poniedziałek, 16 marca 2015

Teraz będę cię kochać...







Ukrywają przed światem jakąś część swego "ja",
jakby okazywanie prawdziwego uczucia mogło

 zostać wykorzystane przeciwko nim.




       Dzisiejszy dzień w szkole płynął mi nie ubłagalnie wolno. Ciężko mi się na czymkolwiek skupić. Wzdycham po cichu na wspomnienie obrazów w sypialni Itachiego. 
Nie mogę znaleźć nigdzie ani Karin, ani Hinaty, tak jak by się rozpłynęły. Znów moje myśli wędrują do osoby Itachiego. Przeraża mnie nieco jego obłuda i niekonwencjonalna pewność siebie. Staram się skupić na wygłaszanym seminarium przez profesora, ale nie mogę!

Czuję się szczęśliwa, ale z drugiej strony czuję niepewność.

A co jeśli to wszystko to tylko jakaś gra?

Co jeśli mam być tylko chwilową zabawką, w końcu kobiety często służą mężczyznom tylko do zabawy?

Wykorzystują je i porzucają?

Nie chce być porzuconą!

Ta myśl wywołała we mnie niepokój i dreszcze zimna co chwila przechodzące po moich plecach i ramionach.
- … Panno Haruno?
Głos profesora Cross rozszedł się echem po całej sali wykładowczej. Siedziałam z pochyloną głową w ogóle nie zwracając uwagi na wykład.  
Dziesiątki par oczu utkwiło spojrzenie w mojej bladej twarzy, długich rzęsach i szczupłych palcach ściskających pióro.  Następnie dziesiątki par oczu zwróciło się na twarz stojącego w milczeniu, lekko zniecierpliwionego profesora. To zachowanie nie pasowało do miłej aparycji: klasycznych rysów, dużych ciemnych oczu i pełnych warg. Ten przystojny facet miał zgrzeczniały wyraz twarzy, co  kompletnie psuło ogólne wrażenie młodego profesora.
-Uhm!…
Lekkie kaszlnięcie z prawej strony zwróciło moją uwagę. Zaskoczona spojrzałam na siedzącego obok barczystego mężczyznę. Uśmiechnął się i kiwnął głową na stojącego nieopodal profesora. Powoli i mój wzrok podążył w tamtą stronę i … napotkałam przenikliwe spojrzenie ciemnych oczu. Ciężko przełknęłam ślinę zalegającą mi w gardle.
-Oczekuje odpowiedzi na moje pytanie panno Haruno o ile oczywiście będzie pani łaskawa uważnie słuchać…- jego głos był lodowaty- podobnie jak oczy.
Pozostali słuchacze, studenci –wiercili się na krzesłach , spoglądając na siebie ukradkiem. Ich zachowanie wyraźnie mówiło

,,Co go dzisiaj ugryzło”

Nikt się jednak nie odezwał- pewnie z powodu tego, że nikt nie chciał wpaść w konflikt z profesorem.
Lekko rozchyliłam wargi, po czym je zamknęłam, wpatrzona w te zimne spojrzenie.
-Czy mówię w pani ojczystym języku?- Znów zadał pytanie. Z jego postawy jak i słów niemal, że iskrzyła kpina.
Siedząca niżej dziewczyna próbowała stłumić śmiech. Wszystkie oczy znów skierowane były na mnie. Pochyliłam głowę próbując unikać spojrzenia nauczyciela.
-Skoro panna Haruno nie jest w stanie teraz zrozumieć ojczystego języka, może będzie ktoś inny łaskawy, żeby odpowiedzieć na moje pytanie?

Tylko tego trzeba było siedzącej w pierwszym rzędzie dziewczynie. Z rozjaśnioną twarzą, wpatrzona w profesora, szczegółowo odpowiedziała na pytanie. Wymachiwała rękoma cytując różnych uczonych. Kiedy skończyła słodko westchnęła do profesora i pochyliła się uwydatniając jeszcze bardziej swój niesamowicie wielki dekolt.  Brakowało jeszcze tylko tego, żeby padła do jego stup i się o nie ocierała niczym kot prosząc o więcej pieszczot.
Profesor niemal niedostrzeżenie zmarszczył brwi i odwrócił się by napisać coś na tablicy.
Gdy wszystkie już moje marzenia były tak brutalnie rozwiane przez profesora pochyliłam się jeszcze bardziej- a raczej skuliłam i notowałam jego słowa. 
Nagle wylądowała przede mną złożona kartka papieru. , w pierwszej chwili jej nie zauważyłam dopiero kaszlnięcie zwróciło moją uwagę na siedzącego obok niej barczystego chłopaka. Uśmiechał się szeroko i kiwnął głową na karteczkę.
Zamrugałam gwałtownie powiekami wpatrzona w plecy profesora który w tym czasie kreślił jakieś szlaczki na tablicy i niepostrzeżenie zsunęłam karteczkę na kolana.

,,Cross  to dupek nie martw się króliczku”

Nikt nie zauważył- bo nikt już nie patrzył. Posłałam chłopakowi dziękujący uśmiech.
-Co panią tak rozśmieszyło pani Haruno- wzdrygnąłem się słysząc ton głosu. Moje oczy rozwarły się z przerażenia. Uśmiech niemal w jednej chwili zniknął z mojej twarzy. Nieśmiało z pod rzęs spojrzałam na profesora.
Zdenerwowana zacisnęłam dłonie w pięści pod ławką chowając w pici kartkę od chłopaka obok  i przygryzłam wargę.
-To moja wina panie profesorze, pytałem na której stronie jesteśmy.- kolega od kartki starał się mi pomóc, jednak chyba bezskutecznie bo profesor dalej wywiercał we mnie pełne frustracji spojrzenie.
-Myślę, że to zły dobór osoby, która mogła by ci pomóc Kiba. Mam wrażenie, że potrafisz te tematy znaleźć bez pomocy panny Haruno
… Ahh … Panno Haruno?!
Niepewnie podniosłam wzrok na profesora gryząc dolną pełną wargę.
-Po wykładzie czekam na panią w moich gabinecie. 
Sesja minęła bardzo szybko. Kiedy tylko profesor zakończył zajęcia, wstałam i pakowałam swoje rzeczy szybko, aby bardziej jeszcze nie podpaść wrednemu chamowi, który nie widział nic innego poza czubkiem swojego nosa. Cross był przerażającym i wymagającym nauczycielem. Zarzuciłam plecak na ramie i już zmierzałam ku gabinetowi mojego kata.
Ostrożnie zapukała. Zastanawiałam się, że może zbyt cicho zapukałam, jednak gdy usłyszałam ryk układający się w słowo ,,Wejść”. Wślizgnęłam się do środka. Cross siedział przy swoim biurku i uporządkowywał jakieś papiery. Głową kiwnął na krzesło naprzeciwko karząc mi usiąść. Lekko poprawiłam plecak na ramieniu, a niedomknięty suwak zaskrzypiał rozsuwając się jeszcze bardziej. Podeszłam do krzesła i usiadłam na samum brzegu wyprostowana i z zapartym oddechem w piersi. 
Potarłam o siebie moje dłonie czując jak coraz bardziej się pocę.
-Czy może mi pani wytłumaczyć co panią tak rozpraszało dzisiaj. Z poprzednich szkół mam pani oceny i opinie z których wynika, że świetnie pani tu do nas pasuję, ale sądząc po dzisiejszym będę chyba musiał panią jednak oddelegować. Nie znoszę nieposłuszeństwa.
-Panie Cross ja…
-Profesorze Cross!- Poprawił mnie wciąż nie patrząc na mnie. Przełknęłam głośno ślinę i odchrząknęłam.
-Profesorze Cross to już naprawdę więcej razy się nie powtórzy obiecuję, ja tylko… po prostu mam na głowie wiele spraw. Obiecuję poprawę.
-Och pani Haruno ja nie mogę pani ufać na słowo, zbyt wiele jest takich studentów którzy mnie zawodzą.- mężczyzna spojrzał mi w oczy, po czym wstał obchodząc biurko i opierając się o nie dokładnie naprzeciwko mnie. Trzymał moje kolana dosłownie między swoimi nogami. Instynktownie przesunęłam się na krześle próbując zwiększyć przestrzeń.
-Ja naprawdę obiecuję poprawę- wydukałam starając się na niego nie patrzeć. Był za blisko, dosłownie za blisko. Wzrok umieściłam na swoich kolanach.
-Wiem jak sprawić, że będzie mi pani posłuszna!- wysyczał mi tuż przy uchu.. W tym samym momencie poczułam jego dłoń na karku która pchnęła mnie tak mocno, że przewróciłam krzesło i wylądowałam na biurku nosem w papierach profesora. Chciałam szybko się podnieść odpychając się rękoma, jednak był szybszy, 
o wiele.
Kopnął krzesło które leżało na mnie i wykręcił mi ręce do tyłu przyszpilając moje ciało do biurka. Mój policzek przyciskał się do papierowych stosów na jego biurku.
-Proszę niech mnie pan zostawi- próbowałam się szarpać, kopać, ale skutecznie mnie unieruchomił stając za mną. Objął w jedną dłoń moje nadgarstki, a drugą przesunął moją bluzkę w górę. Załkałam, chciałam pokazać, że cierpię jednak on nic z tego sobie nie robił.
Zaczęłam krzyczeć, wiłam się jeszcze mocniej, jednak szybko rozwiązał te problemu. Poczułam, że drugą ręką wkłada mi coś do ust a następnie zawiązuje z tyłu głowy, nie pomagało kopanie. Moje krzyki ucichły prawie do zera. Łzy kapały mi na jego biurko. Zaraz poczułam związane ręce, a następnie zabrał się za nogi.  Załkałam jeszcze bardziej. Byłam taka bezsilna, taka przerażona.

          Wiedziałam co chce zrobić.

Rękę trzymał na moich plecach abym nie mogła się odchylić, drugą jeszcze bardziej podwijał moją bluzkę, aż na twarz, tak że zapłoniła mi oczy. Językiem przejechał od pasa po moim kręgosłupie, aż do samej szyi i zatrzymując się na czułym punkcie za uchem by następnie przygryźć jego płatek. Przeszedł mnie dreszcz obrzydzenia. Nie tak planowałam stracić moje dziewictwo.  Moja wola została złamana. Wiedziałam, że już nic nie mogę zrobić i że nikt mi nie pomorze. Przestałam się rzucać i tylko łkałam nad swoim okrutnym losem. Bóg mnie już dawno opuścił.
-Ćśśś maleńka zaraz będzie po wszystkim, a ja utemperuję twoje zachowanie.
Dłońmi wodził po moich piersiach odpiął stanik i rzucił go w gdzieś w pomieszczeniu. Drażnił moje piersi ugniatając je, a następnie złapał w swoje palce moje sutki by je miażdżyć i pociągać za nie. To wcale mnie nie podniecało, a wręcz przeciwnie sprawiało mi ból. Załkałam znów. Obraz zupełnie rozmazał mi się przez łzy. Gdy skończył z moimi piersiami nie przestając lizać i gryźć mnie w szyję zsunął mi spodnie wraz z majtkami do samego dołu. Zajęczał złowieszczo. Poczułam na pośladkach jego nabrzmiałą erekcję przez jego spodnie.
-Nie maleńka, tak szybko z tobą nie skończę, jesteś taka piękna i taka seksowna, Boże czemu wcześniej nie kazałem ci przyjść.- Ujął jedną ręką mój kark, a drugą wodził po moich pośladkach. Zjechał nią po zewnętrznej części uda, aż do kolana po czym przesunął ją na wewnętrzną część mojej nogi. Sapał zwierzęco podniecony do granic.
-Och maleńka jeszcze nigdy mi tak nie stał. Stwardniał mi tak, że aż czuję ból. Jak ty mnie podniecasz i twoja idealna mała różowa cipka.
-Wzdrygnęłam się ponownie kiedy dłonią dotarł dokładnie tak gdzie chciał. Dwoma palcami drażnił moją łechtaczkę.
-Skarbie musisz się podniecić, musisz być mokra bo jeśli nie to będzie cię bolało, a uwierz mi, a ja nie mogę długo się powstrzymywać wypełnię cię nawet w tedy kiedy będziesz sucha jak pieprz.-
Zaśmiał się lubieżnie tuż przy moim uchu. Strach całkowicie mnie sparaliżował. Wszystko widziałam i słyszałam jak przez mgłę. Prawie nic do mnie nie dochodziło. Nawet nie poczułam tego jak nagle zostałam pociągnięta do tyłu i przewróciłam się na podłogę. Chciałam mieć to jak najszybciej za sobą. Skuliłam się zamykając oczy. Błagałam o szybki koniec.
-Naruto- pomyślałam- mój przyjacielu. Szkoda, że cię tu nie ma.

Tak bardzo mi przykro.

Przed oczami ujrzałam jego roześmianą twarz, blond kosmyki szalejące na wietrze i wyciągniętą rękę ku mnie.
Tak  zostań ze mną już na zawsze- wyszeptałam.







Jezu co on jej zrobił. Już pół dnia leży na łóżku z zamkniętymi oczami, nie odzywa się, nie otwiera oczu, nie śpi słyszę jej nierówny oddech. Próbowałem do nie mówić jednak do niej nic nie dociera.
Co jakiś czas słyszę jak szepcze imię ,,Naruto” i ,,jak bardzo jej przykro,,.
Usiadłem koło łóżka na którym leżała i przyglądałem się jej. Jakimś cudem wzbudzała we mnie litość.
Tyle widziałem, tyle uczyniłem, tyle słyszałem, a gdzieś głęboko we mnie moja podświadomość skręcała się z żalu na ten widok.
Westchnąłem i szczelniej nakryłem ją satynową narzutą.
Świetnie wyglądała tak wkomponowana w czarną pościel na moim łóżku.
Różowe długie włosy niesfornie rozsypały się na poduszkę wokół niej, a blada cera wyła idealnie uwydatniona przez czerń pościeli.
Brakowało jeszcze tylko, aby ujrzeć jej niesamowicie zielone oczy.
Teraz była bladsza niż zazwyczaj.
Sam widok tego co widziałem mną wstrząsnął.
Czekałem na Sakurę pod szkołą, mimo, że mój kierowca miał zjawić się sam ja jakoś nie mogłem powstrzymać się przed wcześniejszym ujrzeniem jej. Namierzyłem jej komórkę. Wiedziałem, że jest jeszcze na uczelni.
Czekałem…
Czekałem…
I czekałem..
, aż postanowiłem sam sprawdzić czemu tak długo nie wyłazi z tego cholernego budynku. Jestem cierpliwy, ale bez przesady.
Kazałem Shino zaczekać i zgodnie ze wskazaniami telefonu poszedłem w miejsce gdzie ona się znajduję.
Chwilę błąkałem się po tych cholernych korytarzach, aż doszedłem w miejsce gdzie była.
,,Gabinet Profesora Crossa”
Głosiła tabliczka na drewnianych drzwiach.
Odsunąłem się od drzwi. Postanowiłem poczekać, aż wyjdzie.
Do moich uszu dobiegł cichy szloch i jakieś jęki.
Zaniepokojony otworzyłem powoli drzwi, aby dyskretnie sprawdzić co tam się dzieję, a potem działałem już jak w amoku.
Wpadłem do środka.
Odciągnąłem tą  świnie od Sakury, nie przewidując tego, że jest tak bardzo uczepiony jej, że poleciała na podłogę z nim.
Zobaczyłem jej przerażony i zamglony wzrok pełen łez. Skuliła się na podłodze jeszcze bardziej.
Wkurwiłem się.
Chwyciłem sukinsyna za koszulę pozwoliłem go pięścią w twarz, a potem tak długo napieprzałem, aż stracił przytomność.
Otrząsnąłem się z agonii. Zdjąłem marynarkę i przykryłem nią Sakurę biorąc ją na ręce. Wyszedłem zostawiając zmasakrowanego profesora całego w krwi. Nie obchodziło mnie czy żyje.
Moich własności się nie rusza.
W samochodzie przytuliłem ją do siebie  i zawiozłem ją  do mojego apartamentu gdzie przebrała ją moja gosposia, Sakura pewnie nie chciała by, żebym patrzył,a potem ułożyłem wygodnie w swoim łóżku, a teraz co?
Gapiłem się na nią bezwstydnie podniecając się jej przerażeniem!
Niby ten widok mnie przerażał, ale z drugiej strony czułem się podniecony. Instynktownie poprawiam się siedząc na łóżku. Czując lekkie drganie w spodniach znów się poprawiłem próbując jak najlepiej ukryć swoje chciwe żądze.
Poruszyła się instynktownie. Działo się z nią coś dziwnego.
O nie!
W pokoju pojawiła się gęsta mgła, a nagle w niej niewyraźne sylwetki. W pomieszczeniu temperatura obniżyła się o kilkanaście stopni bo mój oddech zamieniał się w kłęby pary.  Zacząłem szybciej oddychać. Mrugnąłem widząc przed sobą twarz, ale pustą. Zamiast oczu miała tylko puste oczodoły w których czaił się mrok, a zszyte usta uchylały się lekko. W nich także była tylko czerń. Szybko wstałem i oddalałem się od nich. One jak by instynktownie lgnęły do Sakury.
Chciały jej!
Przecież ona powinna należeć do ich świata, wróciły po nią!
Nie mogłem nic zrobić. Dotyk, uderzenia nic nie działało. Moje ciosy przenikały przez nie. 

Wiedziałem to, ale głupi próbowałem coś zrobić.

Dziewczyna poruszyła się nieznaczenie i wstała do pozycji siedzącej. Rozejrzała się po pokoju, ale nie krzyczała.
Na jej ustach widniał teraz szeroki uśmiech.

Coś z nią nie tak.

-Naruto- wyczytałem z jej poruszających się warg. Spojrzałem tam gdzie ona, ale ja nic nie widziałem.
-Naruto wiedziałam, że do mnie wrócisz! – szepnęła wstając na nogi. Przemierzała między zjawami, a one nie torowały jej drogi, rozstępowały się przy każdym jej kroku.
Następne co zobaczyłem sprawiło, że jęknąłem z niedowierzania.
Sakura podeszła do zjawy stojącej przy ścianie niczym nie wyróżniającej się od innej. Wszystkie były takie same puste oczodoły, pogniłe  twarze i pozszywane usta.
Dotknęła jej, a co najdziwniejsze jej dotyk nie przeniknął przez zjawę.

Ona naprawdę jej dotykała!

Uśmiechała się przy tym promiennie.
Usłyszałem jak by pisk, przez co zasłoniłem uszy próbując dojść do siebie. Zamknąłem oczy próbując nie zwymiotować.

Co się dzieje!?

Co najdziwniejsze Sakura uśmiechała się jeszcze szerzej. Była szczęśliwa. Jej oczy iskrzyły się.
-Naruto czy to twoi przyjaciele?- Usłyszałem jej pytanie
Chwila przerwy. Znów ten pisk i Sakura która znów zaczęła mówić. Wydawała się jak by prowadziła konwersacje z tą zjawą.
-Są naprawdę piękni, tak świecą, bije od nich  takie ciepło. Masz cudownych przyjaciół

Co?! 
Jakie światło ja widzę tylko mrok,
jakie ciepło mój oddech zamienia się w lód? 
Jacy piękni to szare zjawy z potwornym wyglądem. Nie rozumiałem jej. Nie mogąc dłużej tam zostać odbijając się barkiem od ściany co jakiś czas na chwiejnych nogach wyszedłem i od razu poczułem się lepiej.

Co tu się kurwa dzieje!?

Doszedł do moich uszu cichy śmiech dziewczyny. Ona naprawdę się śmiała.
-Naruto niewiarygodne!- Teraz głośniejszy śmiech.


On Do mnie wrócił!
On do mnie wrócił!
Mój Naruto!
Cieszyłam się rozmawiając z nim, a do około nas stali jego przyjaciele i uśmiechali się do mnie promiennie.
Powiedział, że teraz będzie przy mnie za każdym razem, gdy go wezwę.
Jestem taka szczęśliwa.
Nawet nie zauważyłam, że byłam w mieszkaniu Itachiego, dopiero to spostrzegłam jak Naruto obwieścił, że musi wracać do domu, ale postara się do mnie przyjść jak najszybciej.
Rozmawiałam z nim o próbie gwałtu. Nie chciałam, ale  to on poruszył ten temat. Powiedział, że Itachi mi pomógł.
Muszę mu podziękować.
Znalazłam go w salonie przy fortepianie. Patrzył za wielkie okna na Tokio.
Podeszłam cicho.
-Dziękuje- wyszeptałam mu do ucha, a on się wzdrygnął.
Przestraszyłam go?
Spojrzałam na jego piękne rysy. On mnie uratował. Posłałam mu lekki uśmiech i delikatnie musnęłam jego usta. Nie zamknął oczu, ja również nie.
Oddaliłam się od niego, dalej się uśmiechając, a on siedział i patrzył na mnie z kamiennym wyrazem twarzy.
On mnie uratował!
Zawdzięczam mu życie!
Muszę mu się odpłacić!
Jedyne co mogę mu podarować to moje serce.

-Teraz będę cię kochać- wyszeptałam. 

Mogłam mu dać to,
co profesor próbował mi odebrać. 






Od autorki: Leniwa ciota ze mnie. Niby mam wenę, mam pomysły, ale nie chce mi się ich przelewać na kartki Wordu. 
Co do dzisiejszego rozdziału. Nie wiem jak go ocenić. 
Zaczytałam się w trylogii Starka i świata nie widzę poza tą trylogią, dopiero co zaczęłam czytać ją. później opowiem o czym była :) Jak już się dowiem. 
Wstawiam notkę i lecę czytać dalej. 
Pozdrawiam moich czytelników :) 
Postanowiłam zmienić muzyczkę w playerze. 
Jak wam się podoba???
Jestem wieśniarą xD 





























poniedziałek, 23 lutego 2015

Ludzie czasami umierają

Czasami zdarza się że ludzie umierają




      Wielki budynek z malutkimi okienkami i ogromnym wejściem. To mogłam powiedzieć o tym clubie, a jeszcze i to, że nazywał się Montana. Drzwi Były drewniane i ogromne, a na nich wiły się jakieś pnącza. Jedna połowa tych drzwi była otwarta, przy drugiej stali dwaj ochroniarze i ogromna kolejka ludzi którzy, aż rwali się aby dostać się do środka. Przepychanka, trącenia łokciami, stawanie co chwila komuś na palce u stup. Widząc to nie chciałam stać tam razem z nimi, na co się zapowiadało bo Itachi uparcie szedł przed siebie wymijając ludzi stojących w kolejce. Co chwila było słychać jęki niezadowolenia i protesty, jednak on zdawał się tym nie przejmować, szedł dalej na nikogo nie patrząc i w dłoni ściskając moją dłoń. Nagle poczułam czyjąś uścisk na swojej drugiej ręce i mocne szarpnięcie, przez co moja ręka trzymana przez rękę Itachiego wyślizgnęła się z jego uścisku, jak by były pokryte czymś śliskim, a może to ja się tak pociłam. Upadłam do tyłu z jękiem bólu.  Siła była tak z jaką ten ktoś mnie pociągnął byłą tak mocna, że nie tylko mój tyłek ucierpiał. Walnęłam tyłem głowy strasznie mocno o betonowy bruk. Zakręciło mi się w głowie i przez chwilę leżałam w bezruchu. Nawet nie wiem kiedy czyjeś ręce ujęły mnie jak dziecko i uniosły do góry. Spojrzałam się na mojego wybawcę- to był Itachi. Przekręciłam głowę w przeciwną stronę aby sprawdzić czyje odgłosy teraz tak drażniły moje uszy. Leżał tak wysoki krótko-włosy blondyn ubrany w ciemne jeansy i koszulę którą miał rozpiętą ukazując jego klatę. Przy nim stali już ochroniarze podnoszący go na nogi.
-Co z nim mamy zrobić panie Itachi?- zapytał jeden z nich. – Nikt nie patrzył na mnie wszyscy spoglądali na Itachiego. Z niedaleka usłyszałam westchnienia podziwu i ciche szepty 
,,widziałeś jak go szybko położył”, 
,, koleś nawet nie zdążył mrugnąć”, 
albo 
,, Och jaki on przystojny”.
 Żałowałam, że nie widziałem co tu się stało.
-Najlepiej to zawińcie go w dywan i wrzućcie z motu do rzeki, ale że to karalne to tylko wezwijcie policje i niech oni się tym zajmą, oraz wydajcie dożywotni zakaz wchodzenia do klubu.- Wstrząsnęłam się mu w ramionach słysząc ten jego głos. Był jednocześnie ostry, ale także i wyprany z uczuć. Chyba wyczuł moje wzdrygnięcie bo spojrzał się na mnie.
-Nic ci się nie stało? Wszystko porządku?- Zapytał mnie już milszym głosem. Jedynie na co mnie było stać to na lekki uśmiech i pokiwanie głową. Czułam niesamowitą suchość w gardle. Chciało mi się pić. Odchrząknęłam cicho. Mój towarzysz w tej chwili postawił mnie na nogi, a włosy które opadły mi na twarz dłońmi delikatnie odgarnął za ucho i przerzucił kosmyki z ramion na plecy. Znów ujmując moją dłoń skierowaliśmy się do wejścia. Już nikt nas nie zaczepiał. Zaczęłam w kieszeni szukać drobnych na wejściówkę. Itachi czując, że mój chód stał się nieregularny obejrzał się do tyłu i widząc co robię odrzekł:
-My nie płacimy za wejściówki więc się nie truć.- Posłałam mu groźne spojrzenie, jednak nie zauważył znów skupiając się na przeszkodach przed sobą. Jak mówił weszliśmy bez zbędnych pytań i innych takich do klubu. Po pokonaniu czerwonego szerokiego korytarzu, gdzie po prawej znajdowała się kasa, a po lewej szatnia, pod koniec spotkaliśmy znów grupę ochroniarzy sprawdzających bilety wejściowe. Oni również nie zażądali  ich od nas. Nie rozumiałam tego. Muzykę słyszałam już coraz głośniej. Po wejściu na ogromną sale uderzyły we mnie kolorowe światła. Widok ludzi gnieżdżących się na parkiecie, i duża scena gdzie na środku stała specjalna aparatura dla Dj-a i oczywiście sam Dj. Co chwila w tłum z góry spływały kłęby szarego dymu i płomienie buchające z nad sceny. Wszystko to tworzyło niesamowity klimat. Znów poczułam jak zostaje ciągnięta. Znaleźliśmy się teraz przy barze. Itachi posadził mnie na wysokim stołku. Ręką skinął na barmankę, która widząc go rzuciła wszystko czym się aktualnie zajmowała i podbiegła do nas.
-Sakura pije dziś na mój rachunek więc podaj jej co tylko będzie chciała, a na razie podaj jej drink figh. – Kelnerka odwróciła się szybko do nas plecami i zajęła się przygotowaniem zamówienia.
-Zaraz przyjdę do ciebie muszę coś załatwić zostań tutaj i nigdzie się nie ruszaj. Ochroniarze będą mieli cię na oku. – Powiedział i odszedł. Widziałam jak odchodzi. Kelnerka postawiła mi napój i pytając miło czy jeszcze mi czegoś potrzeba, a jak odrzekłam, że nie,  kazała dawać znać w każdej chwili jakby coś mi jeszcze było mi potrzeba i po moim skinięciu głową wróciła do obsługiwania  innych klientów. Spojrzałam na to co mi podała. Szklaneczka była bardzo duża i okrągła. Na szklance wystawały mi cytryny i utknięta parasolka. W cieczy pływały trzy kostki lodu. Byłam tak spragniona, że uniosłam szklankę i wypiłam wszystko jednym duszkiem. Przełknęłam to wszystko i w tedy poczułam ten palący smak. To była dosłownie sama wódka. Rękoma złapałam za swoje gardło. Musiałam czymś popić musiałam. Zawołałam do siebie kelnerkę.
-Poproszę sok zwykły, albo wodę bez znaczenia cokolwiek bez alkoholu.- Dziewczyna spojrzała na mnie ze zdziwieniem i odpowiedziała.
-Przykro mi, ale nie mamy tu takich rzeczy drinki, piwo, wódka, - Same alkohole.
-Więc poproszę coś słabszego cokolwiek.- Po chwili podała mi znów szklankę
-Proszę wódka z redbulem  szybko cię otrzeźwi. – I rzeczywiście to bardzo mi smakowało. Z nudów siedziałam i piłam te drinki, a Itchiego jak nie było, tak nie ma. Jednego byłam pewna muszę szybko odnaleźć jakąś łazienkę. Zeskoczyłam z wysokiego taboretu i od razu tego pożałowałam. Zakręciło mi się w głowie, aby się uratować chwyciłam kogoś za koszulę. Udało się utrzymałam równowagę, ale osoba którą się posłużyłam łypała na mnie teraz groźnie. Przeprosiłam i ruszyłam na poszukiwania łazienki. Szybko ją znalazłam. Załatwiłam swoje potrzeby i już miałam wracać na swoje poprzednie miejsce, gdy przed oczami mignęłam mi postać Itachiego. Szybko skierowałam się za nim. Stał niedaleko drzwi prowadzących do palarni. Chciałam zobaczyć z kim rozmawia, ale nie mogłam nic ujrzeć więcej poza Itachim. Wytężyłam słuch. 
-Tak już mam ją w garści, a jak tam poszukiwania darów anioła? – Zapytał brunet.
-Jak na razie dość opornie. Wiem gdzie jest już miecz. Znajduję się u cichych sióstr w Alpach, ale ciężko się tam będzie dostać. Wiesz, że czary pozwalają wchodzić tam tylko kobietom.- Ten głos wydał mi się znajomy. Znów próbowałam się wychylić, żeby zobaczyć coś więcej, ale znów zaczęli rozmowę.
-Więc nasza koleżaneczka połknęła haczyk. Niedługo będzie twoja i ja znów wrócę do żywych, a ty staniesz się żywym.
-Zemsta już niedługo się dokona.
-Ale wiesz, że dopóki sam nie nakłonisz jej do oddania się to nici z tego.
-Oj tym się nie martw zastanów się ile już kobiet z jej rodu uwiodłem wcześniej, Dopadnę Aniołka śmierci wiesz kto nim teraz jest?
-Nie trudno to będzie ustalić.
-Masz racje już setki lat przebywa na świecie jego moce blakną więc potrzeba jeszcze lustra. Niedługo już stanę się udoskonalonym człowiekiem, sprowadzę demony na ten świat ukarze Boga i zawładnę ziemią. Muszę osiągnąć moje cele. A co do tego miecza to wyślij Hinatę jest kobietą.
-A jak nie podoła?
-Podoła, podoła gramy o wysoką stawkę.
-Masz rację. Proszę oto twoja broń masz ze specjalnym futerałem zapinanym na klacie, będziesz wyglądał sexy. –Słyszała drwinę w jego głosie.  Niebezpieczne szmery i odgłosy zmusiły mnie do ucieczki stamtąd. Nie chciałam być przyłapana. Właśnie teraz widzę jak moja bogini w głowie trzyma palec przy ustach i każe mi się ostrożnie wycofać. Posłusznie robię to co nakazuje mi moje alter-ego. Kieruje się do wyjścia. Nie rozumiem o co tu chodzi. Itachi rozmawiał z kimś, Itachi dostał broń, Itachi zamierza kogoś zabić. Boże z kim ja się zadaje. Przechodzę przez tłum ludzi dostaję się do wyjścia, przebiegam przez nie mijając zmieszanych tą sytuacją ochroniarzy i nie oglądając się biegnę. Biegnę, aby dalej od tego miejsca. Nawet nie wiem kiedy zatrzymuje się w parku siadając na drewnianej ławce i oddycham głęboko próbując uspokoić oddech. Pochylam się do przodu, aby szybciej osiągnąć umiarkowanie oddechu.
-Czemu uciekłaś Sakuro- wzdrygam się na dźwięk tego głosu. Unoszę głowę ku górze i napotykam niesamowicie mroczne spojrzenie. Przyglądam się obiektowi mojego strachu. Stoi sztywno trzymając dłonie w kieszeni. Spojrzenie ma zimne. Wygląda jak mroczny rycerz, swoją posturą pokazuje, że cały świat należy do niego. Czuję się przytłoczona, przestraszona i nie mam pojęcia co z siebie wykrztusić. Niespodziewanie ktoś świeci mi latarką w twarz. Mrużę oczy dodatkowo zasłaniając oczy ręką, następnie źródło światła przenosi się ze mnie na Itachiego przez co czuję ulgę.
-Czy czasem nie powinniście znajdować się w domu? Czy pani jest nieletnia? Jeśli tak to muszę panią zabrać na komendę skąd odbiorą panią rodzice.- Doznaje szoku czy ja naprawdę wyglądam, aż tak młodo?  Dostrzegam niebieski mundur który noszą policjanci. Nagle podchodzi do Itachiego i odsłania jedną połowę jego kurtki. Ogarnia mnie szok i jeszcze większy strach- ma broń- on ma broń- krzyczy moja podświadomość. Za nim zdążyłam cokolwiek wydukać głos zabrał mój mroczny towarzysz. Prycha głośno pokazując jak bardzo jest lekceważąca dla niego postać policjanta.
-Aresztujesz mnie?
- Tak.
- Za co?
- Niech pomyślę. Zastraszanie tej oto młodej damy, może nawet porwanie. Ukryta broń. Masz pozwolenie na tego gnata? Założę się, że nie. Ponadto to jest kaliber broni takiej z której naboje znaleźliśmy niedaleko stąd w ciele młodego mężczyzny, więc oskarżę cię również o morderstwo. Tak, to chyba załatwi sprawę.
- Musisz być jasnowidzem.
- Że co?
- W sprawie zabójstwa. Byłeś kiedyś wewnątrz worka na ciało, glino? -Wzdrygam się na to stwierdzenie. Panicznie rozglądam się za ucieczką. Nie wiem co mogę zrobić, a to tutaj nie zapowiada się na nic dobrego. Patrzę znów na policjanta i widzę w nim moją jedyną szanse na ratunek.  POMOCY wołam do niego bezgłośnie, a jedynie potem co widzę to jak upada, ja sama nawet się nie zorientowałam kiedy mnie pochłonęła ciemność.

Delikatnie ułożyłem jej drobne ciało na łóżku. Zdjąłem z niej brudne ubrania i na bieliznę założyłem jej swój podkoszulek, żeby nie czuła się obnażona. Przez chwilę mogłem popatrzeć na jej mleczną karnację. Dotknąłem delikatnie biodra dziewczyny, dwa moje palce dotknęły jej jedwabistej skóry i lekko przesunąłem po jej boku ku górze docierając do koronkowego stanika gdzie z niechęcią się od niej odsunąłem. Czułem żal, że nie mogę jej dalej dotykać, ale wiedziałem, że to nie najlepsze co mogę zrobić w tej sytuacji.  Środki odurzające która dostała w małych ilościach w barze pozwolą mi ją przekonać do siebie i sprawią, że nie będzie nic pamiętać z wczoraj. Unosząc satynową kołdrę przykryłem jej ciało i odsunąłem się krok.
Rano wybrałem się jak zwykle na długi bieg w okolicy parku. Dziewczyna jeszcze spała w łóżku. Po powrocie zastałem nietypowy widok. Po środkach odurzających różowo-włosa była jeszcze w nie dość dobrej formie, była słaba i ociężała, kręciło jej się w głowie. Chcąc założyć spodnie zakręciło się jej w głowie i upadła. Przewróciłem oczami, tłumie rozdrażnienie z powodu takiej niezdarności mogła usiąść, podchodzę szybko do Sakury, która wylądowała na czworaka. Chwytam jej szczupłe ramiona i pomagam wstać. Gdy unosi swoją głowę napotykam spojrzenie  intensywnie zielonych oczu, jednak wciąż ma rozszerzone źrenice po wczorajszych prochach. Mam wrażenie, że tymi oczami przenika moje ciało i zagląda wprost w moją duszę. Jej drobna twarz pokryła się delikatnym rumieńcem świadczącym o zawstydzeniu. Patrząc na jej usta zastanawiam się jak smakują. Kurwa. Zaniepokojony kierunkiem moich myśli szybko je odganiam. Patrzy się wprost w moją twarz analizując prawdopodobnie każdy detal. Mam ochotę znów przewrócić oczami. Och mała, żebyś wiedziała co kryje się pod tą śliczną buźką. Pora rozpocząć grzecznościową rozmowę.
-Nic ci się nie stało? Wyglądasz bardzo blado.- Oznajmiam chociaż jej twarz teraz cała płonie. Przyglądam się jej uważnie. Tyle razy już miałem z nią styczność, ale nigdy nie przypatrywałem się jej intensywnie. Jedyne co do tej pory widziałem to kobietę o różowych włosach i dziwnym charakterze. Jest dość atrakcyjna, szczupła blada i z niesfornymi kosmykami włosów. W tej chwili parę przykleiło się do jej ust. Jej skóra jest chłodna i delikatna, jednak uścisk na moich ramionach jest zaskakująco silny. Duka pod nosem jakieś przeprosiny jednak po chwili już zadaje bardziej konkretne pytanie.
-Co ja tu robię Itachi ostatnie co pamiętam to jak szliśmy do klubu i …
- Oj złotko, złotko no jasne że niczego nie pamiętasz nie pozwolił bym ci na to.
 Strasznie się spięła. 
Strasznie nerwowa jesteś Sakura- myślę. Przypatruję się co ma na sobie i z zadowoleniem stwierdzam, że to co jej wczoraj założyłem czyli mój podkoszulek z czego jestem szczególnie zadowolony. Kryje swój uśmiech satysfakcji na twarzy wciąż patrząc na nią beznamiętnym wzrokiem.
-Wypiłaś za dużo przy barze i zaliczyłaś przysłowiowego eeee zgona- widzę jak wzdryga się na te stwierdzenie. Uwierzyła. Odsuwa się ode mnie i zerka na swój strój. Zapytaj skarbie chętnie odpowiem.
-Czy my…   e ee kto mnie rozebrał? – Zapytała. Bardzo dobrze wiedziałem jakie będą jej następne posunięcia. Jak ja potrafię dobrze  przewidywać ludzkie zachowania.
-Nie, nie spaliśmy ze sobą, ale spaliśmy na jednym łóżku- widząc jej wzrok szybko dodałem- nie dotknąłem cię, a przebrać, przebrałem ciebie ja bo nie mogłaś spać w brudnych ubraniach.- Z jakiegoś nie wytłumaczalnego powodu bawi mnie teraz jej mina. Siadam przy stoliku naprzeciwko łóżku i pod palcem wskazującym ukrywam swój uśmiech. Gdy jej niezdarność poprzez zdenerwowanie jeszcze bardziej się pogłębia mam ochotę klepnąć ją w te jędrne pośladki. Przymykam jedno oko przechylając głowę lekko w prawo patrząc jak podchodzi do fotela potykając się parę razy o swoje nogi, ale zachowuje równowagę, chwyta ubrania i zmierza do łazienki. 

Czyżby to koniec rozmowy panno Haruno? 
Czyżbym panią zawstydził?

                   Patrząc na te czerwona policzki myślę, że tak. 

 Na wspomnienie jej pośladków poprawiam się na fotelu. Tak dawno nie miałem już kobiety. Po kilku minutach wychodzi z łazienki już ubrana i umyta. Podnosi na mnie nieśmiało wzrok i przygryza dolną wargę.
                                             O słodki Jezu... 
Mam ochotę podejść do niej i wyrwać tą wargę z pomiędzy jej zębów swoimi.
-Może lepiej będzie, jak już będę zbierać się do domu, ja nie mam przy sobie czystych ubrań.- To oczywiste skarbie bardzo dobrze zdaje sobie z tego sprawę, ale co byś zrobiła jak bym teraz rzucił się na ciebie?
-Tak oczywiście zaraz cię odwiozę.- Moja odpowiedz studzi mi krew.
-Nie, naprawdę nie trzeba poradzę sobie- O Chryste gra damę w opałach. Nie stać ją na trochę wdzięczności i słów typu

 ,, Tak Itachi chętnie skorzystam z twojej pomocy 
 w nagrodę odpłacę się sowicie”

Znów skrywam uśmiech pod palcem wskazującym. Dziewczyna dopiero teraz rozgląda się po pomieszczeniu.

I jak podoba ci się mała?

 Po swojej prawej widzi całą szklaną ścianę z panoramą na Tokio. Tak, tak wysoko, ponieważ znajdujemy się na sześćdziesiątym piętrze. Oczywiście ściana pokryta jest lustrem weneckim na zasadzie ja widzę oni nie. Na środku jest wielkie łoże z baldachimem i zwiewnymi białymi zasłonami, a pościel satynowa w kolorze czarnym podkreślała twoją karnację i kolor włosów.
Żebyś siebie widziała w nocy- myślę.

Teraz spogląda na pozostałe ściany oczywiście drzwi wyjściowe na korytarz, do łazienki, garderoby, ale to nie piękne meble przykuwają jej wzrok, a czarno białe fotografie na ścianach. Przedstawiają intymne sytuacje jedne mniej drugie więcej. Najdłużej zatrzymuje wzrok na fotografii na której kobieta stoi tyłem naga, długie proste włosy opadają jej na plecy sięgając za łopatki. Głowę ma przechyloną na bok, a stojący przed nią mężczyzna całuję ją w szyję skrywając swoją twarz. 
Tak, Tak mi też się podoba, chociaż wolę tą, na której kobieta leży na brzuchu i prześcieradło odsłania jej całe plecy i kawałek tyłka. Patrzy się wyzywająco w obiektyw i uśmiecha lekko. Czyżby panna Haruno też miała chęć zapozować.  Nie poruszając tematu zdjęć odwraca się ku mnie i patrzy wyczekująco. Widząc, że jej się przyglądam postanawia coś powiedzieć.
-Te fotografie są bardzo inspirujące i eee dziwne. – W pierwszej chwili na słowo inspirujące się uśmiecham, aby potem przeżyć szok.

 Dziwne?
Ogarnia mnie irytacja.
Dziwne?

 Co w tym dziwnego, a gazety plus osiemnaście pod męskimi łóżkami, tak samo kasety video bądź jeszcze gorsze rzeczy, a ty niewinne fotografie nazywasz dziwnymi? Wydaje się taka cicha i nieśmiała, a tu takie coś. Postanawiam jej przedstawić swoją opinię.
-Co widzisz dziwnego w tych fotografiach, przedstawiają piękno ciała i…- Pieprzyć to! - … jeśli myślisz, że fotografie są nie tak, a może to z tobą jest coś nie tak.- Uchiha ochłoń- krzyczę do siebie. Teraz to dopiero mam ochotę nauczyć ją kultury. Widząc jak otwiera te swoje pełne usta, aby następnie przygryźć dolną wargę.
 Mam ochotę rzucić ją  na kolana i pieprzyć w te jej piękne usteczka.
-Przepraszam nie chciałam urazić twoich gustów- Przeprasza mnie.

 Kurwa.
Ja ci zaraz pokarze moje gusta.
Uchiha uspokój się!

Znów przywołuję się do porządku. Nie chcę jej przecież urazić.

Zluzuj.

-Nic się nie stało każdy ma prawo do własnego zdania- wlepiam w nią swoje spojrzenie, a ona spuszcza swój wzrok. Nie patrzy na mnie. 
– Mam różnorodne zainteresowania panno Haruno, ale jak na razie zapraszam panią na śniadanie.- Rozluźniam atmosferę. Gestem wskazuje, aby poszła za mną. Po drodze rozgląda się uważnie. Nie widzę tu nic niezwykłego. Korytarz pełen ciemnobrązowych drzwi z białymi ścianami i smętnymi obrazami przedstawiające rzeczywistość. Ludzi w dymie podczas walk na ulicy, Kobietę przed rozpieprzonym budynkiem z walizką i dzieckiem trzymanym za rękę, Płonące miasto i tak dalej. Mam ich sporą kolekcję. Przechodzimy przez hol gdzie znajduje się fortepian, czarna skórzana kanapa biała komoda na której stał dzban z bukietem w odcieniu ciemnego błękitu. Nie znam się na gatunkach kwiatów. Oczywiście ściany w szarości i jedna cała ściana w lustrze weneckim, podłoga pokryta czarną wikliną. Wszystkie pomieszczenia od wschodu mają ścianę z lustra. Uwielbiam patrzeć na Tokio nocą.
-Czym się zajmujesz?- Usłyszałem pytanie z jej ust za swoimi plecami.

 Och jak byś wiedziała to nie stała byś tu teraz.

-Jestem… właścicielem firmy- rzucam szybko wymijającą odpowiedz. Każdy musi mieć jakąś swoją przykrywkę.
 Dobra mina do złej gry.

-Jakiej firmy- kolejne dociekliwe pytanie.
-Uchiha company- pewnie ją zatkało bo nastała chwila ciszy. Pewnie zdziwiła ją moja odpowiedz, czego można się spodziewać.
-OOO dużo osiągnąłeś masz jedną z największych firm w Japonii.- hym widzę że panna Haruno jest całkiem nieźle obeznana w świecie biznesu, ale z drugiej strony kto nie słyszał o potężnej metropolii Uchiha.
-Tak działam w wielu dziedzinach- rolnictwo, zaawansowane technologii, farmaceutyka, budownictwo- masz szerokie zainteresowania. – Oj naprawdę szerokie. – myślę Unoszę brwi do góry gdy siada na barowym taborecie i przypatruje się widokowi za oknem. Zachwycona widokiem panno Haruno?
- A poza pracą masz inne zainteresowania?- kontynuuje pośpiesznie, właściwie interpretując moją reakcję. Wie, że jestem poirytowany i z jakiegoś powodu mnie to cieszy.
-Mam różne zainteresowania, naprawdę bardzo różne panno Haruno.- Uśmiecham się. W mojej wyobraźni już widzę ją stojącą nago z tym niewinnym rumieńcem i głową spuszczoną w dół. Cholera i jak na zawołanie rumieni się dodatkowo przygryzając wargę. Chryste jak zaraz nie przestanie to coś jej się stanie i nie będę za to odpowiadał, gdyż wyraźnie mnie prowokuje. Mam ochotę podejść do niej rozszerzyć jej nogi umieścić się między nimi i skosztować tych jej malinowych ust. Karce się natychmiast gdy moja wyobraźnia pobudza mnie całego. 
Nie mogę jej wystraszyć. 
Uspokój się Uchiha.
-Więc co uwielbiasz robić? – pyta. 
Te słowa w jej ustach brzmią dziwnie. Patrzy na mnie tymi niewinnymi zielonymi oczami czeka na jakąś sformułowaną przeze mnie  odpowiedz. Tyle, że ja nie chce odpowiadać, chce czegoś innego. Co uwielbiam robić?- myślę gorączkowo hmmm

Zabijać… 
znęcać się nad ludźmi… 
pieprzyć się…

Siadam na stołku barowym obok niej. Zastanawiam się co sensownego odpowiedzieć. 
Ciekawe jak by się rumieniła jakbym ją  pieprzył.
 Na tę myśl poprawiam się na stołku. Udzielam gładkiej odpowiedzi nie mówiąc co tak naprawdę lubię
- Trenować, prowadzić firmę…
-Co trenować?- jej pytanie sprowadza mnie do rzeczywistości. Mógłbym potrenować ciebie. 
Mógłbym nauczyć cię niesamowitych sztuczek.
Patrzę na nią i zastanawiam się czemu w jej obecności myślę tylko o pieprzeniu się.

 Cholera dobrze, że nie umie czytać w myślach,
kurwa,

ale jak tak patrzę w te jej oczy, 
czuję..., 
że już dawno mnie przejrzała.

-Box, sztuki walki, strzelanie i takie tam- myśl o śmierci sprawia, że się uśmiecham.
Moja prywatna gospodyni podaje nam omlet i do tego sok pomarańczowy. Bez dalszej rozmowy powoli konsumujemy wszystko. Patrzę jak powoli wkłada sobie kawałek omletu do ust zamyka je i powoli ściąga kawałek jedzenia z widelca. Ponętna z niej laleczka. Jest na swój sposób piękna, skrępowana, w sposób oczywisty bystra no i cholernie podniecająca. Zachowuje kamienną twarz i jem dalej.
-Masz tu nawet służbę?- Pyta a ja na uśmiecham się lekko.
-Sakuro mam pod sobą tysiące ludzi,  pilnuję wszystkiego, nie mam czasu na gotowanie i sprzątanie, muszę za coś im płacić, mam wielką korporację, a pieniędzy nie da się zjeść dla tego inwestuje w co rusz nowe rzeczy otwarty umysł pozwala mi na posiadanie wielu rzeczy także i służby.
-A więc wszystko bierzesz w posiadanie nawet ludzi?- Pyta. O tak Sakuro, a teraz chętnie posiadł bym sobie ciebie.
-Można tak tą ująć- trochę irytuje już mnie tymi swoimi pytaniami. Do pomieszczenia wchodzi Aburame.
-Panie Uchiha samochód czeka na państwa już na dole.- dziękuje mu, a on jak się pojawił tak znikł. Zjadamy resztę i kierujemy się ku windzie. Zjeżdżamy na podziemny parking i wsiadamy do mojego Audi x8 w którym siedzi już mój pracownik Shino.  Nie muszę mu mówić do kąt jedziemy. Bardzo dobrze to wie.

A ja oto ja

ślinię się na widok różowo-włosej. 
Już tak dawno nie miałem nikogo w łóżku.

-Więc Sakuro odwiozę ci teraz do domu.- Sakurooo powtarzam w myślach. Śliczne imię bardzo do niej pasuje, jeszcze takiego nie słyszałem. Podoba mi się jak mój język roluje się   wokół niego. Nerwowo zakłada włosy za ucho. Drapie się po brodzie zastanawiając się czy nie skręcić gdzieś zaraz w las i nie wykorzystać. W końcu wielkie zielone oczy zerkają na mnie.
-Dorze- odpowiada. – Podoba mi się ta jej uległość jest taka nieśmiała i słodka, chciał bym móc jej spróbować. Rzucam gniewne spojrzenie Aburame w lusterku jak widzę jak co chwilę zerka na moją towarzyszkę. Przesuwam się niezauważalne bliżej niej.

Jazda od mojej zdobyczy!

Krzyczy do niego moja podświadomość. Gdy nasze oczy się spotykają ona nerwowo przełyka ślinę i spuszczę wzrok. Opieram łokieć o podparcie i przyciskam palce do ust. Po paru minutach dojeżdżamy pod jej dom. Wysiadam, kulturalnie otwieram jej drzwi, podając rękę pomagam wysiąść. Idę za nią pod drzwi wejściowe. Domek mały, ale uroczy. Otwiera kluczem drzwi i wchodzimy do środka. Zaprowadziła nas do małej kuchni i grzecznie zapytała czy się czegoś napiję. Odmówiłem. Stała nieśmiało przede mną i wpatrywała się w moje oczy. Znów przygryzła tą swoją miękko wargę a ja nie mogłem się już oprzeć. Podszedłem do niej szybko. Widziałem jej zaskoczony wzrok, ale nie zaprzestałem swoich czynów. Ująłem ją pod pośladkami i szybko posadziłem na stół za nią. Umieściłem się między jej nogami, wziąłem jej twarz w dłonie i przywarłem swoje usta do jej ust. Położyła mi ręce na ramionach i nie poruszała nimi.  Bardzo mnie to cieszyło. Nienawidzę jak ktoś mnie dotyka. Całowałem ja, aż zabrakło jej tchu i oderwałem się od niej. Nie protestowała. Pewnie, przez to, że jeszcze jest pod wpływem narkotyków, później będzie czuła się makabrycznie. Zjazd jest najgorszy. Może mógłbym posunąć się dalej.

NIE!

Krzyczy moja podświadomość, a ja trzeźwieje i odsuwam się od niej.
-Dziękuję za  miłe chwilę- powiedziałem- Mam nadzieję, że dasz się namówić na wspólną kolację. Jutro po skończonych zajęciach będzie czekał na ciebie Shino. Do jutra- rzuciłem nie mogłem jej odpuścić. Nie czekając na jej odpowiedz wyszedłem. Odjechaliśmy z pod jej domu, ale ja duchem cały czas jeszcze całowałem ją tam na ty stole. Jej zaskoczony wyraz twarzy był bezcenny. Podoba mi się taka zabawa z nią, to w pewien sposób jakieś urozmaicenie.



Aby rozładować wciąż jeszcze ciążące na mnie napięcie wyszedłem na miasto późnym wieczorem po pracy, znalazłem typ kobiety jaki zazwyczaj lubię. 

Dziwka- skąpo ubrana- z średnim biustem i blondynka.

Zaprosiłem ją, a ona posłusznie wsiadła do samochodu zachwycona, autem, moim drogim garniturem oraz urodą.

-Ile bierzesz?- Zapytałem,  jednak zaraz prychnąłem głośno.
-Zresztą nie ważne.- Wyjąłem portfel z wewnętrznej kieszeni marynarki wyjąłem plik banknotów i rzuciłem na wycieraczkę. Kiedy schyliła się, aby podnieść je ja szybko wbiłem jej strzykawkę w szyję wpuszczając w jej żyły mocną substancję- jednym słowem kokę. Kiedy straciła przytomność po tak wielkiej dawce, przypiąłem ją pasami i ułożyłem w pozycji, jak by spała.

-Cóż- zwróciłem się do niej- ludzie czasami umierają. 
Z uśmiechem odjechałem. Dzisiaj spełnię swoje żądze




Od autorki: No i jest nowy post. Jestem nawet zadowolona. Czemu miała bym nie być, każda nowa notka zbliża nas do końca  historii. Tutaj chciałam wam przedstawić trochę chorej psychiki Itachiego, jego tok myślenia i stopień popierdolenia. Z dalszymi notkami zobaczycie, że ten stopień jest dosyć wysoki. Przerzucę się trochę na narracje Itachiego, myślę, że czas powoli odkrywać tajemnice krążące w tym opowiadaniu. Dziękuje wszystkim za komentarze i odwiedziny. Ostatnio przyszło mi do głowy, żeby ściąć Itachiemu włosy w opowiadaniu z długich na krótkie. Jeszcze to przemyślę, ale planuje zrobić mu jakąś fajną fryzurkę  




Wygląda jak biznesmen, mam dość jego długich kudłów, praktycznie dłuższych niż Sakury. Myślę, że to będzie dobre, coś innego, trzeba przełamać stereotyp Itachiego w długich włosach, teraz każdy chodzi do fryzjera i zmienia fryzy, mamy 21 wiek xD 



Jeszcze raz dziękuje za odwiedzanie mnie i komentowanie. 
Pozdrawiam!