Ukrywają przed światem jakąś część
swego "ja",
jakby okazywanie prawdziwego uczucia
mogło
zostać wykorzystane przeciwko nim.
Dzisiejszy dzień w szkole płynął mi
nie ubłagalnie wolno. Ciężko mi się na czymkolwiek skupić. Wzdycham po cichu na
wspomnienie obrazów w sypialni Itachiego.
Nie mogę znaleźć nigdzie ani Karin,
ani Hinaty, tak jak by się rozpłynęły. Znów moje myśli wędrują do osoby
Itachiego. Przeraża mnie nieco jego obłuda i niekonwencjonalna pewność siebie.
Staram się skupić na wygłaszanym seminarium przez profesora, ale nie mogę!
Czuję się szczęśliwa, ale z drugiej
strony czuję niepewność.
A co jeśli to wszystko to tylko jakaś
gra?
Co jeśli mam być tylko chwilową
zabawką, w końcu kobiety często służą mężczyznom tylko do zabawy?
Wykorzystują je i porzucają?
Nie chce być porzuconą!
Ta myśl wywołała we mnie niepokój i
dreszcze zimna co chwila przechodzące po moich plecach i ramionach.
- … Panno Haruno?
Głos profesora Cross rozszedł się
echem po całej sali wykładowczej. Siedziałam z pochyloną głową w ogóle nie
zwracając uwagi na wykład.
Dziesiątki par oczu utkwiło
spojrzenie w mojej bladej twarzy, długich rzęsach i szczupłych palcach
ściskających pióro. Następnie dziesiątki
par oczu zwróciło się na twarz stojącego w milczeniu, lekko zniecierpliwionego
profesora. To zachowanie nie pasowało do miłej aparycji: klasycznych rysów,
dużych ciemnych oczu i pełnych warg. Ten przystojny facet miał zgrzeczniały
wyraz twarzy, co kompletnie psuło ogólne
wrażenie młodego profesora.
-Uhm!…
Lekkie kaszlnięcie z prawej strony
zwróciło moją uwagę. Zaskoczona spojrzałam na siedzącego obok barczystego
mężczyznę. Uśmiechnął się i kiwnął głową na stojącego nieopodal profesora.
Powoli i mój wzrok podążył w tamtą stronę i … napotkałam przenikliwe spojrzenie
ciemnych oczu. Ciężko przełknęłam ślinę zalegającą mi w gardle.
-Oczekuje odpowiedzi na moje pytanie
panno Haruno o ile oczywiście będzie pani łaskawa uważnie słuchać…- jego głos
był lodowaty- podobnie jak oczy.
Pozostali słuchacze, studenci
–wiercili się na krzesłach , spoglądając na siebie ukradkiem. Ich zachowanie
wyraźnie mówiło
,,Co go dzisiaj ugryzło”
Nikt się jednak nie odezwał- pewnie z
powodu tego, że nikt nie chciał wpaść w konflikt z profesorem.
Lekko rozchyliłam wargi, po czym je
zamknęłam, wpatrzona w te zimne spojrzenie.
-Czy mówię w pani ojczystym języku?-
Znów zadał pytanie. Z jego postawy jak i słów niemal, że iskrzyła kpina.
Siedząca niżej dziewczyna próbowała
stłumić śmiech. Wszystkie oczy znów skierowane były na mnie. Pochyliłam głowę
próbując unikać spojrzenia nauczyciela.
-Skoro panna Haruno nie jest w stanie
teraz zrozumieć ojczystego języka, może będzie ktoś inny łaskawy, żeby
odpowiedzieć na moje pytanie?
Tylko tego trzeba było siedzącej w
pierwszym rzędzie dziewczynie. Z rozjaśnioną twarzą, wpatrzona w profesora,
szczegółowo odpowiedziała na pytanie. Wymachiwała rękoma cytując różnych
uczonych. Kiedy skończyła słodko westchnęła do profesora i pochyliła się
uwydatniając jeszcze bardziej swój niesamowicie wielki dekolt. Brakowało jeszcze tylko tego, żeby padła do
jego stup i się o nie ocierała niczym kot prosząc o więcej pieszczot.
Profesor niemal niedostrzeżenie
zmarszczył brwi i odwrócił się by napisać coś na tablicy.
Gdy wszystkie już moje marzenia były
tak brutalnie rozwiane przez profesora pochyliłam się jeszcze bardziej- a
raczej skuliłam i notowałam jego słowa.
Nagle wylądowała przede mną złożona
kartka papieru. , w pierwszej chwili jej nie zauważyłam dopiero kaszlnięcie
zwróciło moją uwagę na siedzącego obok niej barczystego chłopaka. Uśmiechał się
szeroko i kiwnął głową na karteczkę.
Zamrugałam gwałtownie powiekami
wpatrzona w plecy profesora który w tym czasie kreślił jakieś szlaczki na
tablicy i niepostrzeżenie zsunęłam karteczkę na kolana.
,,Cross
to dupek nie martw się króliczku”
Nikt nie zauważył- bo nikt już nie
patrzył. Posłałam chłopakowi dziękujący uśmiech.
-Co panią tak rozśmieszyło pani
Haruno- wzdrygnąłem się słysząc ton głosu. Moje oczy rozwarły się z
przerażenia. Uśmiech niemal w jednej chwili zniknął z mojej twarzy. Nieśmiało z
pod rzęs spojrzałam na profesora.
Zdenerwowana zacisnęłam dłonie w
pięści pod ławką chowając w pici kartkę od chłopaka obok i przygryzłam wargę.
-To moja wina panie profesorze,
pytałem na której stronie jesteśmy.- kolega od kartki starał się mi pomóc,
jednak chyba bezskutecznie bo profesor dalej wywiercał we mnie pełne frustracji
spojrzenie.
-Myślę, że to zły dobór osoby, która
mogła by ci pomóc Kiba. Mam wrażenie, że potrafisz te tematy znaleźć bez pomocy
panny Haruno
… Ahh … Panno Haruno?!
Niepewnie podniosłam wzrok na
profesora gryząc dolną pełną wargę.
-Po wykładzie czekam na panią w moich
gabinecie.
Sesja minęła bardzo szybko. Kiedy
tylko profesor zakończył zajęcia, wstałam i pakowałam swoje rzeczy szybko, aby
bardziej jeszcze nie podpaść wrednemu chamowi, który nie widział nic innego
poza czubkiem swojego nosa. Cross był przerażającym i wymagającym nauczycielem.
Zarzuciłam plecak na ramie i już zmierzałam ku gabinetowi mojego kata.
Ostrożnie zapukała. Zastanawiałam
się, że może zbyt cicho zapukałam, jednak gdy usłyszałam ryk układający się w słowo
,,Wejść”. Wślizgnęłam się do środka. Cross siedział przy swoim biurku i
uporządkowywał jakieś papiery. Głową kiwnął na krzesło naprzeciwko karząc mi
usiąść. Lekko poprawiłam plecak na ramieniu, a niedomknięty suwak zaskrzypiał
rozsuwając się jeszcze bardziej. Podeszłam do krzesła i usiadłam na samum
brzegu wyprostowana i z zapartym oddechem w piersi.
Potarłam o siebie moje dłonie czując
jak coraz bardziej się pocę.
-Czy może mi pani wytłumaczyć co panią
tak rozpraszało dzisiaj. Z poprzednich szkół mam pani oceny i opinie z których
wynika, że świetnie pani tu do nas pasuję, ale sądząc po dzisiejszym będę chyba
musiał panią jednak oddelegować. Nie znoszę nieposłuszeństwa.
-Panie Cross ja…
-Profesorze Cross!- Poprawił mnie
wciąż nie patrząc na mnie. Przełknęłam głośno ślinę i odchrząknęłam.
-Profesorze Cross to już naprawdę
więcej razy się nie powtórzy obiecuję, ja tylko… po prostu mam na głowie wiele
spraw. Obiecuję poprawę.
-Och pani Haruno ja nie mogę pani
ufać na słowo, zbyt wiele jest takich studentów którzy mnie zawodzą.- mężczyzna
spojrzał mi w oczy, po czym wstał obchodząc biurko i opierając się o nie
dokładnie naprzeciwko mnie. Trzymał moje kolana dosłownie między swoimi nogami.
Instynktownie przesunęłam się na krześle próbując zwiększyć przestrzeń.
-Ja naprawdę obiecuję poprawę-
wydukałam starając się na niego nie patrzeć. Był za blisko, dosłownie za
blisko. Wzrok umieściłam na swoich kolanach.
-Wiem jak sprawić, że będzie mi pani
posłuszna!- wysyczał mi tuż przy uchu.. W tym samym momencie poczułam jego dłoń
na karku która pchnęła mnie tak mocno, że przewróciłam krzesło i wylądowałam na
biurku nosem w papierach profesora. Chciałam szybko się podnieść odpychając się rękoma, jednak był szybszy,
o wiele.
Kopnął krzesło które leżało na mnie i wykręcił mi ręce do tyłu
przyszpilając moje ciało do biurka. Mój policzek przyciskał się do papierowych
stosów na jego biurku.
-Proszę niech mnie pan zostawi-
próbowałam się szarpać, kopać, ale skutecznie mnie unieruchomił stając za mną. Objął
w jedną dłoń moje nadgarstki, a drugą przesunął moją bluzkę w górę. Załkałam,
chciałam pokazać, że cierpię jednak on nic z tego sobie nie robił.
Zaczęłam
krzyczeć, wiłam się jeszcze mocniej, jednak szybko rozwiązał te problemu.
Poczułam, że drugą ręką wkłada mi coś do ust a następnie zawiązuje z tyłu
głowy, nie pomagało kopanie. Moje krzyki ucichły prawie do zera. Łzy kapały mi
na jego biurko. Zaraz poczułam związane ręce, a następnie zabrał się za nogi. Załkałam jeszcze bardziej. Byłam taka
bezsilna, taka przerażona.
Wiedziałam co chce zrobić.
Rękę trzymał na moich plecach abym
nie mogła się odchylić, drugą jeszcze bardziej podwijał moją bluzkę, aż na
twarz, tak że zapłoniła mi oczy. Językiem przejechał od pasa po moim
kręgosłupie, aż do samej szyi i zatrzymując się na czułym punkcie za uchem by
następnie przygryźć jego płatek. Przeszedł mnie dreszcz obrzydzenia. Nie
tak planowałam stracić moje dziewictwo.
Moja wola została złamana. Wiedziałam, że już nic nie mogę zrobić i że
nikt mi nie pomorze. Przestałam się rzucać i tylko łkałam nad swoim okrutnym
losem. Bóg mnie już dawno opuścił.
-Ćśśś maleńka zaraz będzie po
wszystkim, a ja utemperuję twoje zachowanie.
Dłońmi wodził po moich piersiach
odpiął stanik i rzucił go w gdzieś w pomieszczeniu. Drażnił moje piersi
ugniatając je, a następnie złapał w swoje palce moje sutki by je miażdżyć i
pociągać za nie. To wcale mnie nie podniecało, a wręcz przeciwnie sprawiało mi
ból. Załkałam znów. Obraz zupełnie rozmazał mi się przez łzy. Gdy skończył z moimi
piersiami nie przestając lizać i gryźć mnie w szyję zsunął mi spodnie wraz z
majtkami do samego dołu. Zajęczał złowieszczo. Poczułam na pośladkach jego
nabrzmiałą erekcję przez jego spodnie.
-Nie maleńka, tak szybko z tobą nie
skończę, jesteś taka piękna i taka seksowna, Boże czemu wcześniej nie kazałem
ci przyjść.- Ujął jedną ręką mój kark, a drugą wodził po moich pośladkach.
Zjechał nią po zewnętrznej części uda, aż do kolana po czym przesunął ją na
wewnętrzną część mojej nogi. Sapał zwierzęco podniecony do granic.
-Och maleńka jeszcze nigdy mi tak nie
stał. Stwardniał mi tak, że aż czuję ból. Jak ty mnie podniecasz i twoja
idealna mała różowa cipka.
-Wzdrygnęłam się ponownie kiedy
dłonią dotarł dokładnie tak gdzie chciał. Dwoma palcami drażnił moją łechtaczkę.
-Skarbie musisz się podniecić, musisz
być mokra bo jeśli nie to będzie cię bolało, a uwierz mi, a ja nie mogę długo
się powstrzymywać wypełnię cię nawet w tedy kiedy będziesz sucha jak pieprz.-
Zaśmiał się lubieżnie tuż przy moim
uchu. Strach całkowicie mnie sparaliżował. Wszystko widziałam i słyszałam jak
przez mgłę. Prawie nic do mnie nie dochodziło. Nawet nie poczułam tego jak
nagle zostałam pociągnięta do tyłu i przewróciłam się na podłogę. Chciałam mieć
to jak najszybciej za sobą. Skuliłam się zamykając oczy. Błagałam o szybki
koniec.
-Naruto- pomyślałam- mój przyjacielu.
Szkoda, że cię tu nie ma.
Tak bardzo mi przykro.
Przed oczami ujrzałam jego roześmianą
twarz, blond kosmyki szalejące na wietrze i wyciągniętą rękę ku mnie.
Tak zostań ze mną już na zawsze- wyszeptałam.
Jezu co on jej zrobił. Już pół dnia
leży na łóżku z zamkniętymi oczami, nie odzywa się, nie otwiera oczu, nie śpi
słyszę jej nierówny oddech. Próbowałem do nie mówić jednak do niej nic nie
dociera.
Co jakiś czas słyszę jak szepcze imię
,,Naruto” i ,,jak bardzo jej przykro,,.
Usiadłem koło łóżka na którym leżała
i przyglądałem się jej. Jakimś cudem wzbudzała we mnie litość.
Tyle widziałem, tyle uczyniłem, tyle
słyszałem, a gdzieś głęboko we mnie moja podświadomość skręcała się z żalu na
ten widok.
Westchnąłem i szczelniej nakryłem ją
satynową narzutą.
Świetnie wyglądała tak wkomponowana w
czarną pościel na moim łóżku.
Różowe długie włosy niesfornie
rozsypały się na poduszkę wokół niej, a blada cera wyła idealnie uwydatniona
przez czerń pościeli.
Brakowało jeszcze tylko, aby ujrzeć
jej niesamowicie zielone oczy.
Teraz była bladsza niż zazwyczaj.
Sam widok tego co widziałem mną
wstrząsnął.
Czekałem na Sakurę pod szkołą, mimo,
że mój kierowca miał zjawić się sam ja jakoś nie mogłem powstrzymać się przed
wcześniejszym ujrzeniem jej. Namierzyłem jej komórkę. Wiedziałem, że jest
jeszcze na uczelni.
Czekałem…
Czekałem…
I czekałem..
, aż postanowiłem sam sprawdzić czemu
tak długo nie wyłazi z tego cholernego budynku. Jestem cierpliwy, ale bez
przesady.
Kazałem Shino zaczekać i zgodnie ze
wskazaniami telefonu poszedłem w miejsce gdzie ona się znajduję.
Chwilę błąkałem się po tych
cholernych korytarzach, aż doszedłem w miejsce gdzie była.
,,Gabinet Profesora Crossa”
Głosiła tabliczka na drewnianych
drzwiach.
Odsunąłem się od drzwi. Postanowiłem
poczekać, aż wyjdzie.
Do moich uszu dobiegł cichy szloch i
jakieś jęki.
Zaniepokojony otworzyłem powoli
drzwi, aby dyskretnie sprawdzić co tam się dzieję, a potem działałem już jak w
amoku.
Wpadłem do środka.
Odciągnąłem tą świnie od Sakury, nie przewidując tego, że
jest tak bardzo uczepiony jej, że poleciała na podłogę z nim.
Zobaczyłem jej przerażony i zamglony
wzrok pełen łez. Skuliła się na podłodze jeszcze bardziej.
Wkurwiłem się.
Chwyciłem sukinsyna za koszulę
pozwoliłem go pięścią w twarz, a potem tak długo napieprzałem, aż stracił
przytomność.
Otrząsnąłem się z agonii. Zdjąłem
marynarkę i przykryłem nią Sakurę biorąc ją na ręce. Wyszedłem zostawiając
zmasakrowanego profesora całego w krwi. Nie obchodziło mnie czy żyje.
Moich własności się nie rusza.
W samochodzie przytuliłem ją do
siebie i zawiozłem ją do mojego apartamentu gdzie przebrała ją moja gosposia, Sakura pewnie nie chciała by, żebym patrzył,a potem ułożyłem wygodnie w swoim łóżku, a teraz co?
Gapiłem się na nią bezwstydnie
podniecając się jej przerażeniem!
Niby ten widok mnie przerażał, ale z
drugiej strony czułem się podniecony. Instynktownie poprawiam się siedząc na
łóżku. Czując lekkie drganie w spodniach znów się poprawiłem próbując jak
najlepiej ukryć swoje chciwe żądze.
Poruszyła się instynktownie. Działo
się z nią coś dziwnego.
O nie!
W pokoju pojawiła się gęsta mgła, a
nagle w niej niewyraźne sylwetki. W pomieszczeniu temperatura obniżyła się o
kilkanaście stopni bo mój oddech zamieniał się w kłęby pary. Zacząłem szybciej oddychać. Mrugnąłem widząc
przed sobą twarz, ale pustą. Zamiast oczu miała tylko puste oczodoły w których
czaił się mrok, a zszyte usta uchylały się lekko. W nich także była tylko
czerń. Szybko wstałem i oddalałem się od nich. One jak by instynktownie lgnęły
do Sakury.
Chciały jej!
Przecież ona powinna należeć do ich
świata, wróciły po nią!
Nie mogłem nic zrobić. Dotyk,
uderzenia nic nie działało. Moje ciosy przenikały przez nie.
Wiedziałem to, ale głupi próbowałem
coś zrobić.
Dziewczyna poruszyła się nieznaczenie
i wstała do pozycji siedzącej. Rozejrzała się po pokoju, ale nie krzyczała.
Na jej ustach widniał teraz szeroki
uśmiech.
Coś z nią nie tak.
-Naruto- wyczytałem z jej
poruszających się warg. Spojrzałem tam gdzie ona, ale ja nic nie widziałem.
-Naruto wiedziałam, że do mnie
wrócisz! – szepnęła wstając na nogi. Przemierzała między zjawami, a one nie
torowały jej drogi, rozstępowały się przy każdym jej kroku.
Następne co zobaczyłem sprawiło, że
jęknąłem z niedowierzania.
Sakura podeszła do zjawy stojącej
przy ścianie niczym nie wyróżniającej się od innej. Wszystkie były takie same
puste oczodoły, pogniłe twarze i
pozszywane usta.
Dotknęła jej, a co najdziwniejsze jej
dotyk nie przeniknął przez zjawę.
Ona naprawdę jej dotykała!
Uśmiechała się przy tym promiennie.
Usłyszałem jak by pisk, przez co
zasłoniłem uszy próbując dojść do siebie. Zamknąłem oczy próbując nie
zwymiotować.
Co się dzieje!?
Co najdziwniejsze Sakura uśmiechała
się jeszcze szerzej. Była szczęśliwa. Jej oczy iskrzyły się.
-Naruto czy to twoi przyjaciele?-
Usłyszałem jej pytanie
Chwila przerwy. Znów ten pisk i
Sakura która znów zaczęła mówić. Wydawała się jak by prowadziła konwersacje z
tą zjawą.
-Są naprawdę piękni, tak świecą, bije
od nich takie ciepło. Masz cudownych
przyjaciół
Co?!
Jakie światło ja widzę tylko
mrok,
jakie ciepło mój oddech zamienia się w lód?
Jacy piękni to szare zjawy z
potwornym wyglądem. Nie rozumiałem jej. Nie mogąc dłużej tam zostać odbijając się barkiem od ściany co jakiś czas na chwiejnych nogach wyszedłem i od razu
poczułem się lepiej.
Co tu się kurwa dzieje!?
Doszedł do moich uszu cichy śmiech
dziewczyny. Ona naprawdę się śmiała.
-Naruto niewiarygodne!- Teraz
głośniejszy śmiech.
On Do mnie wrócił!
On do mnie wrócił!
Mój Naruto!
Cieszyłam się rozmawiając z nim, a do
około nas stali jego przyjaciele i uśmiechali się do mnie promiennie.
Powiedział, że teraz będzie przy mnie
za każdym razem, gdy go wezwę.
Jestem taka szczęśliwa.
Nawet nie zauważyłam, że byłam w
mieszkaniu Itachiego, dopiero to spostrzegłam jak Naruto obwieścił, że musi
wracać do domu, ale postara się do mnie przyjść jak najszybciej.
Rozmawiałam z nim o próbie gwałtu. Nie
chciałam, ale to on poruszył ten temat.
Powiedział, że Itachi mi pomógł.
Muszę mu podziękować.
Znalazłam go w salonie przy
fortepianie. Patrzył za wielkie okna na Tokio.
Podeszłam cicho.
-Dziękuje- wyszeptałam mu do ucha, a
on się wzdrygnął.
Przestraszyłam go?
Spojrzałam na jego piękne rysy. On
mnie uratował. Posłałam mu lekki uśmiech i delikatnie musnęłam jego usta. Nie
zamknął oczu, ja również nie.
Oddaliłam się od niego, dalej się
uśmiechając, a on siedział i patrzył na mnie z kamiennym wyrazem twarzy.
On mnie uratował!
Zawdzięczam mu życie!
Muszę mu się odpłacić!
Jedyne co mogę mu podarować to moje
serce.
-Teraz będę cię kochać- wyszeptałam.
Mogłam mu dać to,
co profesor próbował mi odebrać.
Od autorki: Leniwa ciota ze mnie. Niby mam wenę, mam pomysły, ale nie chce mi się ich przelewać na kartki Wordu.
Co do dzisiejszego rozdziału. Nie wiem jak go ocenić.
Zaczytałam się w trylogii Starka i świata nie widzę poza tą trylogią, dopiero co zaczęłam czytać ją. później opowiem o czym była :) Jak już się dowiem.
Wstawiam notkę i lecę czytać dalej.
Pozdrawiam moich czytelników :)
Postanowiłam zmienić muzyczkę w playerze.
Jak wam się podoba???
Jestem wieśniarą xD