy mnie wspierali.
2)Pierwszy komentarz. Jakie uczucia budzi?
Mój pierwszy komentarz pochodzi od  Czarna Lamcia . Czytałam go bez oddychania spodziewałam się jakiejś krytyki bo w końcu nie jestem świetną blagierką, robię miliony błędów, jednak pisanie to jest coś co mi sprawia przyjemność, mogę podzielić się z ludźmi swoją bujną wyobraźnią i przedstawić pomysł na moją osobistą historię Sakury i Itachiego w której jestem panią i może im się zdarzyć co tylko zechcę.
3)Czy miałeś/aś czas, gdy chciałeś/aś usunąć bloga?
Nie nigdy nie chciałam usunąć bloga moim zdaniem to marnotrawstwo, tyle pracy wkłada się w wykombinowanie czegokolwiek, a potem w chwili  słabości wszystko usunąć. Nawet jak się nie ma dalej pomysłu nawet jeśli się ma te trzy notki i żadnych chęci do pisania dalej lepiej zostawić tego bloga, a może znajdzie się osoba która dostanie przez to natchnienia, która postanowi dokończyć bloga na swój własny pomysł.
4)Skąd pomysł?
Skąd pomysł na mojego bloga, sama nie wiem dużo czytam blogów, książek i wogóle, zachciałam także napisać coś swojego, przedstawić moją wymyśloną historię na temat który bardzo mnie zaczął interesować- Anioły.
5)A teraz z innej beczki :) Ulubiona bajka z dzieciństwa?
W dzieciństwie jak każdy oglądałam mnóstwo bajek ale taką moją ulubioną bajką była ,,chatka Kubusia puchatka” nie bajka, ale piosenka mnie urzekła- piosenka która zaczynała kolejne odcinki przygód Kubusia puchatka-
 Kilku kumpli i patyk albo dwa,
Powstanie dom, w którym mieszkać sie da,
Kumpli weź , patyk w garść potrafisz to.
Wyrośnie dom, choć nie było tu go.

Okno będzie tu, a drzwi o tam,
Postawimy nasz dom,
To nie potrwa długo.

Kilku kumpli i patyk albo dwa,
Powstanie dom, w którym mieszkać sie da,
Kumpli weź, patyk w garść potrafisz to.
Wyrośnie dom, choć nie było tu go.

Skromny lub zupełnie nie.
Tygrys może tu wpaść,
A nawet sowa.

Kilku kumpli i patyk albo dwa,
Powstanie dom, w którym mieszkać sie da,
Kumpli weź, patyk w garść potrafisz to.
Wyrośnie dom, choć nie było tu go.
Jak zaczynała się bajka skakałam z łóżka na fotele przez ławę i z powrotem wyjąc tą piosenkę.
6)Czytasz książki? Jeśli tak podaj przykład (czy tylko mi się wydaje, ale zabrzmiało to jak zadanie z testu).
Bardzo dużo czytam obecnie ,,dom nocy,, 11 tomów, wcześniej ,,akademie wampirów,, 6 tomów , ,,tak blisko ,, a druga część tego to ,,tak krucho”  , ,,pocałunek anioła” 6 tomów, sagę Upadli, ,,miasto upadłych dusz, miasto upadłych aniołów, miasto popiołów, miasto dusz, miasto szkła, miasto dusz i dużo, dużo więcej każda moja wolna chwila jest poświęcana na czytanie, kocham to, to moja pasja a czytam bardziej ,,paranormal love,, właśnie takie tematyki mnie pociągają. W miesiącu jestem w stanie do przeczytania nawet 10 książek. Specjalnie na tą okazję pobrałam na telefon e-booka i ściągam pliki pdf np. z chomika na tel i czytam nie mam tyle kasy, aby kupować książki które niestety są bardzo drogie, chociaż też udaje mi się i kupować książki za kieszonkowe od mamy.
7)Hobby?
Moje hobby to właśnie czytanie książek.
8)Co to był tragizm pokolenia kolumbów? Nie no żartuje! :P Twój najdziwniejszy sen.
Miałam sny jak byłam mała, już bardzo dawno nie śniło mi się nic- przynajmniej nie pamiętam, ale mój najdziwniejszy sen to chyba ten z dzieciństwa jak naoglądałam się filmów o wampirach a potem śniło mi się że wszyscy są wampirami porwano moich przyjaciół żebym dała się zmieniać w wampira bo jak nie to ich zabiją i wtedy polowali na mnie wszyscy całe miasto, a ja się ukrywałam i żeby ocalić życia swoich przyjaciół dobrowolnie poszłam i dałam się ugryźć. ( Nie pamiętam ugryzienia zanim to się stało obudziłam się) – Tak ja i moje szalone sny xD.
9)Shippujesz kogoś?
Nie, nie robię tego, nie interesują mnie czyjeś związki.
10)Ulubiony cytat?
Mam dużo takich cytatów, zwłaszcza jakieś mądrości usłyszane w piosenkach xD. Długo wymieniać, ale jednym właśnie z nich jest nazwa mojego bloga ,, Zanim odejdę, nim odejdę stąd- Chwyć za rękę mnie, złam za rękę mą”
11)Masz jakieś marzenie? Pochwal się :)
Nie mam pojęcia jakie jest moje marzenie. Moim zdaniem marzeniem nazywamy rzecz nierealną do spełnienia, niewykonalną, a właściwie mam jednak marzenie spotkać taką miłość o jakiej czytam w moich książkach i jaką przedstawiam w mojej historii Itasaku.
Oto i moje odpowiedzi J

Teraz moje pytania:
1)   Hipotetycznie: wygrywasz w totka. Co robisz? Tylko nie pisz o willi w Toskanii, to takie banalne ;P
2)   Kim chciałaś być, gdy byłaś mała? :)
3)   Czy masz na sumieniu jakiś nałóg? Może być i taki niewinny, jak czekolada
4)   Jaki największy błąd popełniłeś w życiu?
5)   Jaki masz przepis na sukces bloga?
6)   Jak motywujesz się do pracy/zadań, za którymi nie przepadasz?
7)   Co byś radziła komuś, kto myśli o założeniu bloga?
8)   3 rzeczy, które zabrałabyś z płonącego domu
9)   Serial  ulubiona piosenka, ulubiona postać i czy nadal oglądasz?
10)                     Czy realizujesz się twórczo inaczej niż pisząc?
11)                     Podaj adres swojego ulubionego bloga ( a obok adres mojego bloga xD, tak żebym miała głupie poczucie, że stoję obok najlepszych xD moja posrana logika xD)  

No i mamy 11 pytań,

Nominowane osoby:
1)    Mitshie- http://alterego-ss.blogspot.com/
2)    Akemi- http://get-around-this.blogspot.com/
3)    Airane- http://distant-sound.blogspot.com/
4)    : KIRA IUVENTUS- http://agoniauczuc-itasaku.blogspot.com/
5)    Sheeiren Imai- http://nine-crimes-ss.blogspot.com/
6)    Polly-chan- http://ss-czas-milosci-polly-chan.blogspot.com/
7)    Ikula- http://armagedon-smierci.blogspot.com/
8)    Empire- http://bez-powietrza.blogspot.com/
9)    Nikumu- http://oszukac-smierc.blogspot.com/
10)                     Airane- http://distant-sound.blogspot.com/

11)                     Life- http://piesn-przebaczenia.blogspot.com/

Dziękuję za nominację i mam nadzieję, że każdy nominowany potraktuje to poważnie. Pozdrawiam


poniedziałek, 12 stycznia 2015

Egzekucja

       
W kłosy wspomnień
 wplątany twój uśmiech
szczęścia łzy spływające
po ra­dos­nej twarzy
błysk z oczu bijący
sza­leństwo chwili
i ta siła spełniających się marzeń…


A dziś…
Dziś mat­ka nadzieja

kołyszę cię w swych objęciach…


          Wstałam do szkoły jak zwykle o stałej godzinie. Odwiedziłam łazienkę i odkryłam marny efekt po próbie zmycia wczorajszego makijażu. Starałam się wczoraj jak mogłam, jednak zrobiłam to nie dokładnie i teraz mam pod oczami wielkie czarne cienie. Najpierw ochlapałam sobie twarz letnią wodą, potem ją delikatnie namydliłam szarym mydłem i znów spłukałam. Było już prawie idealnie. Jeszcze tylko wacik trochę mleczka do demakijażu i już gotowa. Chciałam już wyjść z łazienki gdy tęsknym wzrokiem spojrzałam na prysznic. Raczej nic się nie stanie gdy wezmę szybki prysznic. Jedynie mama narzekała, że to nie dobrze, bo mogę zachorować i wogólę.  Szybko namydliłam ciało i włosy wszystko zmyłam, dobrze wytarłam ciało wciągnęłam na siebie białą bieliznę. Wysuszyłam włosy i związałam w wysokiego kucyka. Kilka kosmyków opadło mi na twarz. Odgarnęłam je ręką na bok. Dzisiaj wybrałam obcisły sweterek na długi rękaw i obcisłe spodnie, a do tego baletki na niewielkiej koturnie. Chwyciłam plecak i jak zwykle bez śniadania wybiegłam z domu z krzykami mamy o precesje na temat najważniejszego posiłku dnia.
Dotarłam w miarę szybkim tempie do szkoły. Miałam świetny czas. Z daleka na szkolnych schodach widziałam Sasuke. Prychnęłam zła za wczorajsze, przez niego musiałam wracać do domu z obcym typem. Wokół mnie słyszałam szepty na swój temat. Pewnie dotyczyły wczorajszej imprezy i tego z kim na niej byłam, a z kim wróciła. Zauważył mnie. Szybko zmierzał w moim kierunku, a ja zawróciłam na pięcie i już szybszym krokiem pędziła do tylnego wejścia za szkołą. Już je widziałam. Wyciągnęłam rękę, aby chwycić i pociągnąć za klamkę, jednak to  okazało się na nic. Czyjaś ręka dotarła szybciej zatrzaskując drzwi, a drugą ręką odwrócił mnie ku sobie tak, że  opierałam się plecami o szklaną szybę. Lekko dysząc spojrzałam w górę.  Nade mną stał Sasuke równie dyszał jak ja. Wtopił we mnie swoje czarne tęczówki. Usta miał lekko uchylone, a włosy potargane.
-Sakura- wyszeptał oparty jedną ręką obok jej głowy.- Przepraszam nie chciałem, żeby tak wyszło, nie chciałem cię zostawiać. Musiałem odwieść pijaną Misuri do domu. Nie mogłem odmówić jej pomocy.
-Nic się nie stało- powiedziałam i chciałam się ruszyć i sięgnąć do klamki jednak było mi to udaremnione. Jego ręka znów oparła się o moje ramie i przygwoździła do ściany tym razem pozostała tam.
-Wróciłem po ciebie jednak już ciebie tam nie było, zniknęłaś. Podjechałem pod twój dom, żeby się upewnić, że bezpiecznie dotarłaś i tam widziałem cię z…- Nie dokończył gdyż obok nas przemówił twardy głos.
-Proszę nie migdalić się tylko iść na lekcje, która zaczęła się już…- to był nauczyciel. W jasno niebieskiej koszuli wciśniętej w spodnie od garnituru w kolorze czarnym. Patrzył na swój połyskujący srebrem zegarek na dłoni. – …jakieś dziesięć minut temu. Proszę się pośpieszyć.- Sasuke odciągnął mnie od drzwi sprawiając, że teraz nauczyciel mógł swobodnie przejść. Nie zwracając uwagi na stojącego obok mnie bruneta, skierowałam się za nauczycielem do szkoły. Na korytarzu słyszałam kroki nauczyciela. Głośny stukot jego pantofli i stłumiony odgłos moich butów, jednak Sasuke który szedł obok mnie wydawał się, nie wydawać żadnego najmniejszego głosu, nawet na korytarzu na którym niesie się echo. Wpadłam w zadumę. Jego gracja była co najwyżej niezwykła. Zawsze chciałam taką posiadać.
Doszliśmy do sali w której mieliśmy lekcje. Jak to przystało na gentelmanów Sasuke otworzył przede mną  drzwi. Weszliśmy. Wyłkaliśmy ciche ,, dzień dobry, przepraszamy za spóźnienie” i lekceważąc ciekawskie spojrzenia innych uczniów skierowaliśmy się do naszej ławki, którą razem dzieliliśmy. Z ulgą przyjęłam to, że czarno-oki do końca lekcji, a nawet dnia w szkole już mnie nie zaczepił.






-Zapowiada się na to, że znów wygram panowie.- Powiedział czarno-włosy z nutką zadowolenia w głosie. Dwójka pozostałych graczy nie była zbytnio z tego faktu zadowolona. Spojrzeli na  bruneta z odrazą. Zakład obstawili wysoko i żaden nie  chciał być przegranym.
-To żadna nowość, słyszeliśmy, że przeważnie wygrywasz, dla tego przyjęliśmy wyzwanie. Chcieliśmy cię sprawdzić.- Powiedział brozowo-włosy. Miał na sobie skurzane spodnie, białą bufiastą koszulę i markową czarną kurtkę. Włosy dłuższe zaczesane do tyłu, a oczy iskrzyły niebieskim blaskiem.
-Ja również chciałem oprócz tego, sprawdzić na co mnie stać.- odpowiedział drugi gracz. Miał krótkie czarne włosy postawione do góry, oczy koloru zielonego, lekki wypielęgnowany zarost, czarne buty od smokingu zupełnie nie pasujące do czarnych jeansów i białego T-shirtu.
-Jak widać na wiele was nie stać skoro już przegraliście tak dużo- mężczyzna wyprostował się, a następnie oparł się o kij bilardowy lekko zdmuchując długi czarny kosmyk spadający mu na oczy. Uśmiechnął się zgryźliwie do swoich towarzyszy, którzy w tym czasie popijali pomarańczowe drinki.
-Raz się przegrywa, a raz wygrywa. Żeby wygrać najpierw musisz przegrać.
-Taa Aikao pocieszaj się tymi słowami i tak już przegraliście club ,,Montana” jest teraz mój.
-Ta gra się jeszcze nie skończyła Itachi nie bądź taki pewien swego- Aikao pochylił się nad stołem ułożył kij w dłoni namierzając białą bilę. Pchnął mocno i strącił, aż trzy bile. Uśmiech satysfakcji zagościł na jego twarzy. Zostało już tylko trzy kolory: Czerwona, czarna i niebieska nie licząc białej. Jego przeciwnicy rozprawili się z prawie wszystkimi została czarna i czerwona. Kolej Itachiego. Przysunął się stołu jak najbliżej mógł. Wiedział, że to jest jego szansa na wygraną. Musiał wbić jednocześnie dwie bile jednak, aby zagwarantować sobie ostateczną wygraną biała nie mogła wpaść do łuzy. Bez zastanowienia skierował kij zupełnie w inną stronę i uderzył z całej siły jednak z precyzją. Mężczyźni wiedzieli co zamierza, znali go z tej sztuczki. Bila odbiła się parę razy od ścianek stołu i wtrąciła najpierw czerwoną bilę do łuzy po czym swoje miejsce znalazła tam również czarna bila. Brunet wyprostował się i dmuchnął w końcówkę kija z zadowoleniem.
-Montana jest moja chłopcy.- powiedział zadowolony z siebie.
Zgodnie z umową mężczyźni sporządzili umowy i załatwili najważniejsze sprawy związane z nowym właścicielem lokalu, po czym z goryczą przegranych opuścili lokal o nazwie ,,Venus”








Właśnie wychodziłam ze szkoły kiedy poczułam czyjąś dłoń na ramienni. Przekonana że to Sasuke postanowiłam nie reagować i dalej zmierzać przed siebie, jednak dłoń nie ustąpiła. Sfrustrowana odwróciłam się za siebie. Pierwsze co ujrzałam to granatowa czupryna, a potem wielkie białe oczy
-Hinata?- Zapytałam. Dziewczyna skinęła lekko głową
-Hej Sakura może pójdziemy razem idziemy w tym samym kierunku więc pomyślałam, że mogła bym ci potowarzyszyć.- Wyznała na jednym wydechu. Czułam jak się coraz bardziej napina pod każdym słowem, ze mną było podobnie. Nie spodziewałam się, że Hinata jest zdolna do kogoś pierwsza zagadać. Tak samo i ja. Co prawda była w innej klasie, ale zdarzały się zajęcia kiedy miałyśmy je razem. Jednak dziś Anko oświadczyła, że jest przeniesiona do ich klasy powodów jednak nie  podała.
-Hej Hinata- odezwałam się po dłuższej przerwie. Czułam, że mogę jej zaufać w końcu jesteśmy bardzo do siebie podobne, nawet za bardzo.
-Jasne będzie mi bardzo miło z powodu twojego towarzystwa powiedziałam lekko się uśmiechając.
-Dziękuje- wyszeptała ledwie dosłyszalnie i skierowałyśmy swoje kroki w stronę naszych domów. Jednak coś mi nie pasowało. Hinata nigdy nie szła w stronę domów którym zamieszkuje, ona jak dobrze pamiętam zawsze szła w przeciwną. Postanowiłam ją o to zapytać, jednak za nim zaczęłam pytanie odezwała się ona.
-Mieszkałam na drugim końcu miasta, ale przenieśli tatę do firmy po drugiej stronie miasta, więc rodzice zdecydowali, że przeprowadzimy się bliżej miejsca jego pracy, aby nie stał w korkach w godzinach porannych próbując przedostać się przez centrum Tokio.
Wyjaśniła mi. Nie skomentowałam tego wydawało mi się to bardzo prawdopodobne. Co się okazało Hinata mieszkała ode mnie jakieś pół kilometra dalej.










Weszłam do domu. Było bardzo cicho. Zazwyczaj było słychać jak mama krząta się w kuchni. Może śpi pomyślałam. Zdjęłam buty i plecak zostawiłam przy schodach prowadzących na górę do mojego pokoju. Postanowiłam sprawdzić co się mogło dziać. Najpierw zajrzałam do sypialni mojej matki, ale jej tam nie zastała, łazienka również pusta, salon tak samo. Weszłam do kuchni, aby i tam sprawdzić obecność swojej rodzicielki. Było to ostatnie miejsce gdzie miałam nadzieję ją ujrzeć i owszem była tam. Stała z głową spuszczoną w dół przy wysepce na środku kuchni. Twarz zakrywały jej krótkie włosy. Była lekko pochylona. Na blat co chwila skapywały jej kryształowe łzy. W ręku ściskała nóż.
-Mamo –wyszeptałam delikatnie, aby jej nie spłoszyć. Pewnie znów wspominała ojca. Wzdrygnęła się lekko i uniosła głowę wpatrując się teraz w białą ścianę przed sobą. Po policzkach ciekły jej łzy.
-Mamo- znów wyszeptałam chcąc do niej podejść, jednak jak ona tylko usłyszała moje kroki w jej stronę szybko odwróciła się ku mnie i wyciągnęła nuż przed siebie.
-Nie zbliżaj się do mnie potworze! – krzyknęła. Stałam jak wrośnięta w ziemię. Byłą przerażona. Ona tym nożem mierzyła we mnie.
-Mamo- znów szepnęłam. Zaczęła do mnie podchodzić. W tej właśnie chwili w mojej głowie głos krzyczał ,,UCIEKAJ”. Szybko odwróciłam się w stronę drzwi i wybiegłam. Mijając kanapę w salonie poczułam mocne szarpnięcie do tyłu. Przewróciłam się przelatując przez szklany stuł który upadł razem ze mną i się cały potłukł. Szkła porozcinały mi skórę na odsłoniętych rękach, nogach i szyi. Matka doskoczyła do mnie szybko siadając na moim brzuchu, unieruchomiła mi ręce swoimi kolanami i przyłożyła ostry wielki nuż do gardła. Czując zimną stal na szyi przełknęłam głośno ślinę i próbowałam się uwolnić wierzchając się najmocniej jak tylko mogłam. Odniosłam odwrotny skutek do zamierzonego. Poczułam jak moja rodzicielka jeszcze mocniej przyciska zimną stal do mojego gardła.
-Zanim cię zabiję- powiedziała mrożącym krew w żyłach głosem- powiedz mi co zrobiłaś z moim dzieckiem.
-Mamo ja jestem twoim dzieckiem! – powiedziałam kładąc szczególny nacisk na słowa twoim i dzieckiem.
-Łżesz- krzyknęła- co z nim zrobiłaś? Zabiłaś je prawda- byłam w szoku. W tamtej chwili pomyślałam, że zwariowała. Furia w jej oczach uświadomiła mi, że to w cale nie jest żart.
-Zdychaj potworze- więcej już nie usłyszałam, moja własna matka poderżnęła mi gardło. Czułam jak krew spływa po moim dekolcie. Zaczęłam się krztusić krwią. Oczy zachodziły mi mgłą. Ostatnie co widziałam to szyderczy uśmiech mojej wyrodnej matki.
















Od autorki: I jak tam ciekawi co dalej będzie? Nie zdradzę poczekacie zobaczycie J. Przepraszam, że musieliście tyle czekać, ale święta, później po światach, porządki, rozbieranie choinki i Kolenda. Nie będę tego komentować. Nie wiem jak dalej będą ukazywały się posty postaram się w miarę systematycznie ale nic nie obiecuje. Pozdrawiam moi kochani czytelnicy i dziękuje za wszystko J

środa, 24 grudnia 2014

Dary Anioła

Malo zmartwień i agresji, żadnych stresów i depresji, dużo śmiechu i radości, wiele seksu i miłości, ciepłych lóżek a nie pryczy na Święta i Nowy Rok Wam wszystkim Kaczka J




Za mną stał wysoki muskularny brunet. Na szpilkach sięgałam mu do brody, nie chciałam myśleć jak bym wyglądała przy nim bez obcasów. Miał z dwa metry wysokości. Czarne oczy wpatrywał się we mnie, a usta wykrzywione były w uśmiechu. Wyglądał na trochę starszego ode mnie, jednak niewiele. Jak pierwszy raz na niego spojrzałam wydawało mi się, że to Sasuke, jednak się pomyliłam. Dogłębniej mu się przyglądając zauważyłam, że różnią się odrobine w rysach twarzy ten tu przede mną wydawał się o parę lat starszy, a poza tym miał długie włosy związane z tyłu w luźny kucyk i był delikatnie wyższy, a w jego spojrzeniu był jakiś tajemniczy błysk, który wydawał się taki nieposkromniony. Dostrzegłam w jego oczach również nutkę szaleństwa i niepokorności. Po plecach przeleciał mi zimny dreszcz.
Nie znałam go przynajmniej go sobie nie przypominała. Pamiętała bym jak by było inaczej. Trzymaną szklankę z drinkiem w dłoni podniosłam do ust i upiłam małego łyka.
-Znamy się?- Zapytałam. Dyskretnie rozejrzałam się po Sali, ale nigdzie nie widziałam Sasuke. Poczułam lekki niepokój. Na pewno mnie tu nie zostawił. Nie było by szans. Nie zrobił by mi tego. Swój wzrok znów zwróciłam ku nieznajomemu który przemówił.
-Nie, niestety nie miałem jeszcze przyjemności się poznać, jednak chciał bym to zmienić.- Chłopak posłał mi zniewalając uśmiech. Białe zęby przebiły się przez taflę gładkich i jędrnych malinowych ust. Ja również się uśmiechnęłam, ale nie tak szeroko. Posłałam mu lekki uśmiech który świadczył o moim zakłopotaniu. Nie wiem czemu ale ten gest z jego strony wydał mi się taki strasznie sztuczny. Może jego uśmiech błyszczał, jednak oczy były przygasłe.
-Wiesz nie jestem tu sama ja…
-Więc z kim jesteś. Impreza dobiega końca wszyscy wychodzą, a ja nie widzę, żeby ktoś się tobą interesuje. Więc może przyjmiesz moją bezinteresowną pomoc.
-Ja tu jestem z Sasuke…
-Sasuke powiadasz. Widziałem go jakieś pięć minut temu z jakąś blondynką jak wsiadał na parkingu do jakiegoś samochodu.
To był dla mnie szok. A jednak zostawił mnie samą. Ta impreza- wiedziałam, że od początku to był wielki błąd. Przerażało teraz mnie to wszystko. Alkohol jeszcze lekko szumiał w mojej głowie, ale ja uporczywie starałam się coś wymyślić. Rozejrzałam się po Sali. Chciałam dostrzec jakieś znajome twarze, jednak już niewiele osób zostało, których kompletnie nie znała. Odłożyłam drinka na stoliku obok i potarłam swoje skronie. Nieznajomy chłopak wciąż koło mnie stał jak by wyczekiwał mojej odpowiedzi. Wzrok miał utkwiony we mnie, jak by nie istniała żadna rzecz inna na tym świecie. Na próżno szukałam innych rozwiązań. Westchnęłam przeciągle.
-Dobrze skorzystam z twojej pomocy.- Chłopak najwyraźniej ucieszył się z mojej odpowiedzi. Uśmiechnął się ku mnie i wysunął swoje ramie które ja przyjęłam ujmując je delikatnie. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na jego wygląd. Na sobie miał czarną skurzaną dopasowaną kurtkę, pod nią biały T-shirt i do tego czarne spodnie jeans. Wyglądał jak bohater jakiegoś Sens Fiction. Jednak bardziej pasował do czarnych charakterów.
-Więc może lepiej się poznajmy?- Zatrzymał się i opuścił swoje ramie zrywając przy tym nasz minimalny kontakt cielesny. Gdy się odsunął poczułam chłód i zapragnęłam, aby zbliżył się ponownie i ogrzał mnie swoim ciałem.
-Jestem Itachi- wyciągnął ku mnie dłoń.
-Sakura- odrzekłam, również wyciągając dłoń, aby uścisnęła jego, jednak on wogóle uczynił coś innego. Chwycił moją dłoń i odwracając wierzchem ku górze zbliżył ją do swoich ust i ucałował. Gentelman przeszło mi przez myśl.
Dostaliśmy się na prawie już pusty parking i pozwoliłam się mu prowadzić. Jakie moje zdziwienie było kiedy  zatrzymaliśmy się przed najnowszym Mercedesem.
-Bez gwiazdy nie ma jazdy- powiedziałam nim zdążyłam  pomyśleć. Szybko przyłożyłam sobie dłoń do ust w geście milczenia i cofnięcia słów które wypowiedziałam, które mogły jednak w jakiś sposób dotknąć chłopaka. Jednak on jedynie lekko się uśmiechnął i otworzył mi drzwi od strony pasażera. Wsiadłam posłusznie, a za mną zatrzasnęły się drzwi.
Po chwili Itachi usiadł na miejscu kierowcy. Poinformowałam go o moim miejscu zamieszkania i zgodnie z jego obietnicą odwiózł mnie do domu. Wysiadłam pośpiesznie z auta i rzuciłam mu szybkie cześć. Jednak zatrzymały mnie jego słowa.
-Może się jeszcze kiedyś spotkamy? Jak byś oczywiście chciała?- Odwróciłam się powoli ku niemu i powiedziałam
-Jasne- tylko wyłącznie z grzeczności.
-Zadzwonię jutro dobranoc. Idź do domu poczekam aż wejdziesz do środka.- Więcej już nic do niego nie powiedziałam. Pośpiesznym krokiem zmierzałam ku drzwiom wejściowym i wpadłam do środka jak burza niemal trzaskając drzwiami. Nie chciałam obudzić mamy. Dzisiaj wróciła z tej swojej delegacji. Usłyszałam ryk silnika i najprawdopodobniej brunet odjechał z pod mojego domu. Odetchnęłam z ulgą. Nie miałam nic do niego jednak jak na moje oko był dziwny. Zaśmiałam się do siebie na te stwierdzenie. Dziwny Sakura naprawdę kto tu jest dziwny. Skierowałam swoje kroki ku swojemu pokojowi. Zmyłam makijaż, przebrałam się w piżamę i rzuciłam się na moje łóżko ukrywając twarz w poduszce. W pokoju było zimno prawdopodobnie przez otwarte okno. Jednak nie miałam już siły by wstawać i je zamykać.
Przeklęty Sasuke to ostanie co pomyślałam za nim pochłonęły mnie sny. 

-Więc czego się dowiedziałeś?- Zapytał patrząc przez wielkie okno apartamentowca. Westchnął kiedy przez otwarte okno wleciał wiatr i lekko poruszył jego włosy w taniec.
-A więc poszukałem tu i tam i dowiedziałem się, że do tej pory nie mieliśmy szans powodzenia. Otóż nie wystarczy nam krew żeńskiego pokolenia twojego wesala. Potrzeba nam zdobyć Dary Anioła. Usłyszałam opowieść o tym jak aby zachować równowagę anioł Izachiasz  przekazał śmiertelnikowi trzy dary. Miecz- Lustro i –Kielich. Miały one zapewnić równość ludzi z innymi istotami takimi jak nieśmiertelni czarownicy, neofilim, wampirami, nimfami i tak dalej. Żeby rytuał miał powodzenie musisz zdobyć je wszystkie plus do tego krew dziecka każdego gatunku, nie tylko czarodziejska.
-Więc czemu do tej pory nie mogłem dotrzeć do tych informacji?
-Księga którą posiadasz jest mało szczegółowa. Autor nie zagłębiał się w opisywanie żadnych rytuałów, raczej zawiera dziedzictwa. Musimy zdobyć Białą Księgę.
-Gdzie ją mogę znaleźć?
-Posiada ją potężny czarownik zwany Agram. Sto lat temu ukrył ją gdzieś i jak do tej pory pilnuje, aby nie wpadła w niepowołane ręce.
Czarno-włosy odwrócił się do obłoku za sobą. Unosił się swobodnie nad dywanem w białe paski. Dawno już niemodnym. Nie widać było jego twarzy, ale można było rozpoznać ludzki kształt.
-Dobrze się spisałeś, a teraz wyjdź mam  jeszcze jedno spotkanie. Postaraj się zebrać trochę przydatnych informacji o miejscu gdzie mogę znaleźć te dary Anioła. Najpierw zajmiemy się nimi, a potem tą Białą Księgą.
-A co  z różowo-włosą? Jak mam jej wytłumaczyć czemu ją zostawiłem samą?
-Nie wiem wymyśl coś jesteś w tym dobry.
Obłok rozpłynął się w powietrzu i już po chwili go nie było. Czarno-włosy mężczyzna zmarszczył lekko brwi i spojrzał na zegarek, po chwili rozległo się ciche pukanie. Do pomieszczenia weszła granatowo-włosa dziewczyna.
-Więc przemyślałaś moją ofertę i się zgadzasz skoro tutaj jesteś, jak byś odmówiła nie stawiała byś się osobiście.
-Tak jestem gotowa przyjąć twoją propozycję.
-Dobrze więc jutro rano zobaczysz ją pod szkołą. Od tej pory będziesz z nią w klasie. Miej na nią oko.

-Dobrze. 

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rytuał przejęcia mocy



         Przeszłość...

-Nic się nie stało, to nie ona!- odpowiedział mężczyzna u stóp którego leżała martwa kobieta. Jej puste otwarte oczy wpatrywały się w niego, a wiotkie ciało ułożyło się w lekki łuk. Miała lekko uchylone usta jak by krzyk wiązł jej w gardle.
-Myślałem, że to naprawdę ta- odpowiedział głos pochodzący z obłoku chmury w kolorze wyblakłej czerni, mająca kształt ludzkiej postaci.
-Wszystko wskazywało na nią nawet znamię się zgadza, wszystko jest jak powinno pochodzenie, znaki szczególne wszystko jest na miejscu, sam tego nie rozumiem.- Czarno-włosy prychnął z wściekłości. Tak dużo przygotowań, tak dużo zachodu i na nic. Rozkruszona kreda tworzyła wokół nich pentagram. Znajdowali się w starym opuszczonym zamku na obrzeżach Tokio należącym kiedyś do wielkich rodów władców, którzy władali tą ziemią.
-Skoro twoim zdaniem wszystko jest jak w najlepszym porządku więc powiedz mi czemu ta tutaj leży martwa, a ja jak byłem tak jestem tym co byłem?- Zły podniósł głos- Zawodzisz mnie. Chyba nie chcesz, abym odesłał cię tak skąd przybyłeś.- Po chwili wąchania obłok znów odezwał się.
-Może krew tego małego była zła, może w tym leży rzecz? Zapytał próbując się jakoś usprawiedliwić. – Dziewczyna jest na pewno z rodu twojego wesala powinna była oddać swoją duszę, abyś ty stał się nieśmiertelnym człowiekiem i posiadł jego moce.
-Nie pierdol tylko pokarz mi tą księgę.- Mężczyzna wziął do ręki starą księgę obitą w brązową skórę i kartkował pożółkłe strony. Gdy znalazł odpowiednią znów dokładnie wczytał się w treść. Jednak jego uwagę przykuł rysunek na marginesie księgi. Było to jak by coś okrągłego, w ramce która składała się z wijących węży.
-Co to jest?- Zapytał Agramona. Ten zmniejszył ich odległość i przyjrzał się rysunkowi.
-Nie mam pojęcia. Pokręcę się trochę i popytam jutro wieczorem dam ci odpowiedz.
-Nie będę czekał tak długo jutro rano jak nie wrócisz odzywał się tam gdzie twoje miejsce, a wiesz co w tym celu wykorzystam. Nic mi nie zrobisz.- Karo-oki  ścisnął w kieszeni mały przedmiot. Demon wiedział jak to może się dla niego skończyć.
-Rozumiem panie.- Po tych słowach zniknął, aby zająć się wyznaczonym mu zadaniu. Mężczyzna uklęknął przy zwłokach kobiety. Znów dokładnie jej się przyjrzał. Wyciągnął ku niej dłoń i odgarnął z twarzy jej różowy kosmyk.
-Przykro mi, że to tak się skończyło, wiem, że chciałaś mnie przed tym uchronić jednak to moje przeznaczenie. -Posłał martwym zwłokom lekki uśmiech głaszcząc policzek degeneratki. Westchnął gdy przypomniał sobie jak próbował ją zdobyć, aby mu się oddała, a kiedy była już w pełni jego złożył jej dusze w rytuale. Coś poszło nie tak owszem ona powinna nie żyć, ale i on powinien przeżyć zmianę, jednak dalej nie czuł dotyku, ciepła, zimna, głodu, potrzeb fizjologicznych i tak dalej. Spojrzał na jej znamię. Takie znamiona dziedziczyły kobiety z pokolenia jego wesala, jednak w niej nie było tej błękitnej krwi.
-Przeklęty Orochimaru.- Zaklął. Wstał po czym jednym krokiem przekroczył ciało różowo-włosej i wyszedł z saki tronowej. Nie kochał jej, ale w pewnym sensie stała się mu bliska, jednak nikt nie mógł teraz przeszkodzić mu w jego działaniach.

             Teraźniejszość...
-No cóż muszę przyznać, że przyłożyliście się do pucowania owych posągów. Błyszczą jak gwiazdy- pochwaliła ich Anko.
-A teraz możecie wracać do domu.
Bolały mnie ręce od szorowania tego mściwego anioła. Karin szła obok mnie zadowolona z siebie jak zawsze zresztą. Nie miałam pojęcia skąd ona bieżę tyle pozytywnej energii- podziwiałam ją. Ja byłam beznadziejna.
-Co robisz Sakuro jutro po południu?- Zapytała się mnie wesolutkim głosikiem. Jej usta wykrzywione były w szerokim uśmiechu, oczy błyszczały za przezroczystymi oprawkami okularów, a włosy tańczyły porwane w wir wiatru. Co chwila odgarniała niesforne kosmyki z twarzy zakładając je za ucho.
-Nie mam pojęcia pouczę się do testu z fizyki- dziewczyna nagle stanęła natomiast ja szłam dalej ze spuszczoną głową. Nie czując jej obecności obok siebie odwróciłam się ku niej.
-Co jest? Zapytałam.
-Sakura. –Za swoimi plecami usłyszałam głos mrożący krew w żyłach. Odwróciłam się przestraszona. Pewnie zaraz oberwie mi się za Ino. Ośmieliłam się spojrzeć w jego oczy. Nieśmiało, ale to zrobiłam. Jego wyraz twarzy był nieodgadniony jednak postanowiłam zaryzykować i się odezwać.
-Tak? – Zapytałam. Może głupio to zabrzmiało, ale chociaż przerwałam nurtującą mnie ciszę.
-Może odwieść cię do domu?- Czy to było pytanie do mnie? Rozejrzałam się jak głupia, ale byłam tylko ja i równie wmurowana Karin. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Stałam oniemiała. Zanim jednak zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć zostałam pchnięta do przodu prawie co nie wpadając na chłopaka i usłyszałam głos mojej nowo zapoznanej koleżanki.
-Jasne że tak!- wykrzyknęła pełna entuzjazmu- Jest zachwycona!- Za nim zdążyłam wtrącić swoje jakże najważniejsze zdanie, decyzja zapadła bez uznania mojego głosu.
-To super chodź- złapał mnie za ramię i poprowadził w sobie znanym kierunku. Nagle jak by odezwały się we mnie wyrzuty sumienia i coś jeszcze w moim przypadku to zapewne nieśmiałość.
-Nie Sasuke stój. Nie chce ci robić kłopotu bo wiesz ja mam blisko, ja się przejdę- wyjąkałam.
-Weź przestań to żaden problem. – Doprowadził ją na szkolny parking tuż za placówką. Otworzył mi drzwi pasażera w dłonią zachęcił, abym wsiadła. Mimo wątpliwości zrobiłam jak kazał- usiadłam, a za chwilę drzwi zamknęły się za mną. Sasuke po chwili zajął miejsce kierowcy i uruchomił silnik ruszając.
-Nie chcesz wiedzieć gdzie mieszkam?- Ten fakt mnie zastanowił. Nie pytał mnie gdzie mieszkał, a chyba na początku powinien mnie o to zapytać w końcu praktycznie nikt w szkole nie wiedział gdzie pomieszkuje. Nie miałam znajomych, więc i nie miałam kogo zaprosić do siebie. Kierowca czarnego mustanga spojrzał tylko na mnie przelotnie i lekko się uśmiechnął.
-Jedziemy do mnie. Chciał bym, abyś towarzyszyła mi na dzisiejszej imprezie u Kiby. Musimy się lepiej poznać w końcu siedzimy razem w ławce.- powiedział to z takim zadowoleniem, że aż trudno było w to uwierzyć. Jego słowa dotarły aż po chwili do mnie.
-A co z Ino, a poza tym nie mam ubrań nic nie mam praktycznie.
-Tym się nie martw i mi zaufaj co ci szkodzi wyrwać się na chwilę ze strefy samotności i się zabawić. Nie martw się niczego od ciebie nie oczekuję, a po imprezie odwiozę do domu. Twoja mama już o wszystkim wie. Znaczy się przekupiłem Tsunadę, żeby coś wymyśliła i zadzwoniła do twojej matki i powiedziała, że nie będziesz na noc w domu bo cos tam coś tam. - uśmiechnął się ukazując rząd śnieżno-białych zębów.- Ino też się nie przejmuj załatwiłem to.- zdziwiłam się jego chłodnym głosem co chłodu w jego głosie gdy wypowiadał się o Ino. Zastanawiałam się co takiego wymyślił Sasuke. Może impreza jest dobrym pomysłem, nie chce już być sama. Może czas spróbować się otworzyć nie chce być wiecznie  sama. Postanowiłam, że zaufam mu co mi szkodziło. W tedy nie podejrzewałam tak potwornej intrygi.

Dojechaliśmy do posiadłości państwa Uchiha. Była przeogromna.  Nie dziwiłam się zresztą rozmiarami posiadłości byli w końcu multimilionerami. Drzwi otworzył nam bardzo wysoki łysy starszy mężczyzna. Skłonił się lekko przed Sasuke i zaprosił nas do środka gestem dłoni. Brunet chwycił za moją rękę i pociągnął mnie przez wielki hol do olbrzymich schodów. Po jakiejś minucie dotarliśmy na trzecie piętro i doszliśmy do ostatnich drzwi na długim korytarzu. Sasuke praktycznie mnie tam wepchnął. 
-Zaczekaj tu chwilę zaraz ktoś do ciebie przyjdzie i cię przygotuje, ja idę sam się przygotować i widzimy się o dziewiętnastej na dole. Przyjdzie po ciebie Hikaru.- Po tych słowach zamknął drzwi. Stałam oniemiała. Nawet nie dał szansy mi się odezwać. Rozejrzałam się po pokoju. Ściany były koloru brązu i szarości . Przy jednej ze ścian znajdowało się ogromne łóżko. Obok niego stała równie ogromna toaletka. Jedne drzwi prowadziły na korytarz, a drugie do łazienki wyłożonej czarnymi płytkami. Wyglądała wspaniale. Wyszłam z łazienki kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Do środka po chwili weszły dwie kobiety w średnim wieku. Jedna ciągnęła za sobą dwie wielkie walizki, a druga w dłoniach trzymała ogromne kartonowe pudło koloru jasnego różu.
-Witamy panienko jesteśmy od pana Itachiego. Mamy panią przygotować.
-Kogo?- zapytałam zaskoczona. Nie znam żadnego Itachiego myślałam, że są od Sasuke, jak widać się pomyliłam. Kobiety spojrzały na siebie i już bez zbędnych słów posadziły mnie na krześle i zajęły się moim wizerunkiem. W ciągu tych paru godzin miałam przeprowadzonych parę zabiegów odżywczych, zrobiły mi też makijaż, pedikiur, manikiur, fryzurę, a teraz kazały mi się  rozebrać i założyć tą czarną koronkową bieliznę która leżała przede mną. Jak kazały tak też zrobiła. Wciągnęłam na tyłek fikuśne majtki przypinając je do podwiązek długich czarnych pończoch. Zdjęłam mój biały stanik i założyłam czarny od kompletu.  Ładnie bielizna komponowała się z moją bladą skórą. To naprawdę zadziwiające jak w tak niesamowicie słonecznym regionie jestem blada jak kartka papieru. Często z tego powodu byłam ofiarą pośmiewisk, to nie moja wina, że mam taki odcień skóry, a w dodatku moi rodzice mieli raczej ciemne karnacje, więc skąd ja się wzięłam.
Wyszłam z łazienki do dwóch kobiet. Zerknęłam na zegar na toaletce. Za chwilę będzie dziewiętnasta. Panie pomogły mi założyć niesamowicie obcisłą sukienkę i podciągnęły ją w dół, aby uwydatnić w gorsetowej górze moje piersi. Na dole idealnie przylegała do mojego tyłka. Kazały mi usiąść na łóżku i na nogi wcisnęły mi ciemno niebieskie zamszowe szpilki z zakrywanymi palcami, cienkim paskiem na  kostkach i małymi kokardkami po zewnętrznych stronach obuwia. Poprowadziły mnie do wielkiego lustra i odwróciły ku niemu. Spojrzałam na siebie oniemiała. To nie byłam ja. Zielone oczy były mocno wyeksponowane, jak i ponętne czerwone usta. Doskonale podkreślone kości policzkowe i delikatny róż na policzkach. Czarna, obcisła, krótka, gorsetowa sukienka też świetnie pasowała. Eksponowała moją talię, biust i długie nogi na których znajdowały się śliczne niebieskie szpilki. Włosy miałam wyprostowane przez co sięgały mi prawie do pasa. Zawsze przedziałek na włosach miałam bardziej z lewej strony, a kobiety do tej fryzury zrobiły mi go na środku. Zaparło mi  dech w piersiach. Wyglądałam niesamowicie. Do tego otrzymałam jeszcze niebieską koralikową bransoletkę, naszyjnik i kolczyki również były niebieskie pod kolor szpilek. Moja samoocena poszła o parę szczebli w górę. Uśmiechnęłam się delikatnie.  Moją uwagę od siebie przyciągnął wchodzący do środka lokaj.
-Panienko Sakuro, panicz Sasuke już na panią czeka.- Lokaj wyciągnął ku mnie ramie, które przyjęła. Był niesamowicie wysoki. Wyszliśmy z pokoju po tym jak podziękowałam dwóm paniom, że zrobiły ze mnie bóstwo. Słowa otuchy dodał mi również mój towarzysz który wyciągnął mi ramie za które złapałam uśmiechając się do niego. Schodziliśmy po schodach. Już po chwili ujrzałam mojego partnera. Stał do nas tyłem, jednak gdy usłyszał stukot moich szpilek  odwrócił się ku nam. Widziałam jego zdziwione wzrok. Patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami, jednak po chwili już przyswoił mój nowy image i uśmiechnął się delikatnie. On również wyglądał wspaniale. Ciemne jeansy i czarna koszula odpięta z kilku guzików od góry, które odsłaniały kawałek jego klatki piersiowej. Wysunął ku mnie dłoń i przejął z rąk lokaja. Czułam się jak by ojciec przekazywał mnie w ręce ukochanego chłopaka tuż przed balem, jednak to nie do końca tak było, jedyne co się w tym zgadzało, to czułam się jak księżniczka. Posłałam mu również delikatny uśmiech.
-Wyglądasz niesamowicie Sakuro- powiedział do mnie. Ja również pochwaliłam jego wygląd i wyszliśmy z domu. Przed nami zaparkowana była czarna długa limuzyna. Nie dowierzałam temu wszystkiemu. Teraz czułam się  jak królowa. Otworzona mi drzwi i przy pomocy Sasuke weszłam do środka. Nie wiedziałam gdzie jedziemy więc chciałam się podpytać Sasuke gdzie jedziemy, jednak on wciąż powtarzał, że to niespodzianka. Także poruszyłam temat Ino, jednak również powiedział, że ona nie będzie sprawiać już problemu. Limuzyna zatrzymała się przy ogromnym zamku, który znajdował się na obrzeżach miasta. Wielki z czarnej cegły prezentował się upiornie. Weszliśmy do środka. Sasuke kierował mnie ku wielkim drzwiom. Otworzyło nam je jacyś dwaj mężczyźni. Ochrona- pomyślałam. Przed nami rozciągnęła się wielka sala tronowa na której wokół były porozstawiane stoły z jedzeniem i alkoholem, a na środku do mocnych bitów tańczyło już wielu nastolatków. Kolorowe światła raziły mnie co chwila. Myślałam że jedziemy na jakąś domówkę, a czułam się jak w porządnym clubie. Dj też był niesamowity. Zabawiał tłum swoimi remixami.
Bawiliśmy się z Sasuke wyśmienicie. Każdy chwalił mój wygląd z czego byłam niesamowicie dumna. Co chwila inny chłopak prosił mnie do tańca jednak brunet wszystkich oddelegował. Bawiłam się z nim i jego znajomymi, których polubiłam chodź nie znała. Było wspaniale. Alkohol szumiał mi już w głowie, jednak dalej tańczyłam z drinkiem w dłoni w małym kubku. Karo-oki co chwila brał moją dłoń okręcał mnie i przyciągał do siebie.
Ustaliśmy przy filarze o który oparłam się plecami byłam już zmęczona. Nogi bolały mnie od wysokich szpilek. Sasuke przysunął się i powiedział, że idzie skorzystać z łazienki, a ja mam na niego tu poczekać. Spojrzałam na wielki zegar wiszący na ścianie. Było już grubo po północy. Zastanawiałam się jaką wymówkę walnęła Tsunade mojej matce. Pewnie Sasuke dał jej kasę, a ta przyjęła ją bo w końcu grała- ciągle grała. Jednym słowem uprawiała Hazard jednak ciągle wszystko przegrywała. Co zrobić. Ona urodziła się po prostu pechowcem.

-Witaj aniele- usłyszałam za sobą. Odwróciłam się za siebie- A może diablico.


Od autorki: Przepraszam, że ostatnio się tak opóźniam z postami, ale w tym tygodniu piszę próbną maturę. Cały tydzień zawalony. Dzisiaj zdawałam z polskiego. Mam nadzieję, że dobrze mi poszło. W końcu jako królik doświadczalny pisząc nową jakże szanowne ministerstwo oświaty sprawdza na ile nas stać co rusz podnosząc poziom trudności. No nic najważniejsze to się nie załamywać :) Pozdrawiam was wszystkich kochani moi czytelnicy i do następnej :)  



niedziela, 7 grudnia 2014

Anioł Zemsty

   Ogromna konstrukcja ze szkła i stali znajdująca się w Tokio przypominała lśniącą igłę wbijającą się w niebo. Metropole, nowy budynek z najdroższymi mieszkaniami w śródmieściu,  posiadał pięćdziesiąt siedem pięter. Na najwyższym z nich- pięćdziesiątym siódmym- znajdował się najbardziej luksusowy apartament ze wszystkich: apartament Metropole, majstersztyk  ekskluzywnego, biało-czarnego projektu. Zbyt nowe by osiadł na nich kurz, marmurowe podłogi mieszkania odbijały gwiazdy widoczne przez olbrzymie okna sięgające od podłogi do sufitu. Szło w oknach było całkowicie prześwitujące, zapewniając obserwatorowi złudzenie, że nic go nie dzieli od otchłani przyprawiającej o zawrót głowy nawet tych ludzi bez lęku wysokości.
   Daleko w dole płynęła rzeka Cytat, przypominająca z góry srebrną nić przeciętą lśniącymi mostami i nakrapianą malutkimi jak pyłki łódkami, która oddzielała od siebie połyskujące brzegi  części Tokio, oraz jeden luksusowy hotel, od drugiego. Podczas bezchmurnej nocy można było zobaczyć Shaolin - niestety tej nocy było mgliście i Góra Wolności ukryta była za białą chmurą mgły.
   Niezależnie od spektakularnego widoku, mężczyzna stojący w oknie nie był nim specjalnie zachwycony. Miał zmarszczone brwi kiedy odwrócił się od okna i przeszedł przez pokój stukając obcasami swoich butów o marmurową podłogę.
 − Jesteś już gotowy?- zażądał przeczesując dłonią po włosach koloru smoły.
- Jesteśmy tutaj już od prawie godziny.   Chłopiec klęczący na podłodze spojrzał na niego nerwowo i z rozdrażnieniem.
− Podłoga jest marmurowa. Jest twardsza niż myślałem. Trudno jest na niej narysować pentagram.
 -Więc pomiń pentagram- Z bliska łatwiej było dostrzec, że pomimo czarnych włosów mężczyzna nie był stary, bardziej pasował by do niego wiek młodzieńczy tyle, że  jego ostra twarz była surowa, ale pozbawiona zmarszczek, a jego oczy czyste i spokojne.   Chłopiec przełknął z trudem ślinę a jego czarne błoniaste skrzydła wystające z wąskich łopatek (musiał wyciąć dziury w plecach swojej dżinsowej kurtki, żeby skrzydła się zmieściły) zatrzepotały nerwowo.
− Pentagram jest niezbędną częścią każdego rytuału przywołującego demony. Wiesz o tym, panie. Bez niego...
 − ...Nie jesteśmy chronieni. Wiem o tym, młody Konohamaru, ale pośpiesz się. Znam czarnoksiężników, którzy potrafią przywołać− demona, zagadać− go i wysłać− z powrotem do piekła w czasie, który minął ci na namalowanie pięcioramiennej gwiazdy.  - Chłopiec nic nie odpowiedział, tylko ponownie zaatakował marmur z wznowionym pośpiechem.  Pot spływał mu po czole i odgarnął z niego włosy dłonią, której palce połączone były delikatną błoną.
− Skończone- powiedział w końcu i kucnął z westchnieniem.- Pentagram jest skończony.
− Świetnie- mężczyzna wydawał się zadowolony.- Zaczynajmy.
− Moje pieniądze
− Już ci powiedziałem. Dostaniesz swoje pieniądze po mojej rozmowie z Agramonem, nie przed nią.
  Konohamaru wstał i zdjął kurtkę. Pomimo wyciętych  w niej dziur kurtka wciąż ściskała mu skrzydła; uwolnione rozpostarły się, zwiększyły i utworzyły powiew w nieklimatyzowanym pokoju. Jego skrzydła były koloru ropy: czarne przewlekane tęczą oszałamiających kolorów. Mężczyzna odwrócił od niego wzrok, jakby widok skrzydeł go urażał, lecz Konohamaru zdawał się tego nie zauważyć. Obszedł pentagram, który narysował w przeciwną stronę do ruchu wskazówek zegara skandując w języku demonów brzmiącym jak trzask płomieni. Przy akompaniamencie dźwięku, jakby powietrze zostało spuszczone z opony, kontur pentagramu nagle stanął w płomieniach. W tuzinie ogromnych okien można było ujrzeć tuzin odbitych płonących pięcioramiennych gwiazd.
   Coś ruszało się wewnątrz pentagramu, coś czarnego i bezkształtnego. Konohamaru  skandował coraz szybciej, unosząc błoniaste dłonie kreślił delikatne kontury w powietrzu swoimi palcami. W miejscu, w którym były pojawiał się niebieski ogień. Mężczyzna nie znał chthonianskiego, języka czarnoksiężników, w żadnym stopniu, ale rozpoznał wystarczająco dużo słów by zrozumieć często powtarzaną część pieśni Konohamaru: Agramonie, wzywam cię. Z przestrzeni pomiędzy światami, wzywam cię.
   Mężczyzna wsunął rękę do kieszeni. Jego palce napotkały coś twardego, zimnego I metalowego. Uśmiechnął się.
   Konohamaru zatrzymał się. Stał naprzeciwko pentagramu, jego głos unosił się I opadał w równomiernym skandowaniu a niebieski ogień trzaskał wokół niego jak błyskawica. Nagle z pentagramu uniosła się spiralnie plama czarnego dymu, rozszerzyła się i nabrała kształtu. Para oczu była zawieszona w cieniu jak drogocenne kamienie uwięzione w pajęczej sieci.
− Kto mnie wezwał z zaświatów?- Agramon zażądał głosem roztrzaskującym szkło.- Kto mnie wezwał? Konohamaru przestał skandować. Stał bez ruchu naprzeciw pentagramu- poruszały się tylko jego skrzydła, które trzepotały powoli. W powietrzu unosił się smród korozji I spalenizny.
− Agramon- powiedział czarnoksiężnik.- Jestem czarnoksiężnik Konohamaru. Jestem tym, który cię wezwał. Przez chwilę panowała cisza. Demon się zaśmiał, jeśli można powiedzieć, że dym potrafi się śmiać. Sam w sobie jego śmiech był kaustyczny i kwaśny.
− Niemądry czarnoksiężnik.- Agramon wydyszał.- niemądry chłopiec.
− To ty jesteś niemądry, jeśli myślisz, że mi zagrażasz- powiedział Konohamaru, ale jego głos trząsł się jak jego skrzydła.
- Będziesz więźniem tego pentagramu, Agramonie, dopóki cię nie uwolnię.
− Czyżby? -Dym poruszył się do przodu tworząc co raz to nowe kształty. Jedna wić przybrała kształt dłoni i pogłaskała krawędź płonącego pentagramu, który miał ją powstrzymać. Nagle, szybkim ruchem dym przekroczył krawędź gwiazdy, przelewając się przez granicę jak fala naruszająca wał przeciwpowodziowy. Płomienie zamigotały i zgasły kiedy Konohamaru krzycząc cofnął się. Znów zaczął skandować w wartkim chthonianskim zaklęcia uwięzienia i wygnania. Nic się nie stało; czarna masa dymu nadeszła nieubłaganie i teraz zaczęła coś przypominać- zniekształconą, olbrzymią i ohydną postać ze zmieniającymi się święcącymi oczami, przypominającymi spodki i bijące złowieszczym światłem.
   Mężczyzna patrzył niewzruszenie jak Konohamaru ponownie krzyknął I rzucił się do ucieczki. Nawet nie dotarł do drzwi. Agramon ruszył do przodu, jego czarna masa zwaliła się na czarnoksiężnika jak fala wrzącej, czarnej smoły. Chłopiec walczył słabo przez moment- a potem znieruchomiał. Czarny kształt odsunął się zostawiając na marmurowej podłodze powyginanego czarnoksiężnika.
− Mam nadzieję,- powiedział mężczyzna wyjmując zimny metalowy przedmiot z kieszeni i bawiąc się nim leniwie.- że nie zrobiłeś mu nic, co uczyniłoby go dla mnie bezużytecznym. Bo widzisz, potrzebuję jego krwi.- Agramon- czarny filar z morderczymi, diamentowymi oczami, odwrócił się. Spojrzał na mężczyznę w drogim garniturze, o wąskiej, obojętnej twarzy, z czarnymi znakami pokrywającymi jego skórę, który trzymał w dłoni świecący przedmiot.
− Zapłaciłeś dziecięcemu czarnoksiężnikowi, aby mnie wezwał? I nie powiedziałeś mu, co potrafię zrobić− ?
 − Zgadłeś.
Agramon przemówił z niechętnym podziwem:
− To było sprytne. Mężczyzna uczynił krok w stronę demona.
− Jestem bardzo sprytny. I jestem teraz także twoim panem. Będziesz mi posłuszny, albo poniesiesz konsekwencje. Demon milczał przez chwilę. Następnie klęknął w kpiącym geście posłuszeństwa.
− Jestem do usług, mój Panie...? Zdanie zostało grzecznie zakończone pytaniem. Mężczyzna się uśmiechnął.
 − Możesz mnie nazywać− Itachi



Sakura
Szczerze nienawidziłam tej cholernej szkoły. Nie mogłam po prostu już patrzeć na tych ludzi, którzy codziennie omijali mnie tak obojętnie. Nie mogę znieść tych zimnych murów w których pobierałam nauki. Z przyjemnością podłożyła bum jakąś bombę i wysadziła to wszystko w cholerę. Patrzyła bym się na ogień pochłaniający uczniów wraz z tym pierzonym budynkiem i czerpała bym  z tego tyle radości ile się tylko da. Podobno dziewięćdziesiąt trzy procent ludzi żyjących na świecie myślała w swoim jakże beznadziejnym życiu o zabiciu kogoś. Zrujnowanie tej szkoły to moje marzenie. Weszłam na lekcję prowadzoną z Anko. Po otworzeniu drzwi do klasy w oczy rzuciły mi się dwie ludzkich rozmiarów lalki, one również gapiły się na mnie. Skierowałam się na swoje miejsce tuż za Sasuke i Ino, którzy tak zawzięcie o czymś dyskutowali. Dobiegły ją urywki zdań.
-Sasuke nie okłamuję cię naprawdę to widziałam- szeptała Ino jednak na tyle głośno, że dosłyszała. Zajęła się grezdaniem po okładce zeszytu, żeby nie wzbudzić ich podejrzeń i wytężyła swój słuch.
-Słuchaj Ino to mogło być cokolwiek. Może właściciel oglądał coś i na szybach odbijały się twoim zdaniem czerwone świecące gwiazdy, a ten chłopak ze skrzydłami to pewnie tylko jakiś przebieraniec.
-I tak po prostu ruszał sobie tymi skrzydłami, a potem nagle zerwał się jak by do ucieczki- tak podejrzewam- w końcu bieg w stronę drzwi, a potem nagle go coś przewróciło upadł i już nie wstał, a potem…
-Przestań Ino masz urojenia. Wiem, że to hotel twojego ojca, ale  jak ty mogłaś zobaczyć cokolwiek w mieszkaniu na tak wysokim piętrze. To nie możliwe.
-Sasuke słuchaj ja byłam w tym hotelu naprzeciwko, nie zasłonili rolet, ja…
-A co ty tam niby robiłaś? Przecież jak by twój ojciec się o tym dowiedział to…
Sasuke urwał w połowie zdania czując, że ktoś nad nim stoi. Nauczycielka przypatrywała się parze groźnie. Byłam zdziwiona jej tak nagłym pojawieniem. Byłam tak pochłonięta dyskusją kochanków, że nawet nie zauważyłam jak do klasy wkroczyła nauczycielka. Przeczuwałam kłopoty dla tej dwójki. Czułam to w kościach.
-Widzę, że za dużo czasu razem spędzacie. Wasza kłótnia przeszkadza mi w prowadzeniu lekcji.- Spojrzałam na zegarek. Rzeczywiście lekcja zaczęła się piętnaście minut temu.
- Trzeba was rozdzielić, nie możecie przebywać tyle ze sobą, gdzieś czytałam, że to dobrze robi na związek- wiecie taka rozłąka- nauczycielka posłała im drwiący uśmiech.
-Nie możemy tak tego zostawić. Ino usiądziesz z Filipem tam po drugiej stronie klasy, który nie brał ostatnio udziału w losowaniu gdyż był nieobecny, a Sasuke, a Sasuke usiądzie z Sakurą. Nowy uczeń który niedawno z nią siedział, wypisał się ze szkoły ponieważ jego rodzice obecnie dostali jakąś leprze ofertę pracy. Przynajmniej tyle mi wiadomo od pani dyrektor. -Mój oddech przyśpieszył. Starałam się czerpać jak najwięcej powietrza do płuc i powoli je wypuszczać. Mam zaraz usiąść z Sasuke. Pewnie zaraz zacznie mnie wyśmiewać, drwić ze mnie, a Ino nie da mi żyć do końca szkoły. Jak by moje życie i tak nie było dość skomplikowane. Przez chwilę uczennica dyskutowała z nauczycielką próbując się jakoś z nią dogadać. Gdy to nie zadziałało zaczęło się ugadywanie, a na koniec branie na litość. Nic ni pomagało. Anko była nieugięta.
-Co się tak patrzysz Haruno przesiadaj się.- Zrobiłam tak jak mi kazała. Poruszałam się najdelikatniej jak tylko mogłam, aby nie zwrócić uwagi klasy, a bardziej Sasuke. Ino do końca lekcji posyłała mi znienawidzone spojrzenia. Widziałam, że mam przerąbane.
W przerwie na lunch weszłam na szkolną stołówkę. Biorąc ze stoiska czerwoną tacę przyglądałam się oferowanemu jedzeniu. Cóż nie wyglądało to najlepiej, ale mój brzuch przypominał mi burczeniem, że czekać więcej już nie może na dawkę pożywienia. Zgodnie z  zamówieniem kucharka na talerz nałożyła mi porcję ziemniaków, polane sosem pieczarkowym, kotletem mielonym i surówką z czerwonego buraka. Zapłaciłam za jedzenie i odwróciła się w stronę najbliższego wolnego stolika.
-Ej różowa- nie było zagadką do kogo należały owe słowa skierowane do mnie. Poznałam po głosie. Jednak ni zatrzymałam się szłam dalej, jednak mocne pociągnięcie za bluzkę z tyłu sprawiło, że się zatrzymałam. Odwróciłam się do osoby z tyłu chcąc wyswobodzić się z uścisku, jednak w tej chwili poczułam ciepłą ciecz na włosach. Ino wylała mi na włosy całą miseczkę ramenu. Byłam cała mokra, a co gorsze za nią stał Sasuke i patrzył na nią nie mówiąc zupełnie nic. To nie było najgorszą rzeczą jaką ją dzisiaj spotkała. Anko zjawiła się nie wiadomo skąd i poinformowała nas, że skoro nie ma winnych i ofiar wszyscy poniesiemy karę i mamy stawić się po lekcjach na placu za szkołą.

O ustalonej godzinie stawiłam się na plac. Oprócz mnie byli jeszcze Ino, jej dwie koleżanki, Sasuke, jakiś chłopak z starszej klasy i dziewczyna z równoległej klasy. Anko zjawiła również się niebawem. Podzieliła ich na dwie grupy. W mojej grupie była owa dziewczyna z równoległej klasy. Rude włosy opadały jej kaskadami na plecy, a przydługa grzywka przykrywała lekko oczy. Do mojej grupy doszedł też- o zgrozo Sasuke. Los jest naprawdę przeciwko mnie. Szliśmy za nauczycielką, aż nie ukazały nam się bramy parku.
-Hej jestem Karin- podskoczyłam na dźwięk jej głosu. Wystraszyłam się. Nie spodziewałam się że ktoś się do mnie odezwie.
-Sakura- uścisnęłam jej wyciągniętą w moim kierunku rękę.
- Więc, wolisz mściwego anioła, czy obejmujących się kochanków?  
Nie wspomniała nic o dzisiejszym incydencie, ani o swoim karze, i miałam przeczucie, że nie powinna teraz poruszać któregoś z tych tematów. Zamiast tego podniosłam głowę do góry by przyjrzeć się otaczającym mnie dwóm wielkim posągom. Ten bliżej niej wyglądał jak całujący Rodin. Mężczyzna i kobieta w miłosnym uścisku. W liceum uczyła się o francuskiej kulturze, a Rodin wydawał jej się najbardziej romantycznym jej częścią. Niestety teraz było jej ciężko patrzeć na obejmujących się kochanków i nie myśleć o Sasuke. Sasuke. Który mnie nienawidził. Jeśli potrzebowałabym na to kolejnego dowodu, zaraz po tym jak w zasadzie uciekł przede mną z szkolnej ławki tuż po zakończeniu lekcji, to wystarczyło przypomnieć sobie jego piorunujące spojrzenie dzisiejszego dnia na stołówce.  
- Gdzie jest ten mściwy anioł?- zapytałam Karin z westchnieniem.  
- Bardzo dobry wybór. Tam. –Karin poprowadziła mnie do masywnego, marmurowego posągu anioła, który ratował ziemię przed uderzeniem pioruna. Z pewnością wszystkie te posągi kiedyś wyglądały bardzo interesująco, ale teraz były stare, brudne, pokryte błotem i zielonym mchem.  
- Nie bardzo rozumiem Karin. – Co właściwie mamy tu robić?  
- Szuru-szuru-szur.- prawie zaśpiewała Karin.

– Lubię udawać, że ich kąpie.- A zaraz po tym wdrapała się na ogromnego anioła, przerzucając swoje nogi przez ramię , które miało zatrzymać piorun, jakby cały posąg był jakimś starym dębowym drzewem, na które można się wspiąć. Bojąc się spojrzeć w stronę pani Anko, by nie narobić sobie więcej kłopotów,  zaczęłam grabić ziemię wokół posągu. Nie ubrałam się odpowiednio do tego rodzaju błotnistej pracy fizycznej. W życiu nigdy nie odbywała żadnej kary, no może tych kilka wyjątków, kiedy musiała napisać sto razy na kartce: Nie będę przepisywać prac domowych z Internetu.  Lekko rzuciłam spojrzenie w stronę Sasuke. Wygrzebywał mach z zagłębi betonowej zalewki pod aniołem, żeby napis był bardziej czytelny. Wyczuwając mój wzrok na sobie, nasze spojrzenia się skrzyżowały. Albo mi się wydawało, albo mam urojenia, ale czy Sasuke puścił mi właśnie oczko???

Od autorki:No więc jest kolejny rozdział. Bardzo dziękuje za komentarze, które  bardzo mnie nakierowały na właściwy tor, a zwłaszcza na jeden komentarz należący do bardzo uzdolnionej dziewczyny. Uwielbiam twój blog- Agonia :)). Co do dzisiejszej notki nie wiem co o niej sądzić. Oceńcie sami Pozdrawiam :)